Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz gru 19, 2024 1:23 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: N lis 06, 2011 11:30 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Po przejściu prawie całych Beskidów, Gorców, całych Pienin, zgłębieniu Karkonoszy i Gór Sowich, zapoznaniu się z Masywem Śnieżnika, odwiedzeniu Bieszczadów i Gór Świętokrzyskich, przemaszerowaniu większości szlaków tatrzańskich i po odwiedzeniu znakomitej większości pasm górskich u naszych południowych sąsiadów wreszcie przyszła pora na kolejne wyzwanie. I choć marzyły mi się rumuńskie Fogarasze to propozycję wyjazdu w słoweńskie Alpy Julijskie przyjąłem z ogromną radością. Mózgiem tego przedsięwzięcia był powszechnie znany i poważany na forum niejaki Łukasz T. Z Żywca. Losy mojego uczestnictwa w tym przedsięwzięciu ważyły się do końca, gdyż trzeba było nieco przesunąć zaplanowany wcześniej urlop, pożyczyć trochę sprzętu i zorganizować drugi samochód, ale suma sumarum jakoś się udało, choć łatwo nie było. W piątek 29 lipca 2011 pożyczam od Agaty (tu wielkie podziękowania dla Niej) kask i uprząż, kupuję euro i jestem prawie gotów do wyjazdu. Prawie, bo jak się okazuje załatwianie wszelkich formalności w sobotę zajęło znacznie więcej czasu niż wcześniej zakładałem. Pakuję się pospiesznie i czekam już tylko na telefon od Piomica, który zabierał mnie po drodze z Kielc. Piotrek przyjeżdża do mnie zgodnie z planem i ok. 18 w sobotę 30 lipca roku pańskiego 2011 operacje Alpy 2011 można uznać za rozpoczętą. Po drodze zabieramy jeszcze Kaśkę i suniemy do Żywca. Powitanie Łukasza jak zawsze jest gorące (chleb i sól na stole). Jest nas już czwórka, okazuje się, że Luiza dojedzie z Poznania w niedzielę wcześnie rano, a ostatni element układanki – Ania mieszka też w Żywcu, więc jesteśmy prawie w komplecie. Co forumowa ekipa, może robić w Żywcu wieczorem ? Ci co myślę, że udać się na wieczorne nabożeństwo są w błędzie. Zatem lądujemy na Pięterku u Zuzi. Brzmi to dość dwuznacznie, ale spieszę z wyjaśnieniami, że to porządny lokal. Uwagę zwracają ceny – piwo 3,50 PLN... i jak tu nie kochać tego miasta. Impreza się rozkręca, nasz stolik dynamicznie się „rozrasta”. Muzyka raczej taneczna, aż tu nagle co słyszymy... „Black Dog” Led Zeppelin no i zaczęło się. Nieważne, że byłem w krótkich spodenkach i górskich butach. Potem jeszcze pojawiło się AC/DC i IM, po prostu bajka. Przypomniały mi się stare dobre studenckie czasu i Rotundowe klimaty. W dodatku to pierwszy dzień urlopu, wiec okazji do świętowania było sporo. Nic dziwnego, że w niedzielę rano obudziłem się ze sporym bólem głowy. Leje od rana. Jak to dobrze, że jedziemy w Alpy a nie w Beskid Żywiecki, to ponad 800 km może zrobić różnicę. Dojeżdża Luiza i pakujemy bety do samochodów. Patrzymy na VW Lupo Anny i dochodzimy wspólnie do wniosku, ze podział 3 na 3 to chyba jednak nie najlepszy pomysł. Ostatecznie Kaśka, Luiza i Łukasz jadą z Piotrkiem a ja z Anną (niezrzeszoną na niniejszym forum, ale sympatyzującą z jego użytkownikami).
Wyjeżdżamy bodajże ok. 10, w Bielsku zapodajemy sobie kurczaka z rożna, stawiając też połówkę miejscowemu sępowi. A co tam, szaleć to szaleć. W okolicznym sklepie nabywam 2 czteropaki, bo pożytku ze mnie jako z kierowcy już dzisiaj na pewno nie będzie. No i wreszcie w drogę. Trasę pamiętam jeszcze z mojego dawnego wyjazdu do Chorwacji. Generalnie przez Cieszyn, Brno, Wiedeń, Graz i Klagenfurt. W porównaniu z podróżą choćby nad nasze ukochane morze tu jedzie się płynnie i bez niepotrzebnych nerwów. W rejonie Villach dojeżdżamy do płatnego tunelu, postanawiamy wybrać jednak inne przejście graniczne (Wurzenpass) i zaoszczędzić te kilka euro. Jesteśmy w Słowenii, białe alpejskie szczyty wydają się wyrastać spod ziemi. Docieramy do Mojstrany i kierujemy się wąską drogą do schroniska Aljazev Dom. Jest już ciemno. Zostawiamy samochód na parkingu i dalej pieszo kierujemy się do schroniska. Wita nas czwórka, która dotarła tu wcześniej (oni jechali przez Słowację). Załatwiamy formalności związane z noclegami (koszt 13 euro), z karta Alpenverein byłoby 7, ale niestety jej nie posiadamy. Nocujemy w pomniejszym budynku nieopodal głównego schroniska. Warunki dosyć typowe, co ważne jest ciepła woda. Tym razem już żadnych imprez, wszak kolejnego dnia mamy atakować najwyższy szczyt Alp Julijskich i Słowenii Triglav (tudzież znacząco się do niego zbliżać).
Nazajutrz wstajemy umiarkowanie wcześnie. Pogoda jest w porządku, na pewno lepsza niż ta, którą zostawiliśmy w Polsce. Tak wygląda schronisko Aljazev Dom (w tle Trglav)

