Pogoda w tygodniu nie rozpieszczała. W piątek w Tatrach Wysokich spadł śnieg... Z tego powodu zostaliśmy zmuszeni zmodyfikować nasz wcześniejszy plan działania po Polskiej części Tatr i do udania się na Słowację. Tam razem z Olgą mieliśmy zaliczyć jej ostatni brakujący szczyt do zdobycia Wielkiej Korony Tatr. Krzysiek, gdy tylko dowiedział się o tym, stwierdził, że nie może przegapić takiej okazji i modyfikując swoje weekendowe plany, również postanowił, się z nami zabrać
Jako, że wyjazd zaplanowany był na niedzielę, postanowiłem, że przynajmniej tym razem spróbuję się wyspać. Jak nie trudno się jednak domyśleć, nie za wiele z tego wyszło. W łóżku standardowo wierciłem się jak psychopata, co kilkanaście minut się budząc. Koniec końców o godzinie 3:00 stwierdziłem, że dość już tych "męczarni" i powoli zacząłem się zbierać do wyjścia.
Gdy o 3:30 docieram na pętlę autobusowa, czeka już na mnie lekko zaspana ekipa z Tarnowa. Szybko pakujemy moje graty do auta, po czym ruszamy w kierunku Krakowa. Niestety, ze względu na zmianę pogody zmuszeni jesteśmy jeszcze podjechać do mnie do domu, po zimowe buty i raki. Na szczęście wszystko idzie na tyle szybko, że już kilka minut po godzinie 4, w czwórkę razem z Krzyśkiem, kierujemy się w stronę Nowego Targu.
Droga do Tatrzańskiej Łomnicy mija nam błyskawicznie. Paweł jest aż zdziwiony faktem, ze tym razem nie został zatrzymany przez Słowaków i nikt nie kazał pokazywać mu, specjalnie przygotowanych na potrzeby kontroli, trzech apteczek
Z parkingu wyruszamy parę minut po godzinie 6 i pod osłoną nocy idziemy w kierunku Hrebienoka.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Pod schroniskiem okazuje się, że jesteśmy jeszcze chwilę za wcześnie, aby obserwować wschód, toteż nie robiąc za długiego postoju postanawiamy ruszyć dalej i ustrzelić lepsze zdjęcia z dalszej trasy.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Olga już na początku naszej wycieczki pokazuje, jak ważnym jest elementem naszej ekipy. Zaraz po przekroczeniu mostu, pokazuje nam skróty, które błyskawicznie doprowadzają nas do Chaty Zamkowskiego!
Pod schroniskiem robimy sobie pierwszy tego dnia postój. Jemy pierwsze śniadanie, po czym ruszamy dalej zielonym szlakiem w stronę Doliny Małej Zimnej Wody.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Szlak opuszczamy chwilę po wyjściu z lasu, gdzie przekraczając liczne potoki, kierujemy się w stronę piargu.
Przed wejściem na głazy zmuszenie jesteśmy jeszcze pokonać śliską kosówkę. Jednak dla stałych bywalców kosówkowych skrótów, ten moment wycieczki nie stanowi akurat najmniejszego problemu!
Po głazach mimo, że ostrożnie, poruszamy się bardzo sprawnie. Mam na tyle dobre tempo, że jako pierwszy docieram do progu skalnego przy małym wodospadzie. Tam czekam na resztę, w oczekiwaniu na nasz dalszy plan...
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Olga szybko rzuca okiem na topo, po czym stwierdza „(…) w miejscu, gdzie na lewo od wodospadu piargi podchodzą najwyżej wejście w próg. Kilka metrów w górę (I, krucho) i w prawo stromym trawiasto-skalistym zachodem (I) na krawędź żeberka (…)”. Ruszamy dalej... Skro teren jest tylko I, nie chcemy się „wygłupiać” z asekuracją i powoli wspinamy się do góry. Próg mimo, że miejscami lekko mokry, nie stanowi dla nikogo z nas większego problemu.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Po przejściu przez półkę zmuszeni jesteśmy pokonać kolejny problem. Tym razem drogę do „trawiastego żlebka” odgradza nam (I) rynienka. Teren również jest względnie łatwy, jednak trzeba uważać, ponieważ środkiem, prawie przez całą jej długość, płynie woda.
Dalsza trasa prowadzi praktycznie cały czas trawiastym zboczem...
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Z początku idzie się w miarę dobrze, jednak im wyżej jesteśmy, tym więcej śniegu zaczyna pojawiać się pod naszymi nogami. Chwilami jest go na tyle dużo, że praktycznie cała wydeptana ścieżka niknie pod białymi płatami.
W końcu przed małym trawersem, prowadzącym na grzędę, robi się na tyle nieprzyjemnie, że postanawiamy założyć raki...
