Właśnie wróciłem z weekendowego wypadu w słowackie Tatry Wysokie. Wycieczka w 4 osoby, oprócz mnie i mojej lubej szedł z nami
madmun ze swoim towarzyszem. Spotkaliśmy się ok 7 rano w Jaworowej. Pogoda była taka sobie - chmury dośc wysoko, ale słońca nie było. Może to zresztą lepiej, bo nie było upału. Jaworowa jak zwykle puściutka, a że szliśmy dość szybko, parę minut po 12 byliśmy na Lodowej Przełęczy. I tu małe zaskoczenie - okazało się, że choć na podejściu nie było w ogóle sniegu, to żleb sprowadzający do Dolinki Lodowej jest cały zawalony bardzo śliskim firnem. Na dno dolinki zeszliśmy więc skalną grzędą biegnącą wzdłuż żlebu. Dalej w planach była Czerwona Ławka, ale jak zobaczyłem podejście to mina mi nieco zrzedła - tam również do samej przełęczy ciągnął się ogromny i stromy płat śniegu. Chwila wahania i decyzja - idziemy w dół, mijając Terinkę, dalej do Magistrali i podchodzimy Doliną Staroleśną do Zbójnickiej Chaty. Bez czekanów i raków nie chcieliśmy ryzykować. Chłopaki jednak stwierdzili że powalczą (poza tym mieli w planach Mały Lodowy). Rozstaliśmy się więć i dość szybkim krokiem poszliśmy w dół. Koło Terinki pięknie przejechałem się z 15 m po sniegowym płacie... brrr wiem teraz że nawet w czerwcu czekan może być potrzebny i należy go brać. Niżej sniegu już nie było, było za to dość dużo ludzi. Na magistrali wręcz tłumy. Ale już na podejściu Staroleśną głównie mijalismy ludzi schodzących z góry. Podejście do Staroleśnej długie, ale niewielkie nachylenie sprawia że nie jest zbyt męczące. Inna sprawa że mielismy już w nogach co najmniej ze 25 km od Jaworzyny, tak więc szliśmy dość powoli. Tuż przed schroniskiem dosłownie o parę metrów od ścieżki pokazały się dwa świstaki, udało nam się zrobić całą serię fajnych zdjęć. O 18 byliśmy w schronisku, chłopaki byli tam już oczywiście od kilku godzin - jak się okazało Czerwona Ławka wyglądała tylko groźnie, przeszli ją bez większych problemów bez raków ani czekanów. W schronisku był komplet ludzi, ale nikt na szczęscie nie musiał spać na glebie w jadalni. Parę piwek, dobry obiadek i spać...
Rano w niedzielę była wspaniała pogoda - ani jednej chmurki, rześko i przyjemnie. Parę minut po 7 ruszyliśmy w stronę Rohatki. Sam żleb schodzący z przełęczy załadowany sniegiem, musieliśmy iśc po skałach. Nie powiem, całkiem przyjemna wspinaczka. Z przełęczy wspaniały widok, głównie na Lodowy, Durny i Łomnicę. Na szczęście zejście do Litworowej okazało się całkowicie wolne od śniegu. Sam początek dość eksponowany, kilka klamer, łańcuchy - fajne i dość emocjonujące. Poniżej już tylko piargi przeplatane płatami śniegu. Na rozdrożu pod Polskim Grzebieniem pożegnalismy się z naszymi towarzyszami - chcieli jeszcze zrobić Małą Wysoką, namawiali nas, ale stwierdziliśmy że nie damy rady czasowo, bo o 20 mamy powrotny PKS do Warszawy i bylibyśmy na styk. Tak więc już sami ruszyliśmy w dół. I wtedy zobaczyłem... chyba niedźwiedzia, ale nie jestem pewien. Na jednym z płatów śniegu pod Rohatką, który przed półgodziną przekraczalismy pojawiła się sylwetka zwierzęcia - nie było jakieś szczególnie wielkie, ale wlazło na ten snieg dośc niezgrabnie i ciężko, zupełnie nie jak kozica, a właśnie jak niewielki misiek. Nie zdążyłem jednak wyjąc aparatu a zwierzak zlazł z płata i zlał mi się zupełnie ze skałami

Odległość była zbyt duża żeby dokładnie go widzieć gołym okiem. Tak więc nie jesteśmy na 100% pewni czy to misiek, ale wyglądało właśnie tak jak misiek wyglądac powinien

Dalsze zejście to już mordercze kamienne schodki sprowadzające przez kolejne progi doliny niemalże kilometr w dół. I jak w poprzednim roku spora część szlaku prowadzi właściwie korytem strumienia. Pogoda zaczęła się psuć, momantami pokropiło, szczyty pochowały się w chmury. Ogromną zaletą tego szlaku jest bezludność - spotkaliśmy moze z 10 osób - a ogromną wadą jego długość - prawie 14 km, co naprawdę daje w kość. Najbardziej dłuży się już w samej Dolinie Białej Wody, gdzie idzie się zwykłą leśną drogą, praktycznie po płaskim. Na 14 byliśmy na Łysej Polanie, na 15 w Zakopcu. A dziś o 6 rano już w Warszawie...

i pomysleć że 24 h temu właśnie podziwiałem widoki z Rohatki
Ogólnie wyprawa bardzo udana - miłe towarzystwo, dobra pogoda (ani nie za gorąco, ani nie deszczowo), emocjonujące momenty, nocleg we wspaniałej dolinie w bardzo klimatycznym schronisku. Teraz żałuję nieco że nie dalismy się skusić na Czerwoną Ławkę, ale co się odwlecze to nie uciecze

mam nadzieję że chłopaki mieli dobre widoki z Małej Wysokiej. Mały Lodowy narazie się obronił
Aha, zdjęcia wrzucę późnym wieczorem, jak wreszcie do domu dotrę. narazie to w pracy siedzę

_________________
Maciej Łuczkiewicz
http://naszegory.info - nasza strona o górskich wyprawach
http://czarnobyl1986.info - moja strona o wyprawach do "zakazanego" miejsca