Obrazek

Przy samochodach robimy wielkie przepakowywanie rzeczy (kolejne 2 noclegi mamy spędzić już na wysokości ponad 2000 m. n.p.m.). Niestety plecaki trochę sobie ważą. Przyznam, że nie jestem zwolennikiem chodzenia po górach z dużym ciężkim plecakiem, ale tym razem niestety nie mam innego wyjścia.
Ruszamy w szóstkę, by już wkrótce podzielić się na 2 grupy (podział ten praktycznie utrzyma się do końca wyjazdu). Luiza Kaśka, Łukasz i Piomic ruszają na szlak Bamberga (ponoć najtrudniejsza wersja wejścia na Triglav, ja z Anią udajemy się na Tominskovą Pot (szlak też niełatwy jak się potem okaże). Triglav wygląda stąd imponująco.

Obrazek

Jest tu inaczej niż w Tatrach. Nie ma praktycznie drzew iglastych a dominują buki. Po przejściu kilkuset metrów stromego podejścia jemy śniadanie. Ruszamy dalej, jest duszno, powoli psuje się pogoda a plecaki ciążą coraz bardziej. Myślę sobie „Co ja tu robię, mógłbym sobie teraz leżeć na plaży w Dźwirzynie, czytając sobie np. historię szwedzkiego death metalu (Łukasz dzięki za zorganizowanie tej pozycji). To oczywiście chwilowe kryzysy, bo moja miłość do gór ma mocne fundamenty, ale przecież i najbardziej dobrane pary miewają gorsze dni. Mozolnie pokonujemy kolejne metry. Właśnie się zorientowałem, że zapomniałem wziąć moich prochów na ciśnienie, ale co tam śmierć w górach byłaby całkiem romantyczna, a jeszcze w Alpach...

Obrazek

Zaczyna padać, skały robią się śliskie, nad Triglavem kłębią się czarne chmury, a my póki co nie doszliśmy do najtrudniejszej części naszego szlaku zabezpieczonej prawie w całości stalowymi linami. Spotykamy po drodze sympatyczną (jak to w górach) parę z Polski. Gaworzymy przez chwilę i po chwili dochodzimy do momentu gdzie zaczyna się zabawa. Przyznam, że pierwszy fragment trochę mnie zmroził. Trzeba przejść bardzo wąska półeczką tuz nad kilkusetmetrową przepaścią i wejść od razu na stalowe kołki wbite w skałę. Obawiam się, że tym zdjęciu niewiele będzie widać, bo pogoda mocno się pogorszyła.

Obrazek

Po przejściu tego nieprzyjemnego miejsca prawie cały czas towarzyszą nam stalowe liny. Skojarzenia z Orla Percią nasuwają się same. Koło nas zupełnie pusto. Ludzie którzy szli tym szlakiem albo nas wyprzedzili albo zawrócili ze względu na pogodę. My walczymy sami ze sobą. Po drodze tabliczka upamiętniająca śmierć turysty w tym miejscu. Takie rzeczy nie dodają otuchy.

Obrazek

Idziemy dalej. Jak to zwykł pisać Józef Nyka ekspozycja miejscami znaczna. Często szlak poprowadzony jest wąskimi półeczkami zawieszonymi nad przepaścią. Kask i uprząż są tu jak najbardziej wskazane, zwłaszcza przy takich warunkach pogodowych i przy wędrowaniu z dużym ciężkim plecakiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wreszcie po kilku godzinach dochodzimy do rozstaju szlaków (ze szlakiem przez próg – nim będziemy wracać za 2 dni). Deszcz odpuszcza i wreszcie rozszerzają się widoki.

Obrazek

Dochodzimy do płaskiego terenu i co widzimy – samego diabła...

Obrazek

Krajobraz jest tu taki, hmm... księżycowy: biało, sucho, pusto, ale ma to swój niepowtarzalny urok.

Obrazek

Decydujemy się nocować w schronisku Stanicev Dom, położonym na wysokości bodajże 2332 m. n.p.m.

Obrazek

Tu nocleg już znacznie droższy (19 euro), ale i wysokość zacniejsza. Późnym popołudniem zupełnie się wypogadza i możemy podziwiać rewelacyjne widoki.

Rjavina

Obrazek

Triglav i Mały Triglav

Obrazek

Słoweński Giewont

Obrazek

We wtorek cel mógł być tylko jeden. Tu już nie ma na co czekać tylko trzeba atakować Triglav. Ruszamy miejscami ubezpieczonym szlakiem do Triglavskiego Domu. Pogoda idealna.

Obrazek

Obrazek

Dochodzimy do schroniska, Triglav jest już na wyciągniecie ręki.

Obrazek

Ruch spory. Wygląda na to jakby Słoweńcy obchodzili jakieś święto narodowe. Siedząc przy Triglavskim domu widzimy zatory na szlaku. Wzbudza to we mnie niepokój, bo mijanki w takich warunkach do przyjemności nie należą. Drogowskaz informuje, że na szczyt jest godzina (to bardzo optymistyczna informacja, ale z rzeczywistością nie mająca wiele wspólnego). Ruszamy, początkowo łatwo, ale szybko zaczynają się trudności. Moje subiektywne odczucia są takie, że jest trudniej jak na Orlej. Zwłaszcza nieprzyjemne są odcinki z wbitymi kołkami metalowymi do skały. Trzeba bardzo dużo pracować rękami. Wejście na Mały Triglav wydaje się nie mieć końca. W końcu jest, wreszcie można chwilę odsapnąć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Spotykamy Luizę z Łukaszem, którzy już schodzą ze szczytu (atakowali wierzchołek z Domu Planika przez Mały Triglav).

