Noc była gorąca i duszna, więc gdy usłyszałem w głośnikach pierwsze dźwięki „The End Complete” Obituary poczułem ulgę, że to już. Ta wycieczka „chodziła” za mną od dłuższego czasu. Marzyło mi się by tatrzańską wyprawę zacząć w Polsce, albo tuż za granicą i tego samego dnia nocować już po słowackiej stronie Tatr. Opcji takich tras jest kilka, począwszy od przejścia przez Rysy, a na Kopskim Sedle skończywszy. Część z tych szlaków zaczyna się i kończy na Słowacji, ale z Tatrzańskiej Jaworzyny, czy nawet ze Zdiaru do Polski jest już przysłowiowy rzut beretem. Mój plan był następujący: w sobotę przejście z Łysej Polany do Starego Smokowca przez Rohatkę, w niedzielę odnowa biologiczna na Słowacji
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
, a w poniedziałek powrót do Polski szlakiem wiodącym ze Starego Smokovca do Tatrzańskiej Jaworzyny przez Lodową Przełęcz.
Jak zapewne pamiętacie lipiec tego roku był wyjątkowo upalny. I z tego jak i z innych powodów miałem (tradycyjnie już od jakiegoś czasu) kłopoty z zebraniem ekipy na ten wyjazd. Jedni ratowali się przed upałem nie wychodząc z domu a inni leżeli „plackiem” nad wodą. Ja postanowiłem powalczyć z żarem w słowackich Wysokich Tatrach. Ostatecznie zwerbowałem dwie osoby: moją przyjaciółkę ze studiów Ewkę (jeszcze bez większego doświadczenia tatrzańskiego, ale z wielką wolą walki) i mojego kolegę Roberta, którego znam jeszcze z podstawówki i który to już wielokrotnie towarzyszył mi w górskich eskapadach. Za „drivera” robiła tym razem Ewka, zresztą nakręciła się dziewczyna sporo, bo musiała jechać aż z Gliwic (gdzie mieszka), ale spisała się dzielnie.
Tak więc około godziny 9 byliśmy już na Słowacji w Tatrzańskiej Jaworzynie. Tam udało mi się dobić targu ze słowackim tubylcem, u którego zostawiliśmy samochód. Ostatecznie przekonało go 150 koron za 3 dni postoju. Teraz powrót już na butach do Łysej Polany i „poloneza czas zacząć”
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. Co należy zrobić, najpierw aby wycieczka była udana ? Tak jest -
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
wypić piwko w słowackiej knajpce tuż za granicą. Tak też uczyniliśmy. Niestety czas nie stał w miejscu i było ok. 10:30 jak ruszyliśmy na szlak. Pogoda była wspaniała, upał w górach nie był jakiś dramatyczny, ale nad tatrzańskimi szczytami już zaczynały się zbierać delikatne chmurki. No cóż, lipiec to najbardziej burzowy miesiąc w Tatrach, ale każdy wybierając się w tym miesiącu na wyprawę ma nadzieję, że jego pioruny będą omijać. Ruszamy zatem przepiękną Doliną Białej Wody. Po drodze wspaniałe widoki na Młynarza, Ganek, Litworowy Szczyt...
![Obrazek](http://images1.fotosik.pl/277/fccc3ce63bc5376cm.jpg)
Około godziny 14 dotarliśmy do Litworowego Stawu. Już wydawało się, że nigdy tam nie dojdziemy. Mijaliśmy kolejne piętra Doliny Białej Wody a stawu ciągle nie było widać, ale w końcu musiał się poddać
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Litworowy Staw jest w sumie niezbyt dużym i takim bardzo kameralnym jeziorkiem, otoczonym od strony wschodniej sporymi głazami. Idealne miejsce na śniadanie czy obiad, jak kto woli. Tradycyjnie kabanos, musztarda i piwo prosto z torby izotermicznej
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. Gdybyśmy wyszli trochę wcześniej to można by sobie tu było strzelić jakąś drzemkę, ale czas zaczynał gonić, a pogoda wydawała się być coraz bardziej niepewna. Skrawki błękitnego nieba powoli ustępowały miejsca coraz ciemniejszym chmurom.
![Obrazek](http://images2.fotosik.pl/268/35326a46f0c89affm.jpg)
No i wkrótce zaczęło się. Błyskawice i grzmoty, a przed nami była przecież najtrudniejsza część szlaku. Deszcz z początku delikatny po chwili zmienił się w prawdziwą ulewę. Minęliśmy Zmarzły Staw i dotarliśmy do skrzyżowania szlaków. Jeden z nich wiedzie na Polski Grzebień a drugi na nasz cel (Rohatkę).
