grubyilysy napisał:
Cytuj:
Jest kilka ciekawych przykładów "sporów".
1) Kobieca Korona Himalajów.
Mnie akurat spór wokół wejścia Oh-Eun_Sun na Kanczendżongę nawet interesował. O ile nie ma dowodów że była, to nie ma też dowodów że nie była (znaczy są świadkowie "na tak", ale należy ich uznać za nie w pełni wiarygodnych, jest raport "na nie" ale na moje oko jest w nim sporo nierzetelności). Natomiast wiadomo akurat na 99,99% że była w "odległości 50-60m" od szczytu (to wiadomo z relacji wiarygodnego świadka). Czy była wyżej?
O ile odpowiedź jest na dziś nieznana, o tyle wiadomo że sama Eun-Sun powiedziała: "nie byłam na wierzchołku, z powodu wiatru zatrzymałam się jakieś 4 metry poniżej". Było to jednym z argumentów dla których ExplorersWeb nie uznaje jej wejścia (!). Natomiast co ciekawe dla odmiany Reinhold Messner, gdzieś jeszcze przed samym epicentrum sporu miał podobno powiedzieć, że skoro była 4 metry od wierzchołka a nie weszła z powodu wiatru to oczywiście była na wierzchołku (!).
2)
Ściana Malanhapulan
Zespół "pokonał ścianę" o wysokości ponad 1000 metrów i jej najtrudniejsze fragmenty, po czym prowadzący Marcin Michałek wyszedł na pełną długość liny osiągając "wypłaszczający się łatwy teren" w rejonie grani.
Drobny problem - lina się skończyła Very Happy. Michałek stał po jednej stronie "graniowej muldy" dwadzieścia łatwych (chyba łatwych?) kroków od miejsca gdzie na oko można było jeszcze w miarę bezpiecznie stanąć przed nawisem na drugą stronę. Tylko że w zasadzie musiałby się odwiązać od liny. Postanowił zejść do ostatniego przelotu, założył stan, ściągnął partnerów. Wspólnie postanowili że z powodu zapadających ciemności nie tylko rezygnują z (nierealnego zresztą) wejścia na wierzchołek, ale nawet nie będą tracić czasu na pokonywanie raz jeszcze ostatnich metrów do łatwej grani i od razu rozpoczęli zjazdy.
Ciąg dalszy historii jest dobrze znany.
3) Z tego co wiem większość wejść na Lhotse odbywała się bez wchodzenia na wierzchołek. Podobno taka była umowa z lokalnymi, bo na wierzchołku Lhotse mieszkają bogowie. A zresztą trochę grozi zwaleniem.
ad. 1
50-60 metrów na tej wysokości to może być jeszcze godzina marszu, więc absolutnie nie można tego traktować jako osiągnięcie szczytu.
4 metry- to ewentualnie można by uznać, tym bardziej że to właśnie na Kanczendzondze praktykowano zatrzymywanie się poniżej wierzchołka (2 metry) ze względu na poszanowanie wierzeń tubylców.
Ale tu pojawia się pytanie- dlaczego właśnie 4 metry?
Moim zdaniem wybrano taką odległość by usprawiedliwić fakt braku wierzchołka na zdjęciu.
Wersja o 50-60 metrach (czyli niezaliczeniu szczytu) wydaje się dużo bardziej prawdopodobna.
ad.2
W sprawie Malanphulan komisja ekspercka po szczegółowej analizie uznała, że zespół nie dotarł nawet do grani szczytowej- dzielił ich od niej przynajmniej 1 trudny wyciąg (być może nawet kluczowy), więc nie można mówić o pokonaniu ściany (tym bardziej że zespół wycofał się z praktycznie tego samego miejsca co Kurtyka-Loretan 10 lat wcześniej, a oni nie uznali swojego przejścia za pokonanie ściany).
http://wspinanie.pl/serwis/201012/04-Ma ... omisja.phpad.3
Wg mojej wiedzy sytuacja o której piszesz dotyczy Kanczendzongi- przynajmniej w części dotycżącej motywów poszanowania wierzeń.
O możliwości zwalenia się wierzchołka nigdy nie słyszałem.
Natomiast bywają przypadki niewchodzenia na najwyższy punkt góry z powodu groźby oberwania się nawisu szczytowego (np. na Chan Tengri czy Shispare).
kilerus napisał:
Cytuj:
Napisz proszę konkretnie czego nie dokonałem (najlepiej w formie bezokolicznikowej, np. wejście na Kończystą).
A zdjęcia szczytowe,
z datownikiem- masz?