Obrazek

Kolejny etap drogi jest łatwiejszy, mimo, że ekspozycja wciąż jest ogromna i to na 2 strony. Szlak jednak jest świetnie ubezpieczony.

Obrazek

Obrazek

Jeszcze trochę wylanego potu i stoimy na najwyższym szczycie Alp Julijskich (2864 m. n.p.m.) i całej Słowenii. Tak wysoko jeszcze nigdy nie byłem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szczycie siedzi jakby nigdy nic gość, który sprzedaje puszki z colą i pamiątki związane ze zdobyciem Triglava. Przyznam, że jak dla mnie fenomen.

Obrazek

Na szczycie odbieram telefon... z pracy (cóż za wyczucie chwili). Podziwiamy widoki, ale nasze umysły bombarduje jedna myśl – wleźć to nic, ale trzeba jeszcze stąd zleźć. Wybieramy szlak przez Ramię Triglava do Domu Planika – według Piotra Nowickiego – autora przewodnika „Alpy Julijskie” nieco łatwiejszy niż szlak z Triglavskiego Domu. Niestety srodze się zawiedliśmy na tej opinii. Owszem początek był stosunkowo prosty.

Obrazek

Ale jego środkowa część wystawiła nasze nerwy na próbę. Kruszyzna, stromizna i miejscami uszkodzone zabezpieczenia. W niektórych momentach nie było w ogóle wiadomo gdzie dalej iść. Generalnie nieciekawie, bo cały czas ma się pod stopami kilkusetmetrową przepaść.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś tą ścianą poprowadzony jest ten szlak.

Obrazek

Wreszcie z ulgą dochodzimy do wielkiego pola śniegowego, to znak, że jeżeli nie dostaniemy zawału czy wylewu to prawdopodobnie przeżyjemy dzisiejszy dzień.

Obrazek

W tym rejonie wybija niewielkie źródełko (absolutna rzadkość w Alpach Julijskich). Uzupełniamy zatem zapasy wody, bo jej pół litra w schronisku kosztuje 2,5 Euro. Przechodzimy koło Domu Planika nie wchodząc jednak do środka.

Obrazek

Dalej kierujemy się ubezpieczonym szlakiem do Triglavskiego Domu, mając po lewej imponujący widok na naszą dzisiejszą zdobycz.

Obrazek

Jesteśmy z siebie dumni.

A to nasz domek na drugą i ostatnią noc, widziany z góry.

Obrazek

W schronisku spotykamy resztę naszej ekipy. Z okazji 18-tych urodzin Luizy wypijamy symboliczne ilości wiśni (jeszcze raz wszystkiego najlepszego !). Rozmawiamy na temat dzisiejszych zdobyczy i czynimy kolejne ustalenia. Dosiada się do nas sympatyczny Słoweniec i zagaduje po angielsku. Trzeba przyznać, że to bardzo towarzyski naród. Pytamy go o trudności szlaku na Rijavinę, którą kolejnego dnia chcą atakować Luiza, Kasia, Łukasz i Piotrek. Nasze plany są skromniejsze: Bengunjski Wierch i zejście z powrotem do Aljazev Dom szlakiem przez próg.
Robi się zimno, wszak jesteśmy na wysokości ponad 2300 m. n.p.m. Jest tu niesamowity klimat. Wieczorem wybieram się na samotny spacer w rejonie schroniska. Jest bardzo cicho i niesamowicie klimatycznie. Jestem tu po raz pierwszy ale czuję się jak w domu. Szukam miejsca skąd można by wysłać smsa, ale w tym rejonie to bardzo trudne zadanie. W nocy znowu śpię nienajlepiej. Nawet zmęczenie i poczucie górskiego spełnienia mi nie pomaga.
Nazajutrz budzi nas piękne słońce. Zapowiada się upalny dzień. Przez okno obserwujemy czwórkę przyjaciół szykujących się na Rijavinę. My tym razem nie musimy się spieszyć. Begunjski Wierch (2461 m. n.p.m.) z Domu Stanica to mało wymagający spacer. Spokojnie jemy śniadanie używając do tego celu m.in. niepitnej rzekomo wody. Po przegotowaniu nie zaobserwowaliśmy (odczuliśmy) żadnych problemów a kilka euro zostało w kieszeni (ceny wody mineralnej w słoweńskich schroniskach są kosmiczne). Nie wiem co mnie podkusiło by założyć moje membranowe spodnie Wolfganga, skoro zapowiadał się upał... Ruszamy, jest naprawdę gorąco. W połowie drogi obserwujemy akcje ratunkową na zboczach Triglava. Śmigłowiec kogoś zabiera...

Obrazek

A następnie ląduje przy schronisku W. Stanica.

Obrazek

Wejście na szczyt nie nastręcza żadnych problemów. Można go nawet uznać za przyjemny spacer – pod warunkiem, że startuje się z pułapu 2332 m. n.p.m. :)
Na szczycie jest metalowa puszka, gdzie można wpisać swoje dane jako zdobywcy...

Obrazek

Podziwiamy dwuwierzchołkową Rijavinę

Obrazek

I panoramę w drugą stronę Alp Julijskich

Obrazek

Vrbanovą Spicę (2408 m. n.p.m.) sobie odpuszczamy uznając, że widok będzie podobny. Schodzimy z powrotem do domu Stanica. Tutaj wypijam najdroższe piwo w moim dotychczasowym życiu (3,80 euro jeśli dobrze pamiętam).

