I kolejne alpejskie akcje za nami
W tym roku byliśmy bardziej elastyczni niż w zeszłym a niewątpliwie ten lipiec w Alpach był wybitnie specyficzny. Warunki zmieniały się z dnia na dzień. Fala upałów zrobiła straszne rzeczy z lodowcami. Mieliśmy spędzić prawie tydzień w masywie Mont Blanc, robiąc tam kilka klasyków a na koniec pocisnąć 3M. Po kolej jednak docierały do nas informacje, że jest coraz gorzej, chociaż Królewski Trawers trzymał się dość długo w dobrym stanie, odpuściliśmy go z uwagi na brak sensownej drogi zejściowej. Po zrobieniu dwóch zaplanowanych szczytów, zamiast jechać do Courmayeur pojechaliśmy do Tasch, by wrócić do nieskończonego zeszłorocznego kolosa i po kilku dniach przenieść się na drugą stronę doliny. Niewątpliwie prym w lipcu wiodły góry "suche", czyli te gdzie nie trzeba przechodzić lodowców i gdzie droga na szczyt prowadzi grania lub filarem, czyli formacją na jakiej trudno zarobić spadającymi kamieniami. Długo czailiśmy się na Dent Blanche, niestety dostanie miejsca w schronisku było niemożliwe. Przez dwa tygodnie słońce wysmażyło nas na wióry, ale była też okazja zwilżyć zwłoki w górskim jeziorze. Skład na tegoroczny wyjazd to trzy osoby z zeszłego roku, plus dziewczyna, co jest nowością. Wszyscy od początku roku borykaliśmy się z kontuzjami, w większym lub mniejszym stopniu udało się je zaleczyć, chęć odkucia się za zeszły rok była jednak na tyle duża, że nikt nie marudził. Razem z Michałem byliśmy najbardziej doświadczonymi misiami na tym wyjeździe, więc siłą rzeczy prowadziliśmy wejścia na trudniejsze szczyty. Małą satysfakcją dla mnie z tego wyjazdu jest to, że poprowadziłem drogi na Dent d'Herens i Dom des Mischabel.
Masyw Ortler-Cevedale.Cima di Solda 3376m.n p.m.

Monte Cevedale 3769m.n p.m.
Alpy Pennińskie.Dent d'Herens 4174m.n p.m.

Weisshorn 4505m.n p.m.

Schwarzbergchopf 2868m.n p.m.

Lagginhorn 4010m.n p.m.

Dom de Mischabel 4545m.n p.m.

W miarę możliwości będę ciągnął wątek
