Dawno już nic nie pisałem więc...
Środa. Dzień jak co dzień. Tymczasem trafiła się okazja na dodatkowe 2 dni urlopu (za 3 maja i 1 października). Pukam więc do gabinetu szefostwa i składam swoją propozycję. Dupa. Nie ma tak łatwo - w terminie, który zaproponowałem nie mam szans na urlop. "Bierz wolne czwartek i piątek" - pada propozycja. No to biorę! Takim oto sposobem w czwartek skoro świt mknę już pociągiem w stronę Krakowa. Tu szybka przesiadka na busa i... Zakopane - przybywam!
Piątek (Beskid 2012 m npm)
Cel wyjazdu był prosty: przekroczyć zimą 2000 m npm.
Na przełomie stycznia i lutego wpierdzieliłem się w halny i musiałem obejść się smakiem. Tym razem zesram się a nie dam się!
Startuję z Kuźnic. Spokojnie mijam Boczań i Przełęcz między Kopami. Nic nie widać - mgła totalna. No ale tak miało być...
Po chwili zrywa się delikatny wiaterek. Wieje, wieje i przegania chmury. Dzięki temu mogę cieszyć wzrok widokami. I to jakimi!
Hala Gąsienicowa - moim zdaniem najpiękniejsze miejsce w polskich Tatrach:

W Muro puściutko. Chwila na gorącą herbatę, coś na ząb i krótką rozmowę z pewnym forumowiczem.
Czas ruszać dalej. Na szlaku pusto. Rewelacja! Na lewo od trasy narciarskiej podchodzę na Suchą Przełęcz a mgła otula powoli halę...

Im bliżej przełęczy tym głośniej ale tragedii nie ma. W okolicach Kasprowego kilkadziesiąt osób ale to i tak pustki przy tym co widywałem w tych okolicach latem. Krótki odpoczynek na przełęczy i kieruje się na Beskid. Jest! Pierwszy dwutysięcznik zimą! Dosiadłem Bestię - klękajcie narody!

Chwila na szczycie i idę na Kasprowy. Wszystkie doliny we mgle. Jest pięknie!

Czas wracać. Jako, że wciąż jestem tatrzańskim cieniasem wybieram wariant najłatwiejszy - tą samą drogą. Ale i tak jest fajnie.

W okolicach i poniżej Boczania najtrudniejszy odcinek drogi. Cholernie śliskie kamulce ale pokonuje i tą przeszkodę! Schodzę do Kuźnic.
Plan wykonany!
Sobota (Ciemniak - 2096 m npm)
Nic już nie muszę. Wejdę to wejdę, nie to nie. Zero ciśnienia.
Przez głowę przewala się nawet myśl, żeby nawet dzień wcześniej wrócić do domu - plan już przecież wykonany a spraw do ogarnięcia w Białym dużo. Wystarczyło jednak wyjrzeć przez okno i nie ma mowy o powrocie. Trzeba cisnąć bo pogoda zapowiada się piękna.
Kiry. Lekki mrozek, zero chmur. Będzie dobrze!
Wyżnia Kira Miętusia:

Spokojnym tempem dochodzę do Polany Upłaz i robię chwilę przerwy z widokiem od Kominiarskiego Wierchu po Kończystą Turnię.

Pogoda trzyma. Tak miało być!
Jasne! Gdy mijam Upłaziańską Kopkę zaczynają nasuwać się chmury. Powoli, powoli i kończy się na tym, że idę we mgle.
Do Chudej Przełączki mleko totalne.
Mniej więcej w połowie Twardego Upłazu jestem w końcu nad chmurą!

W dodatku nieopodal pasie się stado kozic. Obserwujemy się z zainteresowaniem.

W końcu szczyt. Widoki miażdżą system!

Na szczycie spędzam z godzinę ciesząc oczy widokami. Tak miało być!
Pora wracać. W chmurę...

Nie było jednak aż tak źle i miałem jeszcze okazję cieszyć oczy widokiem na Giewont i północne ramię Małołączniaka.

Poniżej Polany Upłaz już prawie same błoto więc do Kir docieram w upapranych butach i stuptutach.
To był dobry dzień!

W niedzielę pobudka o 3 rano i powrót do Białegostoku. Już odliczam czas do kwietnia
