Dobry.
Jak widać za oknem listopad tego roku jest lekko lipcowy. Pewno za chwilę będzie inny ale takie to już koleje pogody. Póki co trzeba korzystać i nogami przebierać w terenie górskim. Np. w Tatrach Polskich. Szlakami. I tak też uczyniliśmy, w składzie dwu osobowy, w niedzielę 4 listopada. Kolega podał cel, wymyślił trasę, ustalił godzinę wyjazdu. Ja się zgodziłem – mało konfliktowy jestem.
Pisząc w skrócie cel nie został osiągnięty ale mało nas to zmartwiło. Było pięknie widokowo, rewelacyjnie pogodowo i jako tako towarzysko.
Wycieczkę rozpoczęliśmy na Palenicy Białczańskiej – szlak na Rusinową Polanę, z niej na Gęsią Szyję, następnie na Rówień Waksmundzką, potem do łącznikowego szlaku do szlaku na Krzyżne, a na koniec dojście do Czerwonego Stawu. I koniec ? Nie – wtedy przyszedł czas na rewelacyjne leżakowanie w suchej trawie z widokiem na Koszystą. To jest turystyka jaką coraz bardziej cenię. Zresztą należało mi ( nam ) się – to była moja 20 tegoroczna wycieczka w Tatry. Orderu nie dali to chociaż sobie poleżałem. Po około godzinnym wypoczynku powstaliśmy ( listopad zobowiązuje ) i stoczyliśmy się – do Równi z której udaliśmy się w dalszą drogę. Następnie dotarliśmy do rozstaju szlaków i skręciliśmy w lewo w stronę Rusinowej. W ten sposób wycieczka zatoczyła się jak koło. Zejście na Palenicę, wejście w auto i jazda w domy.
Wszystko byłoby piękne poza jednym tematem – efektem wielu wichur ostatnimi laty. Ja wiem, że teraz widoki stają się przez te wichury coraz lepsze ale widok powalonego lasu po prostu przeraża. I świadomość, że lepiej nie będzie …
Dziękuję za uwagę.