Obrazek

Ale było warto. Mogłem wypić w minutę a piłem całe 3. Zapach i smak cudowny.
Wyłożyliśmy się na ławkach zbierając siły na zejście – niestety znowu z dużym i ciężkim plecakiem, co przy takim upale nie zapowiadało się zbyt dobrze. Żegnamy to wspaniałe schronisko i ruszamy w drogę powrotną. Początkowo łatwo i łagodnie, z czasem coraz trudniej. Wciąż towarzyszą nam wspaniałe widoki.

Obrazek

Musze przyznać, że po ostatnich dwóch dniach mam już trochę dość ekspozycji i wbitych w skałę metalowych kołków. Ale ja sobie mogę mieć dość, swoje trzeba przejść. Zaczynają się typowe dla Alp Julijskich piargi. Czujemy się jak na lodowisku ale najciekawsza część trasy dopiero przed nami. Nazwa szlaku „przez próg” wiąże się z tym, że po drodze pokonuje się przy pomocy metalowych ubezpieczeń 3 progi skalne. Zdecydowanie łatwiej tędy wychodzić niż schodzić. A zejście z ciężkim plecakiem przysparza dodatkowych emocji, choć trudno ten szlak uznać za jakiś szczególnie wymagający. Przechodzimy przez pierwszy próg...

Obrazek

Największa złośliwość tego szlaku polega na tym, że kiedy wydaje się, że najgorsze mamy za sobą to jesteśmy w błędzie. Najtrudniejszy i najbardziej eksponowany jest środkowy próg.

Obrazek

Obrazek

Po przejściu tego fragmentu jest jeszcze jeden ubezpieczony odcinek praktycznie na samym dole. Cały czas poruszamy się bardzo stromym zboczem mając u stóp wierzchołki drzew. Spojrzenie w stronę Stenara – jednego z kolejnych celów.

Obrazek

A gdzieś tędy mniej więcej wiedzie szlak przez próg. Jak dobrze się wpatrzycie to dostrzeżecie ludzkie sylwetki mniej więcej na środku zdjęcia.

Obrazek

Po lewej Triglav

Obrazek

I wreszcie jesteśmy nad potokiem Vrata.

Obrazek

Tu wreszcie można spokojnie odpocząć i zaczerpnąć krystalicznej wody ze strumienia. Nabierając wody do butelki przyszła mi do głowy pewna myśl jak ją wykorzystać :). Szczegóły wieczorem. Dalszy odcinek do Aljazev Dom to płaska ścieżka w milej dla oka scenerii. Po drodze mijamy jeszcze Alpejskie krowy...

Obrazek

Docieramy do samochodu. Alleluja, wreszcie można zrzucić z siebie ciężki plecak. Dobieram się do pozostałych Leżajsków, nieważne, że nie są schłodzone, ważne, że są mokre... Biorę też coś ekstra na wieczór. Butelkę spirytusu z zapuszczonymi gałązkami mięty. Prawdziwy rarytas dla koneserów. Zostawiamy bety w schronisku i czekamy na resztę grupy. Pojawiają się wkrótce i rozprawiają na temat dzisiejszej zdobyczy – Rijaviny. Trochę żałujemy, ale – maybe next time...
Nadchodzi wieczór. Na koniec dnia trzeciego w planach było chlanie i plan został wykonany. Połączyłem miętówkę z wodą z potoku Vrata – efekt wspaniały. Tylko kobiety nie były w stanie docenić walorów tego trunku. Za to my z Łukaszem i Piomicem i owszem. Zaczyna siąpić na zewnątrz, wiec imprezę przenosimy do wewnątrz. Jest pięknie – przypominają się stare dobre klimaty z akademika.
Obudził nas wielki ból głowy ? Nie, nie było tak źle. Górskie powietrze jak zawsze służy takim klimatom. Pogoda trochę niepewna, ale z tendencja do poprawy.
Pakujemy się do samochodów (prowadzą oczywiście kobiety) i udajemy się do Mojstrany na zakupy. Wcześniej odwiedzamy Wodospad Pericnik, chyba największy i niewątpliwie jeden z piękniejszych jaki do tej pory widziałem. Potem jemy w Mojstranie pizzę – chyba najlepsza w moim życiu za śmieszne 4,5 euro. Daje się odczuć, że granica z Włochami to raptem kilkanaście kilometrów stąd.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zerkam na mapę Słowenii – okazuje się, że w pobliżu jest słynne jezioro Bled. Nie zastanawiamy się długo i udajemy się tam. Naprawdę piękne miejsce. Na wysokim brzegu piękny zamek, na środku jeziora wyspa ze słynnym kościołem i niesamowite wysokogórskie otoczenie. To wszystko czyni to miejsce wyjątkowym. Można się tu kapać, nie ma żadnym niepotrzebnych zakazów. Gdybym nie był zapalonym górołazem mógłbym tu nawet spędzać wakacje...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień chyli się ku końcowi, wracamy do schroniska. Nasi się raczą, a co najgorsze opędzlowali całą nalewkę Piomica (nieładnie). Tym razem alkoholem raczymy się umiarkowanie, bo przed nami ostatni dzień chodzenia i chcemy zrobić coś konkretnego. Ostatecznie tradycyjnie już dzielimy się na 2 grupy. Luiza, Kasia, Łukasz i Piotrek próbują wejść na Skrlaticę a ja z Anią postanawiamy iść na Stenar i Kriż. Różnicę wzniesień do pokonania mamy podobną – jakieś 1600 m. Nie jest to bajka, ale damy radę. Wieczorem mam jeszcze przygodę w łazience. Myjąc zęby jako ostatni coś do mnie przytuptało na dużym spokoju. Zerkam w dół a tam wypasiony szczur jakieś 5 centów od mojej nogi. Był zszokowany niemniej ode mnie, że kogoś tu zastał o tej porze (znowu trochę posiedzieliśmy).
W piątek znowu fortuna nam sprzyja. Piękna pogoda od rana, wiec realizujemy plany zgodnie z wczorajszymi założeniami. Wychodzimy w miarę wcześnie, bo kawał drogi w poziomie i w pionie przed nami. Na szczęście tym razem to wyprawa z małymi plecakami, co jest dużym atutem. Początkowo idziemy tak samo jak na Triglav ale skręcamy tym razem w prawo i pniemy się stromo w górę. Po lewej północna ściana Trglava, którą będziemy tego dnia oglądać z różnych stron.

Obrazek

Obrazek

Szlak jest przepiękny, taki swojski, tatrzański. Mimo iż wyciska siódme poty to idzie się z dużą przyjemnością a widoki dodatkowo motywują.

Obrazek

Obrazek

To sposób oznaczania szlaków Słowenii... trzeba przyznać, że prosty i czytelny.

Obrazek

To nasz cel nr 1 – Stenar (2501 m. n.p.m.)

Obrazek

To nie wiem co za szczyt, ale ładny.

Obrazek

Cały czas towarzyszą nam wspaniałe widoki na Triglav...

Obrazek

To niesamowite, ale mimo wspanialej pogody i okresu wakacyjnego na tym szlaku są praktycznie pustki. W zasadzie poza nami idzie tylko para Włochów po 50-tce.

Obrazek

Ten rejon upodobały sobie koziorożce. Jest ich tutaj naprawdę mnóstwo...

Obrazek

Obrazek

Wreszcie ok. 12:30 docieramy na Stenar. Pogoda wciąż piękna, chociaż coraz więcej chmur zbiera się na niebie.

Obrazek

Nie spędzamy zbyt wiele czasu na szczycie. Szybko coś jemy, wysyłamy smsy z pozdrowieniami i ruszamy dalej. Po drodze mijamy pozostałości dawnej granicy Jugosłowiańsko – Włoskiej w postaci zardzewiałego drutu kolczastego.

Obrazek

Schodzimy z powrotem na przełęcz i wąską, piarżystą ścieżką udajemy się w stronę Kriza. Ten odcinek naszej trasy jest nieprzyjemny. Na piargu łatwo się pośliznąć, a mamy świadomość że po naszej lewej zionie kilkusetmetrowa przepaść. Pod koniec podejścia na Kriz trzeba już używać rąk bo poza tym, że piarżyście jest naprawdę stromo.

Obrazek

Końcówka do złudzenia przypomina grań Banówki. Jest wąsko, przepaściście, są ubezpieczenia. W końcu docieramy na szczyt (2410 m. n.p.m.). I tutaj znajduje się metalowa puszka z zeszytem w środku w którym można zostawić ślad swojej bytności tutaj. Oczywiście skorzystaliśmy z tej możliwości.

Obrazek

Obrazek

Teraz czeka nas ostatni trudniejszy fragment trasy – zejście ubezpieczonym kominem z kopuły szczytowej Kriza.

Obrazek

Dalsza część szlaku nie nastręcza już większych trudności. Po lewej rysuje się wspaniały widok na kocioł Kriskih Jezior i na schronisko Pogacnikov Dom.

Obrazek

Dalej znowu mamy do czynienia z „księżycowym” krajobrazem – biało, dziko i bez roślinności. Tu i ówdzie strzelają w górę alpejskie szczyty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trzeba tylko uważać by nie wpaść do sporych dziur, których jest tu pod dostatkiem.

Obrazek

Spokojnym tempem dochodzimy do Biwaku nr IV – miejsca gdzie można spokojnie przenocować i to za darmo. Bardzo fajne klimaty, ale już nie na ten wyjazd...

Obrazek

Stąd jeszcze jakieś 2 godziny do Aljazev Dom. Po drodze jeszcze bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze żmiją centralnie na środku szlaku – na szczęście bez konsekwencji... Koło 19 jesteśmy w schronisku zadowoleni z udanej wycieczki. Wieczorem po raz ostatni w Słowenii zasiadamy do naszego stołu nieopodal schroniska. Nagle Łukasz dostaje smsa z niewiarygodną wiadomością o samobójczej śmierci Andrzeja L. Pijemy dostojnie, wspominając kultowe teksty krasomówcy typu: „Nie może tak być, żeby emeryt nie miał za co lekarstw wykupić, godne życie w konstytucji, Balcerowicz musi odejść”. To się porobiło. Idziemy spać. W nocy dają znowu o sobie znać szczury wyżerając ciastka z siatki Łukasza. No cóż, widocznie taki urok tego miejsca. W końcu to tylko górska przechowalnia.
Rano zbieramy bety i wyruszamy w drogę powrotną. Zatrzymujemy się w Mojstranie i przekonujemy się jak świat jest mały. Spotykamy Matragonę i Grega, którzy opowiadają nam o swojej wyprawie sprzed kilku dni na Mont Blanc.

Forumowa brać w Mojstranie, przedstawiać chyba nie muszę... (fotkę robiła Ania)

Obrazek

Wszystko co dobre szybko się kończy. My w dwójkę postanawiamy jeszcze odwiedzić mamucią skocznię w Planicy, a pozostała czwórka rusza w drogę powrotną przez Słowację.
Mamut w Planicy robi wrażenie a wejście na górę rozbiegu wyciska ostatnie poty. Ale nie wyobrażam sobie by być tutaj i nie stanąć na samej górze skoczni. Nie ma tu żadnych obostrzeń. Można sobie bez żadnych ograniczeń zwiedzać ten bądź co bądź już historyczny obiekt.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracamy tą samą drogą przez Austrię i Czechy. Docieramy do Żywca już po 23 i spotykamy się oczywiście u Zuzi :). Ta przyjemna knajpa spięła niejako klamrą nasz wyjazd. Odczuwamy swoiste deja-vu, bo przecież dopiero co tu siedzieliśmy przed wyjazdem, a teraz już po wszystkim...

W niedzielę, tradycyjnie już Łukasz T. staje na wysokości zadania jako gospodarz. Wycieczka po Żywcu jest tym razem delikatna, subtelna i umiarkowanie alkoholowa. Wszak niektórzy w poniedziałek muszą już iść do pracy (mnie na szczęście to nie dotyczy). Po południu w czwórkę pakujemy się do samochodu Piomica i opuszczamy z łezką w oku gościnny jak zawsze Żywiec. Po drodze prawdziwa batalia aby Luiza zdążyła na pociąg do Poznania. Na dworcu kolejowym w Krakowie rozgrywały się sceny niczym z ckliwego melodramatu. Biegniemy w trójkę dzierżąc w rękach asortyment Luizy ta wskakuje do pociągu, który odjeżdża po minucie. Emocje były. Następnie odwozimy Kaśkę. Ja jestem ostatnim przystankiem w drodze Piotrka do Kielc. Operacja Alpy – 2011 zakończona.
Pierwszy raz nie zawsze najlepszy, ale zawsze wzbudza najwięcej emocji. Trzeba przyznać, że ten wyjazd był wyjątkowo udany. Zagrały praktycznie wszystkie elementy. W ostatniej chwili udało się przesunąć urlop, załatwić odpowiedni pojazd i sprzęt. Co najważniejsze dopisała pogoda. Euro zostało jeszcze na kolejny wyjazd z Atamanem w Tatry Słowackie (relacja mam nadzieję wkrótce). Alpy zrobiły na mnie duże wrażenie. Z jednej strony są zupełnie inne niż Tatry, z drugiej jednak doświadczenie tatrzańskie jest tutaj bezcenne. Odwiedziliśmy fantastyczne miejsca, podziwialiśmy kosmiczne widoki przechodziliśmy niesamowite szlaki, ale mimo wszystko chyba wciąż moją miłością pozostaną Tatry, w których czuję się jak w domu. W Alpy jednak na pewno wrócę, bo mnóstwo tu zostało do zrobienia. Nie wiem czy dam radę wejść na Jałowiec czy Prisojnik, ale przynajmniej chciałbym spróbować...

Na koniec wypadałoby podziękować kilku osobom.
Patrycji, że w ogóle umożliwiła mi ten wyjazd modyfikując przy okazji nasze wcześniejsze plany wakacyjne.
Ani za pewne sterowanie swoim bolidem, wyrozumiałość, niesamowite potrawy, które przygotowywała na swojej przenośnej kuchence praktycznie z niczego i towarzystwo na szlaku.
Luizie i Kasi za towarzystwo i pomoc kulinarno – turystyczną, że się tak wyrażę.
Agatce za użyczenie mi swojego sprzętu górskiego na ten wyjazd.
Piomicowi za bezpieczny i bezinteresowny transport do Żywca i z powrotem oraz miłe towarzystwo.
No i na koniec Łukaszowi, że w ogóle pomyślał o mnie, kompletując ekipę na Alpy, za tradycyjną żywiecką gościnę i ogólnie szeroko pojęte towarzystwo.
Dziękuję tez wszystkim, którzy wiedzieli o mim wyjeździe i trzymali kciuki by wszystko się udało.
Teraz to już naprawdę wszystko.
A... i byłbym zapomniał – trzymając się wciąż alpejskich klimatów jeszcze tylko link do piosenki wykonywanej przez szwajcarski zespół folkowy. Zwróćcie uwagę na taneczny krok sympatycznych pań pod koniec... :)


http://www.youtube.com/watch?v=PLyTrsk1 ... re=related

Pozdrawiam

Wojtek

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Ostatnio edytowano So sie 05, 2023 11:49 am przez Carcass, łącznie edytowano 14 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N lis 06, 2011 11:48 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 6:19 pm
Posty: 3425
Lokalizacja: Elbląg/Gdańsk
Fajny wypad, a relacja napisana z polotem jak zawsze...:D Potrafisz ekscytująco opisać nawet łojenie Sarniej Skały... :wink: Zdjęcia ładne, a ekipa na fotce zacna...;) Tylko jak możesz to zmniejsz tą panoramę Juliskich bo mi i sądzę, że nie tylko rozjeżdża się przez jej szerokość obraz i fatalnie się czyta...:)

EDIT:
Czytasz mi w myślach...;p

_________________
Zesraj się, a nie daj się...:)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 12:01 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
PrT napisał(a):
Tylko jak możesz to zmniejsz tą panoramę Juliskich bo mi i sądzę, że nie tylko rozjeżdża się przez jej szerokość obraz i fatalnie się czyta...Smile


Załatwione. Też właśnie zauważyłem ten problem.
Dzięki za miłe słowa. Że też chciało Ci się o tej porze czytać całość, trochę tego napociłem :).
Pozdrawiam

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 2:25 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Carcass napisał(a):
Po lewej północna ściana Trglavu, którą będziemy tego dnia oglądać z różnych stron.
Ściśle sprawę ujmując, to Ściana jest i na wprost i na prawo, i na lewo - zresztą, całej na tym zdjęciu nie widać (prawie wcale nie widać jej zachodniej części). Ten na prawo oświetlony słońcem potężny filar to filar Copa, centralna część Ściany. Na lewo zaś to najprostsza jej część - są tam dwie podstawowe drogi: słoweńska i niemiecka, z wieloma wariantami każda - mega klasyki alpejskie.

Gratuluję wyjazdu i wrażeń!

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 3:56 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Zombi napisał(a):
Ściśle sprawę ujmując, to Ściana jest i na wprost i na prawo, i na lewo - zresztą, całej na tym zdjęciu nie widać (prawie wcale nie widać jej zachodniej części). Ten na prawo oświetlony słońcem potężny filar to filar Copa, centralna część Ściany. Na lewo zaś to najprostsza jej część - są tam dwie podstawowe drogi: słoweńska i niemiecka, z wieloma wariantami każda - mega klasyki alpejskie.


Fachowe opinie mile widziane zwłaszcza jak pochodzą od znawcy tematu...

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 6:44 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 18, 2009 5:05 pm
Posty: 929
Lokalizacja: Katowice
Tak sobie czytam i oglądam, i oglądam, i czytam... i muszę powiedzieć jedno: bardzo ciekawa relacja.

_________________
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 6000 mnpm tym bardziej...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 7:17 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Carcass napisał(a):
Szukam miejsca skąd można by wysłać smsa, ale w tym rejonie to bardzo trudne zadanie.

BTW najlepiej ze schroniska spod okna, skad widok na Triglav i Jalovec i Begunjski Vrh. Zwykle zreszta leza tam telefony pan z obslugi schroniska. no a relacje rzeczywiscie dobrze sie i czyta i oglada :-D

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 7:38 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
Relacja wpisuje się w klimat moich planow na rok przyszły i mocno je urealnia. Bardzo się podobało i zazdraszczam tak fajnego teamu.

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 7:57 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Mazio napisał(a):
teamu

Istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że podobny team będzie grasował w szeroko pojętej okolicy również w przyszłym roku.

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 8:08 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
Mam już zabobkowane trzy tygodnie urlopu i nie jestem zbyt elastyczny w tej kwestii. Dam znać w ogłoszeniach w okolicach wczesnej wiosny kiedy to nastąpi jeśli się zdecydujemy na ten wariant urlopu. Chcę jechać samochodem z UK, lub wypożyczyć na miejscu. Tydzień do dziesięciu dni na Słowenii = gory i drugi podobny okres w Chorwacji = chlanie, e to znaczy zwiedzanie Dubrownika. Jeśli ktoś z was będzie w tym czasie chciał się z nami spotkać i terminy się zgrają to wyprzedzenie będzie odpowiednio duże, by to jakoś dograć. Chyba.
Nie jesteśmy w stanie zmienić daty urlopu bo zależna jest od przerwy wakacyjnej na uczelni Vespy, a ta jest dość krotka ze względu na praktyki.
Tak więc piomicu - jeśli to się da zgrać będę więcej niż happy.

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 8:47 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
I ja pewnie tam bede - najpewniej od pierwszego weekendu po 14 lipca. Ale moze uda sie pojechac w okolice i wczesniej, i pozniej :-D

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 9:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Zombi napisał(a):
I ja pewnie tam bede

Jak się w logice nazywało takie coś, czego książkowym przykładem jest zdanie "Królowa angielska jest kobietą"? :mrgreen:

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 9:34 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Prawda analityczna :mrgreen:

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 9:54 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt sie 11, 2009 9:45 pm
Posty: 2542
Zombi napisał(a):
Ale moze uda sie pojechac w okolice i wczesniej, i pozniej

Mam nadzieję,że jednak wcześniej niż później..może uda się powtórzyć wielkanocny "first non himalaja pajak ekspedyszyn" :mrgreen: ?

Relacja świetna,oglądałam zdjęcia i tylko jedno w głowie:oby do lata :wink:

_________________
"Ja akurat marzenia górskie mam pod powiekami,to jest mój oddech, moje życie" - Wojtek Kurtyka


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 9:59 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
No chyba jakoś tak.
Potocznie "oczywista oczywistość".

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 07, 2011 10:01 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
matragona napisał(a):
Relacja świetna,oglądałam zdjęcia i tylko jedno w głowie:oby do lata Wink


A dziękuję bardzo. To czekamy wspólnie...

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 6:39 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn kwi 20, 2009 11:34 pm
Posty: 1491
Lokalizacja: zdecydowanie za daleko
Wojtku, przeniosłeś mnie w czasie. Dziękuję za miłe słowa.
Tak, jak wszyscy piszecie, oby do lata.
Materiały zakupione na miejscu, także czekają ;)

Obrazek

_________________
wiśnia jest wiśnia


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 7:18 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4485
Lokalizacja: GEKONY
Cała relacja jak i zdjęcia super, ładnie się rozpisałeś:)
Szczególne wrażenie robią fotki i opis zejścia z Tiglava, widać, że możliwości lotu jest sporo.

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 9:41 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Luiza napisał(a):
Wojtku, przeniosłeś mnie w czasie. Dziękuję za miłe słowa.
Tak, jak wszyscy piszecie, oby do lata


Luizi pochwal się gdzie kupiłaś i za ile, bo ja cały czas jadę na pożyczonym egzemplarzu...


Cytuj:
Szczególne wrażenie robią fotki i opis zejścia z Tiglava, widać, że możliwości lotu jest sporo.


Dla starych alpejskich wyjadaczy to pewnie żadne cuda, ale przeciętnemu turyście ten szlak potrafi dać w kość. Zwłaszcza tych kilka piarżystych fragmentów bez lin, gdzie w pewnym momencie nie wie się jak iść dalej. Rzekomo to miał być ten łatwiejszy wariant...

O właśnie przekroczyłem tysiąc postów na forum - trzeba by to jakoś uczcić... Sięgam do lodówki :).

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 9:50 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn kwi 20, 2009 11:34 pm
Posty: 1491
Lokalizacja: zdecydowanie za daleko
Wojtku, odpowiedź w moim poście, a za ile, nie pamiętam - skoro zakupiłam, wykalkulowałam, że inwestycja dobra :)

_________________
wiśnia jest wiśnia


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 9:58 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Carcass napisał(a):
Luizi pochwal się gdzie kupiłaś

Pewnie tam gdzie i ja: budka obok schroniska.
Tak, ta budka, którą trzeba było omijać niosąc piwo z bufetu do naszego kątka.

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 10:09 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Carcass napisał(a):
dzie w pewnym momencie nie wie się jak iść dalej. Rzekomo to miał być ten łatwiejszy wariant...

Nie chce przesadnie pisac, ze wchodzilem tamtym szlakiem sto razy, ale pewnie jednak ponad 20. Z tego doswiadczenia wnosze, ze mimo wszystko wygodniej jest nim schodzic niz podchodzic z plecakiem - szczegolnie jesli wyjdzie sie w sloneczny dzien zbyt pozno. Podejscie nim jest monotonne, widoki bardziej niz na innych szlakach ograniczone, ostatni fragment (idac od dolu), przez Prog, jest po sypkim, w sloncu zatykajacym pylem pluca piargu.
Fajniejszym chyba zejsciem od schroniska Stanicev dom jest obnizenie sie do Mojstrany przez doline Kot. Nie dosc, ze dolina ta ladnie sie nazywa, to zejscie nia jest calkiem wygodne a widoki naprawde wspaniale. Niedogodnoscia tego wariantu jest to, ze trzeba zejsc az do miejscowosci Mojstrana - pewnie wiec w waszym wypadku ten wariant zejscia odpadal, bo samochod, przypuszczam, mieliscie zaparkowany w dol. Vrata, pod schroniskiem Aljazev Dom.
Wakacyjny wyjazd mozna planowac w oparciu o internetowa mape (chyba najlepsza ze znanych) http://www.geopedia.si/#T397_L687_F7822 ... 327_s14_b5
Carcass napisał(a):
Sięgam do lodówki

Zdrowie!

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 10:16 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Zaraz moze uda mi sie podac link do profilu szlaku zejsciowego :-D


No niestety, cos link nie chce zadzialac....

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 10:32 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Fajna ta mapka, zwłaszcza profile szlaków dają jakieś pojęcie.

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 10:34 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Luiza napisał(a):
Wojtku, odpowiedź w moim poście


Wzrok coraz słabszy i przegapiłem to co napisałaś drobnym druczkiem...
A moje pytanie stąd się wzięło, że w Polsce ciężko taka mapę dostać a jak już jest gdzieś dostępna to zwykle za kilkadziesiąt złotych. Żałuję, że i ja jej nie kupiłem w Słowenii.


Zombi napisał(a):
Nie chce przesadnie pisac, ze wchodzilem tamtym szlakiem sto razy, ale pewnie jednak ponad 20. Z tego doswiadczenia wnosze, ze mimo wszystko wygodniej jest nim schodzic niz podchodzic z plecakiem - szczegolnie jesli wyjdzie sie w sloneczny dzien zbyt pozno. Podejscie nim jest monotonne, widoki bardziej niz na innych szlakach ograniczone, ostatni fragment (idac od dolu), przez Prog, jest po sypkim, w sloncu zatykajacym pylem pluca piargu.


Kefirowi chyba chodziło o samo zejście z Triglava do Domu Planika przez Triglavską Skrbinę - przynajmniej moja odpowiedź tego dotyczyła.

Zombi napisał(a):
Zdrowie!


Dzięki :). I wzajemnie !

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 10:44 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Carcass napisał(a):
Kefirowi chyba chodziło o samo zejście z Triglava do Domu Planika przez Triglavską Skrbinę - przynajmniej moja odpowiedź tego dotyczyła.

A, chyba ze tak :-D Mysle, ze kazde zejscie z Triglava jest dosc upierdliwe: albo sypkie, albo wyslizgane, albo zatloczone, albo eksponowane.

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 10:51 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Carcass napisał(a):
zejście z Triglava do Domu Planika przez Triglavską Skrbinę

Fajne jest. Tylko trzeba przechodzić pojedynczo od zakrętu do zakrętu, żeby kamulce zrzucane przez następców szły w czeluść, nie w potylicę.

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 08, 2011 11:38 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn kwi 20, 2009 11:34 pm
Posty: 1491
Lokalizacja: zdecydowanie za daleko
Wojtku, niet probliemy. Kupisz na miejscu.
Polska to drogi kraj.

Zombi napisał(a):
kazde zejscie z Triglava jest dosc upierdliwe: albo sypkie, albo wyslizgane, albo zatloczone, albo eksponowane.


... a ukojeniem jest kąpiel w potoku ...

_________________
wiśnia jest wiśnia


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 09, 2011 12:23 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Cytuj:
... a ukojeniem jest kąpiel w potoku ...


I 50 ml miętówki :).

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 10, 2011 10:13 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Hmm... Ciekawe, że nikt nie ustosunkował się do fenomenalnego występu szwajcarskiej grupy pleśni i srańca ... :)

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL