Piwo,plaża i ...Teide (3718 m. n.p.m.)
W końcu stało się, po 11 latach postanowiliśmy urlop spędzić nad wodą.
Znajomi do końca nie wierzyli. Wy jedziecie nad wodę? To niemożliwe , gdzieś musi być jakiś haczyk

- twierdzili.
Rozszyfrowali nas w 100% , wybór padł na Teneryfę i …oczywiście Teide . Najwyższy szczyt Hiszpanii, dokładniej wygasły wulkan o wysokości 3718 metrów n.p.m. Wysokość zacna ,droga na szczyt krateru łagodna, przypominająca niedzielny spacer. Do zdobycia wysokości 3718 m. potrzebne kanapki i jakiś płyn - najlepiej San Miguel

i pozwolenie. Jest darmowe ale odebrać je trzeba osobiście w stolicy Teneryfy- Santa Cruz.
Już z samolotu wulkan prezentował się okazale.
Pierwszy dzień rekonesans plaży ,sklepów, degustacja San Miguela i podziwianie wdzięków skąpo odzianej płci przeciwnej.
Wioska nasza zwie się Playa de las Americas. Z każdego zakątka przepiękny widok na góry.
Drugi dzień to wypad do stolicy po pozwolenie. (Ponad stolicą wznosi się ładne pasmo górskie Esperanza )
I tutaj rozczarowanie, na ten tydzień nie ma pozwoleń . Zakaz wejścia z powodu zalegającego lodu i śniegu. Już mnie motyla noga ogarła, ale jest, dostaliśmy na poniedziałek następnego tygodnia. Swoja drogą to wydawanie pozwolenia na konkretny dzień, mało tego trzeba określić też godzinę(my wybraliśmy 13-15), jest to totalną durnotą.
Kolejne dni to plaża, piwo ,słońce i półnagie kobiety

(temperatury 25 stopni).
W sumie to cały czas czekaliśmy na ten poniedziałek. W między czasie odwiedziliśmy małą mieścinkę- Masca. Dawna osada Piratów, położona w górach, około 1000 metrów n.p.m.
Droga przypominała trochę serpentyny na Furka Pass, tyle że o połowę węższa. Na dodatek Hiszpanie jeżdżą jak Włosi

,czyli żadnych zasad, aby do przodu. Z tym problemem Ola poradziła sobie wyśmienicie.
Wreszcie nastał poniedziałek.

Pobudka o 7.00. Wypożyczamy nasze sportowe „maseratti 600” i gnamy na Teide.
Krajobraz zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz jak w Meksyku(dookoła kaktusy),raz jak na Marsie(dookoła tylko kamienie koloru rdzawego).
Szybko osiągamy stacje kolejki ok.2200 m. Mamy zamiar wejść w 2 godziny przewodniki podają koło 4 godzin. Dla pewności idziemy pod stację sprawdzić warunki na Teide. I stało się , mało krew mnie nie zalała, nie mówiąc o motyla noga która mnie ogarła. Wejście na szczyt krateru zamknięte, z powodu lodu i śniegu. Patrzę w górę i…ku… śniegu nie widzę .Pozwolenie możemy sobie wsadzić. Temperatura 25 stopni lekki wiaterek. Czytamy komunikat: ekstremalne warunki –silny wiatr, temperatura -12 stopni. Zniechęceni takim obrotem sprawy postanawiamy wjechać na wysokość 3555 m. To jest końcowa stacja kolejki. Tak jak myśleliśmy śniegu jak na lekarstwo, o lodzie nie wspomnę. Temperatura lekko poniżej zera , wiaterek lekki.Droga prowadząca na szczyt zamknięta szlabanem , nie ma mowy o sforsowaniu. Przy szlabanie wystawili warte. W sumie panorama rekompensuje złość.
Po godzinie zjazd i do domu. Wysokość można odczuć. W sumie w przeciągu 2 godzin z poziomu oceanu wjeżdżasz na 3555 m. .Mi zaczęło trochę się w głowie gotować.
Na koniec ku pokrzepieniu serc trochę ciepłych fotek. AVE
