Zakładamy, że ta dwójka szła z Młynarza ku Młynarzowej Przełęczy, by schodzić Żlebem za Widłę. Innej opcji nie rozważam.
Jeśli mieli podstawowe rozeznanie w przebiegu grani, to powinni wiedzieć, że do przejścia/ominięcia jest ewidentna turnia. Jeśli jej nie przeszli, to znaczy, że nie powinni schodzić do kuszącego żlebu. Nawet jeśli ją minęli, to nie powinni schodzić do jego odnogi. Powinni iść za śladami do Żlebu za Widłę. Opuścili grań z ewidentnymi śladami i weszli w niechodzony teren. Gdyby mieli (gdyby ojciec miał) dobre rozeznanie to jeszcze wydostali by się do właściwego żlebu przez Młynarzową Ławkę.
Ach, ci ojcowie z dziećmi w Tatrach!
Troszkę ten przypadek nie przystaje do Twojego, bo Ty jednak nie przestałeś myśleć
By nie przestać myśleć, trzeba mieć do tego podstawy (topografia), inaczej masz tylko ciąg do dołu, jak w Dregu czy tutaj.
Najważniejszym przyrządem w górach jest głowa.