![Obrazek](http://images1.fotosik.pl/277/dfcff2c570d07fb9m.jpg)
Przed nami trudna decyzja. Bardziej wymagające technicznie i trochę dłuższe jest podejście na Rohatkę, ale jest dość dobrze ubezpieczone łańcuchami i klamrami, natomiast na Polski Grzebień jest krócej, ale podczas ulewnego deszczu woda leje się ze skał za kołnierz. Decyzję pozostawiliśmy Ewie, która to przezywała prawdziwy chrzest bojowy w tych trudnych warunkach. Okazała się jednak być kobietą z charakterem (nie charakterkiem
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
) i ostatecznie ustalamy, że trzymamy się planu czyli Rohatka. Największą ulewę przeczekaliśmy przycupnięci do skały. Robiło się późno. Po jakiejś półgodzinie burza zelżała a my przystąpiliśmy do zdobywania przełęczy Prielom (jak to Słowacy o niej mawiają). Tutaj kilka fotek z decydujących momentów walki
![Surprised :o](./images/smilies/icon_surprised.gif)
...
![Obrazek](http://images2.fotosik.pl/268/17a4bdf6ce3f37f3m.jpg)
I w końcu udaje nam się w komplecie stanąć na przełęczy
![thumleft :thumleft:](./images/smilies/icon_thumleft.gif)
:cheese:
![Obrazek](http://images3.fotosik.pl/267/951233d983ffcef2m.jpg)
Niestety zarówno pogoda jak i coraz późniejsza pora nie pozwoliły nam zbyt długo nacieszyć się widokami. Nadciągała właśnie druga burza, jeszcze większa od tamtej. Zejście w tych warunkach w stronę Zbójnickiej Chaty okazało się przeżyciem wysoce nieprzyjemnym. W buciętach mieliśmy już pełno wody. I nie pomogą tu żadne goretexy, sympatexy, jak woda wlewa się do butów od góry. Momentami mieliśmy wrażenie, że brodzimy w strumykach a nie jesteśmy w Tatrach. W dodatku znaki szlaku przestały być zupełnie widoczne i każdy z nas schodził swoją własną drogą. Miejscami brakowało rąk i nóg a w dodatku te pioruny. Kilka razy walnęło tak, że aż podskoczyłem. Paradoksalnie po tych lipcowych upałach byłem bardzo spragniony deszczu, ale dlaczego akurat teraz i tu ??? Jakoś nam się w końcu udało zejść. Można było teraz się odwrócić i zrobić kilka fotek Rohatce widzianej od strony Zbójnickiej Chaty.
![Obrazek](http://images1.fotosik.pl/277/4b64ff501bc8dc79m.jpg)
Do Zbójnickiej nawet nie wstąpiliśmy bo czas naglił, a suszenie ubrań zajęłoby nam kilka godzin. Do Starego Smokovca mieliśmy jeszcze prawie 3 godziny marszu, a mimo iż w lipcu dzień jest długi, to przecież kiedyś ma swój kres. Trasa minęła nam całkiem przyjemnie (nie licząc przemoczonych butów i ubrań). Po drodze Ewa wyżywała się jeszcze na łańcuchach, które zamontowano tam po to... aby były
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
.
![Obrazek](http://images2.fotosik.pl/268/459a419bc6b7bb39m.jpg)
Przed Hrebienokiem jeszcze całkiem piękne widoczki dane nam było podziwiać. Niebo błękitne - nie mogło to tak być przez cały dzień ???
![Obrazek](http://images2.fotosik.pl/268/f8e8ec2f7bd69cf1m.jpg)
Około 19:30 udało nam się w końcu dotrzeć do Smokovca. Czas całkiem niezły zważywszy na perturbacje po drodze. W sklepie zakupiliśmy syr do wyprażania, hranolki i tatarską omaćkę i pojechaliśmy elektrićką do Novej Lesnej, gdzie mam bazę wypadową już od kilku lat, a gospodarze stali się już moimi przyjaciółmi. Przyjęli nas tradycyjnie gorąco, a z produktów które nabyliśmy w Smokovcu usmażyli nam tradycyjną słowacką potrawę (poza górami mój główny cel wizyt w tym kraju
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
- no może jeszcze śliwowica i Złoty Bażant).
Po drodze okazało się niestety, że podczas wędrówki zalało mi komórkę
![Crying or Very sad :cry:](./images/smilies/icon_cry.gif)
. Ale limit pecha nie został wyczerpany. Po kolacji Ewa dała mi do naładowania akumulatory, które to rano okazały się być bateriami alkaicznymi. Poniosłem zatem spore straty: telefon, ładowarka, ale wrażenia z wyprawy bezcenne
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
.
Niedziela przywitała nas pięknym słońcem. Z balkonu Tatry prezentowały się zachęcająco. Widać Sławkowski, Gerlach i Kończystą...
