Wasz ulubiony ciąg dalszy:
Kolejnego dnia opuszczamy już Sudak przenosząc się w inne miejsce, ale kupiłam bilety na autobus dopiero na 17.30, więc całe przedpołudnie zamierzamy jeszcze wykorzystać na zwiedzanie.
Do około 16 pozwolono nam pozostawić spakowane plecaki na terenie hostelu, a tymczasem jedziemy kursową "marszrutką" do Nowego Światu.
Kierowca rozsypującego się busika za ... dala po serpentynach nad przepaścią z prędkością 80 km / h, a mi cały czas leży na plecach jakaś obfita kobieta, która sama niestety nie ma drążka do trzymania się. Niestety nie mam zdjęć z tej jazdy, nie miałam jak wyjąć aparatu z futerału. Całe szczęście że to było tylko 10 km.
W Nowym Świecie wybieramy się na spacer do rezerwatu przyrody tzw. "Ścieżką Golicyna". Był to zamieszkały tutaj książę, który wprowadził na tym terenie uprawę winorośli, szczególnie zależało mu na wyprodukowaniu wina musującego, które mogłoby konkurować z francuskim szampanem. Poniekąd trochę mu się udało.
Grota, gdzie podejmował winem musującym swoich znajomych jest dostępna dla publiczności i niemiłosiernie zatłoczona:
Przylądek Kapczik, w tej chwili z powodu obrywów zamknięty dla turystów:
Inne landszafty
Ponieważ nawet po kąpieli w morzu jest jeszcze trochę czasu wolnego - idziemy zwiedzać Twierdzę Genueńską w Sudaku.
Niektórzy usiłowali się wspiąć na najwyższą cytadelę:
Ale stąd nastąpił odwrót:
No i tyle było w Sudaku, dotarliśmy z plecakami na dworzec autobusowy, autobusem do Biełogorska, gdzie już czekał umówiony telefonicznie samochód. Ostatnie 12 km przebyliśmy również umówionym wojskowym "gruzawikiem" z demobilu, gdyż droga która prowadziła do miejscowości Pszczelinoje, gdzie mieliśmy zamówiony pobyt nie nadawała się do przebycia żadnym innym środkiem transportu.
Zdjęć z jazdy niestety nie mam żadnych, bo wsiadłam do szoferki, a plecak z aparatem w środku został na pace. Bardzo tego żałuję, bo widoki z szoferki były zacne. Kierowca co chwila pokazywał mi "tutaj była wieś, ale została wysiedlona". Piękna pusta dolina z drzewami owocowymi, skąd znam "takie klimaty" ?
A rano obudziliśmy się w innym świecie:
Pszczelinoje jest to mała wioska licząca wszystkiego 7 mieszkańców i oddalono 12 km od najbliższej innej wioski, przy tym te 12 km nie da się przejechać niczym innym jak tylko ciężarówką, lub ewentualnie gazikiem.
Ciekawe jak jest tam zimą ?
Podobno spada do 4 m śniegu.
Ostatniej zimy przez 2 miesiące nie mieli prądu elektrycznego, bo druty się urwały pod naporem śniegu.
W sumie absolutny koniec świata. Za to - widoki w otoczeniu - wspaniałe:
Wioska jest w lewym dolnym roku, za nią tak zwana "Siewierna Jajła"
"Jajła" to na Krymie wapienny krasowy płaskowyż, zazwyczaj podziurawiony nieskończoną ilością jaskiń.
W "Karabli-Jajła" pod którą leży Pszczelinoje jest około 400 odkrytych już jaskiń, w tym niektóre studnie mają kilkaset m głębokości.
Pszczelinoje leży w dolince (po rosyjsku - Bałka) pomiędzy Karabli Jajłą a Siewierną (po naszemu - północną) Jajłą.
Jeszcze raz widoczek na Pszczelinoje, domów jest znacznie więcej niż mieszkańców, ale większość opuszczona.
Rano jedziemy znanym już "gruzawikiem" na północne urwisko Karabli-Jajły, popatrzeć na morze.
Po drodze mała przygoda, zwaliło się na nas drzewo:
Kierowca kazał wszystkim wysiąść, odejść, rozpędził się i w ten sposób pozbył się drzewa. Trochę tylko wgniotło dach szoferki.
Dojeżdżamy na południowe urwisko i podchodzimy około 300 m deniwelacji na najwyższy punkt jajły - szczyt Kara-Tau (około 1260 m n.p.m.).
Tak wygląda krajobraz Karabli-Jajły - te dołki to leje krasowe, w każdym z nich już odkryta, lub potencjalna jaskinia.
A tutaj nasza ciężarówka:
Widok na morze (trochę kiepsko widać na zdjęciu, ale mimo nie najlepsze widoczności było widać nawet okolice Jałty odległe o jakieś 50-60 km):
Wracamy na "średni"poziom jajły na drugie śniadanko
A tak wygląda z bliska jajła z poziomu ciężarówki:
Ciągle mijamy jakieś lejki krasowe, w końcu dojeżdżamy do
Jaskini Królowej Lodu, która jest naszym drugim celem tego dnia.
Do zejścia w dół - Wołodia, nasz tutejszy przewodnik założył sznurową drabinkę i dodatkowo nas na niej asekurował z góry
Autorka tego zdjęcia - Ewa M.
Inni turyści - z Moskwy zjeżdżają w ten sposób
Jeszcze krajobrazy Karabli-Jajły:
Z powrotem do Pszczelinoje wracamy "naszą"ciężarówką, każdy chce jechać w szoferce
I wieczorny widoczek na Pszczelinoje:
Kolejnego dnia znów mamy "zmieniać bazę", ale rano jeszcze wychodzimy na półdniową wycieczkę do kolejnej jaskini.
Była to jaskinia, gdzie wg naszego przewodnika była siedziba księcia Taurów - prehistorycznych mieszkańców wnętrza półwyspu - od których nosi on swoją nazwę "Tauryda". W jaskini jest studnia, gdzie ponoć wrzucano Greków, kiedy ich złapano.
Znów drabinka sznurowa - tym razem do wejścia - każdy sobie jakoś radzi
Jaskinia jest porośnięta wiekowym bluszczem
autorka tego zdjęcia - Ewa M.
Tu podobno wrzucali Greków:
autorka tego zdjęcia - Ewa M.
Zejście:
A tak rejon jaskini wygląda z daleka:
Wracamy do Pszczelinoje, stamtąd około 14 wyjeżdżamy już ciężarówką "do cywilizacji" w postaci szosy, która kiedyś była asfaltowa, dalej transportowym mercedesem do Biełogorska i stamtąd kolejnymi czterema środkami lokomocji do Bakczysaraju, gdzie zatrzymujemy się na kolejne 5 dni.
Ciąg dalszy jak zwykle nastąpi
B.