relacja
do tatrzanskiej polanki dotarlismy ok 5 i co nas nie milo zaskoczylo - brak parkingow a przynajmniej nie moglismy zadnego znalezc. wczesna pora, nie ma sie kogo zapytac... pomysl padl zeby sie wrocic do tatrzanskich zubrow i z tamtad niebieskim szlakiem dotrzec do slaskiego domu. nie byl to zbyt dobry pomysl bo niebieskiego szlaku po prostu juz nie ma. na dodatek jakiemus miskowi nie spodobalo sie ze tamtedy idziemy bo dosc glosno dawal nam to do zrozumienia. no ale w koncu dotarlismy do slaskiego domu.
krotkie sniadanie i dalej w strone polskiego grzebienia. na niebie ani jednej chmurki ale jest dosc zimno. a te widoki...
tuz przed ostatnim podejsciem na polski grzebien opuszczamy szlak i kierujemy sie w strone litworowego. po zlomach docieramy do wyznich wielickich stawow a wlasciwie jednego stawu bo drugi wysechl
pozniej juz tylko w gore. w pewnym momencie wypatrzylismy dwie kozice. zaczelismy podchodzic do nich a ze nie uciekaly podeszlismy naprawde blisko. i przez to troche sie pogubilismy. w pewnym momencie bylo dosc nieciekawie. gdzie by nie postawic nogi zjezdza sie z kamieniami na dol. dosc dlugo zajelo nam przejscie tego fragmentu ale jakos sie udalo. pozniej po wielkich zlomach skalnych docieramy az do zlebu opadajacego z litworowej przeleczy. tutaj tez troche problemow (snieg) docieramy do samej przeleczy. widoki na kacza doline a raczej to co zniej wystaje imponujace
na przeleczy zostawiamy caly nasz dobytek i juz bez zbednych obciazen atakujemy szczyt. trzeba sobie pomoc rekami ale nie jest tam jakos specjalnie trudno. no moze oprocz tego ze po obu stronach konkretna przepasc. sam szczyt tez jest dosyc maly ale za to widoki...
po prawej sciany jaworowych, dalej z lomnica i durny
w oddali po lewej orla
no i otoczenie kaczej doliny
a tuz za nami sciany gerlacha
powrot na przelecz, tam dosc mocno wieje wiec zabieramy plecaki i zaczynamy schodzic. na poczatku malutkim zlebem bardzo powoli zeby nie pojechac na dol. po drodze odnajdujemy kopczyki i probujemy schodzic wlasnie tak jak one nam wskazuja zeby ominac to miejsce, ktorym wchodzilismy. sama trasa zejscia nie jest trudna ale w wiekszosci biegnie polnocnymy stokami na ktorych jest juz snieg i trzeba naprawde uwazac. bez wiekszych problemow docieramy do wielickich stawkow.
tam w koncu czas na relaks. cisza, spokoj. jeszcze tylko zdjecia na tle litworowego
i powrot na szlak na polski grzebien. z racji ze bylo juz troche pozno wracamy ta sama droga (mielismy podejsc jeszcze na polski grzebien) wracamy do tatrzanskich zubrow.
juz w drodze powrotnej planowalismy kolejny wyjazd. marzy nam sie cos konkretnego... mam nadzieje ze w przyszlym tygodniu pogoda bedzie rowniez sprzyjajaca

_________________
...energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, ale cały czas trzeba ją mieć pod kontrolą...
http://picasaweb.google.pl/w.tatrach
gg: 1553749