Basia Z. napisał(a):
Nie widziałeś Inżyniera w akcji ?
Jak pewnie pamiętasz wsyskie tsy razy, gdym wpadł przelotnie na preclowiska,
to było zawsze już w nocy, kiej Wojtek (m.in.) wprawdzie coś tam może i robił ze spirytusem,
jednak już raczej bez kuchenek.
Basia Z. napisał(a):
Mój małżonek zwykł wylewać nie "trochę" a więcej
Moi drodzy koledzy z moim akurat drogim (no, bez przesady) szmielem postąpili kieeedyś
wyjątkowo wylewnie na balkonie (bardzo drewnianego) studenckiego schroniska w Komańczy.
Szmiel odwzajemnił się wyjątkowo ciepło, więc było prawie rozrywkowo.
Zwłaszcza chatarom, do których kanciapy zajrzał jeden z ww. kumpli pytając aluzyjnie:
'czy macie tu może gaśnicę?'
motyla noga napisał(a):
raz nalałem trochę benzyny ale był to zły pomysł bo strasznie kopci
luźno kojarząc:
Też kieeedyś pewnemu koledze uczestnik jego obozu poszedł (po glajsze znad ogniska) umyć kociołek do potoczku.
Długo nie wracał, niemniej jeszcze nim wezwano GOPR objawiła się nagle niezwykła jasność.
Był to ów doraźny pomywacz ze lśniącym, odszorowanym ze wszelkiego okopcenia naczyniem.
Kolega krył się potem długo z gotowaniem, unikając konfrontacji kociołka-jak-nowego
z poważnie oczernionymi naczyniami tzw. środowiska...
motyla noga napisał(a):
palniki takowe są bardzo pomocne przy dyżych opadach bo paliwa zawsze jest trochę więcej i starczy na rozpalenie każdego drzewa
Przy odpowiedniej motywacji i determinacji nawet marynowane w deszczu bukowe metrówki
da się rozpalić jeno zapałkami, kilkoma biletami i gałązkami jodły (-;
Serdeczności,
Kuba