Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz mar 28, 2024 2:36 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 12 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz cze 06, 2019 2:12 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Po raz kolejny nadeszła godzina „0”. Długo wyczekiwany wyjazd w ukraińskie Bieszczady z nowosądeckim PTT właśnie miał się ziścić. Po różnych przesiadkach z samochodu do samochodu i ostatecznym skompletowaniu składu docieramy do Nowego Sącza koło 21-ej. Zwykle na Morawskiego była już gromadka ludzi, ale teraz jesteśmy sami. W końcu nieopodal wypatruję Ewkę, która obiecuje doglądać naszego dobytku, w czasie kiedy my będziemy odwozić samochód w zaprzyjaźnione miejsce (dzięki Izka). Jak wracamy na miejsce jest już całkiem gwarno. Witamy się ze znajomymi i tuż po 22 wyruszamy z Nowego Sącza. Obiecałem sobie, że będzie to spokojny pod względem imprezowym wyjazd, ale… usiedliśmy w takim rejonie autokaru (jak zwykle zresztą), że było pewne, że mineralna nie będzie stanowiła głównego napoju. Ale trzymamy fason. Na granicy dosiada się Paweł, a my grzecznie jak baranki wychodzimy na zewnątrz by się wylegitymować celnikom swoimi paszportami. Już nawet im się nie chce chodzić po autokarze – co za czasy. I jak to na granicy polsko – ukraińskiej, kiedy wydaje się, że już wszystko załatwione, że była to wyjątkowo szybka odprawa - oczywiście Ukraińcy coś wyszukują i kolejna godzina w plecy. Już się do tego przyzwyczaiłem – nie warto się denerwować. Wreszcie jesteśmy na Ukrainie. Z należytą dostojnością, mając na uwadze zawieszenie autokaru pokonujemy kolejne kilometry. Na Przełęczy Użockiej jesteśmy ok. 7:30 ukraińskiego czasu.

Obrazek

Jestem zmięty jak jesienny liść, ale nie spodziewałem się tego co nas zaraz spotka. A powitanie było w iście ukraińskim stylu. Wchodzimy do takiej drewnianej budy na przełęczy a tam chyba pracownik Użańskiego Parku – w każdym razie miejscowy osobnik wita nas „chlebem i solą”. No grzech nie wypić – zwłaszcza, że paleta trunków jest spora, a wśród nich i domasznyj w różnych wersjach. Jest i coś na ząb.

Obrazek

Obrazek

Już wychodziliśmy stamtąd, już startowaliśmy na szlak, ale padło hasło „poprawiny” i jeszcze jedno podejście. Uff – dobrze, że wreszcie stamtąd wyszliśmy. Ruszamy na szlak. Idzie z nami miejscowy Ukrainiec bo strefa przygraniczna i normalnie nie można się poruszać po tych terenach.

Obrazek

Początkowo maszerujemy wzdłuż drogi, potem wzdłuż torów kolejowych i nawet mamy szczęścia zaobserwować jeden z pojazdów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest pięknie, zielono i coraz bardziej przestrzennie. Po pierwszym dłuższym odpoczynku zaczyna się ostrzejsze podejście i tak równo przebierając nogami docieramy na przełączką zlokalizowaną praktycznie na granicy.

Obrazek

Stąd znaczna część grupy udaje się na szczyt o nazwie Opołonek.

Obrazek

Obrazek

Robimy parę fotek i wracamy na przełęcz. Zaczynamy się wspinać w drugą stronę, zaliczając po drodze strome i śliskie przejście przez sezonowy strumyk. Później jest już łatwiej. Wychodzimy z lasu i w dosyć dużym znoju wchodzimy na Rozsypaniec Stiński. To niewiarygodne, ale tutaj wyszło słoneczno i ujrzeliśmy kapitalne widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed wyjazdem ludzie żegnali mnie uśmiechami politowania, dostawałem nawet smsy z wyrazami współczucia, a tu proszę – da się :). Robimy tutaj dłuższą przerwę. Przyznam, że głowa mi sama leci w dół. W nocy nie zmrużyłem oka, do tego ukraińskie i rodzime specjały, a trochę trasy mieliśmy już w nogach. Kolejnym celem jest najwyższy na naszej trasie szczyt Kińczyka Bukowskiego mierzący 1 251 m n.p.m.

Obrazek

Widoki stąd przepiękne – widać polskie Bieszczady – Tarnicę, Rozsypaniec (ten nasz) i Halicz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej poruszamy się już granią w stronę przełęczy Bukowskiej. W jej okolicach kolejna przerwa. Przyznam, że nie chce mi się nawet siadać, bo potem musiałbym wstać, a po co mi to. Jem coś na szybko na stojąco i zaczynamy zejście do miejscowości Wierchowina – Bystra.

Obrazek

Myśleliśmy wtedy, że mamy do końca jakieś 3 – 4 kilometry, ale gdzie tam. Zejście w totalnej dziczy – chwasty, ostrężyny, płynące strumyki a w nich śliskie gałęzie przy całkiem sporej stromiźnie. Nie był to na pewno szlak dla przypadkowych turystów. Ale najciekawsze dopiero przed nami. Okazało się, że już na dole płynie całkiem spora rzeka, która jak to górski potok co chwilę meandruje. Początkowo udawało się ją pokonywać po wystających dużych kamieniach i pniach drzew, ale do czasu. Dwu, a może nawet trzykrotnie aby ją przekroczyć należało zdjąć buty, skarpety i przejść gołymi nogami w bród.

Obrazek

Największy szacunek dla dzieciaków, które z pomocą rodziców jakoś pokonywały te przeszkody. To była naprawdę poważna próba charakteru, z której wyszli zwycięsko. Z nadzieją po raz kolejny zakładam buty, że to już po raz ostatni i rzeczywiście – zaczyna się zwarta (jak na ukraińskie warunki) zabudowa, a jak są domy to będzie i „magazyn”.

Obrazek

Tu się wszyscy spotykamy i odpowiednio nawadniamy lwowskim. Do autokaru miało stąd być już niedaleko, ale wyszło naprawie 5 km – co łącznie nam dało odległość ponad 30 km. Nie żebym jakoś bardzo narzekał na swój los, ale wydaje mi się, że ten ostatni odcinek spokojnie był do pokonania przez nasz autobus. Może nie była to autostrada, ale powiedzmy jak na warunki ukraińskie – taka droga krajowa ;). Generalnie daliśmy radę.
Było pewne, że tego dnia wielkich imprez to już nie będzie. I rzeczywiście - po całkiem przyzwoitej obiadokolacji wypiłem jeszcze do snu jedno piwko i zatraciłem się w niebycie. Nie ma co – Ukraina 2019 rozpoczęła się z przytupem.

Dzień 2

Uwielbiam hurraoptymizm PTT ;). Po wczorajszym, dziś mamy mieć lajtowy dzień. Wyśpimy się, zjemy spokojnie śniadanie, wyjedziemy o 10-tej, zrobimy na luzach 2 górki, zwiedzimy parę cerkiewek a o 18 będziemy już siedzieć na jadalni zajadając obiadokolację. Hmm… Od razu przy śniadaniu powiedziałem znajomym, że uwierzę tylko wtedy jak będę siedział w tym miejscu o 18-tej. Wyjeżdżamy zgodnie z planem tuż po 10-tej. Ukraina, a zwłaszcza jej drogi mają coś wspólnego z teorią względności Einsteina. Tam przejechanie powiedzmy 30 km drogi nie oznacza, że mamy ok. pół godziny jazdy. Często jest to wiele ponad godzinę, a nierzadko i 2 godziny. I tak sobie właśnie jedziemy do miejscowości Lubnia. Siedzi się przyjemnie. Po wczorajszym jesteśmy trochę rozleniwieni. Wcale mi nie zależy na tym by jak najszybciej dojechać do celu, no ale w końcu docieramy. Autokar parkuje nieopodal magazynu, co dobrze wróży na później, ale niekoniecznie na teraz. Grupa jest jednak zdyscyplinowana i w miarę sprawnie rozpoczynamy podejście na Czeremchę.

