Ponieważ stęskniłam się za górami postanowiłam pojechać także zimą. Pierwszy raz zimą w górach, choć jak byłam w maju podczas długiego wekendu, to też jeszcze był śnieg. Ale typowo zimową porą byłam pierwszy raz. Ponieważ nie mam doświadczenia zimowego, moje trasy były łatwe. Ale ważne, że wyszłam na szlak i spokojnie sobie spacerowałam.
14 luty - tego dnia przyjechałam do Zakopanego, po dotarciu na kwaterę, szybkim rozpakowaniu się, wyszłam do miasta
Zawsze po przyjeździe jeszcze gdzieś idę na szlak, ale teraz była godzina prawie 15, a ponieważ zmrok zapada szybko, darowałam sobie wyjście nawet na krótki szlak. Ponieważ kwaterę mam na Antałówce, widoki są ładne. Takie jedno zdjęcie zrobiłam z drogi na kwaterę:
Na drugi dzień (15 luty) odwiedziłam
Dolinę Kościeliską
Wyruszyłam około 9 rano, praktycznie cały czas szłam sama. Praktycznie było pusto, niesamowita cisza, piękne i bajeczne otoczenie. Podeszłam też nad Staw Smreczyński.
Tak więc miałam okazję zobaczyć to miejsce w zimowej szacie. Nad staw szłam sama, szlak przetarty, więc żadnych problemów nie było. Miałam nadzieję, że niedźwiedzie w końcu poszły spać i żadnego nie spotkam
Nad stawem była samiutka, tylko jak szłam, to po drodze minęłam jedną osobę, która właśnie wracała. Potem podeszłam do schroniska, było tam trochę osób. Jak wracałam już około południa, to było już w Dolinie sporo ludzi, wycieczki. Trasa łatwiutka i przyjemna, dla debiutu zimowego dobra
Kolejny dzień (16 lutego) Obudziłam się rano i spojrzałam w okno. Nie mogłam uwierzyć, przez noc napadało masę śniegu, wciąż sypało i było zachmurzone. Za cel wycieczki wybrałam
Morskie Oko. Tego dnia była już lawinowa III, dzień wcześniej jeszcze II. Ruszyłam pokrytym śnieżnym puchem asfaltem, mimo, że byłam tam dopiero o 10 rano, to ludzi było bardzo mało.
Tak jak wspominaliście na forum, końcowy odcinek zamknięty, wyznaczone obejście. Przyznam się, że podobało mi się to obejście
Troszkę pod górę, troszkę na dół
Szkoda, że pogoda była pochmurna, nad Morskim widoczków nie było
Jak wracałam i doszłam już przez obejście do zimowej asfaltówki, kilka osób mijało szlaban i ruszało drogą letnią. Po prostu jak usłyszałam z rozmów przerażała ich wizja tego obejścia, które zaczynało się po prostu zejściem z górki. Szlak do Morskiego, latem męczący i niezbyt ciekawy, zimą ma swój urok.
Dzień trzeci (17 luty) Pogoda bajeczna, słoneczko, niebo błękitne. Dochodzę do Doliny Białego, kupuję bilet i narazie zostawiam tę dolinkę, a ruszam ku Strążyskiej
Potem idę Strążyską, a pierwszym celem jest
Siklawica. Zawsze chciałam zobaczyć jak wygląda wodospad zimą.
Kolejny cel -
Sarnia Skała. Ruszam więc czarnym szlakiem. Przetarte, choć ślisko, tak więc trzeba było bardzo uważać. Po drodze minęłam może z 5 osób idących w przeciwną stronę. Szłam też tym szlakiem latem, dosłownie tłumy ludzi. A teraz ta niesamowita cisza. Na Sarniej przedtem nie byłam, więc była to dla mnie dodatkowa atrakcja, bo odwiedziłam nowe miejsce
Na Sarnią wchodziło parę osób, bardzo miły pan pomógł mi przy końcowym odcinku, było bardzo ślisko. Widoki z Sarniej piękne, a słoneczna pogoda dodała uroku
Wracałam Doliną Białego.
Dzień czwarty (18 luty)
Miałam w planach Nosal i Kopieniec, ale ostatecznie skręciłam na szlak niebieski przez Boczan i ruszyłam na
Gąsienicową. Szlak przetarty, szło się dobrze, nie miałam żadnych trudności.
Doszłam do Murowańca i poczułam, że coś mi kolano zaczyna boleć. Na szczęście było to jakieś tylko chwilowe. Po odpoczynku zacząłam myśleć nad drogą powrotną. Nie chciałam wracać tą samą drogą co przyszłam, tak więc wybrałam drogę dojazdową, czyli do Brzezin. Nie wiem jak wygląda to latem, ale zimą idzie się doskonale, a szlak jest przyjemny. Czułam się jakbym szła alejką parkową. I znowu praktycznie cały czas szłam sama, niewielu turystów po drodze mijałam.
Doszłam do Psiej Trawki
Na koniec wybrałam szlak na Toprową Cyrhlę. Ścieżka wydeptana jest, można spokojnie przejść, czas przejścia miałam taki jak na mapie, może nawet krócej. Nie wiem jak wygląda ten szlak latem, ponoć nie są te rejony zbyt uczęszczane. Sama jednak latem bym tam nie poszła, bo coś mi się wydaje, że niedzwiedzie tam lubią przebywać. Teraz szłam tym szlakiem razem z dwójką innych turystów.
Choć zimy nie lubię, cieszę się, że zdecydowałam się pojechać choć na troszkę w góry. Zima w górach ma swój urok, zawsze znajdzie się szlak, który można odwiedzić. Gorąca herbata w termosie jest doskonała, tak jak latem sił dodawała mi woda mineralna i czekolada, tak teraz herbata była niezastąpiona. Dziękuję Wam za wskazówki i rady, bo dzięki temu mogłam zaplanować swoje górskie zimowe wycieczki