Witam ,
Odbijamy z tematu ale na koniec coś napiszę (jak kto to odbierze, jego sprawa)
Żeby było jasne; idąc w dół (pod prąd) idę (dziemy): aby uniknąć trudnego lub tez męczącego długiego obejścia ew uciekamy od zdradliwego piargowego zejścia, ciekawość, chcę się sprawdzić (czy damy radę), czasami musiałem tak zrobić, bo .........nie potrafiłem znaleść drogi wejściowej (np.Szwajcaria rej Sass Fee) lub też zależy nam na czasie czy tez z innych powodów.
Generalnie schodząc - musimy sobie zdać sprawę, że wówczas idziemy na "bułe" czyli w 100% trzymam się "stalówki tj. liny (rękawice). Wybierając się na trudna ferratę często w moim plecaku mam swoje baletki.
Dobra może moje małe wyjaśnienie: (oczywiście każdy może mieć inne zdanie)
Trudność danej ferraty ocenia się na podstawie kilku czynników z których ten "najważniejszy" to przejście drogi (ferraty) wg założeń "autora" tejże drogi
Czyli wpinamy lonżę do stalowej linki, klamry, bolca etc, a sami " szukamy "stopni, chwytów" , z pomocy liny korzystamy w razie " słabości naszych rak czy też niepewnego stopnia , chwytu), lub też musimy skorzystać z mostku drabiny tj takich ułatwień ,których nie pokonamy :klasycznie". Czyli autorowi danej drogi chodziło aby górski turysta "jak najmniej chwytał się stalowej liny czyli tzw "A-zerował". Dopiero wówczas taka klasyfikacja danej drogi mam jakikolwiek sens.
Oczywiście patrząc na topo danej drogi, gdy widzimy trudności D-E-F, to już wiemy, że na tej drodze spotkamy miejsca pionowe, lekko przewieszone, oraz obowiazkowo trochę "lufy: pod nogami. Czasami trudność drogi podniesiona jest z powodu jej długości (np Constantini), jak i długości wiszących mostków.
Sztuczne ułatwienia takie jak: wiszące mostki, drabiny, klamry często są konieczne na danej drodze aby ją bezpiecznie przejść. Jeżeli wchodzimy na trudną "żelazną drogę" z zamiarem aby w 100% trzymać się cały czas "stalowej liny" czyli pokonać ją "siłowo", siłą naszych "tylko bicepsów", to taka droga "spada" w swej trudności do kategorii C, czyli dla każdego tatrzańskiego turysty "spoko"
Oczywiście, aby przejść daną drogę o określonej trudności - to trzeba wejść na tę drogę wcześnie rano ew. jako "ostatni", jednak wówczas jest dość duże ryzyko spadających "kamyków".
Ze swojego doświadczenia wiem, że na wielu ferratach (nawet gdybym chciał iść w miarę "poprawnie" to się nie da, bo .........sam idę za kimś, a za mną idzie inny turysta, toteż abym mógł wybrać właściwy chwyt, miejsce na nogę (i) czyli tzw "swój wariant" spowodowałbym istny "korek" na tej ferracie, :->
Toteż przeważnie moje pierwsze wejścia na daną ferratę ma charakter rozpoznawczy i dopiero za 2-3 razem idąc tą ferratą -ta droga sprawia mi frajdę.We Włoszech są ferraty na których byłem po kilka razy (albo i więcej) oczywiście pisze o ferratach od kat "C"w górę
Oczywiście, to jest mój pkt widzenia chodzenia po ubezpieczonych górskich drogach, jednak dla mnie najważniejsze jest to aby : Każdy bezpiecznie poruszał się w górach, a swoim postępowaniem nie był przeszkodą dla innych na tej drodze.
Dla chcących sprawdzić sie jak się "ciekawiej" chodzi po ferracie , będąc w rejonie Tofan polecam "Piramidę", dobra i stabilna skała, chwytów pod dostatkiem, mały ruch, "Bovero"
W rejonie Pala, polecam (wg p. Tkaczyka b. trudna) , krótką drogę "Canalone", gdzie chwytów po lewej stronie jest ogrom
W rej Canazei/Fassa polecam Tridentinę , Masare", czy też kruciutką na Col Rodela
Moje rady na trudne ferraty, to: wczesne wyjście, lekki plecak, umiejetność wyszukiwania stopni, chwytów, aby oszczędzac "siłe" , oraz umiejetność szybkich przepinek - bo to na nich tracimy najwięcej "siły", czyli dobór odpowiednich karabinków w naszej lonży (na co mało osób zwraca uwagę przy ich zakupie). Na trudnych drogach osoby wyższe maja przewagę, bowiem posiadają większe mozliwości chwytowe jak i widzą "więcej"
Prosze nie odbierać mojego postu jako osoby "najmądrzejszej w temacie włoskich ferrat" bo nim nie chcę być, jednocześnie polecam strony o ferratach panów: JarkaKardasza jak i Wiesława Nikla.
Dlatego nie pouczam innych jak należy się poruszać po ferratach, bo dla każdego, przejście ferraty, to jest ogromna frajda, a w kraju raczej żadna ferrata w najbliższym czasie nie powstanie. Najblizsza (podobno)w Tatrach (Tatrzańska Kotlina - nie byłem), ja polecam wybrac sie niedaleko za Wiedeń, w rejon choćby Hohe Wand, gdzie ubezpieczonych dróg jest w każdym przedziale trudności. Mały minus , od tego roku nie wolno już się "na dziko" (bezkarnie) rozbijać pod ścianą
Na koniec najważniejsze: Kask, uprząz, lonża, rękawice to obowiązek, na dłuższe drogi wybieramy się przy stabilnej pogodzie, (najlepiej z samego rana), ubezpieczone drogi pokonujemy wg naszych umiejętności, jednak pamiętajmy o swoim ubezpieczeniu. Zapomniałem o butach, unikajmy sztywnych , twardych (ciężkich)
A teraz prośba (wielka prośba) , nie zostawiajmy w górach (Alpach) po sobie w biwakach, schronach "syfu" jak i opakowań z naszymi napisami (choć i tak często jesteśmy myleni z Czechami). Skoro potrafiliśmy do "góry" wnieść puszkę "Żywca", "Tyskie"-go, "Tatry" to znieśmy tę puszkę jak i inne nasze opakowania w dolinę. Dzięki.
Viking
Może trochę haotycznie opisałem swoje zdanie na temat trudności ferrat, jednak nie podejmuję się polemiki w tym temacie, każdy kto był na ubezpieczonej drodze "swoje wie", ci co nie byli to autorytetem dla nich będzie p. Tkaczyk, do którego mam szereg zastrzeżeń, ale to jest moje zdanie