Obrazek

Pogoda tego dnia jest stabilna, ale bez fajerwerków. Nisko zawieszone chmury wydają się opadać na nasze głowy. Czeremcha niby nie jest wysokim szczytem, ale jednak liczy to 1 131 m n.p.m., co daje dobrze ponad 600 m przewyższenia na stosunkowo krótkim odcinku szlaku. Dłuższy przystanek robimy przy takiej górskiej szopie, której o zgrozo nie ująłem na zdjęciach. Sądziłem, że będziemy tamtędy wracać. Do tej pory było stromo pod górę. Kolejna część trasy już łagodniejsza, ale cały czas w górę. Dochodzimy do krzyża szczytowego przy którym robimy obowiązkowe fotki.

Obrazek

Okazuje się jednak, że właściwy wierzchołek jest trochę dalej. Docieramy do niego zahaczając raz po raz o drut kolczasty – pozostałość starej granicy. Tu znowu zdjęcia i dosyć szybko rozpoczynamy zejście.

Obrazek

Już wtedy było dla mnie jasne, że pliszkę to my co najwyżej możemy zobaczyć dzisiaj w lesie, ale na pewno na nią nie wejdziemy. No chyba, że przesunęlibyśmy obiadokolację na 20-tą i zrezygnowali ze zwiedzania cerkwi. Ale czy warto by było ? Moim zdaniem przy tej pogodzie nie. Zwłaszcza, ze podejście na Pliszkę zaczyna się z okolic sklepu, a wiadomo, że z ukraińskiego sklepu szybko się nie wychodzi – a jeśli już, to w jego najbliższe otoczenie :). Załóżmy, ze wychodzimy z Gruszowca na Ćwilin, wracamy do baru pod Cyckiem i zasiadamy tam na dobrą chwilę. Chciałoby Wam się potem iść na Śnieżnicę i schodzić w to samo miejsce ponownie ? Niekoniecznie. Co innego jak robimy pętelkę z Mszany przez Lubogoszcz, Śnietnicę i Ćwilin. Wtedy to inna bajka i jest inna motywacja. Ale póki co schodzimy. Prowadzi nas ukraiński przewodnik, aby nie nadstawiać pośladków na strzał. Idziemy cały czas wzdłuż starego muru granicznego z kolczatką i bezpiecznikami wczepionymi w druty. Raz po raz ktoś zaklnie szpetnie jak jago but utknie w owym drucie, lub zaplącze się w krzaku ostrężyn, których jest tu mnóstwo.

Obrazek

Obrazek

W pewnym momencie mijamy uzbrojonego po zęby pogranicznika. Gdybyśmy nie mieli wszystkich zezwoleń i ukraińskiego przewodnika to pewnie cienko byśmy tu piszczeli, a tak to powitał nas szerokim i życzliwym uśmiechem. Wreszcie teren zaczyna się wypłaszczać a po naszej lewej stronie mamy możliwość obserwować zaorany pas graniczny. Przyznam, że pierwszy raz mam możliwość widzieć to na własne oczy. Niby prosty, ale całkiem zmyślny wynalazek.

Obrazek

Jeszcze kawałek po płaskim i jesteśmy w okolicach Przełęczy Beskid pod Męczyłem. Tutaj jest całe zaplecze do grillowania. Siadamy spożywamy, a Jacek wreszcie uświadamia mnie czymże jest morosza. Tyle razy być na Ukrainie i moroszy nie zasmakować – wstyd i mega hańba. Tutaj Krzysiu nas oficjalnie poinformował, że Pliszka dziś nie dla nas. Robimy zdjęcia i rozpoczynamy schodzenie szutrową drogą do Łubni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoków na górze może i nie mieliśmy, ale tu nam obrodziło. Pięknie, zielono, dziko – po prostu ukraińskie Karpaty w pełnej krasie.

Obrazek

Obrazek

No i stało się – po 15-tej docieramy do magazinu. Co by nie mówić to lwowskie wchodzi idealnie. Piją je młodsi i starsi, dziewczyny i chłopaki.

Obrazek

Pojawił się nawet wehikuł Pana Samochodzika.

Obrazek

Chwilo trwaj. Uwieczniamy ją oczywiście. Po drodze zgodnie z obietnicą zwiedzamy maleńkie, ale śliczne drewniane cerkiewki. Jedna znajduje się w miejscowości Kostryna, a druga zabijcie mnie, ale nie pamiętam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i właściwie zgodnie z planem przed 18 wracamy do hotelu. A Pliszka ? Oj tam, oj tam. Kiedyś się zrobi. Uwieczniam jeszcze wieczorny widok z naszego balkonu.

