Berbeka.
Cytuj:
- Jestem przekonany, że mój brat został z Tomkiem Kowalskim i dlatego zginął. Muszę wrócić na Broad Peak, aby odnaleźć ich ciała. Nie chcę, żeby leżały na szlaku, jak na ulicy, aby ludzie obok nich chodzili - mówi nam Jacek Berbeka, brat himalaisty Maćka Berbeki, który pierwsze zimowe zdobycie Broad Peak (8047 m n.p.m.) przypłacił życiem. Na przełomie czerwca i lipca rusza wyprawa po ciała zmarłych himalaistów.
O wyprawie Jacek Berbeka wspomniał już w marcu, kilka dni po tym, jak jego brat oraz Tomasz Kowalski zostali uznani za zaginionych. Dziś znamy więcej szczegółów wyprawy. - To będzie kameralna ekspedycja, cztery-sześć osób - wyjaśnia Jacek Berbeka. - Wyruszymy na przełomie czerwca i lipca.
Nie bierzemy pod uwagę sprowadzenia ciał do Polski, to byłoby zbyt drogie. Ale nie mogę pozwolić na to, żeby ciało mojego brata leżało na szlaku, gdzie chodzą ludzie, aby było na widoku. To tak, jakby leżało na ulicy. Znajdę więc te ciała i pochowam w godny sposób w górach. Mam trzy warianty: wysoki, średni i niski. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować ten ostatni. Zakłada on, że sprowadzę ciała do podstawy góry i pochowam w szczelinie - opowiada Jacek Berbeka.
Na wyprawę wyruszą również bliscy Tomka Kowalskiego: jego rodzice oraz narzeczona. Wszyscy z nich mają doświadczenie w trekkingu wysokogórskim, ale mimo to nie wejdą na samą przełęcz, do "strefy śmierci", ale jedynie do bazy (4900 m), gdzie zamontują tablicę upamiętniającą Berbekę i Kowalskiego. - Osób, które nigdy nie były na pięciu tysiącach, w ogóle nie możemy zabrać. Bratowa zostanie więc w Zakopanem - mówi Jacek Berbeka.
Jest przekonany, że wtedy,5 marca, jego brat został z konającym Tomkiem Kowalskim. Za to, żeby zostać z umierającym kolegą, Maciek Berbeka miał zapłacić życiem. - Ale właśnie na tym polega wspinanie: aby sobie pomagać. Dla mnie postawa Adama Bieleckiego i Artura Małka nie jest wspinaniem - mówi Jacek Berbeka. - Podpisuję się obiema rękami pod wypowiedzią himalaistki Anny Czerwińskiej, że na Broad Peak zabrakło braterstwa liny. Artur Małek sam na konferencji przyznał przecież, że nie chciał poczekać na Maćka pięciu minut, aby wspólnie się przypiąć, a potem przez prawie godzinę wymieniał baterię w czołówce. Znam dobrze swojego brata i wiem, że nikogo o nic nie prosił, dopóki sytuacja nie była naprawdę dramatyczna - dodaje.
Wyprawa jest finansowana przez rodzinę i przyjaciół himalaistów. Można im pomóc za pośrednictwem Klubu Wysokogórskiego Zakopane (numer konta bankowego klubu to 66 8821 0009 0000 0004 6789 0001).
Tymczasem w zeszły piątek ogłoszono skład komisji, która ma dokładnie zbadać przebieg tragicznej wyprawy i spróbować ustalić przyczyny wypadku. W jej skład weszła Anna Czerwińska, Michał Kochańczyk, Piotr Pustelnik, Bogdan Jankowski i Roman Mazik.
Zastanawiam się kiedy dojdzie do rękoczynów, bo chyba już niedużo brakuje.