zigulec napisał:
Cytuj:
Ja mysle ze taka typowa amatorzczyzna i bezmyslnosc powinna byc karana.
Wydaje mi sie ze dobrym rozwiazaniem bedzie wariant słowackiego TOPRU.
Tatrzanka napisała:
Cytuj:
Ci, którzy "jezdzą na wlasną odpowiedzialnośc" póxniej tez na wlasną odpowiedzialnośc powinni się ratować, reanimowac, wieśc do szpitala. Ludzie popadają w paranoje dlatego, ze uważaja iz sa niezniszczalni i wszelkie tragedie dotyczą sasiadów a nie ich samych. Problem Ratowników polega na tym, że nie moga karać za np. ganianie po stokach zagrożonych zejściem lawiny, czy za jazde pod wyciągami. Moga jedynie upominac a jak wiadomo często mowa urobic sobie można buzie po pachy i nic z tego u odbiorcy nie zostanie. Przypuszczam, ze gdyby kara byla dla opiekunów wymierna za brak ich odpowiedzialności to taka ilośc sytuacji zmniejszylaby się znacznie. Nic tak nie przemawia do ludzi jak konsekwencje finansokwe.
mycyr napisał:
Cytuj:
mam tylko jedno zastrzezenie - decydujac sie na cos karkolomnego ryzykuj wylacznie wlasnym zyciem i w sytuacji zagrozenia nie dzwon po topr. nikt wtedy nie bedzie mial do ciebie pretensji ze sie zgubiles/doznales kontuzji/zabiles sie.
Nie wiem dlaczego niektórzy forumowicze chcą sobie i innym "wbijać nóż w plecy".
Przyznam, że kiedyś myślałem podobnie- po pierwszych kilku wycieczkach w Tatry uważałem się już za tak doświadczonego i mądrego w górach, iż uważałem że mnie nic złego nie może spotkać. A ci którzy ulegają wypadkom i dzwonią po TOPR to "niedoświadczeni głupcy bez wyobrażni", którzy powinni płacić za akcję ratowniczą.
Jednak kilka niebezpiecznych sytuacji podczas następnych wycieczek, odbywanych w trudniejszych warunkach, dość szybko i bezwzględnie pozbawiło mnie pewności siebie. Pewnego razu nawet trzymałem już telefon w ręku z wystukanym numerem i chęcią zadzwonienia po TOPR by sprowadzili mnie i mojego kuzyna ze górnych stoków Skrajnego Granata.
Dlatego nigdy już nie krytykuję ludzi, których spotyka nieszczęście w górach. Przecież oni nie ulegają tym wypadkom specjalnie, lub by zrobić na złość TOPR-owi. Dzwonią po ratunek, bo czują że ich zdrowie lub życie jest zagrożone.
Czy ktoś z was był już w sytuacji bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia w górach. Ja byłem. I powiem wam, że strach w takim momencie jest wręcz obezwładniający. Czy rzeczywiście niektórzy z was chcieliby bym miał wtedy jeszcze na głowie ew. koszty akcji ratunkowej? Czy nie pomyśleliście, że sami możecie znaleźć się w takiej sytuacji?
lukas0987 napisał:
Cytuj:
Ale ja to w pewnym sensie rozumiem...
Bo stoję na górze, patrzę na inna górę i sobie myślę, ale dopiero z tej góry byłby super widok...
Czasem nie można się od tego uwolnić, to jest silniejsze od Ciebie...
Czasem wiesz że to się może skończyć tak a nie inaczej, ale mimo tego podejmujesz to ryzyko (nie żadko jest to Twoje życie)...
Bo mi się wydaje że warto...
To jest rzecz o której nie przeczytasz w książkach, nie obejżysz na żadnym albumie, ani na żadnej fotografii, to poprostu trzeba zobaczyć i przeżyć...
Całkowicie się z tym zgadzam. Siedząc wygodnie w fotelu przed komputerem można spokojnie analizować przyczyny wypadków i mówić sobie "ja bym takiego błędu nie popełnił".
Natomiast będąc już na miejscu np. w Tatrach trudno tak z góry przewidywać i "chłodno" kalkulować.
Przykładowo krytykowano tutaj turystę który na początku grudnia poszedł na wycieczkę bez latarki. Oczywiście zakładam, że wszyscy tutaj wiedzą, że zimą nie wychodzi się w góry bez czołówki ze względu na krótki dzień.
Ale wyobraźcie sobie teraz taką sytuację: styczeń, piękna słoneczna pogoda, 1 stopień zagrożenia lawinowego- warunki jak na zimę wręcz idealne- można się pokusić o wyjście na Rysy. Nagle, w połowie stoku, między Czarnym Stawem, a Bulą pod Rysami stwierdzacie, że przypadkowo latarkę zostawiliście w schronisku. I że najprawdopodobniej, schodząc ze szczytu, zmrok was zastanie już na Buli.
Co w takim momencie robicie? Rozsądek kazałby zawrócić. Ale z drugiej strony te wydane na podróż i noclegi pieniądze, te dogodne warunki, ten wysiłek włożony by dojść do tego miejsca, ten wyobrażany widok ze szczytu...,itp.
Decyzja już nie jest taka oczywista...
Dlatego byłbym ostrożny w krytyce ofiar wypadków. Należy im raczej współczuć, a z ocen przyczyn wypadków wyciągać odpowiednie wnioski dla własnego bezpieczeństwa.
Odpukać w niemalowane, ale każdy z nas może się kiedyś stać taką ofiarą...