Dzień drugi.
Zaczeło się od sukcesu. Wstaliśmy i dojechaliśmy na Łysą Polanę. Tylko z 15 minutowym opóźnieniem. I to dlatego, że niejaki Ligeiro rzucił się nam pod koła. Długo nie dalo się Go wyciągnąć spod podwozia. Wreszcie poszedł sobie. Po takim początku dnia wszystko musiało się udać. No i udało się. Trafiliśmy, Ali 7 już czekał. Zmiany w składzie - Szymek odjechał projektować nowe domy ( szklane ) a Ali zawyżył średnią wieku. W końcu to GAC - ownik ( Mroczny jest w dziale "Juniora" ). W takim to składzie docieramy pod miejsce przeznaczenia. Czyli kolejkę pod Łomnicki Staw. Takiego stawu dawno nie widziałem. Ucieleśnienie kaca - suchy, chropowaty, spory. A nad nim Łomnica jak symbol niedostępnej butelki na klina. Nic to - nasz kac jest w miarę lekki. Towarzysze się kawują, ja nie. W okolicy stacji kolejki masowcy, plecakowcy, szlakowcy, piraci ( mają niszczenie przyrody wypisane na marsowych obliczach ). Nikt nie skacze z kolejki jadącej na Łomnicę. Ruszamy czerwonym szlakiem w stronę Rakuskiej Przełęczy. Idziemy zboczami Huncowskiego Szczytu zwanymi Jaszczerzycą. Ładna nazwa. Zatrzymujemy się i czas zboczyć na cel dzisiejszego dnia - Kieżmarski Szczyt. Wnikamy w Dolinę Huncowską. Jakoś tak wyszlo, że lewym zboczem zamiast środkiem. Ale szybko naprawiliśmy ten niewielki błąd orientacyjny. I cudnym żlebem w górę ( przez niejaką Świstówkę ) na Huncowską Przełęcz. Przed nami szły dwie dwójki, do nas na przełęczy dołączył jeden osobnik z Warszawy. Pozdrawiamy. Złośliwe typy wysyłają mnie na rozpoznanie bojem. "Szukaj, Chamie, kopczyków!!!". Znalazłem kilka. Idziemy na początek prawą stroną grani ( nad Doliną Huncowską ), potem grzbietem. W ten sposób przechodzimy obok ( lub przez ) Małej Kieżmarskiej Czuby, Niżniego Kieżmarskiego Przechodu, Kieżmarskiej Czuby, Wyżniego Kieżmarskiego Przechodu i docieramy do Wyżniej Kieżmarskiej Przełęczy. Po prawej Mały Kieżmarski, po lewej Kieżmarski. Za nami Dolina Huncowska obramowaną ramieniem Małego ( przechodzącym w Rakuską Czubę ) oraz granią, którą przyszliśmy ( z Huncowskim na końcu ). Czujny przodownik skręca w lewo i prowadzi swą radosna trzódkę na szczyt. Jak Lech w Sudetach. A na szczycie ... Jak to na pozaszlakowym
W sumie jest tam nas osiem osób. Ośmiu Polaków. Podchodzę, witam się a tu jedna z osób mówi do mnie: "Cześć. Ty jesteś z Żywca ? Pracujesz w DD? Udzielasz się w klubie górskim? Ja jestem Renata z Żywca, przewodniczka beskidzka". Jaki ten świat mały
Aż dziw bierze, że na szczycie nie było naszej ambasady. Przygnieceni wiatrem siadamy na szczycie, wpisujemy sie do Książki Skarg i Zażaleń i podziwiamy. Od Bielskich, przez Jagnięcy, Kołowy, Czarny, Barani, Lodowy, Durne do najbliższych Wideł i Łomnicy. Po Widłach ludziki chodziły. I zeszły. Pogadaliśmy później na Huncowskiej Przełęczy. Sielanka trwa w najlepsze. Koledzy zatruwają atmosferę Tatr papierosami. Uważam, że powinni dostać mandat. I mi go zapłacić. A ja ... Niestety ... Nawet setuni nie miałem ...
...
Oj, ciężko się po tych górach wędruje ...
A jeszcze ciężej schodzi. Idziemy. Tym tazem jakoś kopczyki są lepiej widoczne
. Docieram na Przełęcz, patrzę w lewo i nawiązuję kontakt głosowy z Renatą, która schodzi w kierunku Łomnickiego Stawu. My tak samo uczynimy. Oczywiście po dłuższej przerwie na papierosa i napoje gazowane. Żywiec Zdrój - polecam. Po dysputach ruszamy. W kierunku tzw Lejkowego Kotła. Pięknie i dziko tam. Oj, cudnie. Po prawicy Łomnica, Widły i Kieżmarski. Pod nimi Cmentarzysko. Po lewicy Huncowski. Ładnie rzeźbiony ( np dwa ryje tam wyrzeźbili ), przewieszony, pokruszony. Na początek idziemy taką grańką mając po lewej żleb. Do kolejnego ( tego samego ? ) wnikamy po 30 minutach schodzenia. Dzicz wzrasta. Następnie na wypłaszczenie ( tam ponoć był kiedyś staw ) i dróżkami w stronę Łomnickiego Stawu. Co prawda ja wylazłem na Magistrali
ale to nie ważne jest. Na kolejkę zdążyliśmy ( ładnie biegłem, Szubrawcy ?
). I na tym zakończylismy ten cudny weekend. Dzięki Panowie i do zobaczenia 22 października w górach.
Dobranoc.