Po tym jak w grudniu wycofałem się sprzed szczytu, mówiłem sobie że będzie przez to szansa aby tam wrócić. Nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko. Letni czas trzeba zostawić sobie na Tatry. Ze Stalowej wyjeżdżam o 3 rano z od niedawna stałym składem Kuwaną i Melesem. Dojeżdżamy do Krowiarek. Prognozy mówiły o rosnącym zachmurzeniu w ciągu dnia. Póki co nie ma o nim śladu.
Po przebraniu się wychodzimy na szlak. Po tych roztopach i nocnym mrozie przydały by się pewnie raki. Z opisu szlaku wynikało, że podejście pod Sokolicę jest dość strome. Faktycznie szło mi się ciężko gotując się mimo ubrania na lekko. Po godzinie stoimy na tarasie Sokolicy. Pokazała nam się Babia - ładnie się prezentuje.
Robimy krótką sesję foto i ruszamy dalej. Po wyjściu z lasu wypatruję Tatr - daremnie. Powietrze dziś nie jest zbyt przejrzyste. Idzie nam się o wiele lepiej. Przy podejściu na Sokolicę stare kości się rozruszały a mięśnie rozgrzały. Od Słowacji zacina wiatrem. Piękna pogoda sprzyja robieniu zdjęć więc tempa nie mamy szybkiego. Mimo to 25 min później szczytujemy drugi raz dzisiejszego dnia.
Na Kępie dogania nas duża grupa. 1617 m.n.p.m. kolejny szczyt ale do właściwego dzisiejszego brakuje nam ponad 100 m.
W końcu o 10.30 Stoimy przy popularnym murku. Wiatr dość silny ale do halnego trochę mu brakuje. Trzeba co nieco zjeść i się rozgrzać.
Potem focimy, trochę gimnastyki i czakamy aż Tatry się pokażą - nie pokazały się.
Mimo to i tak jestem zadowolony. Po ponad godzinie zaczynamy zejście w kierunku Przełęczy Brona. Po drodzę rozpoznałem miejsce, do którego doszliśmy w grudniu - dużo nie brakowało. Schodzimy powoli tym razem mamy sporo czasu.
Z przełęczy zjeżdżamy. Po dojściu pod schronisko skręcamy na szlak niebieski i nim powoli tracąc wysokość dochodzimy do parkingu. Kolejny plus do KGP
Pisząc to dochodzi informacja o 3 ofiarach lawiny w Tatrach - nie wszyscy mieli tyle szczęścia co my
niebawem dorzucę więcej zdjęć
