Każde forum to trochę jak parlament - tworzą go ludzie o różnych poglądach. Ja w nim pełnię rolę konserwatysty, przynależną mi z racji pochodzenia (he,he,he), wieku oraz innych zalet ciała i umysłu. Trochę jestem osamotniony ale liczę, że jednoosobowa frakcja konserwatywna w najbliższym czasie się powiększy - jest tu kilku zakamuflowanych arystokratów - ot. choćby baron G. i hrabia J.
Jak każdy konserwatysta widzę swoją rolę w zaprowadzaniu starych, sprawdzonych dobrych obyczajów. A jest co robić bo ich zanik jest jak to mówi jeden polityk - porażający. Ot choćby dziś - trzeci stopień zagrożenia, śnieg wali jak opętany, mróz także doskwiera, a mimo to, sądząc po zapowiedziach, sporo niesfornej młodzieży a i mężów dorosłych ale w szatki młodzieniaszków się strojących powędrowało w góry. No i po co. Ja nie mówię aby od gór stronić - przeciwnie - zajechać tej pory do Zakopanego rzecz to godna pochwały. Ale miast po jakiś tam schroniskach się szlajać stanąć w pensjonacie ciepłym z kuchnią zacną i fertycznymi pokojówkami - godne to najwyższej pochwały. Te deski zwane nartami też użyć się godzi, ale nie w górach, na Boga, mało to nieopodal drogi pod reglami pagórków wdzięcznych. A tak najlepiej zamiast się gdzieś przedzierać przez śniegi i lody zasiąść przy kawce i kieliszku destylatu przedniego w jednej z miłych kawiarni. Zajęcie to miłe i wdzięczne a jak szczęście sprzyjać będzie to może się uda zapoznać panieneczkę prześliczną i nie przesadnie cnotliwą a wtedy uroki życia górskiego objawią się nam w całej rozciągłości.
Skoro już jednak koniecznie chcemy chodzić na wycieczki to poczekajmy z nimi do lata i zorganizujmy je właściwie, ot choćby tak jak to wielmożny pan Walery Eliasz Radzikowski zalecał a czynił to Anno Domini 1886:
Cytuj:
Sposób zwiedzania gór
Najprzód umawiają się osoby mające wziąć udział we wycieczce, wytwarzając grono solidarnie związane na czas jej trwania. Jednego z pośród siebie obierają gospodarzem, który rozrządza wspólnemi sprawami swojego towarzystwa. Gdy już plan i kierunek wyprawy obmyślany, zamawia się pewnego przewodnika, który zna dobrze drogi wycieczką objęte. Oprócz tego każda osoba przybiera dla siebie jednego górala pomocnika, którego obowiązkiem nieść pożywienie i odzież dla tej osoby, dbać o jej dobro, usłużyć w dzień i w nocy. Przewodnikowi poleca się wynajęcie furmanki, którą mają podróżnicy dojechać do najdalej możliwego punktu dla wozu, by sił zaoszczędzić. Kupuje się lub przygotowuje żywność dla siebie i dla swojego górala taką, któraby dostateczną była do porządnego wyżywienia wśród wyprawy, mając to na względzie, że się często popasa i że może przypadnie termin powrotu przedłużyć, więc aby jadła nie zabrakło.
Poinformować się trzeba naprzód, czy to z książki, czy to od osoby dobrze z Tatrami obeznanej o przymiotach okolicy do zwiedzania obranej, gdzie stanąć pierwszego dnia, gdzie zanocować, gdzie pójść dalej, jak w razie słoty postąpić i którędy wracać.
Pierwszą regułą w zwiedzaniu Tatr jest wychodzenie na wycieczkę o świcie (...). Od początku pochodu iść powoli, a równo; pośpiech złe skutki pociąga, zrywa siły odrazu, że ich braknie, gdzie ich najbardziej potrzeba. Co kawałek drogi, gdy górzysta, stanąć, odetchnąć, a nie nie siadać. Na głównych popasach można usiąść, ale z wyciągnionemi nogami, lub się położyć, bo to nie zmęczy człowieka.
Pierwszego dnia dochodzi się, jak najdalej można, i nocuje, gdzie miejsce stosowne ku temu. (...) Bez ogniska dużego nocy przepędzić niepodobna (...)
Drugiego dnia wychodzi się przededeniem, gdy jeszcze trwa zmierzch. Każda minuta stracona rano, nieobliczone wieczór przynosi szkody. Najczęściej wierzchołki Tatr wolne są od mgły do południa; popołudniu powstają burze, zatem wygrana zależy nieraz od kwadransa rano oszczędzonego. (...)
Im bystrzejsza pochyłość, odpoczywać się musi częściej, ale krótko i stojąco, oddychać nosem, nie otwierając ust, gdyż przez to nie obsecha język, ani gardło. Pragnienie tym sposobem mniej dokucza. Po przybyciu na wierzchołek, czy na grzbiet, okryć się trzeba dobrze, by uniknąć zaziębienia. Korzystać należy z każdej minuty, jeżeli widok odsłonięty, a nie odkładać patrzenia na później, bo w górach nigdy nie można być pewnym pogody. W ciągu kwadransa chmurka się zdoła zrobić z niczego, uczepić szczytu, na którym się podróżny znajduje, i zasłonić cały widnokrąg. (...)
Z pomiędzy żywności zabieranej zwykle na wycieczki, okazał się bardzo pożądany przedewszystkiem bigos. Odgrzany na popasie, syci pragnienie i głód (...). Potem dobry jest bulion i czarna kawa. Zwykle ładują goście na wycieczki oprócz chleba i bułek, pieczone lub smażone kurczęta, huzarską pieczeń, kiełbasę, słoninę węgierską, szynkę, jaja, masło, ser owczy, ciasta różne, wędliny, a z napojów wódkę, wino, arak, i najważniejszą herbatę, do której trzeba mieć cukier w kawałki drobne potłuczony.
Z ubrania bierze się na wycieczkę jak najgorsze suknie, mając na względzie ich zniszczenie, jakiego się ustrzedz niepodobna. Na sobie winno się mieć krótkie, lekkie odzienie, na które dopiero w potrzebie wdziewa się serdak lub okrywkę. Na głowie kapelusz z podpinką od wiatru; bieliznę drugą do przewdziania, tożsamo buty drugie, chustek do nosa kilka, w razie stłuczenia na obkład zimny użyteczne, i to, co najważniejsze - płaszcz gumowy.
Przewodnicy ładują wszystkie rzeczy na wycieczce potrzebne, oraz żywność do swojej torby płóciennej noszonej na plecach, którą sobie przywięzują przez ramiona na piersi. Skoro słota nastanie, a choćby nawet chwilowy deszcz, dostaje się on zaraz przez płótno do środka torby (...) Bywa to nietylko przykrością, ale i szkodą (...) Zdaje mi się, że przeciw takiej ewentualności najlepszą byłoby radą, wprowadzenie do wnętrza torby jakiegoś owinięcia z guttaperkowego płótna, które by chroniło cały ładunek od wody. Na górali czekać trudno, aby oni to ulepszenie sami zaprowadzili, niechże się tem zajmą turyści, którzy przeważnie dla wycieczek w Tatry przybywają.
Oprócz żywności i ubrania potrzebne są na wycieczce następujące drobiazgi: najprzód przyrząd do herbaty, kociołek, czyli saganek do warzenia wody w ogniu, czajnik i filiżanki lub kubki z uszkami, wszystko to z żelaznej blachy emaliowane wewnątrz biało a zewnątrz niebiesko, łyżeczka, nóż składany, latarka, kawałek świecy stearynowej, korkociąg, zapałki, grzebień, lornetka, ręcznik, mydło, trochę sznurka, rzemyki do opięcia rzeczy, cygara i tytoń, jeżeli nie dla siebie, to dla górali, którzy się bez palenia nie obchodzą. Świeca łojowa do wysmarowania stwardniałego po wysuszeniu obówia, przyda się bardzo. Parasol na większych wycieczkach bywa tylko zawadą, a zabrany nie wraca nigdy w całości.
Wybierający się na długą wycieczkę do głębi Tatr, zabezpieczyć sobie winni nogi od otarcia, lub od nabycia pęcherzy na stopach, co nieraz bywa powodem wielkiej uciążliwości, a nawet zdoła zmusić do powrotu bez dopięcia celu. Środek przeciw podobnej biedzie jest napozór nieprzyjemny, lecz w praktyce znakomity, - oto trzeba napoić łojem skarpetki od wewnątrz, i w takich puścić się w drogę, a z pewnością nie dozna się przy najdłuższym marszu żadnego szwanku na nogach. (...)
Wychodzenie na spadziste skały, na zerwiste wierzchołki, nie potrzebuje specyjalnych ku temu wiadomości; pnie się każdy, jak mu lepiej, pomagając sobie rękami i nogami. Z wrażeniami na przepaście oswaja się powoli umysł ludzki, ale przy spuszczaniu się na dół potrzebna jest umiejętność schodzenia. Na grzbiecie swoim zdoła człowiek zsunąć się po skale nawet gładkiej, byle pochyłej o tyle, iżby się równowagi nie straciło. Część ciała, na której zwykliśmy siedzieć, oddaje niesłychane usługi człowiekowi przy spuszczaniu się ze szczytów gór. Na lada jakim czerepie wystającym ze skały, uczepić się tyłem można, w czem wielkiej nam pomocy udziela szorstka powierzchnia skał granitowych. (...)
Kto posiada zawrót głowy na widok głębiny, nie powinien się wybierać na szczyty Tatr, lecz zadowolnić się dolinami, boby mu wycieczki przykrość, zamiast przyjemności sprawiały. (...)
Świeżo przybyli goście do Zakopanego niech się odrazu nie zrywają na większe wycieczki (...) Nikt nie przybywa tu takim, aby mu nie zrobiła różnicy kilkumilowa przechadzka po najgorszych dróżynach górskich, gdyż nawet tacy, co po Tatrach już chodzili, odzwyczajeni przez czas pobytu w równinach od trudów górskich, na nowo się z każdem latem do nich wprawiać muszą. (...)
Tosamo stosuje się do wyboru wycieczek, aby nie zaczynali zwiedzania Tatr od trudnych przepraw, gdzie pierwsza niebezpieczna przeszkoda strachu napędzi gościowi niepotrzebnego, zrazi go do dalszej drogi, odejmie nazawsze odwagę, i chęć do wycieczek głębszych, i staje się przyczyną do owych przesadzonych opowiadań o niebezpieczeństwach tam, gdzie ich nawet rzeczywiście niema. (...)
Na polskiej stronie Tatr dotychczas mało się przyjęło odbywanie wycieczek wierzchem konno, dopokąd się da dojechać. Pochodzi to ztąd, że górale nie mają podostatkiem siodeł. W biórze Tow. Tatrzańskiego jest do wynajęcia kilka siodeł damskich i męskich po 50 centów za pól dnia. (...)
Pisownia oryginału