Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt lis 22, 2024 12:41 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Baszty
PostNapisane: N paź 24, 2021 9:01 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1145
Lokalizacja: Łódź
Właściwie to wycieczka bez większej historii. W sierpniu 2020 roku więc relacja zaległa bardzo, ale ożywiamy forum, to i się staram swoją cegiełkę dorzucić.
Przed wejściem w zachód spotkaliśmy Sławka z Tarnowa. Lat 63 a śmigał do góry, że go potem przodem wysyłałem, żeby drogę obadał.
Poprzedniego dnia nie trafił na właściwą drogę i żlebem pod Zadnią Basztę. Toteż czekał na nas i pytał czy wiemy którędy ? Chyba wiedziałem. 8)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Poszliśmy ze Sławkiem na drugi wierzchołek, a potem wróciliśmy i ruszyliśmy na grań. Tymczasem ludzie przesiadujący na wierzchołku jakby czekali na sygnał, zaraz kilkoro wstało i poszło za nami :) I tak się zrobiła mała procesja, bo szedłem ja, szwagier, Sławek, jakieś dwie pary młodziaków i ze dwóch singli w tzw kontakcie wzrokowym.
Sławek wypuszczał się przodem jak źrebak i wyszukiwał drogę, choć nie bardzo miał zajęcie, bo ścieżka i droga raczej ewidentna.

Obrazek

Obrazek

I tak sobie szliśmy aż doszliśmy do Przełęczy nad Skokiem. Tu większość procesji zeszła z grani w dół do stawu, a my namówieni przez autora relacji zaczęliśmy szukać drogi przez kosówkę na Drygancie.
Wiedziałem, że ścieżka jest, ale morze kosodrzewiny przed nami nawet mnie przerażało. Gdyby coś tam poszło nie tak, to bez nocowania w terenie by się nie obeszło. Szukaliśmy bezskutecznie jakichkolwiek kopczyków. Kiedy już ostatecznie duch w drużynie upadł wyciągnąłem przewodnik Cywińskiego, gdzie na szczęście Mistrz szczegółowo opisał, że wejścia w kosówkę trzeba szukać po lewej stronie blisko Doliny Mięguszowieckiej i kierować się na dwie wystające z tamtej strony skałki. I tak było.

Wspomniane morze kosodrzewiny - trochę widać te skałki po lewej

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Troszkę drżałem, czy ścieżka nie zawiedzie, ale wyprowadziła bezbłędnie. I paradoksalnie być może, ale wtedy miałem największą frajdę i potem trochę dumny byłem, że trafiłem i przeszedłem.
No i tyle...

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: N paź 24, 2021 9:25 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4482
Lokalizacja: GEKONY
Pamiętam tą kosówkę.

Obrazek
Kurde, to już 8 lat.

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: N paź 24, 2021 9:52 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
A ja pamiętam Sławka z Tarnowa. Nawet mu zostawiłem moje topo Jordanki, bo też zdarzyło mu się wówczas mieć drobne problemy topograficzne. Fajnie czytać, że po tych dobrych paru latach nadal dobrze się trzyma i działa w górach.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: N paź 24, 2021 10:08 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1145
Lokalizacja: Łódź
Tenże Sławek ?

Obrazek

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: N paź 24, 2021 10:21 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
Przejście tego fragmentu Grani Baszt bez darcia przez kosówkę jest niekompletne :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: N paź 24, 2021 10:23 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
Tak, ten Sławek, jak przeczytałem o cechach charakterystycznych podanych w relacji, to od razu wiedziałem o kogo chodzi.

W Tatrach spotyka się czasem tzw. jednorazowych przyjaciół (jak to mówił główny bohater filmu "Fight club") - osoby które się przypadkowo spotyka i potem kontynuuje z nimi drogę lub jej część. Niektóre z tych osób szybko wypadają z pamięci, inne pamięta się lepiej i dłużej. Sławek należy raczej do tej drugiej grupy ;-)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: Pn paź 25, 2021 8:48 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Rambubu napisał(a):
W Tatrach spotyka się czasem tzw. jednorazowych przyjaciół (jak to mówił główny bohater filmu "Fight club") - osoby które się przypadkowo spotyka i potem kontynuuje z nimi drogę lub jej część.