Obrazek

Po kolacji czas na relaks – basen, sauna, sauna, basen. Było czadersko, a na koniec oczywiście zabawa taneczna. Tutaj ludzie z PTT są niezrównani. Ochota do zabawy wciąż jest niezmiennie duża. Przepędzili nas z jadalni to rozkręciliśmy imprezę w sali na pierwszym piętrze. Stąd też nas pogonili to przenieśliśmy się na korytarz…
Nazajutrz mieliśmy wybór albo góry i szczyt Jawornik, albo podróż kolejką karpacką. Ja już wcześniej wybrałem wariant nr 2, bo wydawała się to szczególna okazja na taką atrakcję.

Dzień 3

Sądziłem, że uprzedniej nocy racjonalnie gospodarowałem alkoholem. Zadbałem, by koledzy bezpiecznie dotarli do pokoi. Wszystko było pod pełną kontrolą, ale jednak rano samopoczucie w skali od 1 do 10 nie więcej niż 2. Ale nie ma co żałować, bo zabawa była wczoraj przednia. Wychodzę na balkon, na dole gwar. A to ludzie naszej ekipy wybierają się na Jawornik. Część dołączyła do grupy „pociągowej”, ale niektórzy są konsekwentni aż do bólu. Pewnie gdybym zaplanował na dziś Jawornik to też bym poszedł, ale moje priorytety były tym razem inne. Po 9-tej leniwie schodzimy z Pawłem na śniadanie. Niewiele zostało, ale coś tam zawsze. Przed 11-tą pakujemy cały dobytek do autokaru i ruszamy z buta na stacją kolejki zakarpackiej. Uwieczniam na zdjęciu nasz hotel.

Obrazek

I robię kilka fotek po drodze.

Obrazek

Obrazek

Jest gorąco, więc od czasu do czasu zbaczamy do sklepów. Straszne, ale w małych wiejskich sklepach nie maja tu lodówek na piwo.
Koło południa jesteśmy już na stacji. Super klimat.

Obrazek

Wreszcie nasz pociąg nadjeżdża…

Obrazek

W środku nie mniej klimatycznie, co oczywiście uwieczniam na zdjęciu.

Obrazek

Widać, że w pociągu nie ma zakazu spożywania, a nawet jeśli jest, to mało kto się nim przejmuje…

Obrazek

A widoczki z kolejki – super. Zaczęło się niepozornie, ale im bliżej Sianek tym lepiej. Pociąg jedzie fantastycznym terenem, a kilka gór pokonuje przez wydrążone tunele.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po półtorej godziny wspaniałej podróży jesteśmy w Siankach.

Obrazek

Obrazek

I teraz pojawił się problem bo mieliśmy do zagospodarowania jakieś 3 godziny czasu, a to zawsze jest dosyć niebezpieczna sytuacja. Oczywiście szybko namierzyliśmy kameralny bar. Cena lanego piwa jakieś 3 zł. I wszystko było ok, dopóki nie zapytałem barmana o domasznyj. Niestety, miał – cena 3 hrywny za banię czyli powiedzmy 50 groszy. Zrobiło się niebezpiecznie, bo każdy chciał stawiać po kolejce.

Obrazek

Na nieszczęście ekipa górska się spóźniała, co nie działało na naszą korzyść. Posiadówka była niesamowita, nawet doczekaliśmy się pierogów. Wreszcie chyba gdzieś przed 18-tą wyruszamy w drogę powrotną. Do granicy mamy rzut beretem, ale z buta. Autokarem prawie 2 godziny. Ostatecznie po tradycyjnych mękach na granicy w Nowym Sączu byliśmy koło 1-szej w nocy, a do domu wszedłem dokładnie o 3:15. Urlop na poniedziałek stał się koniecznością.
I tak generalnie z wyjazdu który zapowiadał się kiepsko ze względu na pogodę, zrobiła się świetna eskapada. Pogoda całkiem przyzwoita. Właściwie popadało trochę tylko w piątek późnym popołudniem, kiedy to już byliśmy na dole. Przeszliśmy szlaki, które ze względu na swoje usytuowanie są nieosiągalne dla zwykłego śmiertelnika. Oczywiście były drobne lapsusy. Z 22 kilometrów w pierwszym dniu zrobiło się nagle 30, z dwóch gór w drugim dniu zrobiła się jedna, ale to wszystko nie jest najważniejsze. Najistotniejsze, że miałem okazję spędzić te 3 dni ze świetnymi ludźmi, którzy mają pasję i z którymi od dawna świetnie się dogadujemy. Oby kolejny wyjazd nie był gorszy, a Rumunia zbliża się wielkimi krokami…

