W sobotę popełniliśmy po raz kolejny górską głupotę
czyli wbrew prognozom pogody wybraliśmy się w Tatry Wysokie.
Cel
Zadni Granat.
Skład
ja,
lukka3350 i
golanmac.
Zgodnie z etosem prawdziwego tatrzańskiego turysty postanowiliśmy nie zbaczać ze znakowanego szlaku.
Z Kuźnic droga przez Boczań mija w deszczu ze śniegiem. Wiatru wbrew prognozom brak. Szaro, buro i ponuro, mgła.
Po 30 minutach mija nas biegacz onanista-organista.
Po drodze błoto i zupełny brak śniegu. Jakieś zalodzone fragmenty zaczynają się po wyjściu z lasu, a biało jest dopiero na Karczmiskach. Dziwny styczeń tego roku.
Śniadanko w Murowańcu i ruszamy nad Czarny Staw Gąsienicowy. Omijamy wariant zimowy i idziemy normalnie szlakiem, bo przecież jak pisał Drazzz:
Drazz napisał(a):
wg mnie dwójka to jeszcze nic groźnego. Czasem coś się zsuwa, ale najczęściej mało i daleko od szlaków.
Nad stawem spotykamy Pawła z forum
www.gorskiswiat.pl/forum/ szybko wymieniamy się informacjami o planach na dzisiaj i dołącza do nas.
Nad stawem upada nasza silna wola etosowca górskiego i postanawiamy zejść ze znakowanego szlaku. Nie wiem czy powinniśmy o tym wspominać na forum, bo co jeżeli ktoś weźmie z nas zły przykład
Przechodzimy ukradkiem przez środek stawu, uważnie wyglądając czy gdzieś nie czai się jakiś filanc, który wlepi nam mandat za ten ciężki grzech pozaszlakowy. Na pocieszenie dodam, że staraliśmy się nie zdeptać żadnej szarotki
I chyba nam się to nawet udało.
Pod Zmarzłym zakładamy raki. Chwilę później nad stawem spotykamy australijczyka z kolegą z Polski szukających drogi na Zawrat. Mają tylko jeden czekan i raki. Ich plany to dojście do Piątki, a potem Doliną Roztoki do Palenicy. Stanowczo im odradzamy takie przedsięwzięcie ze względu na dystans, brak znajomości terenu (pierwszy raz w Tatrach) i małe wyposażenie. Postanawiają jednak podejść w stronę Zawratu, a w drodze zdecydować co dalej.
My idziemy w lewo do Koziej Dolinki. Piękne miejsce, spokój, cisza. Tylko wciąż pada ten cholerny śnieg. Jesteśmy już trochę mokrzy. Śnieg jest lepki, więc obklejone buty i stuptuty też szybko mokną.
W Koziej Dolince:
Idziemy do góry trzymając się lewej strony grzbietu. Robi się coraz bardziej stromo, więc wyciągamy czekany. Znowu zbaczamy ze szlaku letniego. Drżąc przed karą docieramy po kilkudziesięciu minutach na Zadni Granat. Mgła, widoczność na około 20 metrów, widoków żadnych. Trochę wieje. To chyba resztki halnego. W porywach kilkadziesiąt km/h.
http://picasaweb.google.com/Witold.Brni ... 3141370770
Robimy pamiątkowe zdjęcia, herbatka i na dół.
Połowę trasy do Koziej Dolinki pokonujemy dupozjazdami. Na dole mgła jeszcze większa. Prawie nic nie widać.
Jeszcze zdjęcie całej ekipy i kierujemy się w stronę Czarnego Stawu.
Złoczyńcy deptający Czarny Staw:
W Murowańcu spotykamy australijczyka. Udało mu się wyjść na Zawrat, ponieważ był wysoki śnieg i sprzęt nie był do tego konieczny. Trochę się jednak zmachali:
"Widziałem niebo u góry i wydawało mi się, że jesteśmy prawie na przełęczy, ale droga ciągnęła się w nieskończoność" - mówi.
Doskonale go rozumiemy. Trasa z Murowańca na Zawrat w zimie zajmuje wbrew opiniom pewnych forumowiczów nieco dłużej niż godzinę
Jak zobaczyli Piątkę we mgle i brak jakichkolwiek śladów postanowili wrócić tą samą drogą.
W schronisku po herbatce żegnamy się z Pawłem, który zostaje tam do środy na kurs lawinowy u Waldka Niemca.
Do Kuźnic wracamy przy świetle czołówek. Jesteśmy prawie cali mokrzy po całym dniu w śniegu z deszczem.