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
W rakach jest już zdecydowanie lepiej. Może nie jest to komfortowe chodzenie po mocno zmrożonym śniegu, jednak noga zdecydowanie pewniej trzyma się podłoża.
Z grzędy kolejno w większych odstępach, tak aby nie zrzucić partnerowi niczego na głowę, poruszamy się bardzo kruchym wyjściem, aż do Ciemniastego Przechodu.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Po dotarciu na przełęcz robimy sobie kolejną przerwę. Przychodzi czas na naładowanie baterii oraz wygrzanie się w słońcu. Korzystamy również z chwili czasu i wracamy do przeglądnięcia planu naszej dalszego drogi. Tutaj, po raz kolejny patrząc na zdjęcia zapisane na swoim aparacie, Olga czyta: „z przełęczy w prawo percią za kopczykami przez stopnie skalne i półki (po stronie Dol. Staroleśnej), a pod koniec stromym żlebkiem (0+) na krawędź żebra”.
Po samym opisie od razu wiadomo w którą stronę się udać, toteż zbieramy wszystkie graty i ruszamy przed siebie. W porównaniu do pokonanego parę minut temu wyjścia ze żlebu, tym razem idzie się komfortowo. Mimo mokrego śniegu, zbocze jest na tyle łagodne, że nie przysparza nam problemów. Jedyną trudnością, jaką napotykamy jest przewinięcie się przez krawędź żebra, jednak dobre rozstawienie się w skale niweluje jakiekolwiek trudności.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Dalej opis wskazuje drogę przez gładką płytę. Tutaj jednak rozdzielamy się na dwie ekipy i problem pokonujemy dwoma różnymi wariantami. Ja z Krzyśkiem omijamy ją dołem, po czym wygodnymi stopniami wychodzimy wyżej, podczas gdy Olga z Pawłem nie bawią się w schodzenie i pokonują ją wąskimi półeczkami od góry.
Mimo, iż na zboczu widać kopczyki, to droga z powodu śniegu nie jest wcale ewidentna. Oczywiście względnie trudności są "żadne", ponieważ teren nie ma więcej jak I, jednak z powodu śniegu, czasami zmuszeni jesteśmy do zachowania wzmożonej czujności i szukania własnych, teoretycznie łatwiejszych wariantów...
fot. Krzysiek
W końcu udaje nam się dojść do miejsca gdzie nie da się już iść wyżej. Z początku wydaje się, że jest to żleb prowadzący na stronę Dol. Zimnej Wody, jednak jego strome nachylenie oraz duże oblodzenie powoduje, że nie mamy nawet ochoty na spojrzenie na drugą stronę.
Tak czy inaczej ponownie robimy przerwę na weryfikację naszej trasy. Jak się okazuje, po przeczytaniu opisu, zaszliśmy za wysoko. W związku z tym schodzimy w dół, po czym udajemy się w lewo, gdzie poprzez siodełko, przewijamy się na drugą stronę grani. Z tego miejsca zakosami, po większych i mniejszych głazach, dochodzimy już do szczytu.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Na szczycie jak się tego można było spodziewać… SZALEŃŚTWO! Piękna pogoda, bezchmurne niebo oraz względnie dobre światło powodują, że migawki naszych aparatów rozgrzewają się do czerwoności. Obiektywy patrzą w każdą stronę i trzaskają dziesiątki zdjęć. Aż sami śmiejemy się chwilami z tego co się wyrabia
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Gdy dochodzimy już do siebie, przychodzi moment, aby w końcu pogratulować Oldze wejścia na swój ostatni, brakujący szczyt Wielkiej Korony Tatr. Oczywiście są to dopiero wstępne gratulacje, ponieważ na oficjalne musi ona jeszcze poczekać do czasu zejścia do auta
Nie przeszkadza jej to w strzeleniu swojego popisowego numeru z poziomką na szczycie
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Podczas, gdy reszta zapełnia jeszcze najskrytsze zakamarki swoich kart pamięci kolejnymi zdjęciami, ja postanawiam w końcu ogarnąć się i zejść niżej, by sprawdzić stan zeszytu szczytowego. Okazuje się, że Pośrednia, jest jednym z tych szczytów, na którym ktoś pomyślał i schował zeszyt do reklamówki. Dzięki temu jego stan jest praktycznie idealny a sama okładka wygląda jak ze sklepu!
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Wpisuję się do środka, po czym z ciekawości przeglądam wcześniejsze wpisy. Ku mojej uciesze, odnajduje w niej mi.
wpis Adama z forum
Mimo, że z początku na szczycie byliśmy sami, to po kilkunastu minutach dochodzi do nas jeszcze dwóch Słowaków. Z tego co udaje nam się porozmawiać, wydaje się, że weszli oni na szczyt po naszych śladach. Korzystając z okazji prosimy ich o zrobienie nam zdjęcia szczytowego, po czym obmyślamy naszą trasę powrotną.
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Początkowy plan zakładał, że będziemy schodzić przez Ławkę Dubkego. Jednak późna godzina, „zagubione zejście” oraz brak informacji o warunkach panujących na tej trasie, skutecznie odwiódł nas od tego pomysłu. W prawdzie pojawia się jeszcze wariant zejścia z Cimniastego Przechodu do Doliny Staroleśnej, jednak wspólnie stwierdzamy, że lepiej będzie schodzić znaną już drogą prowadzącą Żlebem Stilla.
Z początku teren jest na tyle nieprzyjemny i stromy, że zmuszeni jesteśmy schodzić przodem do ściany. Jednak im niżej schodzimy tym bardziej naturalną pozycję schodzenia można przybrać. Oczywiście bardzo pomógł nam fakt, że wchodziliśmy tą samą drogą. Dzięki temu można było poruszać się w dół łatwiejszymi wariantami
Po drodze zdarza nam się jeszcze mały wypadek. Podczas pokonywania gładkiej płyty, schodząc na drugiego po Krzyśku, przypadkowo zrzucam w jego kierunku duży głaz. Na szczęście w porę udaje mi się krzyknąć, a jemu odskoczyć w lewo, dzięki czemu przelatujący kamień tylko ociera się o jego nogę pozostawiając po sobie jedynie smród palonej siarki…
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Największe trudności, jak się tego spodziewaliśmy, zastały nas dopiero przy powrocie z przełęczy do żlebu. Tutaj było na tyle krucho, ślisko i stromo, że poważnie zaczęliśmy się zastanawiać nad użyciem liny. W końcu przez cały czas siedzi ona u nas plecaku. Mimo, że Olga zdecydowała się schodzić bez liny, to my stwierdzamy jednak, że zrobimy z niej użytek i zjedziemy kilkanaście metrów w dół...
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Po przełożeniu liny o wielki głaz znajdujący się na przełęczy, uważając aby nic nie zrzucić, opuszczamy się w dół. Sznurka jednak nie starcza nam do grzędy, w związku z czym dalszą trasę po wypięciu się z liny, przechodzimy, czujnie przytrzymując się wątpliwej jakości skał.
Po pokonaniu dosyć eksponowanego trawersu i dojściu w rejon trawek, chowamy linę, wraz z całym sprzętem zimowym do plecaka, i zaczynamy schodzić w dół.
Z początku wydaje się, że największe trudności są już za nami i można się rozluźnić, jednak mocno ubłocone zejściowe stopnie, oraz ociekająca wodą rynienka skutecznie przywołują nas do pionu.
Gdy w końcu dochodzimy do progu zejściowego, odnajdujemy w ścianie ring zjazdowy. Z racji tego, że mamy już na sobie uprzęże postanawiamy nie robić cyrków i zjechać spokojnie na dół. Wstępnie wydaje się, że 30m lina może być za krótka i będziemy zmuszeni przepinać się przy ringu niżej, jednak koniec końców idealnie stacza ona, aż do półki znajdującej się na samym dole.
W momencie w którym wszyscy już szczęśliwie dojeżdżamy do półki, pakujemy swoje plecaki, po czym zmęczeni, ale w dobrych nastrojach ruszamy na parking...
Untitled by
m_szymkowski, on Flickr
Droga powrotna, mimo, że się nie dłuży, to jednak trochę nam zajmuje. Korzystająć z nowo poznanych skrótów, przy aucie meldujemy się o godzinie 19. Po szybkich obliczeniach, wychodzi, że cała akcja od auta do auta zajęła nam około 13 godzin.
Przed odjazdem z Nowego Smokowca, w końcu przychodzi czas na składanie oficjalnych gratulacji Oldze, za ukończenie Wielkiej Korony Tatr. Aż dziw nas bierze, że mimo, iż była ona już w tylu miejscach, nie ukończyła jej wcześniej. Nie mniej jednak bardzo wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że to właśnie z nami udało jej się tego dokonać
Podsumowując cała wicieczkę, wydaje się, że był to chyba jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy, wyjazd w Tatry w tym roku. Pomijając fakt, jakie warunki zastały nas na drodze (śnieg!), to cała reszta była tylko na duży plus. Przez praktycznie cały dzień towarzyszyło nam słońce, dobre humory oraz świetne towarzystwo. Dodatkowo widoki ze szczytu, jakie tego dnia mieliśmy okazję podziwiać, zrekompensowały nam w 100% wysiłek włożony w wejście na szczyt. Jestem pewny, że na Pośrednią, jeszcze nie raz wrócę!
Na koniec jeszcze raz wielkie dzięki dla Pawła i Olgi za wspólny wyjazd oraz szczere gratulacje dla Olgi za zdobycie swojego brakującego szczytu kończącego Wielką Koronę Tatr!
Więcej zdjęć ->
http://www.flickr.com/photos/szymkowski/sets/72157648879054272