Podczas pierwszej wizyty w Rudawach wiedzieliśmy, że nie będziemy czekać długo, by pojawić się w tych górach ponownie. Ubiegłej niedzieli bierzemy dzieciaki i w sile dwóch samochodów meldujemy się na Przełęczy pod Średnicą zlokalizowanej między miejscowością Karpniki a Kowarami. Temperatura okazała się sporo niższa niż przypuszczaliśmy i mieliśmy pewne obawy, czy chłopcy dadzą radę w nosidłach bez ruchu, ale w sumie było nie najgorzej. Rozpoczęliśmy podejście lokalnym fragmentem Głównego Szlaku Sudeckiego. Sama trasa w pierwszym odcinku nie powalała swoim urokiem – ot, zwykły leśny szutrowy dukt. Wiedzieliśmy jednak, że w tym dniu zdecydowanie to, co najlepsze zostawiamy sobie na później.
Mijając skałki Kamiennego Stołu po około godzinie marszu meldujemy się przy skrzyżowaniu szlaków pod Małą Ostrą. Jest to skalisty przedwierzchołek Skalnika, oferujący kapitalne widoki na okolicę. Odbijamy ze szlaku czerwonego i ścieżką znakowaną żółtymi trójkątami kierujemy się w stronę pobliskich skałek. Sama końcówka podejścia ubezpieczona kawałkiem poręczy.
Faktycznie, dotarliśmy na jeden z najlepszych sudeckich punktów widokowych. Całe niemal Karkonosze od Kowarskiego Grzbietu przez Śnieżkę po Szrenicę są na wyciągnięcie ręki. Dalej Góry izerskie, Kotlina Jeleniogórska, Góry Kaczawskie i kilka mniejszych pasm, których nie rozpoznaję. Panoramę zamyka grzbiet Skalnika z jednym z nielicznych w Sudetach gołoborzem.
Na górze dajemy młodym rozprostować kości i wszyscy spożywamy porządny posiłek. Na samym wierzchołku naprawdę mocno wieje, toteż rozsiadamy się na skałkach nieopodal. Ale nawet z nich widać Śnieżkę, ze wszystkimi zabudowaniami na szczycie.
Z Małej Ostrej schodzimy do tego samego skrzyżowania i obieramy kurs na główny wierzchołek Skalnika. Wierzchołek to chyba za dużo powiedziane. Dalsza droga zaczęła biec niemal poziomo, po kilkuset metrach ujrzałem przedeptane zejście ze szlaku jakieś kilkadziesiąt metrów i szczyt oznaczony metalowym prętem. Przy szlaku była jeszcze drewniana tabliczka, którą początkowo wszyscy przeoczyliśmy. Tutaj uwaga dla osób kolekcjonujących góry KGP – miejsce naprawdę łatwo przegapić.
Tym sposobem zdobywam swój szesnasty, a mały Franek już trzeci szczyt do kolekcji. Ze Skalnika wracamy tą samą drogą, przy wspomnianym skrzyżowaniu skręcamy jeszcze w lewo, aby dotrzeć do skałek zwanych Końmi Apokalipsy. Nie wzbudziły w nas jednak jakiegoś wielkiego zachwytu.
Nie schodzimy w to samo miejsce, a kierujemy się do Kowar, docierając tam po następnej godzinie. Widoki roztaczające się z tego szlaku również były świetne, a już mijając pierwsze zabudowania miasta zazdrościłem jej mieszkańcom otoczenia, w którym żyją. Na krzyżówce przy głównej drodze zostawiamy dziewczyny i sami z dzieciakami idziemy ostatnie piętnaście minut po samochody - tym razem do góry.
Spotykamy się po pewnym czasie i postanawiamy, że to jeszcze nie koniec tej wycieczki. Obieramy kurs na Kamienną Górę, miejscem docelowym był położony w pobliskiej wiosce Krzeszowie, klasztor cystersów i wspaniała bazylika z obrazem Matki Boskiej Łaskawej. Kościół jest naprawdę piękny i dla miłośników sztuki sakralnej miejsce to jest bez wątpienia obowiązkowe. Pobliski klasztor, kościół św. Józefa oraz Dom Przeora również prezentują się ładnie, ale od środka były niestety niedostępne. Na tym zakończyliśmy wycieczkę i po posiłku oraz półtoragodzinnej jeździe meldujemy się w domu. Cała wycieczka wyniosła 11h co uważam za dobry wynik jak na tak małe dzieciaki. Zachowywały się wzorowo.
1. Karkonosze i Izery, w dole Kowary
2. Z Małej Ostrej na północ
3. Cała ekipa
4. Drugie śniadanie z widokiem na Śnieżkę
5. Skałki podszczytowe
6. Kolejny odhaczony
7. Krzeszów