Mnich – już na samą myśl o wyjściu z Jaśkiem buzia mi się uśmiecha.
Ku naszej uciesze omija nas wątpliwa przyjemność spacerowania asfaltem do Moka, wjeżdżamy autem do Włosienicy i dalej to już tylko kilkanaście minut do żółtego szlaku, ruszamy ceprostradą, schody są łagodne, idzie się przyjemnie ale mój deficyt cierpliwości daje znać o sobie, kiedy zaliczamy kolejny zakos – defacto idąc w przeciwnym kierunku do Mnicha
zaczynam sobie marudzić pod nosem: „bez sensu, że szlak się cofa i trzeba nadrobić drogi” na co spokojnie reaguje nasz przewodnik: „Olka spójrz za siebie – chciałabyś pochodzić z tej strony? Nie ma co się zarzynać ” Pod Mnicha idę nie odzywając się ani słowem, jestem jakaś zrezygnowana i nie mam siły na nic, jednak Jasiek nie daje za wygraną i próbuje wykrzesać ze mnie trochę energii. Żartuje sobie ze mnie mówiąc: „Się nam Olka rozgadała, buzia się jej nie zamyka”, opowiada kawały a mnie wraca humor
Ze szczytu zjeżdżają TOPR-owcy,
witamy się, Oni idą na dyżur a my ubieramy stringi z żelastwem, kubełki na głowy, wiążemy się i w górę.
Pierwsza przewieszka zatrzymuje mnie na kilka chwil, jest mało wygodna-ot taki mały rebusik
Później idzie całkiem dobrze i na szczyt wychodzę dumna i nadęta jak purchawka
Na szczycie nie jest wiele miejsca, siedzimy chwilkę, robimy kilka fotek
i zjazd.
Niestety pogoda nas nie rozpieszcza, chmury nie pozwalają podziwiać widoków, silny wiatr szybko wychładza organizmy – myślę już tylko o tym żeby jak najszybciej zjeżdżać w dół. Pierwszy jedzie Robert, poszło mu dość sprawnie. Kolej na mnie, nie do końca ufam tej linie – mam pewne obiekcje, przemarznięta z zesztywniałymi dłońmi poruszam się jak „naćpana ośmiornica”
Na stanowisku wpinam się i asekuruje Roja, Jasiek widząc jak się trzęsę spieszy się jak może z zejściem. Chyba wszyscy na dzisiaj mamy dosyć, wyjście o wiele krótsze niż na Gerlach a zmęczyło nas dwa razy bardziej…
Kiedy schodziliśmy Ceprostradą wyszło słonko, zrobiło się cieplej i humorki się poprawiły.
Schodzimy do asfaltu i widząc tłumy cisnące do schroniska obieramy automatycznie kierunek: Włosienica. Wracamy do Zakopca i umawiamy się wstępnie na Mięgusza…niestety tu mogę zacytować Dresika: „HzG” - pogoda pokrzyżowała te plany, może w przyszłym roku się uda