Wojtek

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Ostatnio edytowano Pt mar 24, 2023 1:10 pm przez Carcass, łącznie edytowano 5 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 07, 2019 12:02 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Uwielbiam Twoje relacje. Są Mistrzowskie przez M.

Cytuj:
Autokar parkuje nieopodal magazynu, co dobrze wróży na później, ale niekoniecznie na teraz.
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 07, 2019 12:40 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2164
Carcass napisał(a):
wszystko było ok, dopóki nie zapytałem barmana o domasznyj. Niestety, miał – cena 3 hrywny za banię czyli powiedzmy 50 groszy. Zrobiło się niebezpiecznie
:D :) :lol: :P :wink: :mrgreen:

Wyjazd morderczy... bo ciężko jest letko żyć :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 07, 2019 1:23 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Krabul napisał(a):
Uwielbiam Twoje relacje. Są Mistrzowskie przez M.


Dziękuję :)

sprocket73 napisał(a):
Wyjazd morderczy... bo ciężko jest letko żyć :)


Aż magnez zacząłem ostatnio brać :). A już we wtorek ruszamy do Rumunii z tą samą ekipą. Będzie się działo.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 07, 2019 1:33 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
Carcass napisał(a):
Będzie się działo.


Od dzisiaj się modlę za Ciebie.

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 07, 2019 1:38 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Łukasz T napisał(a):
Od dzisiaj się modlę za Ciebie.


Wiesz jak człowieka podnieść na duchu :)

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn cze 10, 2019 4:31 pm 
Swój

Dołączył(a): So lip 28, 2018 11:20 am
Posty: 74
No i proszę - wielokrotne nielegalne przekroczenie granicy...

A tak serio - kilka zdjęć (szczególnie z pierwszego dnia) - świetne widoczki...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn cze 17, 2019 7:56 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
pbm napisał(a):
A tak serio - kilka zdjęć (szczególnie z pierwszego dnia) - świetne widoczki...


A jak wyjeżdżaliśmy z Polski to był tu pogodowy armagedon...

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt cze 18, 2019 11:25 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Nie wiem, czy ślepam, czy to był koniec czerwca?
Moja nominacja na Chlora jak najbardziej zasłużona :D
Super, super! Ale ja bym chyba umarła jakbym miała procentować i iść.

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt cze 18, 2019 11:37 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Redemption MM napisał(a):
Nie wiem, czy ślepam, czy to był koniec czerwca?
Moja nominacja na Chlora jak najbardziej zasłużona :D
Super, super! Ale ja bym chyba umarła jakbym miała procentować i iść.


Trzeba to po prostu robić systematycznie :). Odpowiednio dozować i jest ok. A wieczorem to już wiadomo :).
Ale jestem już po Rumunii z ta sama ekipą i wciąż żyję :).

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt cze 18, 2019 3:25 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
A byłeś kiedy z tą pogodą?
My Bieszczady PL chyba 1 tydzień lipca, albo przełom VI/VII i akurat przybyliśmy po 2 tygodniach jakiejś deszczowej masakry i zimna.
I trafiło nam się tak w kratkę z przewagą słońca. Jak deszcz to Baza ludzi z mgły i MŚ2018 :mrgreen:

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr cze 19, 2019 2:28 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1607
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Redemption MM napisał(a):
A byłeś kiedy z tą pogodą?


My byliśmy w dniach 23 - 26 maja. W Polsce biło wtedy żabami, a od granicy jak ręką odjął.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 12 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 10 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL