Dzień 6 "Bossico rządzi się swoim prawem"Ten dzień będzie rządził się swoimi prawami. W końcu nazwa tej uroczej małej miejscowości (może nawet wioski) zobowiązuje – jedziemy do Bossico, a stamtąd ruszamy w górę – a dokładnie na Monte Colombina. Oferuje ona spektakularne widoki na jezioro, na które liczymy. Słoneczny poranek zwiastuje, że będzie przyjemnie. Ale zanim ruszymy na szlak, po raz kolejny korzystamy z komunikacji miejskiej i aż w ilości 4 sztuk wsiadamy do lokalnego autobusu (linia L). Poza naszą dwójką towarzyszą nam dwie przemiłe dziarskie starsze panie, które jadą do Bossico odwiedzić swoje rodziny na święta. Całą drogę przysłuchujemy się ich rozmowie. Są bardzo energiczne i uśmiechają się do nas szeroko. Jazda autobusem robi się coraz ciekawsza – wspinamy się coraz wyżej i jak to zawsze we Włoszech (chyba nie znamy regionu o prostych drogach) serpentyny i zwężenia to tutejsza specjalność. Kierowca rządzi! Docieramy do miejsca docelowego – ostatni przystanek na trasie. Rozpoczynamy wędrówkę przy uroczym kościele, który z racji świąt jest już otwarty. Słońce przyjemnie grzeje i powoli zdobywamy wysokość. Jeszcze przyjemniej robi się, gdy docieramy do granicy lasu. Zgodnie stwierdzamy, że szlak przypomina nasze beskidzkie trasy. Idzie nam się naprawdę lekko i przez większą część trasy w swoim towarzystwie. Wychodzimy z lasu i otwierają się przed nami pierwsze widoki. Co prawda nie jest dziś za bardzo przejrzyście, ale i tak cieszymy się każdą minutą. >>>>>>>>
http://gorolotni.blogspot.com/2023/05/b ... awami.html Dzień 7 "Bergamo - bez planu"Ostatni dzień to powrót do Bergamo. Lot dopiero wieczorem, więc mamy cały dzień na doświadczanie Bergamo. Bagaże zostawiamy w skrytce na dworcu autobusowym i ruszamy w stronę starówki. Dziś świąteczna niedziela. Wchodzimy do kościoła – okazuje się, że uroczystości właśnie się rozpoczynają, więc zostajemy. Biskup wychodzi do ludzi, robi sobie zdjęcia. No celebryta normalnie. Ponieważ byliśmy już kiedyś w Bergamo na kilka dni, znamy to miasto i tym razem nie mamy żadnego planu zwiedzania. Ludzi jest sporo – świąteczna niedziela sprzyja spacerom i odwiedzinom. Turystów też naprawdę dużo. Strategia może być tylko jedna – wchodzimy w ciche uliczki, uciekając od gwaru i tłumu. Udaje się znaleźć przyjemną kawiarnię – trzeba zjeść świąteczne śniadanie. To też dobra okazja do pierwszych podsumowań i wymiany wrażeń z całego pobytu nad Lago Iseo. Chodzimy po znanych nam zakątkach, wzdłuż murów cita alta. Pogoda ciągle dobra. Ostatni rzut oka na miasto z góry i czas ruszyć na lotnisko. Ostatnia pizza, ostatni łyk prawdziwej włoskiej kawy i z wielkim żalem opuszczamy włoską ziemię. To był bardzo aktywny i zróżnicowany czas. Pełen wrażeń, ale też i czasu na odpuszczenie, na luz i ciekawość świata. Pod skórą czujemy, że jeszcze to powtórzymy.
http://gorolotni.blogspot.com/2023/05/b ... planu.html