miler napisał(a):
sugerujesz Wolf, że TOPR-owcy spieprzyli robotę ?
Wrecz przeciwnie. ZASTANAWIAM się, czy nie zrobili więcej niż należało. I czy dzięki temu turyści Ci wyciągną należyte wnioski. Twierdzę, że warto przeanalizować, czy gdyby musieli schodzić w dostarczonych rakach, ich doświadczenie nie było by pełniejsze. Dlaczego nie podjąć jeszcze raz takiej ryzykownej wycieczki, skoro heli-taxi nas odwiezie?
Być może za dużo czytam między wierszami, ale turści zostali dowiezieni do MOKA i wyciągam z tego wniosek, że dalej zasuwali do Palenicy 2h sami (albo nocowali w Moku). Nie wymagali opatrzenia ani przewiezienia do szpitala. Skoro byli w stanie chodzić, to być może z odpowiednim sprzętem (raki, czekan, może nawet uprząż i lina) byli by w stanie zejść. Być może cośim tego dnia uratowano (zdrowie?, życie? obolałe nogi? zmarzniecia?). Pytanie czy długofalowo ocali im to życie od kolejnej głupiej wycieczki.
Cytuj:
.... no tak zawsze znajdzie się jakiś krytykant,
Bardziej zastanawiacz niż krytykant. Nie twierdzę, że mam racje, nie było mnie na miejscu. Twierdzę, że warto postawić kilka trudnych pytań i przemyśleć temat, a nie łykać wszystko jak pelikan-leming jak to robi 95 % społeczeństwa oglądajać TV.
Cytuj:
Przyjmij kolego, że zrobili to co do nich należało i zrobili to najlepiej jak umieli.
Patrz wyżej - nie przeczę. Być może zrobili więcej niż trzeba, a z drugiejs trony byc może mniej, bo nie wiadomo czy Ci ludzie wyciągną odpowiednio mocne wnioski z tej wycieczki, i czy przez brak odpowiednio mocnego bodźca następnym razem nie zrobią sobie poważnej krzywdy. To jak z małym dzieckiem: czasami dobrze by się lekko sparzyło, by nabrało doświadczenia i nie doznało poparzeń całęgo ciała II i III stopnia.
Cytuj:
Po prostu uratowali im życie, a żadne koszty nie są warte ryzykowania czyjegoś życia, ...nawet koszt przelotu śmigłowca.
No ja mysle, że skoro uderzamy w tak patetyczne tony jak uratowanie życia w bezwietrzną, słoneczną ciepła pogodę, to może się nie hamujmy - uratowali ludzkość. Jak to było ratowanie życia, to jak nazwać inne, powazne akcje? Jak nazwać to co robili założyciele TOPR i wielu ich następców?
Jeżeli ktoś ŚWIADOMIE lezie w zimowych warunkach, wbrew ostrzeżeniom TOPR, TPN i mediów na RYSY, bez podstawowego sprzętu i twierdzisz, że dostareczenie mu raków i nakazanie zap.... w dół jest zagrożeniem życia, to pewnie od grudnia do marca za każdym wychodzącym w góry profilaktycznie powinien latać heli, bo każda taka wycieczak, wg twoich kryteriów to zagrożenie życia, a przecież "życie jest bezcenne" i "żadne koszty nie są warte ryzykowania czyjegoś życia, ...nawet koszt przelotu śmigłowca".
Każde zimowe wyjście w góry (a na pewno powyżej Czarnego Stawu na Rysy) to ryzykowanie życia.
Nie moge się zgodzić z Twoją tezą, że każde ryzyko należy minimalizować, ponieważ patrzysz na przypadek jednostkow, a jeżeli to uogólnimy doprowadzimy sprawę do absurdu. Jezeli to zejście w rakach było zagrożeniem życia, to od grudnia do kwietnia, każdy kto wchodzi np na Rysy na szczycie powinien dzwonić po TOPR i domagać się śmigłowca. Przecież przewiezienie go z wierzchołka przy pomocy heli-taxi (o ile są warunki lotne) zmniejszy ryzyko i "uratuje życie"....
Cytuj:
Po prostu życie jest bezcenne i nie ważne czy jego zagrożenie spowodowali lekkomyślnością, czy brakiem doświadczenia, czy splotem niekorzystnych sytuacji, ważne, że TOPR wybrał najmniej ryzykowny wariant pomocy i najszybszy.
Nie pogniewaj się ale prawisz banały, oczywiste rzeczy i nikt z tym nie polemizuje. Na podstawie przekazanego komunikatu (nic nie wiemy czy turyści byli wycieńczeni/zmęczeni - komuniakt TOPR świadczy o tym, że nie mogli zejsc bo śnieg/lód - nie byli przygotowanie sprzętowo) twierdzę, że warto zastanowić się/postawić pytanie czy dostarczenie raków i zejście w dól to faktycznie ryzykowanie życia czy chociażby zdrowia większe, niż wchodzenie bez racków w zimie na Rysy?
Cytuj:
Po prostu uratowali im życie, a żadne koszty nie są warte ryzykowania czyjegoś życia, ...nawet koszt przelotu śmigłowca.
Owszem są takie koszty, których nie powinno się ponosić. Gdyby koszty nie grały roli, to profilaktycznie za każdym turystom zasuwałby śmigłowiec i 2 TOPR-owców, bo na pewno któremuś z tych turystów coś się stanie. Czysta statystyka. Skoro mamy nieograniczone finanse, to na coś takiego możemy sobie pozwolić.
Oczywiście tak nie jest i budżety są skończone. Jest coś takiego w bezpieczeństwie jak analiza ryzyka i dobór zabezpieczeń / rozwiązań do potrzeb i sytuacji. Rozumiem z drugiej strony poczucie odpowiedzialności ludzi z TOPR i chęć zareagowania w sposób dający 200 % pewności. Bo co by było gdyby przy zejściu w rakach, prowadzony na linie turysta potknał się?
Z drugiej strony menadżerom z branży znany jest mechanizm i dmuchania na zimne i pompowania statystyk i wykazywania się i budowania swojej pozycji - każdy chce się rozwijać. Wszak przy walczeniu o budżet i przy jego uzasadnaniu lepiej wygląda, że była krytyczna potrzeba (albo po prostu potrzeba) użycia smigłowca 2*X razy niż X razy - prawda? Wszak "ratowano życie" w słoneczną, bezwietrzną pogodę.....
Akurat TOPR czasami ma kosmiczne pomysły na wydawanie kasy i wszystko to jest uzasadniane ratowaniem życia i zdrowia ludzkiego, ale nie zawsze znajduje to uzasadnienie w faktach.
Fajne wydaje się kasę podatników i konsumuje budżet ministerialny. I dobrze, że to się robi i ratuje życie. Ale rolą społeczeństwa (przynajmniej demokratycznego) jest kontrolowanie wydawanie naszych pieniedzy z naszych podatków, a przynajmniej domagania się informacji, stawiania (trudnych) pytań.
Idę o zakład, że przy takiej polityce TOPR w ciągu 1-2 lat nastąpi gwałtowny wzrost przypadków heli-taxi, jaki miał miejsce w lecie 2012 r. na OP. Przecież takie niusy się roznoszą. Coraz więcej osób idzie w góry, w małej części z nich będzie kiełkowało przekonanie, że w przypadku jakichkolwiek problemów heli ich zwiezie (a wcześniej jeszcze może ich zaciągną na szczyt). Takie jednostkowe zdarzenie ma długofalowe konsekwencje społeczne.