![Obrazek](http://images3.fotosik.pl/267/e678701614b83be2m.jpg)
Tym razem nie mieliśmy w planie żadnej konkretnej trasy, ale trudno było siedzieć w domu. Ubrałem więc klapki (bo buty się suszyły) i pojechaliśmy elektrićką do Popradskiego Plesa. Trasa w sam raz na klapki. Ze stacji do jeziorka o tej samej nazwie jest około 1 h marszu. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze symboliczny cmentarz ofiar tatrzańskich pod Ostervą. Oto kilka fotek
![Obrazek](http://images1.fotosik.pl/277/fe4229bc49d12bb4m.jpg)
Stamtąd już tylko kilka kroków do jeziorka Popradskie Pleso. Jeziorko bardzo piękne, ale i dosyć komercyjne z uwagi na fakt, że jest łatwo dostępne dla turystów. To raptem 45 minut żwawego marszu od stacji kolejki. Zatem jak łatwo się domyśleć można tam spotkać różnych przedstawicieli populacji ludzkiej: od wrzeszczących dzieciaków, przez tlenione superblondyny w szpilkach po mężczyzn z budzącymi respekt mięśniami piwnymi
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. To taki odpowiednik naszego Morskiego Oka. Ale dobrze, że są takie miejsca. W końcu nie każdemu zdrowie i kondycja pozwalają by wejść na dostępny od strony PP Koprowski Szczyt czy Rysy. Może kiedyś i dla mnie Popradskie Pleso będzie głównym celem wyprawy a nie tylko chwilowym przystankiem na piwo...
![Obrazek](http://images1.fotosik.pl/277/525950a6a86d54e7m.jpg)
No i nadszedł poniedziałek. Pora na kolejną konkretną trasę. Pierwotnie zakładałem powrót przez Lodową Przełęcz, ale delikatne chmurki zbierające się od rana nad masywem Łomnicy nakazywały czujność. W końcu do tej pory dzwoniło nam w uszach od grzmotów piorunów w sobotę. Decydujemy się zatem na krótszą wersję trasy. Rozpoczynamy w Dolinie Białej Wody (tam biorą również początek szlaki na Jagnięcy Szczyt i na Rakuską Czubę). Już na początku trasy zaczyna delikatnie kropić, jednak szybko się wypogadza. Idziemy już tylko w 2 (ja i Ewa) - Robert wrócił do domu w niedzielę z uwagi na kłopoty z nogą (twierdził, że kontuzja była poważna). Po drodze widzimy jakie spustoszenie w drzewostanie poczynił huragan, który jesienią 2004 roku przeszedł nad Słowackim Tatrami.
![Obrazek](http://images2.fotosik.pl/268/d6fa9587c7c5cb13m.jpg)
Ale na szczęście im dalej w las tym widoczki ładniejsze... Po drodze widać m.in. Keżmarski Szczyt i Baranie Rogi
![Obrazek](http://images1.fotosik.pl/277/cc504d4bbafc63c0m.jpg)
Wreszcie docieramy do Schroniska przy Zielonym Jeziorku (Chata pri Zelenom Plese). Niesamowicie prezentuje się Jastrzębia Wieża górująca nad nim. Nie wyszedłbym tam pod groźbą karabinu (chyba)
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
.
![Obrazek](http://images3.fotosik.pl/267/8c2ce6752da67fbcm.jpg)
W schronisku siadamy coś przetrącić, ale niestety góry zaczynają nam ginąć w oczach. Stało się to co wisiało w powietrzu już od rana. Słowacy mówią na to burka. Niestety nie skończyło się na jednej. Cała seria burek. Dokąd mogliśmy, poczekaliśmy. Wprawdzie na Kopskie Sedlo mieliśmy niespełna 1,3 h marszu, ale stamtąd do Tatrzanskiej Jaworzyny jeszcze pełne 3 godziny. Nie ma rady trzeba cisnąć. Trzeba chodzić w każdych warunkach. Deszcz to pół biedy ale znowu te pioruny
![Crying or Very sad :cry:](./images/smilies/icon_cry.gif)
. Na osłodę pozostaje nam do podziwiania piramidka Jagnięcego Szczytu
![Obrazek](http://images1.fotosik.pl/277/08979612ca11d58em.jpg)
A to już Kopskie Sedlo w całej okazałości
![Obrazek](http://images2.fotosik.pl/268/edfd09f394b9b682m.jpg)
Burza niestety nie odpuszcza. Momentami wprawdzie przestaje padać, ale po chwili grzmoty i opady wracają. Z Przełęczy Pod Kopą pstrykamy jeszcze jedną fotkę w stronę Doliny Zadnich Koperszadów i z duszą na ramieniu ruszamy do Tatrzańskiej Jaworzyny
![Obrazek](http://images3.fotosik.pl/267/0c795c594ad07f89m.jpg)
Cały czas pioruny i deszcz nam towarzyszą ale docieramy w końcu do celu. Samochód czeka tam gdzie go zostawiliśmy 3 dni temu. Przebieramy się w suche rzeczy i oczywiście robimy zakupy odpowiednich słowackich produktów
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
. Deszcz powoli przestaje padać. Po przekroczeniu granicy w Łysej Polanie wita nas słońce i niestety okrutny upał. I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą byliśmy w zupełnie innym świecie... Od tamtej pory minęło kilka miesięcy, ale wyprawa była z gatunku tych, które zapamiętuje się na długo.
Jakość zdjęć może nie jest rewelacyjna, ale to był debiut mojego aparatu, więc zrozumcie... Kilka fotek pochodzi od Ewki i te zapewne będą miały lepszą jakość. Może je wyłowicie
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
. Pozdrowienia dla wszystkich.
Wojtek (Carcass)