Dzień dobry Państwu. Znaczy sie dober dan.
Wstajemy ( oczywiście radośni i rześcy ) i zjadamy kolację. Dziś przed nami Rjavina. Dwuwierzchołkowe bydlę ( 2 530 i 2 532 m ). Początek trasy pod Domem Valentina Stanica ( 2 332 m ). Zniżamy się na przełęcz Dovska Vratca ( 2 254 m ), następnie wchodzimy na zachodni wierzchołek ( 2 530 m ), potem znów się obniżamy i ubezpieczoną wąską granią ( dwa okna skalne ) wchodzimy na wyższy wierzchołek - 2 532 m.
Tyle suche fakty. Subiektywnie pisząc - było cudnie. Pogoda, widoki, użycie rąk górnych ( czasami też głowy
), rzeczone okna, szatany ( koziorożce alpejskie - jeden z mijnych przez nas turystów miał przygotowany czekan obronno - zaczepny ). Każdemu kto zaczyna przygodę z tymi wspaniałymi górami polecam tą górę. Jestem pewien, że pozostali uczestnicy wyprawy też. Kominki, trawersy, odcinki granią, krucho, mrocznie
, góra, dół, góra, dół. I pieczątka na szczycie. Tradycyjnie długi czas spędzamy na szczycie ( tak przy okazji - średnia turystyczna poniedziałku, wtorku i środy to 9 godzin i 30 minut w ruchu ). Powrót tą samą drogą. Tak może z 5 osób spotykamy po drodze. koziorożców było więcej
Docieramy do schroniska pojedynczo. Ostatni idzie Kasiek i chce zejść na skróty
Wybijamy Jej to z główki. Na początek Dr Dr i Luiza krzyczą do Niej żeby nie schodziła prosto w dół tylko odnalazła czerwony ślady pędzla na skałach. Znaczy się oznaczenia szlaku. Nie słyszy. Mnie usłyszała
. Inni też. Trochę śmiejący się z sytuacji Słoweńcy zamilkneli od razu
. Całą czwórką leżakujemy potem na trawce pod schroniskiem. Motylki, pszczółki i inne gady w powietrzu. Sielanka niestety nie może trwać wiecznie. czas stoczyć się do Aljazev. Wybieramy drogę przez Próg. Nie tylko my. Sporo narodu wybrało tą samą drogę w stronę dna Doliny Vrata. Wszyscy chcieli się napić z potoku Bistrica. Po pierwszym trawersie czas na cudne kruchości na dróżce. Umiłowane wręcz. Tak sobie myślę czy nie kupić sobie kijków
Potem zakosy, skosy, progi. Przy progu Prag byłem "zmuszony" znowu podnieść głos
. Ale tak tylko profilaktycznie
. Natomiast inne głosy w okolicy nie były już tak sympatyczne jak mój ... Burza się wyłaniała za grani i za Luknji. Należało przyspieszyć kroku. Ostatni odcinek przed Potokiem ( znaczy się ten wąwozik z kołkami po obu stronach ) szedłem klnąc makabrycznie. pić mi się chciało, wodę było od dawna słychać, burza za plecami, ogólne poddenerwowanie. Ale wszystko wyszło ok. Rzeczona woda wyłoni się później jako ważny element wieczoru ... Docieramy do schroniska mijając pomniki i zamaskowane krowy partyzanckie. Zbliża się wieczór. Cóż robić? Ano przygotować się do wypełnienia planu na dzień 4 sierpnia. Plan brzmiał : KAC. Plan wykonaliśmy. I jako, że wolę imprezować niż pisać jak to imprezowałem, imprezuję i będę imprezował napiszę tylko tyle, że polski spirytus ( zaprawiony listkami mięty ) bardzo dobrze przegryza się z wodą z potoku Bistrica. Dziękujemy Panie Carcass. Co prawda co niektóre Panie miały inne zdanie na ten temat ale ...
Dobranoc Państwu.
"... nagle ptaki budzą mnie pukając do okien...". Zaczyna się 4 sierpnia. Dzień wolny od pracy. Dzień zasłużonego odpoczynku. Chociaż nie do końca. Wieczorem w dalszym ciągu brataliśmy się ze Słowenią. Tym razem m.in. za pomocą tutejszych win. Ale to dopiero późnym wieczorem. Wcześniej zjechaliśmy do Mojstrany ( jak to się rzekło wyżej Kasiek próbowała rozjechać napastników na drodze ). Tam zwiedziliśmy Muzeum Alpinizmu. Rzecz obowiązkowa. Na mnie największe wrażenie zrobił film z lat 30 ( ? ) o zdobywaniu tutejszych pagórków. Dokonujemy zwiedzenia miejscowości ( 7 minut
), podziwiamy gruszki zaokienne, wnikamy na pocztę i do sklepu. W drodze powrotnej Kasiek i Luiza nadrabiają straty z niedzieli - odwiedzają górny wodospad. W tym czasie Dr i ja siedzimy w rzece. Wieczorek zapoznawczy odbył się z kulturą.
Dobranoc Państwu.