Boleśnie krótki był mój pobyt w Tatrach w tym roku. Czuję niedosyt, koszmarny niedosyt. Mogłam dłużej, owszem. Na przeszkodzie stanął lęk przed podróżną pociągiem, o busie nawet nie myślałam. Owszem, pewnie ostatecznie wlazłabym w ten pociąg, ale skoro trafiła się okazja, że jedzie koleżanka, chociaż na 4 dni, to jadę z nią i wracam z nią. Wygodnie, dużo krócej niż busem, nie mówiąc o pociągu. Pojechaliśmy 2 sierpnia, ale każda z nas miała swoje plany, choć jedna wycieczka była wspólna.
2 sierpnia, po zostawieniu bagaży ruszam na rozgrzewkę. Z buta do Kuźnic, przed Kuźnicami skręcam na szlak na Nosal, schodzę z drugiej strony, idę jeszcze na Polanę Kopieniec, po czym schodzę po raz pierwszy szlakiem do Jaszczurówki. A dalej na kwaterę już blisko.
3.08
Jak się okazało, najdłuższy dzień na szlaku w moje karierze
Celem była Gładka Przełęcz. Nie byłam tam jeszcze, choć parę lat temu byłam na Zaworach, ale zabrakło siły, czasu? Gdyby kursowała Strama, do tego autobusu bym wsiadła, ale niestety. Mój szlak:
Antałówka - Kuźnice - Kasprowy-Liptowski Koszar - Zawory - Gładka - Zawory-Liptowski Koszar-Kasprowy - Gąsienicowa -Boczań - Kuźnice - taxi na kwaterę
Wyszłam z kwatery o 5 rano, wróciłam przed 23:00
Kondycja mi siadła, brak ruchu przez klika miesięcy zrobił swoje, nie pomogły spacery w Krasnobrodzie po łatwym, płaskim terenie. Zamarudziłam, poza tym, Zawory i Gładka tak mnie oczarowały, że drogę powrotną odkładałam w nieskończoność. Kusiło mocno zejście do Piątki. Ścieżka wyraźna, dałabym radę. Jestem typem, który stara się trzymać reguł, rozumiem chęć ochrony przyrody i szanuję to, choć w przypadku Gładkiej? Przecież ta ścieżka przebiega tuż obok gwarnych szlaków. Ale trzymam się planu, wracam tą samą drogą.
Tyle, że zaczynam wysiadać. Coraz bardziej chodzi mi po głowie powrót na dół kolejką, której się boję. Na Kasprowy docieram o 20:00, kolejka już nie kursuje, pusto totalnie, tylko pracownik był. Jak się poczułam? Panika? Nie, tylko ulga. Bo mam pretekst by nie korzystać z kolejki. Błyskawicznie schodzę na Halę, dalej Boczaniem, miałam iść Jaworzynką, ale bałam się tej długiej dolinki na końcu. Czytałam, że szlak po remoncie, nie ma tych kamieni. Gdzieś w dali przede mną szedł ktoś jeszcze. Moja wina taka, że nie miałam czołówki, bo nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę być po zmroku. Ale światło miałam, wprawdzie w telefonie
Ale mocne, w lesie dało radę. Miałam też latarkę. Aby zaznaczyć swoją obecność, włączyłam jakąś tak muzę, miałam z 5 piosenek na telefonie i tak w kółko.
Błąd taki, że przyznałam się mamie, mama chciała TOPR wołać. Na szczęście udało się ją od tego powstrzymać. Nie ja pierwsza wracam po zmroku, zdarza się. Nie czułam lęku w ogóle, szło mi się dobrze, zeszłam wyjątkowo szybko jak dla mnie. Tyle, że w Kuźnicach już zmęczenie dało się we znaki i lęk przed marszem przez Zakopane. Na szlaku się nie bałam, w mieście tak. Stały taksówki, po uzgodnieniu ceny, wlazłam w jedną. Dowiedziałam się, że nie ja pierwsza nie zdążyłam na wagonik.
Ale byłam na Gładkiej, strasznie tam chciałam iść. Nie mogę wycieczki w te rejony zrobić tak, jak bym chciała, więc kombinuję.