Jadąć austostradą w stronę Włoch, w okolicach Klagenfurtu dominuje jedna góra - to Mittagskogel (słow. Kepa), o charakterystycznym kształcie piramidy. Jest to symbol Karyntii, przez niektórych zwany nawet Karynckim wulkanem. Trzeci rok z rzędu odwiedzam jego okolice, więc działał mi na nerwy. Trzeba było wreszcie na niego wejść. Pogoda niezbyt na to pozwalała, jednak wreszcie w ubiegły piątek było jako-tako. Podjeżdżam samochodem do Untergruth, wyżej się nie da. To zaledwie około 800 m n p m, wieć prawie 1400 do zrobienia. Ruszam wcześnie rano, bo żona z dziećmi została w kwaterze. Obiecałem, że wrócę o 11.00. Czas na szlakowskazach pokazuje 4g 15 min na szczyt, a jest godzina 6.10. Zaczynam mozolne podejscie gęstym lasem. szlak oznaczony niebyt dobrze, więc nie zawsze jestem pewien, czy idę dobrze. Na wszelki wypadek na GPSie zaznaczyłem sobie miejsce, gdzie zostawiłem samochód, żeby później tam trafić. Na razie całkiem nie alpejsko, raczej beskidzko, mokry las i zero widoków. Pierwszy etap prowadzi do schroniska Berta Hutte - na wysokości około 1500 m. Las jakoś nie chce się kończyć, po 45 minutach docieram do tabliczki - Berta Hutte - 1,5 h, a wysokość dopiero 1100m. Po drodze zauważam, że można samohcodem podjechać wyżej, ale nie od Untergruth, tylko od Kopein, tyle że stromą leśną drogą - chyba zbyt wymagającą jak na mojego Fusiona z padającym kołem dwumasowym. Trochę zniechęcił mnie czas, ale dalej dymam swoim tempem i po pół godziny nagle z lasu wyłania się schroniko i ładny widok na 700 m grań Mittegskogela. Zdaje się niedaleko, jednak szlak nie biegnie granią, lecz obchodzi praktycznie cały szczyt dookoła. Idąć dalej zaczyna mi trochę brakować pary, ale nie jest źle. Cały czas jestem sam na szlaku, żywgo ducha - nie licząc kozic. Otwiera się widok na dolinę Drawy i garby Karawanków. Niestety - mlekowato. Jedno lekko niebezpieczne miejsce - przejście przez skalną rynnę, znikły ubezpieczenia, jedynie wykute płytkie stopieńki na buta. Teraz już na przełęcz - tutaj tablica już w języku słoweńskim. Wieje jak cholera, widoki na Triglava i Skrtaticę ograniczone, siedzi na nich czapa chmur, no i też mlekowato. No cóż, wypełzam na szczyt - godzina 8.50, więc czas wyjścia 2g, 40 min, siedzę dłuższą chwilę, zjadam, co mam do zjedzenia i wypijam, co mam do wypicia, pstrykam pare fot i spadam stąd. Schodząc, przez moment gubię szlak, pierwszych turystów mijam po około pół godziny zejścia. Pozostaje drałowanie w dół, kontrlując GPS-a docieram do samochodu, mijając po drodze już większe ilości ludzi. Przy samochodzie jestem o 10.50. Do kwatery docieram o 11.20, więc tylko 20 minut spóżnienia. Więc moja kalkulacja czasowa w była miarę trafna.
parę fotek
http://www.summitpost.org/mittagskogel-from-untergruth/734271
_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam