fajnie że się podoba ,tak więc jedziemy dalej
Porażka z Maja ukierunkowała mnie bardzo na lato, celem był MSW ,a reszta dodatkiem.
Z Krakowa wyruszam z Mankiem i Kilerem by w Nowym Targu zgarnąć Zolffika ,a potem w M. Cichym Stan'a-61.
Logistycznie przygotowany był Zolf i strasznie mu się śpieszyło do dziewczyny
bo jak przysadził tempo na asfalcie to chyba pobiliśmy tam swój rekord.
Tym razem próbujemy od stronY MPpCh i dalej Droga po Głazach.
W dobrym czasie meldujemy się na przełęczy gdzie zakładamy garnki na głowy i .. zapierd.alamy bo Zolffik prowadzi
Trasa jest niby oczywista ,ale są moment ,gdzie mimo opisów przystajemy.
Dochodzimy do miejsca gdzie trzeba zejść do wyraźniej ścieżki co łączy się z droga znad Hińczowego.
Z tej perspektywy widzę ile nam brakowało 2 miesiące temu.
Schodzimy każdy swoim wariantem po licznych rynienkach ,którymi przeorane jest zejście
Na tej ścieżce Zolffik podkręca tempo ,ja z Pawłem próbuję go gonić ,a Staszek z Mankiem zostają z tyłu.
Typowy przykład jak dać dupy i rozerwać ekipę bez uzgodnienia. My niestety tak zrobiliśmy ,a na usprawiedliwienie może przemawiać tylko to że byliśmy świeżakami.
Początek "ucieczki"
Pod samym szczytem jak zwykle dostaję "kopa" i wysuwam się na prowadzenie -mam tak do dziś ,podejścia ostatni ,a pod szczytem jakby człowiek wstał dopiero
Kiler na grani
Zolffik w pierwszych trudnościach kopuły szczytowej
Potem ta słynna półka ,gdzie trzeba się schylić i .. dalej lecimy na pałę prosto do góry by po paru minutach....
ZDOBYĆ WIERZCHOŁEK MIĘGUSZOWIECKIGO SZCZYTU WIELKIEGO!!!!!!
mamy godzinę 12 z lekkim hakiem 08.07.2007
Radość jest ogromna ,taką przeżywałem w górach raptem jeszcze ze 2 razy ,przy Jordance (kolejne łamanie barier) oraz Żabim Koniu.
Ten szczyt o którym człowiek tyle czytał ,tyle razy go oglądał z dołu został pokonany!
Lans na szczycie musiał być !
Chłoniemy panoramę i nie przeszkadza nam nawet mała przejrzystość.
Fota szczytowa z aparatu Kilera
Widok z MSW na Morskie Oko i "pudełko zapałek" jakim z tej perspektywy jest schronisko jest nie powtarzalny.
Tym bardziej że zawsze zdjęcia robiliśmy "w druga stronę"
Czas schodzić ,po trudnościach spotykamy Staszka z Mańkiem , pomagamy im rozwiązać problemy topograficzne i czekamy w tym miejscu.
Po jakimś czasie wracają i już razem schodzimy w łatwiejszy teren.
Zolffik nas tu opuszcza mówiąc że musi szybko wracać,( z perspektywy myślę że chłopak się dobrze starał bo teraz jest szczęśliwym mężem i ojcem
) Nasza 4ka powoli turla się na Przełęcz.
Zejście do Moka to katorga ,człowiek zmęczony ,ale jak z pod schroniska obejrzał się za siebie to duma rozwalała człowieka od zewnątrz. Chłopaki opijają sukces ,ja niestety kierowca dopiero po powrocie do domu sobie odbiłem.
Tego dnia spełniłem marzenie z dzieciństwa ,bo ani nie zostałem strażakiem ,Kowbojem czy supermenem ,ale na Mięgusza wszedłem.
Jak się potem okazało nie po raz ostatni ...
CDN