Schodząc w piątek z Nowego Wierchu, myślałem o Niej, aby powiedzieć jej o obecnych wygodnych ścieżkach dojścia do chatki w dolinie pod Muraniem, aby znów nie musiała w sandałach przedzierać się przez wiatrołomy. W niedzielę wchodząc już na Pośrednią Kończystą, w miejscu gdzie musiała mnie "widzieć" też o Niej myślałem, aby jej powiedzieć, że ta II z topo grani jest raczej bardzo ogólna i nieco jednak chybiona. W poniedziałek na Bździochowej Grani, którą robiła 2tyg. wcześniej w burzy, też myślałem o Niej, a na Kołowym z radością przeczytałem jej wpis w książce szczytowej. To nie mógł być przypadek, bo nigdy wcześniej w górach myśl o Niej do głowy mi nie przychodziła, zwłaszcza, że osobiście Jej jako tako nie znałem. Raz kiedyś spotkałem Ją późną jesienią na Świnicy, gdy zmarznięty w czapce i kapturze z niedowierzaniem patrzyłem na dziewczynę o niczym nieosłoniętej głowie, z rozwianymi włosami i błysku w oczach, robiącą z pasją zdjęcia i podziwiającą widoki. Drugi raz wiosną, schodziła już spod Zawratu po skończonej turze, a my w paskudnym, rozmiękłym już śniegu, dopiero co szliśmy do góry, powiedziałem koledze, że to właśnie Ta dziewczyna, która robi najbardziej niesamowite zdjęcia z wyjazdów tatrzańskich! Czułem w Niej bratnią dusze, a "tatrzańsko" widziałem w niej lustrzane odbicie siebie samego...
Jej galerie, była dla mnie i zapewne dla wielu osób inspiracją. Cieszyły oko, gdy człowiek musiał siedzieć w domu a Olga niezłomnie jechała w tym czasie Tatry i przywoziła stamtąd nowe doświadczenia, emocje i przecudne zdjęcia, okraszone przy tym dobrym komentarzem i solidnym opisem.
Przed samym feralnym wyjazdem pisała:
"W najbliższym czasie też chyba do Złomisk zawitam, a na co dokładnie, to zobaczę jeszcze.
Solować idziesz tę Grań Kończystej? Kurczę, też bym chciała, ale mówią, że tam wcale tak prosto nie jest.
[...]
Ano, uwielbiam solować i świetnie rozumiem te klimaty, tylko moje zamiłowania trochę się ostatnio rozmijają z realnymi umiejętnościami
Łatwiejsze rzeczy porobione, do trudniejszych pasowałoby zapasu mieć nieco więcej.
Do góry wiem, że dam radę, jaka by ta II nie była, nawet bliżej III niech sobie będzie, bardziej się dwójkowych zejść na żywca obawiam, a paprać sobie drogę tysiącami zjazdów średnia radość.
Prędzej czy później zrobię w ten sposób Kończystą - waham się jedynie, czy już w tym sezonie jestem na nią gotowa."
Wahała się, nie była do końca przekonana... ale większość grani, które można w miarę bezpiecznie solować, a które preferowała w Tatrach, miała już w zasadzie zrobione. Po 7.00 wyszła z Morskiego Oka, przez Kogutka? do Złomisk i jeszcze tego samego dnia (chyba) od razu skierowała się na feralną grań Kończystej? Miała dziewczyna kondycję, miała tą ciekawość i ogromną chęć poznawania nowego. Bo Tatry były dla niej miłością, ogromną przyjemnością, radością, spełnieniem, pragnieniem, wyzwoleniem, pełnią życia, marzeniem, walką. Tu czuła się jak w domu. Tatry chciała poznać jak najlepiej się da, niemalże tak dobrze jak W.C. który był dla niej wielkim autorytetem.
Nie chciałbym tu sugerować jakiś działań, które możemy teraz dla Niej zrobić, ale osobiście nie jestem zwolennikiem jakiś tabliczek itp. (przechodząc parę dni temu po raz drugi przez symboliczny cmentarz pod Ostrewą, myślałem, że poszukam z ciekawości nowej tabliczki W.Cywińskiego ale normalnie mi się nie chciało...bo i po co. Wolę czym prędzej popędzić w górę, na grań, ku szczytom, wziąć w rękę jego dowolny tom i poczuć jak kolejne odczytywane zdania z jego przewodnika, są jakby przez niego do mnie wymawiane. W głębi serca czuję więc, że najbardziej przysłużymy się Oldze, gdy w jakiś sposób Jej galerie zdjęć (w które włożyła naprawdę wiele serca i czasu) zostaną na ZAWSZE w internecie w takiej postaci jak obecnie są - czyli trzeba by było zweryfikować to, czy google i flickr mogą w jakimś tam czasie zlikwidować te strony.(?) A my ze swoich stron, serwisów i galerii zrobimy solidne podlinkowane jej galerii.