nie stanę zdecydowanie po żadnej ze stron.
nie jestem doskonały. zdarza mi się zionąć jadem w stronę rozmówcy, ale to już naprawdę tylko wtedy, gdy inne argumenty nie skutkują - vide: wątek deregulacyjny. naprawdę jak mnie coś wkurza, to jestem w stanie dopier.dolić rozmówcy. taki już jestem. a że niekiedy dopier.dolę nie tej osobie co potrzeba zamiast zamknąć paszczę to trudno. mam niekiedy z tego tytułu nieprzyjemności, ale znając siebie, to powtórnie w tej samej sytuacji zachowałbym się tak samo.
podam przykład z mego krótkiego żywota:
siedzę sobie w pracy, w biurze, sam, zajęty pracą. wchodzi jaśnie pan hrabia (to nie do Ciebie
Markiz ) i coś tam mówi, by mu pokazać jakieś mapy. proszę bardzo. pokazałem. a temu mało i prosi, by mu skserować interesujący go fragment i pokolorować, bo on jest strasznie zajęty i musi w tym czasie coś tam w magazynie załatwić. a ksero jest vis a vis mojego biura. półtora metra przez korytarz. sic!
no więc ja mu na to, że skserować mogę, skoro mu się śpieszy, ale pokolorować nie pokoloruję. a on na to: a dlaczego? no to ja mu na to, że tu nie jest archiwum. a typ bezczelnie na to: a co tu jest? no to mnie wkur.wił. otwieram drzwi i pokazuję gamoniowi tabliczkę na drzwiach:
Dział Kontroli Sieci Gazowej. i że nie będę brał odpowiedzialności, za to, co pokoloruję i ponanoszę na kserówkę (trasa przebiegu, średnica i materiał sieci gazowej). a skąd mam mieć pewność, że tak jest w rzeczywistości? a co ja? wróżką jestem? nie raz się zdarzało, że średnica się nie zgadza, trasa sieci też nie. moja wina? więc odpowiadam, że tego nie zrobię. poza tym mam swoje obowiązki, jestem sam w biurze i nie będę się odrywał od swoich zajęć, tym bardziej, że nie jest on moim przełożonym. a gościu na to: ale to jest dla Dyrektora. a ja na to: a mnie to nie interesuje dla kogo to jest. to co, nie zrobisz mi tego? - pyta. a ja, że owszem, ale nie. poszedł. za chwilę telefon od Dyrekcji. taka i taka sprawa. moje wkur.wienie stało się już duże. pytam, czy skserować. no jakby można było. i pokolorować - pytam Dyrektora wkur.wiony jak uj. jakby panu to nie przeszkadzało - odpowiada Dyrektor. dobrze, mówię. to za ile może pan X przyjść? za pięć minut odpowiadam.
przychodzi łajza i od razu burknął kulturalnie: gdzie to jest? więc ja mu nie podnosząc głowy znad biurka rzucam: tam leży. wziął i chce wychodzić. a ja mu wtedy, że nieładnie jest chodzić i na kogoś skarżyć. a ten z mordą: ja tego tak nie zostawię! będę rozmawiał z Twoim kierownikiem! itp. itd. no to moje wkur.wienie osiągnęło wyżyny i mu jebłem. tekstem jebłem. że nie ładnie jest kogoś podpier.dalać! wyszedł.
dopiero potem się dowiedziałem, że to szwagier pana Dyrektora. czy mając tą wiedzę przed zajściem zrobiłbym coś inaczej? nie! ponieważ taki jestem i uj. nie będzie mi zajęć wymyślał ktoś, kto nie jest moim przełożonym i myśli, że jest Bóg wie kim. a szczególnie, gdy nie wie, gdzie powinien się udać w tej sprawie (archiwum) i mi zawraca gitarę.
dwa miesiące później wniosek o awans dla mnie na stanowisko Mistrza został przez pana Dyrektora (zgodnie z przewidaniami) odrzucony. do kosza odrzucony.
nauczyło mnie to czegoś? nie, nadal będę tak traktował buractwo i w dupie mam konsekwencje.
lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.
Markiz kilka razy mi dopiekł (coś tam o Ruskich było, coś o temacie pracy magisterskiej po tym, jak kupiłem sobie wymarzony sprzęt górski). i co? ano nic. tylko mu zwróciłem uwagę, że się do mnie dowala. to, że coś tam mu się nie podoba to jego prawo. nie znaczy to, że od razu trzeba mu jechać ostro. ale nie będę KWAQ-a piętnował i biczował.
nie znam szczegółów konfliktu. nie jestem więc kompetentny w tej sprawie. Bartka znam osobiście i nie wydaje mi się, żeby był aż taką mendą i degeneratem, jak tu niektórzy go określają. i nie nie, nie włążę mu do du.py - to uprzedzając pytania.
Markiz ma mój szacunek, mimo że
niekiedy nie zgadzam się z jego poglądami lub przekazem płynącym z jego postów. interesujące są jego wpisy. i fajnie się je czyta. a i humor też ma.
można się zgadzać lub nie z wypowiedziami innych, przecież to jest normalne. jakby wszyscy mówili to samo i byli jednakowi, to byłoby nudno, szaro i do du.py, prawda?
a tu małe co nieco z Włoch. znaczy z Włoszech. znaczy z Italii. znaczy nakrętką. z dziurkami po prostu:
http://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-wl ... nId,614637