Nie tylko w Tatrach. W każdych górach, czasem też w skałach. Nawet ostatnio nad tym myślałam i stwierdziłam, że bardzo mi się to podoba. Takie nieobowiązujące, acz przez te parę godzin bliskie relacje, zwłaszcza, jak przyjdzie współdziałać w trudniejszych warunkach albo w nieoczywistej pogodzie. W tym roku z takim napotkanym człowiekiem podchodziłam zimą na Kopę Kondracką przez dol. Małej Łąki, torując na zmianę w zasypanym po uda śniegiem żlebie. Sama bym się wycofała, zresztą było, dosyć, hmm, ryzykownie. Jak już wyszliśmy ze żlebu to mój przypadkowy towarzysz powiedział, że gdyby mnie nie spotkał, to też by zawrócił, zdziwiłam się, bo wyglądał na obytego w zimowej turystyce. I jakoś tak miło mi się zrobiło. Czyli jednak czasem partner się przydaje ... Później zrobiliśmy sobie nawzajem po zdjęciu i każde z nas poszło w swoją stronę, nie wiedząc nawet, jak mamy na imię.
I takich spotkań miałam trochę, w różnych rejonach. Kiedyś przez cały dzień wspinałam się w skałach z przypadkowo napotkanym kolegą, który przyjechał z zamiarem wspinania się solo, a, że byłyśmy z koleżankami we trzy to utworzyliśmy dwie pary. I też fajnie było.
W górach jednak relacje międzyludzkie są jakby jakieś prostsze ...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: Cz lis 04, 2021 6:10 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1145
Lokalizacja: Łódź
Nie mogę utworzyć nowego wątku. To jest jakiś błąd forum ?

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lis 04, 2021 6:13 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1145
Lokalizacja: Łódź
A to wkleję tutaj :D

Fotka poglądowa z facebooka na przebieg akcji

Obrazek

Trzeba zacząć od tego, że znalazłem się tam trochę niechcący. Szwagier chciał jechać, całą wyprawę zorganizował. Uczestników ogarniał na Facebooku przez ogłoszenia, negocjował ceny i warunki z agencją. Potrzebował jak największej grupy, żeby zbić cenę. Namówił mnie, żeby mieć wsparcie i bratnią duszę. A że był to nasz pierwszy taki wyjazd i doświadczenia nie było, to postanowił zaoszczędzić na bagażu. Wyszło mi, że 20 kg na trzy osoby to będzie za mało i dokupiłem jeszcze jeden – na szczęście nie tylko ja na to wpadłem.
Nie wiedziałem też jakie będą tam warunki. Zadzwoniłem do agencji z pytaniem jakie tam wziąć ubrania ? Bo na dole 40 stopni a na górze śnieg. Pani mi odpowiedziała, żeby ciepło, ale bez przesady. Posłuchałem i to był mój największy błąd. Ale do tego dojdziemy.
Reszta spraw organizacyjnych naprawdę na poziomie. Złego słowa nie powiem.
Z Łodzi wyjechaliśmy w trójkę, na lotnisku w Warszawie spotkaliśmy kolejną trójkę. Poupychaliśmy rzeczy w plecakach z najwyższym trudem i polecieliśmy do Stambułu.

Pamiątkowe zdjęcia z lotniska 8)

Obrazek

Obrazek

Lądowaliśmy tam wczesnym popołudniem, a kolejny lot mieliśmy rano. Żeby nie koczować bez sensu na lotnisku szwagier zarezerwował przez agencję hotel w Stambule. Przejazd taksówką z lotniska, hotel i powrót na lotnisko wyniosło nas po 20 dolarów, więc jakoś drogo nie było.

Obrazek

Hotelik mały, zagubiony wśród wąskich uliczek. Odpoczęliśmy, poszwędaliśmy się po mieście poznając je z innej nieturystycznej strony.

Obrazek

Obrazek

Potem ten sam taksówkarz przyjechał po nas rano i lokalnymi tureckimi liniami polecieliśmy do miasteczka Igdir na wschodzie Turcji.
I tu ciekawostka. W fotelach samolotu były monitorki, na których można było śledzić trasę przelotu. Na tamtejszych mapach nie ma takiego kraju jak Armenia. Jest tylko Azerbejdżan. Nie ma Izraela, tylko Palestyna. Turcja po prostu nie uznaje istnienia tych krajów.
Ararat leży obecnie na terenie Turcji, a jest narodową górą Ormian. Armenia ma go nawet na swojej fladze. Przez ostatnie lata wstęp na górę był zabroniony, wojsko nie puszczało. Zresztą tego wojska to tam sporo było.
Z podchodzącego do lądowania samolotu pierwszy raz zobaczyliśmy naszą górę. Ośnieżony wierzchołek prezentował się fenomenalnie na tle okolic wypalonych słońcem Wylądowaliśmy w Igdirze na maleńkim lotnisku z jednym pasem startowym i małym budynkiem odpraw. Ot taka większa remiza strażacka. Tam spotkaliśmy się z resztą uczestników wyprawy. Łatwo było rozpoznać bo to chyba jedyni Europejczycy byli no i z plecakami. No może nie wszyscy, bo bagaż Tadka z Wisły zagubił się i się zrobił problem. Chłop został w tym w czym przyleciał, a że było bardzo gorąco to wiele tego nie miał. Zgłosił na lotnisku brak bagażu, mętnie mu odpowiedzieli, że doślą i faktycznie dosłali. Odebrał kiedy wracaliśmy do Stambułu. Także przed budynkiem lotniska zebraliśmy się w komplecie. 11 osób.
Z Igdiru busem zabrał nas nasz przewodnik Kurd o imieniu Yakup. Ku mojej radości mówił po polsku.
Pojechaliśmy kolejną godzinę do miasteczka Dougbaiazit. Miasteczko pośrodku niczego. Do dziś nie mam pojęcia z czego ci ludzie tam żyją, chyba z przemytu. Natomiast po drodze zaczęliśmy mijać uzbrojone patrole, posterunki kontrolne. Yakup nam wyjaśnił, że to tereny na których żyją Kurdowie i tureckie wojsko ich pilnuje. Zajechaliśmy do hotelu i myślałem, że będzie czas na jakiś odpoczynek, ale gdzie tam. Zaprowadzili nas na taki taras na dachu hotelu, szybkie załatwienie tematów finansowych i informacje organizacyjne. Kolejny szybki przepak, przebieranie się do wyjścia w górę. Podział bagaży na to co ze sobą – czyli woda kije i okulary – i to co na konie. I z powrotem do busów. Tym razem dwóch, bo bagaży zrobiło się dużo, bo wszystko co potrzebne czyli jedzenie, sprzęt itp. zabierali ze sobą.
Naprawdę byłem pod wrażeniem sprawności organizacyjnej. Żadnego czekania, typowego przecież dla wschodu czy południa braku pośpiechu. Wychodziliśmy z hotelu i pod hotelem czekały na nas zapakowane busy. Dorzuciliśmy swoje rzeczy i w drogę.

Obrazek

Obrazek

Widok z drogi busami przez równinę

Obrazek

Obrazek

Miasto Dougbaiazit leży na takiej wielkiej równinie pomiędzy Araratem z lewej strony a nieznanym mi pasmem z prawej. Kiedy na zboczach Araratu zapytałem Yakupa gdzie jest arka, odruchowo wyciągnął dłoń i pokazał na równinę. Wyjaśnił, że dla nich arka to symbol tej równiny.
Wyjechaliśmy z miasta i około godziny jechaliśmy przez ową równinę polnymi drogami. Rzeki tam nie widziałem żadnej a pola wyglądały jakby były regularnie zalewane. Dziwna rzecz. Może jakieś ulewy i woda spływała ze zboczy, bo czasem widać było bardzo głębokie rowy wzdłuż drogi, ewidentnie wypłukane przez wodę.
Busy dojechały do końca drogi na wysokości około 2 200 m n p m. Wysiedliśmy. Bagaże zostały sprawnie zapakowane na konie i karawana ruszyła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga do obozu pierwszego nie była zbyt wymagająca, jeśli nie zwracać uwagi na temperaturę. Gorąco, ale sucho i wietrznie. Kurzu dużo, cienia ani śladu. Szliśmy powoli około 4 godzin.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obóz pierwszy okazał się małym miasteczkiem namiotowym na wysokości 3 200 . Z prawie pełną infrastrukturą. Były prysznice, namioty WC, kantyna i prąd. W kantynie czajniki, ładowarki do telefonów. Obiad i kolacja. Nawet prowiant w postaci jabłek i jakichś słodyczy na drogę dawali. Jedzenie było takie bez fanfar, ale na głód nikt nie narzekał.

Obóz pierwszy

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obserwowałem grupę tak trochę z boku, bo mało społeczny jestem. Bardzo szybko zaczął się etap walki o przywództwo i licytacja na górskie doświadczenie o sprawności i wytrzymałości nie wspominając. Krótko mówiąc – jakby Wielicki zabrał tę grupę z Araratu na K2 zamiast tych patałachów Bieleckich i Urubków to by mu to K2 w dwa dni zdobyli. Kilku biegało maratony, w tym górskie, Alpy to znali jak własną kieszeń i tak się po tych górach wspinali, że aż dziw że żadnych Kolosów czy Złotych Czekanów, albo medali olimpijskich nie zdobyli.
Góra szybko zweryfikowała słowa. Ciekawe, że najlepiej sobie radzili ci co najmniej mówili. W tym na przykład taka Monika, która wcześniej tylko gdzieś w Pieninach chyba tylko była.
Noc w obozie minęła spokojnie. Rano po śniadaniu wyszliśmy do obozu 2. Nadal na lekko, bo bagaże wciąż wiozły konie. Znowu było do pokonania 1000 metrów w górę. I znowu trwało to około 4 godzin. Teren zrobił się bardziej skalisty, ale bez przesady. Ścieżka wyraźna wydeptana przez ludzi i konie. Oczywiście zrobiło się chłodniej, bo wyżej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zaczęło być widać wierzchołek

Obrazek

A za mną w tle Mały Ararat

Obrazek

Obóz drugi na 4200 osiągnęliśmy około południa. Tam warunki były bardziej spartańskie. Namioty porozrzucane na zboczu, poprzyciskane kamieniami bo wiało okrutnie. Zalegliśmy w namiotach czekając na aklimatyzację. Pojawiły się wśród grupy krwotoki z nosa, biegunki, bóle głowy. I tam jakoś mit o nieśmiertelnych zdobywcach gór prysł jak bańka. Spokornieli. Sposobem na większość dolegliwości była cierpliwość. Trzeba było przyzwyczaić organizm do wysokości, poruszać się wolniej i dużo pić.

Obóz drugi

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spać się nie dało, bo wiatr targał namiotami i hałasował. No to leżeliśmy i czekaliśmy. O 2 w nocy wyszliśmy do ataku szczytowego. Gdzieś w górze migotały światła czołówek więc nie my jedni. Wiatr trochę ucichł. Było jednak zimno. Ubrałem na siebie wszystko co miałem i gdyby grupa szła normalnie to w marszu bym się rozgrzał. Tempo było jednak dwa kroki i przerwa na oddech, dostosowane do najsłabszego. Nawet idąc tak wolno dogoniliśmy jakiegoś wymiotującego Gruzina z przewodnikiem.

Obrazek

Sam poza lekkim bólem głowy objawów wysokości nie miałem żadnych. Raz może za szybko się schyliłem i na moment mnie przytkało. Miałem natomiast tylko lekką kurtkę puchową i rękawiczki bez palców z takimi śmiesznymi klapkami. Cienkie. Marzłem strasznie. Dłonie bolały do tego stopnia, że zacząłem prosić innych o rękawiczki. Chciałem je ponosić kilka chwil, żeby odzyskać czucia w palcach i oddać. Nie było chętnych. Szlag trafił mnie potem jak opowiadali, że mieli po trzy pary rękawic i tak marzli. Zimowe buty, grube spodnie, kurtki i czapki. Tadek ten któremu zginął bagaż wyposażony został w ubranie przez przewodników, ktoś tam pożyczył mu polar. I jak sam stwierdził w takim stroju to na grzyby koło chałupy mógł iść a nie na górę.
Szczytem chamstwa było jak wypatrzyłem u jednego podgrzewacze do rąk i dwie pary rękawic. Poprosiłem – pożycz mi jedną parę na chwilę, bo nie wytrzymam. Odmówił – bo jemu też zimno. To było przykre, ale jeśli tak postępują ludzie na Araracie to można sobie wyobrazić co się dzieje w Himalajach. Nie wszyscy byli samolubni i część chciała mi pomóc, ale jak widziałem, że sami mają jedne rękawice to nie chciałem ich wykorzystywać, kiedy inni mieli moim zdaniem nadmiar.
Tymczasem tuż przed lodowcem wyszło słońce i zrobiło się cieplej. Dłonie rozgrzały się na momencie, tak że spokojnie sam mogłem założyć raki. Dalsza droga była już naprawdę przyjemna.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szczyt doszliśmy około 7 rano. Chwil kilka na zdjęcia i w dół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A w dół nie schodzili biedni przestraszeni turyści tylko - motyla noga - zdobywcy. Aż się śmiać chciało jak nagle klatki piersiowe poszły do przodu a głowy do góry. Zejście było najciekawsze. Bo schodziliśmy ciągiem na sam dół. Z temperatury -10 do +40. Nie było sensu schodzić zbyt szybko bo w miejscu gdzie czekały busy nie było nic poza skałami i słońcem, a trzeba było czekać na wszystkich. To zeszliśmy do obozu pierwszego i tam zalegliśmy na łące czekając na resztę.
Przed zachodem słońca zeszła szczęśliwie cała grupa.

Fotki z zejścia

Obrazek

Obrazek

Mieliśmy jeden dzień zapasowy na wypadek gdyby nie było warunków. Busy zwiozły nas do hotelu . 10 euro za dwie osoby bez wyżywienia. Przespaliśmy się i następnego dnia poszliśmy zwiedzać pałac jakiegoś paszy w okolicach miasta, a potem samo miasto. I to była prawdziwa egzotyka, bo turystów nie było tam żadnych tylko Kurdowie. Bezpiecznie, miło i sympatycznie choć poziom zrozumienia między nami a tubylcami określiłbym na jakieś 10%. Pozostały gesty i mowa ciała. Jedyną osobą, która cokolwiek rozumiała po angielsku była kasjerka w supermarkecie. Na ulicach sporo wojska, transportery opancerzone przed budynkami publicznymi, bunkry na wzgórzach. Mimo to nie czuć było jakiegoś strachu czy napięcia. Ale zdjęcia robić jakoś niezręcznie mi było.
Ulice pełne były dzieciaków biznesmenów. Tacy chłopcy po 5 – 6 lat biegali zaczepiając wszystkich żeby sprzedać chusteczki higieniczne, butelkę wody, maseczkę. A mistrze nad mistrzami mieli wagę. Żeby klient mógł się zważyć za opłatą.

Pałac paszy i ruiny jakiejś twierdzy

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I miasteczko. Widać, że turysta się wyróżnia

Obrazek

A tu jakieś wesele mieli. Stoły zastawione prawie jak u nas tylko bez wódki

Obrazek

Następnego dnia pojechaliśmy na lotnisko do Igdiru, odebraliśmy bagaż Tadka ( śmiał się, że na praniu przyoszczędził ) i polecieliśmy do Stambułu. Spryskali mi plecak, który nadałem jako bagaż czymś śmierdzącym co pewnie miało dezynfekować bagaże przed covidem. Nie szło go potem na plecy założyć bo cały był mokry, ale to była ostatnia przygoda.
Czyli reasumując było fajnie i kawał świata i przygoda. Jakby człowiek był młody i w formie to dałoby radę nawet na raz górę zdobyć. Choć z drugiej strony to po co ?

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: Cz lis 04, 2021 10:01 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
Jak na taką wysokość to szybko pocisnęliście. Z górami powyżej 4k nie ma żartów, brak aklimatyzacji może się objawić w najmniej ciekawym momencie i nie zawsze organizm reaguje tak samo, można sobie kłopotów narobić. W kraju gdzie byliście to jakaś służna zdrowia w ogóle funkcjonuje 8)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: Cz lis 04, 2021 10:14 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1145
Lokalizacja: Łódź
Po prawdzie to nie wiem. Dopiero teraz się zastanowiłem, że raczej nie było opcji jakichś Toprów czy śmigłowców. Raczej wersja maszeruj albo giń. Najsłabszemu uczestnikowi proponowali, że go zwiozą na koniu, na co go namawialiśmy bo to taka westernowa kwintesencja przygody by była i nie musielibyśmy na niego czekać, ale honor mu nie pozwolił.

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: Cz lis 04, 2021 10:20 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4482
Lokalizacja: GEKONY
Czy Tatę Filipa można jakoś zbanować tymczasowo? Człowiek od ponad miesiąca nie ruszył tyłka w żadne góry, a Ten coś takiego wrzuca! :wink:

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Re: Baszty
PostNapisane: So lis 06, 2021 12:54 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Cz gru 15, 2016 11:53 am
Posty: 440
Lokalizacja: Łódź
Choć słyszałem już relację to tu bardziej się wczułem się w klimat. Fajna przygoda z dreszczem emocji i fajnie opowiedziana. Jeszcze raz gratuluję wejścia,żałuję że nie mogłem partycypować..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL