Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt kwi 16, 2024 11:00 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt gru 31, 2010 5:45 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Dwudziesty pierwszy sezon w górach zakończony. Nigdy nie robiłem podsumowań, ale zauważyłem, że czasami bardzo długo się muszę zastanawiać gdzie byłem i którędy wchodziłem. Więc chyba czas na przelanie wspomnień na ekran by łatwo można było do nich wracać.
Ostatnie dwa lata minęły pod znakiem Gór Świętokrzyskich. Omijałem Je szerokim łukiem przez 20 lat bo co to za góry, po co tam w ogóle jechać? Ale stwierdzić muszę że są przepiękne, wszędzie widoczne ślady po świetności tych gór, po powstaniach, partyzantce, bagna, wyrobiska i całymi dniami sami, zero turystów, sporadycznie miejscowy grzybiarz, chyba tylko Beskid Niski pod tym kątem je przewyższa.
Nie ma w nich magii wysokości, chociaż zdarzają się naprawdę strome podejścia, ale zawsze a to kolano a to kostka, nie rozumiem z czego to wynika, ale zawsze dały mi w kość:) Chyba to jest prawda, że jeśli nauczymy się szanować Góry Świętokrzyskie to Himalaje uszanują nas...
W tym roku spędziliśmy w nich w sumie tylko 10 dni ale ciągle chodzą mi po głowie. Widzę, że jeszcze co najmniej 12 dni będę miał co w nich robić.
A cały rok to łącznie 34 dni i na szybko liczone około 15000 metrów podejść.

03-07.02.10 Beskid Mały i Śląski
Pierwszy dzień Czupel z Łodygowic, śnieżyca, nie przetarty szlak, kompletnie sami, cudownie! 12km w 8h a miały być 3 w porywach 4:) I w końcu długo wypatrywana Magurka.
Kolejne dwa dni błogie leniuchowanie i okolice Magurki, na dół do Stalownika i do Straconki przez Przegibek, już słonecznie, przetarte szlaki i w sumie sporo turystów jak na tą porę roku.
Beskid Śląski to taka podróż sentymentalna do początków, noc na Koziej Górze, duży sentyment do tego schroniska mam a potem Szyndzielnia i do domu. Szyndzielnia z przykrością piszę, to przykład co się dzieje z górami i schroniskami jeśli liczą się tylko pieniądze, ale cóż takie miejsca też muszą być...

26-30.05.10 Tatry czyli pokaż mi je bo nigdy tam nie byłam.
Pierwszy dzień spacer nad Reglami, dużo chmur i w drodze do Siklawicy nagle Giewont pokazał twarz na kilka sekund, wspaniały widok!
Drugiego dnia słonecznie tylko chmury straszyły nad Słowacją i w końcu dopadły nas pod Kasprowym Wierchem, ale wcześniej był Giewont i Kondracka Kopa. No i trochę strachu podczas wędrówki z Kondrackiej Kopy na Kasprowy Wierch, szliśmy ostrożnie ale obawa, że zaraz ktoś zjedzie po śniegu była spora. Jak się później dowiedzieliśmy tydzień przed nami samotny turysta dokładnie tam zjechał... A że było już późno i kusił ostatni kurs, na dół dotarliśmy kolejką.
Trzeci dzień to spacer nad Czarny Staw nad Morskim Okiem, zamarznięty robi spore wrażenie i nocleg w Dolinie Roztoki. Wszystkim polecam to schronisko, wspaniała obsługa i błoga cisza.
Rano w drogę Doliną Roztoki na Kozi Wierch, znowu gęste chmury, chciałem dojść do końca, ale cóż trzeba się liczyć ze zdaniem innych i w połowie czarnego szlaku zawróciliśmy, krótka wizyta w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, ze schroniska nawet nie było widać jezior, wodospad było słychać tylko, chociaż na chwilę się pokazał bardziej i powrót do schroniska w Roztoce. Ostatni dzień to Rówień Waksmundzka, Hala Gąsienicowa i do domu, sporo śniegu i dla mnie chyba najmilszy dzień, do schroniska nie spotkaliśmy ani jednego turysty, znowu stwierdzam, że magia wysokości i Morskiego Oka robi swoje:)

24-25.07.10 Góry Świętokrzyskie
O świcie Pierścienica, Telegraf i Wietrznia a potem z Łagowa do Daleszyc przez Kiełki, Zamczysko i Włochy. Drugi dzień to Kamień i Rezerwat Białe Ługi, co tu dużo pisać - cudowne miejsce naprawdę godne odwiedzenia...

04-19.09.10 Beskid Niski i Bieszczady
Czyli śladami Łemków i nafty oraz urodziny na Haliczu.
A po kolei Rymanów Zdrój - na początek lecznicze wody, trzeba uzupełnić minerały przed długą wycieczką:) Iwonicz Zdrój, Dukla, niestety Pan Kazimierz z PTSMu w Dukli kilka dni wcześniej przeszedł na emeryturę, kiedyś byłem w tym schronisku częstym gościem, ostatni raz jakieś 12 lat temu i spóźniłem się o kilka dni, szkoda. Ale nigdy nie zapomnę "wszelki duch Pana Boga chwali" z ust Pana Kazimierza... Sentyment pozostanie ale na nas czas, w drodze do Krempnej zanim doszliśmy do Świętego Jana byłem tak mokry jak chyba jeszcze nigdy w życiu, łącznie z bielizną, wysokie trawy załatwiły również buty, które już do końca pobytu ani razu nie były całkiem suche, dobrze że mieliśmy zapasowe sandały a plecaki cały czas robiły za suszarki. W Chyrowej dzięki gościnie właścicielki zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę w gospodarstwie agroturystycznym, żeby trochę się ogrzać, wyschnąć i napić ciepłej herbaty. Krempna co tu dużo pisać, każdy wie po co tam się idzie, dalej Olchowiec i Chyża Łemkowska, warto tu się zatrzymać i posłuchać opowieści Pana Tadeusza. Powrót Dukli, Cergowa, fajnie się czyta te zapiski ze skrzynki na szczycie, Piotruś, Stasiane, Jaśliska , tak Jaśliska mają swój klimat, i jak powiedział mi później opiekun schroniska w Łupkowie, że właśnie za to trzeba ich cenić, że wina truskawkowego nigdy nie będzie... Zyndranowa, piękne opowieści snuła Babcia ze Skansenu Kultury Łemkowskiej niestety pięć lat temu zakończyła żywot, znowu się spóźniłem... Barwinek, Jałowa Kiczera, warto przejść na słowacką stronę, można zobaczyć kilka pozostałości poprzedniego systemu, Czeremcha, Lipowiec, Moszczaniec, Jasiel - co tu dużo pisać, smutek, spory smutek cośmy uczynili z tą krainą... Łupków, z dala od głównych szlaków ale wszystkim polecam schronisko, droga do Komańczy prosta ale z niespodzianką, wybór należy do nas, albo przedzierać się przez krzaki albo cztery razy ściągamy buty i brodem przez Osławę, wspaniały masaż dla stóp. Po drodze sklepik pod Jeziorkami Duszatyńskimi i kolejna godzina spędzona na słuchaniu opowieści. Już Bieszczady!
Komańcza, Cisna, Łopieńka, akurat trafiliśmy na mszę, ma to miejsce wyjątkowy klimat i ślady misia po drodze, dalej na skróty na Łopiennik, mówiłem patrzeć pod nogi, dociera dopiero jak się przetestuje na własnej skórze, widok uciekającej żmii spod buta robi swoje, i biegiem z górki bo już ciemno i te misie:) Bacówka pod Honem jedno z przyjemniejszych schronisk w Polsce, mam nadzieje tam wrócić. A dalej standardowo: Wetlina (aż tutaj musiałem dotrzeć, żeby u mgielnych odkryć mazurskiego kormorana), Wielka Rawka, Krzemieniec, Połoniny, Rabia Skała i jagody na Paprotnej, myślałem że ostatnie w roku ale na Dziale też nam się udało objeść, Ustrzyki i Kremenaros pierwszy raz w życiu poczułem że już za stary jestem na to schronisko, Tarnica, Halicz i urodziny:) Cudowne urodziny, przypadkowi turyści ale tylko kilku bo mgła była straszna, przy okazji pozdrowienia (może dotrą) i wiało tak że człowiek ledwo stał na nogach, ale takie sobie wymarzyłem, ja i Bieszczady. Wołosate no i ostatni dzień powrót przez Dział do Wetliny, GOPR na kładach zwozi turystę, a my znowu mokrzy jak pod Świętym Janem:) Dwa dni nad Soliną powinno wszystko wyschnąć:)
Beskid Niski dalej jest dziki, szlaki których nie ma, samemu praktycznie trzeba wydeptywać sobie ścieżkę, zero ludzi, całymi dniami sam a potem Bieszczady, poczułem się jak bym na Krupówki doszedł, tłumy na szlakach, autostrada, przez połoniny przebiegliśmy, przeraża mnie taki tłum, jeśli ktoś widział głupka w pomarańczowej koszulce z dużym plecakiem biegającego po połoninach to byłem ja:) Na szczęście są takie szlaki jak z Koliby (wtedy jeszcze zamkniętej) na Połoniny, w miarę nie wydeptane, gdzie można iść samemu i są takie dni jak na Haliczu, uwielbiam mgłę i lekki deszczyk. Bieszczady są cudowne, widoki zostają w głowie na długo ale ostatnio zamiast w dal wolę patrzeć pod nogi, tam dopiero sporo się dzieje... W sumie ponad 250 km na nogach i czasami pksem lub stopem bo ciągle padało ale i tak to był bardzo udany urlop:)

cdn...


Ostatnio edytowano Pt sie 12, 2011 11:13 am przez DeTomaso, łącznie edytowano 6 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 09, 2011 7:02 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Zapomniałem o przemiłym Popie z Komańczy, który bez żadnego problemu przyjechał pokazać nam odremontowaną cerkiew. Znaleźć Go można bardzo łatwo, bo praktycznie każdy w okolicy wskaże Wam Jego dom.

Jesień to już tylko Góry Świętokrzyskie. Z poprzedniego (2009) roku bardzo miło wspominam Pasmo Zalejowskie z Chęcinami, wyjątkowe formacje jak na szczyty tej wysokości. Trasę z Bodzentyna do Wąchocka przez Wykus śladami partyzantów i powstańców, lało potwornie, ale to tylko jeszcze dobitniej pozwoliło zrozumieć w jakich warunkach przyszło im żyć. No i Świnia Góra w drodze do Bartka, staruszek jeszcze całkiem nieźle się trzyma...
Noclegi w Górach Świętokrzyskich to głównie PTSM-y i agroturystyka, PTSM-y z czystym sumieniem godne polecenia w na prawdę porządnym standardzie.
Niesamowita w Górach Świętokrzyskich jest ich różnorodność, praktycznie każde pasmo różni się od pozostałych, jeśli nie wyróżnia się formacjami i ukształtowaniem to na pewno specyficznym lasem, którego gdzie indziej nie znajdziecie.

15-17.10.10
Pierwszy dzień do trasa z Karczówki z pięknym klasztorem przez Białogon w którym warto zobaczyć kościół i kamieniołom, Patrol, Jaskinię Raj do Sitkówki-Nowiny okrężną drogą przez cementownię. Nie lubię zbytnio jaskiń przystosowanych do ruchu turystycznego, ale gdyby tego nie zrobiono już by pewnie nic nie zostało z tego co można zobaczyć w środku.
Drugiego dnia najpierw czynny kamieniołom Trzuskawica w Kowali, legalnie można podejść prawie na skraj wyrobiska, ogromny i niesamowity. Później szybko busem do Tokarni zwiedzić Muzeum Wsi Kieleckiej, jeden z na prawdę ciekawszych skansenów jakie udało mi się zobaczyć i dalej przez Grzywy Korzeckowskie i Grząby Bolmińskie do Bolmina i na koniec przez Czubatkę przedzierając się przez gęste zarośla bez szlaku do Bocheńca nad Wierną Rzeką.
Ostatni dzień Bocheniec, Góra Bolmińska z kolejną już Jaskinią Piekło. Miedzianka, niesamowita góra która bardzo przypomina wzniesienia na Jurze, a pod nią ponad 4km wyrobisk po dawnej kopalni miedzi, część można zwiedzić do dzisiaj. I na zakończenie Wierna Rzeka przystanek kolejowy w Rudzie Zajączkowskiej, którego nazwa wzięła się od przepływającej w pobliżu rzeki. Miejscowość o tej nazwie nie istnieje.

25-29.11.10 Główny Szlak Świętokrzyski i Pasmo Bielińskie
To chyba najpopularniejszy szlak GŚ ale bardzo dużo na nim asfaltu, i gdyby to był mój pierwszy szlak w tych górach, pewnie miał bym o nich inne zdanie.
Pierwszy dzień Kuźniaki - Tumlin, niesamowita kapliczka i skały na Perzowej Górze, jak i rezerwat Kręgi Kamienne, w którym kręcony był Wiedźmin.
Drugi dzień Tumlin- Święta Katarzyna z urokliwym Pasmem Masłowskim i Diabelskim Kamieniem. W Masłowie w Gminnym Ośrodku Kultury ot tak po prostu dostaliśmy trzy laminowane mapy Gór Świętokrzyskich. Jedną sobie zostawiliśmy a dwie trafiły do turystów na szlaku, którym były bardziej potrzebne.
Trzeci dzień Święta Katarzyna - Trzcianka czyli Łysogóry. Późno wyszliśmy, że na Łysą Górę doszliśmy już po ciemku, ależ mam odmienne wrażenia od pierwszej wizyty, było praktycznie już pusto i chyba udało się nam poczuć prawdziwy klimat tego miejsca, mnich uczący się grać na organach przygaszone światła, mam duże pragnienie jeszcze tam wrócić. No i gospodarstwo w Trzciance z przemiłą Babcią i pysznym ciastem:)
Czwarty Dzień Trzcianka - Gołoszyce przez Pasmo Jeleniowskie. Relatywnie strome podejścia, przepiękny las i wszędzie buchtowiska, niestety twórcy tych dzieł nie spotkaliśmy. I na koniec PKS do Łagowa i kolejny bardzo zadbany PTSM
Dzień ostatni, kiedy cała Polska zmagała się z pierwszą poważną śnieżycą, my beztrosko przecieraliśmy szlak z Łagowa do Czaplowa pod Bielinami przez Wał Małacentowski i Pasmo Bielińskie. Odpoczynek i obiadek w ambonie myśliwskiej bo wiało strasznie i na Drogosiową szliśmy już bez szlaku a żeby wydłużyć sobie drogę zeszliśmy do Lechowa i dopiero na Dużą Skałę. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło:) ale po wejściu na Dużą Skałę straciliśmy nieświadomie orientację i zamiast wyjść z lasu w okolicach Bielin i Czaplowa znaleźliśmy się znowu w Lechowie. Zorientowaliśmy się jak trafiliśmy na szlak którego tutaj nie powinno być, kompas potwierdził nasze przypuszczenia że źle poszliśmy i zrobiliśmy koło. Słyszałem o osobach zataczających koła w lesie i raczej mnie to śmieszyło do tej pory, ale jak widać wcale nie jestem lepszy:) i chyba będę częściej już zerkać na kompas a mniej wierzyć własnej orientacji:)
No i chyba przez całe życie nie widziałem tylu saren z tak bliska jak nam się udało zobaczyć przez te pięć dni.


Ostatnio edytowano Pn sty 10, 2011 12:47 pm przez DeTomaso, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 09, 2011 7:42 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Śr sty 24, 2007 7:07 am
Posty: 708
Lokalizacja: Bielsko - Biała
DeTomaso napisał(a):
Dwudziesty pierwszy sezon w górach zakończony


DeTomaso napisał(a):
26-30.05.10 Tatry czyli pokaż mi je bo nigdy tam nie byłam.


Wszystko ok, ale nie pier.ol :shock:

_________________
http://kt-livetheadventure.blogspot.com/
http://picasaweb.google.com/KrzysiekTalik


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 09, 2011 8:50 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
'Krzysiek' napisał(a):
:shock:

A co w tym jest takiego szokującego? :rendeer:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 09, 2011 9:09 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Śr sty 24, 2007 7:07 am
Posty: 708
Lokalizacja: Bielsko - Biała
ja osobiście nie wyobrażam sobie sezonu bez Tatr, a zwłaszcza 21 sezonow w Tatrach

_________________
http://kt-livetheadventure.blogspot.com/
http://picasaweb.google.com/KrzysiekTalik


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 09, 2011 9:25 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
'Krzysiek' napisał(a):
ja osobiście nie wyobrażam sobie sezonu bez Tatr, a zwłaszcza 21 sezonow w Tatrach

Chyba też sobie nie wyobrażam 21 sezonów w Tatrach, ale raz na kilka lat bardzo mnie w nie ciągnie...
DeTomaso napisał(a):
26-30.05.10 Tatry czyli pokaż mi je bo nigdy tam nie byłam.

"nie byłam" jak bym pisał o sobie napisałbym "nie byłem"


Ostatnio edytowano So sty 15, 2011 12:02 pm przez DeTomaso, łącznie edytowano 3 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 09, 2011 11:54 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Patrząc w dół
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
Obrazek

Patrząc przed siebie
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
kapliczka jakich wiele ale utkwiła mi bardzo w głowie
Obrazek
pamiątka po naftowej potędze
Obrazek

Patrząc w dal
Obrazek Obrazek
a to z innych gór i nie ten rok ale chciałbym tam niedługo wrócić
Obrazek

Patrząc oczami innych
szlaki w Beskidzie Niskim
Obrazek Obrazek
i moja wielka D
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr mar 02, 2011 3:02 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Beskid Śląski i Żywiecki 11-20.02.2011

11. Węgierska Górka - Fajkówka - Kamesznica
Mieliśmy co prawda spać pod Baranią Górą, ale pociąg, który się popsuł w Żywcu, pochmurna noc, przez co słabo widoczny, często rozwidlający się szlak, no i ulewa, zniechęciły nas do wejścia na Baranią i szybko zawędrowaliśmy na noc do agroturystyki w Kamesznicy. Dlaczego tak już musi być, że pierwszego dnia zawsze musi zlać mnie deszcz?

12. Kamesznica - Przysłop - Barania Góra - Skrzyczne
Walentynki na Przysłopie pod Baranią i impreza w chatce na Pietraszonce spowodowały, że naprawdę sporo ludzi kursowało pomiędzy schroniskiem a szczytem. Trochę śmiesznie wyglądaliśmy w rakietach idąc przetartym szlakiem, ale raz mogliśmy bez problemu wszystkich omijać, a dwa rakiety jednak swoje ważą, wiec dla odmiany raz na plecach raz na nogach... Na szczycie pierwsze spojrzenie na nasz finał czyli Babią Górę i dalej na Skrzyczne, po drodze minęliśmy już tylko jedną parę. Do schroniska dotarliśmy zmarznięci i dość późno, dobrze że przemiła Pani zlitowała się nad nami i zaserwowała po grzańcu:) ale dla zachodu słońca na grani warto było...

13. Skrzyczne - Szczyrk - Bystra
Znajomy musiał już nas opuścić, że odprowadziliśmy go na pociąg, idąc czarnym szlakiem ze Szczyrku do Bystrej zboczami Magury, swoją drogą bardzo urokliwy las... A dalej na nocleg do Lolka i Bolka w Bielsku.
Pierwsze trzy dni mieliśmy przejść w drugą stronę ale impreza na Baraniej zmusiła nas do zmiany kierunku, nie to żebym miał coś do schroniskowych walentynek, ale tym razem nie mieliśmy ochoty na zabawę do drugiej w nocy;)
Ktoś był na tej imprezie?

14. Węgierska Górka - Prusów - Hala Boracza + Redykalny Wierch
Pociągiem do Węgierskiej i w drogę, zatrzymując się na chwilę przy forcie "Wędrowiec" dalej przez Prusów na Boraczą i już bez plecaków na Redykalny Wierch i z powrotem, nie pomyliliśmy się, pogoda pozwoliła popatrzeć na Tatry:) Bardzo kameralne i najtańsze schronisko na naszej trasie przy okazji udało nam się wysępić słoik domowej roboty zielonych pomidorów

15. Hala Boracza - Hala Lipowska - Hala Rysianka + Romanka
Zboczami na Lipowską, dalej na Rysiankę i na lekko już na Romankę, po drodze podziwiając widoki na Pilsko i Babią. Widok na Tatry z Lipowskiej i Rysianki również imponujący. W schronisku już sporo ludzi a na szlaku znowu spotkaliśmy tylko dwójkę turystów. Niesamowity widok na naszą trasę z Baraniej Góry na Skrzyczne;)

16. Hala Rysianka - Hala Lipowska - Złatna - Krawców Wierch - Trzy Kopce - Hala Rysianka
To był nasz najdłuższy dzień, ale w końcu cały na lekko, już nas trochę plecy bolały od ciężaru plecaków. Wszystkie szlaki w koło były przetarte, śnieg już jakiś czas nie padał, ostał się tylko właśnie niebieski do Złatnej, przed nami szła nim chyba tylko jedna osoba w dodatku w przeciwnym kierunku:) W końcu dodarłem do bacówki na Krawców Wierchu... Wybierałem się tam nie wiem ile już lat i zawsze coś musiało popsuć plany... A dalej wzdłuż granicy na Trzy Kopce i do schroniska. Cały dzień sami na szlaku.

17. Rysianka - Trzy Kopce - Pilsko - Hala Miziowa - Korbielów
Zawiany słowacki szlak na Pilsko, ja przy swojej znacznej wadze zapadałem się po ... więc w końcu rakiety na coś się przydały. Również na oblodzonych podejściach rakiety czasami mogą służyć za raki. Raz kolce pod spodem a dwa przy większym nachyleniu można iść tylko na przednich zębach dokładnie jak w rakach. Dla jasności - nie twierdzę, że mogą raki zastąpić, ale czasami...
Dalej żółtym szlakiem na Halę Miziową, skusił bo był kompletnie nie przetarty, ale szczerze drugi raz już bym tak nie poszedł;)
Chata Baców w Korbielowie, kameralne i bardzo zadbane schronisko. Ale praktycznie o żadnym miejscu, w którym spaliśmy nie mogę powiedzieć złego słowa:)

18. Korbielów - Jaworzyna - Przełęcz Głuchaczki - Markowe Szczawiny
Żółtym szlakiem na przełęcz pomiędzy Beskidem Korbielowskim a Krzyżowskim, dalej wzdłuż granicy przez Jaworzynę do Bazy Studenckiej Głuchaczki, stąd na skróty żółtym słowackim szlakiem do przełęczy Jałowieckiej i na Markowe Szczawiny

19. Markowe Szczawiny - Mała Babia Góra - Babia Góra - Przełęcz Krowiarki - Markowe Szczawiny
To kolejna już po deszczu pierwszego dnia reguła moich wypraw, zawsze najwyższy szczyt musi być skąpany we mgle. Z każdego miejsca można było delektować się widokiem na Babią ale na samej już Babiej tylko wszechobecna biel.
Wyszliśmy praktycznie gdy wszyscy w schronisku jeszcze spali ale i tak już cztery osoby były przed nami na szczycie:) Może jak byśmy nie szli najpierw na Małą Babią bylibyśmy tego dnia pierwsi, tylko że nie mam pojęcia za ile lat znowu tutaj wrócę a być tak blisko i nie wejść?... Tym bardziej, że szlak na Małą Babią był ledwo co przedeptany;)
Liczyłem, że chmury są nisko i na szczycie będziemy mieć piękne widoki;) ale cóż czym wyżej tym gęstsza chmura i tak zostało już do końca. Dalej szlakiem na Przełęcz Krowiarki, gdzie weekend i magia wysokości znowu zrobiły swoje, przez prawie że samotny tydzień odzwyczaiłem się od widoku tylu ludzi;) i na koniec górnym płajem do schroniska.

20. Na dół do Zawoi i do domu, to już niestety koniec, szkoda tylko że muzeum BPN jest czynne tylko w tygodniu i to do 15:00, dziwny zwyczaj;)
Kilometrów nie policzyłem ale łacznie 205 pkt GOT:)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr mar 02, 2011 3:38 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Zdjęcia robię telefonem, bo nie chce mi się aparatu nosić, że są jakie są;)
ObrazekObrazek



Babia z Baraniej i Skrzycznego
ObrazekObrazek

Romanka i Babia z Romanki i Pilska
Obrazek Obrazek ObrazekObrazek

Barania i Skrzyczne z Pasma Lipowskiej oraz Pilsko
ObrazekObrazek

Babia z Babiej
ObrazekObrazek Obrazek Obrazek


Tatry
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr mar 02, 2011 10:58 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 05, 2007 8:49 pm
Posty: 6331
Lokalizacja: Kraków
Kto oznaczy panoramę?
DeTomaso napisał(a):
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 7:57 am 
Stracony

Dołączył(a): Cz lut 22, 2007 9:12 pm
Posty: 3329
Rohu czemu się czepiasz, wszystko widać elegancko!

_________________
Modyfikuję, naprawiam, "uzdrawiam" nawigacje Garmin'a - info na PW.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 9:56 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 05, 2007 8:49 pm
Posty: 6331
Lokalizacja: Kraków
Wybacz, ale jestem topograficznym ... i nadal nie potrafię rozpoznać kilku szczytów w panoramie.
Chodzi mi dokładnie o te oznaczone numerkami na poniższym zdjęciu:
Obrazek

Z pozostałymi nie mam problemu.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 10:17 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
4 to Zachodnie Żelazne wrota, a 12 Wschodnie Żelazne Wrota. Chyba gdzieś w rejonie 15 jest Żłobisty.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 10:32 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 18, 2009 3:07 pm
Posty: 1641
Lokalizacja: MARCIN NH Kraków
a ja Wam mówię, ze 7 i 8 o to wierzchołki Wysokiej!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 12:12 pm 
Stracony

Dołączył(a): Cz lut 22, 2007 9:12 pm
Posty: 3329
Rohu, wcale nie jesteś topograficznym chvujem, po prostu tam . widać !


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 12:17 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
LigeiRO napisał(a):
po prostu tam . widać !


Rzekłbym nawet, że Kichuja.

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 3:22 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
W sumie to wszystko by się zgadzało gdyby nie jeden mały szczegół, tam to akurat Zawoja jest...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 3:47 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 18, 2009 3:07 pm
Posty: 1641
Lokalizacja: MARCIN NH Kraków
w takim razie prawie trafiliśmy!

:D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 5:59 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn mar 05, 2007 8:49 pm
Posty: 6331
Lokalizacja: Kraków
Ech, tatrzańscy analfabeci, widzę, że mimo świetnej jakości zdjęcia i tak . widzicie 8)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 7:10 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 05, 2010 9:29 am
Posty: 2318
Lokalizacja: Radom
Rohu napisał(a):
Ech, tatrzańscy analfabeci, widzę, że mimo świetnej jakości zdjęcia i tak . widzicie 8)


zgadza się Rohu - ja widzę :wink:
a po primo to nie dość, że tatrzański analfabeta jezdem, to jeszcze topograficzny .. i ba, nawet w Smoczej nie byłem :mrgreen:

_________________
Każdy chłopak z polskiej wsi jeździ wozem TDI
Rosja to nie kraj, to stan umysłu
"Pierwsza decyzja, jaką w okresie zdobywania sprzętu musi podjąć wspinacz z gotową do użycia kartą kredytową..."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz mar 03, 2011 7:14 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Rohu napisał(a):
Ech, tatrzańscy analfabeci, widzę, że mimo świetnej jakości zdjęcia i tak . widzicie 8)

Sądzę, ze rozwiązanie tkwi w okularach :jupi:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt mar 11, 2011 1:50 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
5-6.03.2011 Pasmo Sieradowickie i Klonowskie

4:30 wysiadka w Suchedniowie i w drogę na Kamień Michniowski, najwyższy szczyt w Paśmie Sieradowickim, po drodze mijamy źródło Burzący Stok (źródło szczelinowe z którego woda wypływa pod ciśnieniem z głębokich pokładów piaskowców triasowych, słyszałem o takich źródłach ale po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć na własne oczy), chciałem wrzucić swój film ale znalazłem podobny, że lenistwo wzięło górę:)
http://www.youtube.com/watch?v=OY8CGhDTP_I
Następnie do Świętej Barbary i dalej bez szlaku na Sieradowską przez bardzo urokliwe Wąwozy Przedgrabie. Na lewo prowadzi droga na Wykus, o którym już kiedyś wspominałem. Stąd na nocleg w PTSMie do Bodzentyna, bardzo zadbane schronisko. Po południu miał padać śnieg ale cały dzień był jednak bardzo słoneczny:)

Drugi dzień to Pasmo Klonowskie przez najwyższą w paśmie Bukową Górę, najpierw dość długo asfaltem ale dla przepięknego bukowego lasu warto było. Z Pasma Klonowskiego roztaczają się wspaniałe widoki na całe Pasmo Łysogór:) W końcu dopadła nas śnieżyca no ale przecież zima jest;), dalej żółtym szlakiem przez Barczę do Kajetanowa, skąd już jeżdżą miejskie autobusy na dworzec do Kielc. Żółty szlak bardzo kluczy i bałem się o jego stan a nie chcieliśmy zbyt szybko schodzić do asfaltu, ale był świeżo odmalowany, że trafiliśmy bez problemu:) Pożegnanie z zimą bardzo udane, następny wyjazd w góry chyba dopiero w czerwcu:)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt mar 11, 2011 2:17 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Spływające lodem ścieżki
Obrazek
Kamień Michniowski
Obrazek Obrazek
Bukowa Góra
Obrazek Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lip 04, 2011 10:20 am 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
To miał być trening przed kolejną wyprawą, praktycznie schodziłem całe Beskidy a Gorce z Pieninami zawsze gdzieś umykały, byłem co prawda tu i tam, ale nigdy na dłużej. Trening okazał się jednak niezłą przecierką , dobrze, że zostało kilka dni na odpoczynek;)

Obrazek

Dzień pierwszy: Naprawa - Luboń Wielki - Rabka - Maciejowa

PKS pod Małym Luboniem i START. Widok z Lubonia Wielkiego na Beskid Wyspowy wyśmienity. Zejście Percią Borkowskiego, wspaniałe gołoborze, ale tędy powinno się wchodzić a nie schodzić;) Rabka-Zaryte, Rabka-Zdrój, byłem tu kiedyś na koloniach, piękne kościoły, i przeogromne palmy robią wrażenie. Kilka okrążeń wokół tężni i po zmroku na Maciejowej.

Obrazek

Dzień Drugi: Maciejowa - Stare Wierchy - Suchora - Turbacz

Gorce są przepiękne, ale nie cierpię chodzić autostradami… Po drodze na chwilę do obserwatorium, a że spotkaliśmy sympatycznego doktorka ze studentem, na obserwowaniu plam na słońcu, (tzn. jednej plamy) i zwiedzaniu obserwatorium zeszło nam się pół dnia. Turbacz. Wziąłem namiot, więc chociaż na jedną noc wypadało go rozbić:)

Obrazek
Doświadczenia w obserwatorium.

Dzień Trzeci: Turbacz - Kudłoń - Rzeki - Gorc - Skałka

Wschód słońca na Turbaczu, pierwsze promienie oświetlające Tatry, trzeba iść, szlak na Kudłoń przez serce Gorczańskiego PN, mógłbym tu zostać na zawsze! Aaa i te pola ciemiężycy idealne miejsce jeśli chcecie się kogoś pozbyć, na dół do Rzek, wspaniałe widoki na Mogielnicę, magiczny Gorc i na skróty do schroniska na Skałce. Skrót okazał się drogą bardzo okrężną, cóż trochę przekombinowałem... Schronisko na Skałce skromne, ale z klimatem, no i przemiła babcia prowadząca.

Obrazek
Zwolnienie rytmu serca, a następnie porażenie mięśni klatki piersiowej uniemożliwiające oddychanie gwarantowane.

Dzień Czwarty: Skałka - Runek - Lubań - Czorsztyn

Pogoda się popsuła. Szybko do Ochotnicy i bez szlaku do góry na Runek, dalej czerwonym na Lubań. O jak miło schować się pod daszkiem, tzn. nie tak całkiem miło, przemoczeni byliśmy kompletnie łącznie z bielizną, że ważniejszy był daszek niż otoczenie, ale ilość śmieci na Lubaniu jest przerażająca. Czy to takie trudne zabrać, ze sobą to co przynieśliśmy???
Maszynka spakowana ostatnie łyki ciepłej herbaty, szybkie zwiedzanie ruin schroniska i długa do Czorsztyna.

Obrazek

Dzień Piąty: Czorsztyn - Trzy Korony - Sokolica - Orlica

Nie pada:). Zamek Czorsztyn, łódką tam i z powrotem do Niedzicy i w drogę. Co tu dużo pisać, powalające widoki, trzeci zamek! - ten wyjątkowo pobudza wyobraźnię. I telefon do flisaków. Gorące podziękowania, że chciało się Panu na nas poczekać, inaczej droga okrężna przez Krościenko. Natomiast schronisko Orlica, duże rozczarowanie...

Obrazek
Na każdej pocztówce z Pienin jest ten widok, ale w końcu po to tutaj przyszedłem.

Dzień Szósty: Orlica - Wysoka - Jaworki

Ciąg dalszy powalających widoków szczególnie ten na Trzy Korony. Schronisko pod Durbaszką - wszystkim szczerze polecam to miejsce. Gdybym wiedział wcześniej na pewno dotarłbym tutaj na nocleg. Wysoka. Wąwóz Homole i niestety już do domu. Łącznie 154 pkt GOT. Na koniec w Krakowie zwiał nam jeszcze pociąg jadący na skróty i zamiast trzech godzin wracaliśmy całą noc;)

Obrazek
Czy się stoi czy się leży miska żarcia się należy.

Dzień Siódmy: Czas odpocząć.

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lip 04, 2011 11:06 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14880
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
DeTomaso napisał(a):
...a to z innych gór i nie ten rok ale chciałbym tam niedługo wrócić...

Bułgaria?

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lip 04, 2011 12:21 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
grubyilysy napisał(a):
Bułgaria?

Nie;) ale jakoś mam chęć na bułgarskie szczyty w przyszłym roku:)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sie 10, 2011 7:10 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
grubyilysy napisał(a):
Bułgaria?

To Dome d'Ifni 3876m;) :wink:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Atlas Wysoki
PostNapisane: Pt sie 12, 2011 11:11 am 
Zasłużony

Dołączył(a): So sty 09, 2010 12:00 pm
Posty: 186
Lokalizacja: Wega XXI
Korona Atlasu Wysokiego 04-20.06.2011

Obrazek

Inspiracje:
http://www.pza.org.pl/download/taternik/315589.pdf
http://www.pza.org.pl/download/taternik/315599.pdf
http://www.youtube.com/watch?v=Tnq5TvGBiN4&feature=related
http://gsm.org.es/actividades/rutas/rutas-atlas/

Wysokości i nazwy szczytów zazwyczaj podaję zgodnie z przewodnikiem wydawnictwa Cicerone: Des Clark „Mountaineering in the Moroccan High Atlas”

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

O tej wyprawie marzyłem od dawna: wszystkie czterotysięczne szczyty Atlasu Wysokiego za jednym razem. Atlas jest dla mnie tym, czym dla wielu turystów Tatry czy Alpy. Od zawsze pobudzał moją wyobraźnię. Pamiętam jak w szkole podstawowej na lekcjach geografii o Afryce (trochę już wtedy chodziłem po naszych Beskidach), znalazłem na mapie góry wznoszące się nad Saharą. Nie mogłem przestać o nich myśleć, stały się moją obsesją. Ale pojechałem w nie dopiero wiele lat później.

Liczyłem, że pojedziemy w trzech dwuosobowych składach, ostatecznie została nas tylko dwójka. Wylądowaliśmy w Marrakeszu. Utarło się, że Muzułmanie z Północnej Afryki są strasznymi naciągaczami, ale niczym nie różnią się od nas, jest okazja, to chcą zarobić… W Warszawie również można zostać nieźle naciągniętym. Z lotniska do centrum możemy tanio dojechać autobusem linii 175 za 2,8zł, a do niedawna mogliśmy trafić na TAKI zamiast TAXI i zapłacić złotych dwadzieścia za kilometr. Przed wszystkim nie da się ustrzec, ale takie rzeczy powinniśmy wiedzieć przed wyjazdem w nieznane miejsce. A panujące stereotypy są równie prawdziwe jak obraz Polaków w kanadyjskim horrorze „The Shrine”. Tym sposobem, mądrzejsi również o doświadczenia z lat poprzednich, do górskiej miejscowości Imlil 1740m n.p.m., dojechaliśmy za 35MAD (dirhamów marokańskich, 1MAD=0,36zł) zamiast za 200 czy nawet 400 dirhamów.

Doliną Ait Mizane dotarliśmy do Refuge du Toubkal (schronisko Tubkal) 3200m n.p.m. Czułem przerażenie. Pogoda była kiepska, chmury, mgły, bardzo dużo śniegu, nie spodziewałem się go tyle w czerwcu w Afryce. Później śnieg okazał się naszym sprzymierzeńcem. Zastanawiałem się, co ja tutaj robię i czy w ogóle dam radę. Gdy emocje już opadły postanowiliśmy następnego dnia pójść na Tizi (przełęcz) n’Tadat by ocenić warunki, sprawdzić zagrożenie lawinowe i przyjrzeć się naszym drogom wejścia, a jeśli pogoda by pozwoliła, pokusić się o wejście na najniższy z czterotysięczników Biguinoussene 4007m n.p.m.

Obrazek Obrazek

Nie wstaliśmy zbyt wcześnie, pogoda była dobra, gdzieś około 7:00 byliśmy gotowi do wyjścia, nie szliśmy nigdzie daleko, więc mieliśmy czas. I nagle szok: „Gdzie są moje buty?!?” Cóż, były dość stare i jak się później okazało, jeden z miejscowych przewodników uznał, że są niczyje i je sobie pożyczył. Na ten moment dla mnie wszystko się zawaliło, miałem tylko sandały. Inny przewodnik chciał pożyczyć mi swoje buty, niestety okazały się za małe. To już był koniec naszej wyprawy. Z odrobiną nadziei, że buty jednak się znajdą, poszliśmy w stronę Tizi n’Tadat. W sandałach nie mogłem za długo chodzić po śniegu i Biguinoussene na pewno odpadał, więc potrenowaliśmy wspinaczkę, wyznaczyliśmy trasy na następne dni i oceniliśmy jakość śniegu. Nabrałem dużo optymizmu, uznałem, że mamy szansę, tylko te buty, chciałem nawet wrócić do Imlil, być może udałoby mi się kupić inne? Po powrocie do schroniska buty stały na swoim miejscu! Jeden z przewodników opuszczał wzrok na mój widok, wiedziałem, że to on je wziął, ale najważniejsze, że się znalazły. Po południu do doliny zaczęły wdzierać się chmury, to wspaniałe przedstawienie towarzyszyło nam każdego dnia do końca pobytu w Refuge du Toubkal. Wieczorem poszliśmy jeszcze przetestować nasze raki, wszystko było w porządku. Akcję górską czas zacząć!

Obrazek Obrazek

Na początek postanowiliśmy wybrać się w miejsce, które już znamy, na najwyższy szczyt Atlasu Wysokiego Jbel Toubkal (Dżabal Tubkal) 4167m, ze schroniska przez rzekę lodowym mostem, następnie krótka wspinaczka i znaleźliśmy się w północnym Ikhibi. Po drodze na szczyt weszliśmy jeszcze na Tibherine E 3880m i Immouzzer 4010m. Na Tibherine leżą szczątki samolotu wojskowego, z tego co nam się udało dowiedzieć, do zdarzenia doszło w latach 70-tych zeszłego wieku, pilotowi udało się bezpiecznie posadzić maszynę i nikt w wypadku nie zginął! Miałem ze sobą tureckie Oko Boga, które chciałem zostawić na Toubkalu, ale Tibherine to idealne dla niego miejsce. Immouzzer to przepiękny szczyt z mocno pociętą granią i miejscami bardzo widowiskową ekspozycją: podczas jednej z krótkich wspinaczek zgubiłem na nim kapelusz.
Wszystkim polecam drogę na wierzchołek Toubkala północnym Ikhibi. Magia Wysokości jest wszechobecna. W Atlasie Wysokim nie jest inaczej. 99% turystów chce jak najkrótszą drogą zaliczyć najwyższy szczyt, by następnego dnia czym prędzej wrócić do Imlil. Dlatego większość osób wchodzi na Jbel Toubkal południowym Ikhibi, czasami jest tam tak tłoczno jak pod Giewontem. Jeśli wybierzecie jakąkolwiek inną trasę, z dużym prawdopodobieństwem przez cały dzień nie spotkacie nikogo innego.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
Obrazek

Następnego dnia czekała na nas trasa na najbardziej oddalone od schroniska, najwyższe szczyty Pasma Ouanoukrim: Timesgiuda 4088m i dwa wierzchołki szczytu Ras 4083m. Bardzo przyjemna wędrówka do końca doliny Ait Mizane, krótka wspinaczka i otwiera się przed nami olbrzymie podszczytowe plateau. Z Rasa można zobaczyć w oddali Jezioro d’Ifni, nad którym nocują grupy udające się na trekking wokół Toubkala. Timesgiuda wygląda jak sztucznie usypana górka dla dzieci do zjazdu na sankach, lub jak głowa leżącego smoka, który ma zamiar się właśnie podnieść.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

Piąty dzień był najtrudniejszym podczas całego naszego pobytu w Atlasie. Wybraliśmy się na Clochetons Central 4040m i Afellę 4043m. Przed nami kilka godzin, może nie bardzo trudnej, ale jednak wspinaczki na sam szczyt. Clochetons (Wieżyce) to grupa kilku szpiczastych iglic, tylko najwyższy Clocheton Central jest bardziej masywnym wierzchołkiem. W niektórych opracowaniach można się spotkać z innym nazewnictwem. Clochetonsami są nazywane właśnie tylko te igły. A Clochetons Central to po prostu Afella Północna. Chcieliśmy przejść całą grań Clochetons ale pod jednym z wierzchołków doznałem dziwnego uczucia. Wszystko wydawało mi się płaskie, nie mogłem prawidłowo ocenić nachylenia, dopiero stawiając nogi czułem, że tu nie może być płasko! Zrezygnowaliśmy z przejścia granią i dla własnego bezpieczeństwa udaliśmy się czym prędzej na Clocheton Central. Nareszcie na szczycie! Nic bardziej mylnego. Clocheton Central jest pęknięty na trzy części, dwa razy w dół, dwa razy w górę, w końcu na płaskim. Dojście z Clocheton Central na drugi z dzisiejszych czterotysięczników: Afellę i zejście do Tizi Melloul to już przyjemny spacer. Po drugiej stronie Przełęczy Melloul znajduje się płaski jak stół Tazaghart 3980m z bardzo stromymi zboczami, od tej strony łatwo dostępny. Przez Tizi Melloul i Tizi Afella prowadzi również najdłuższa z trzech tras łączących Refuge du Toubkal i Refuge de Lepiney. Tą trasą zamierzaliśmy wrócić. Bardzo luźne kamienie wyjeżdżające spod nóg przechodziły w śnieżne pole, robiło się coraz bardziej stromo, przecież tędy nie może prowadzić trekkingowy szlak? Jakież było moje przerażenie, gdy zamiast na Tizi Afella znaleźliśmy się znowu na Tizi Melloul. Wybraliśmy złą odnogę doliny! Następne nasze decyzje to już koncert pomyłek. Ostatecznie zamiast bezpieczną drogą przez Tizi Afella, postanowiliśmy zejść do schroniska najkrótszą drogą, wybrałem stromy żleb, który wydawało się, że schodzi prawie do doliny. Niestety „prawie” to nie to samo co „do doliny”… Śnieg był idealny, dwa uderzenia nogą budowały stabilny stopień, jak po drabinie, krok po kroku, doszliśmy do miejsca, gdzie żleb przeradzał się w wodospad. Tędy nie mogliśmy dalej schodzić, trzydziestometrowa lina rozwiązałaby nasze wszystkie problemy. Niestety w Polsce zdecydowaliśmy, że ważniejszy będzie namiot niż lina, nie planowaliśmy trudnych wspinaczek (wybraliśmy się na scrambling, nie climbing), a bagażu i tak mieliśmy już za dużo. Z namiotu nie skorzystaliśmy ani razu. Powrót do góry nie wchodził w rachubę, byliśmy bardzo już zmęczeni, ręce i stopy mieliśmy przemarznięte, powrót śnieżnym żlebem na pewno skończyłby się odmrożeniami. Byliśmy w potrzasku. Zejście w dół prawie pionową ścianą było dla nas zbyt trudne, postanowiliśmy przetrawersować ją w stronę przełęczy. Jeden zły ruch i lecimy kilkadziesiąt metrów w dół. Przełęcz była coraz bliżej, pod nami przewieszona skała, z boku kolejny wodospad, który miał kształt komina i to był nasz ratunek. Przemoczeni ale żywi. Znowu po właściwej stronie cienkiej czerwonej linii. Trasa przewidziana na sześć godzin zajęła nam ich szesnaście.

Obrazek Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Szósty dzień to moja samotna wędrówka klasyczną drogą na Toubkal West 4030m. Pod koniec wejścia chcąc ominąć tłumy turystów schodzących z głównego wierzchołka Toubkala poszedłem trochę na skróty. Latem skrót ze względu na luźne kamienie praktycznie jest niemożliwy do przejścia, teraz kamienie związane były przez śnieg i lód i dość szybko znalazłem się na grani. Grań Zachodniego Toubkala jest bardzo wąska i eksponowana, ale wspinaczka nią jest dość prosta. Za to widoki na okoliczne szczyty chyba najlepsze w całej okolicy. Chciałem jeszcze wejść na przepiękną kopę Tete d’Ouanoums 3970m, ale obiecałem szybko wrócić do schroniska, tak więc tylko się z nią przywitałem i pognałem szybko na dół, mijając po drodze wspomnianych wcześniej turystów, z których większość miała kijki, ale tylko nieliczni zabrali raki.

Obrazek Obrazek

Siódmego dnia wybraliśmy się na Akioud 4030m, około południa planowałem wrócić do schroniska i jeszcze tego samego dnia udać się na Biguinoussene. Wejście na szczyt wydawało się dość łagodne, niestety z minuty na minutę robiło się coraz bardziej stromo. W końcu dwie nogi przestały wystarczać, musiałem użyć rąk i zacząć wspinaczkę w śniegu i lodzie. Czubki palców, po poprzednich dniach miałem już dość mocno pokiereszowane, na śniegu zacząłem zostawiać krwawe ślady. Obiecałem Górze i sobie, że jeśli mnie wpuści, tym razem będzie to już koniec, a Biguinoussene zostawię na następny raz. Pod samą przełęczą dostrzegłem sporo szczelin. Nie były duże, ale zleżały śnieg miejscami praktycznie wisiał w powietrzu odklejony od skały, a pod nim płynęły potoki ze stopionego przez słońce śniegu. Zdarzało mi się wcześniej wpaść powyżej pasa w takie szczelinki, ale te wyglądały na bardzo głębokie i nie wiedziałem gdzie się zakończy mój zjazd, jeśli się znajdę pomiędzy śniegiem a skałą. Omijając z daleka niebezpieczne miejsce, w końcu udało mi się dotrzeć do przełęczy. Droga na szczyt stała otworem. Wejście nie jest trudne, ale zajęło mi sporo czasu, wielokrotnie musiałem ściągać i zakładać raki, ponieważ śnieżno-lodowe pola co chwilę przeplatały się z polami luźnych, wyjeżdżających spod nóg kamieni.
Po dotarciu do schroniska w mojej głowie rozpętała się prawdziwa burza. Było jeszcze wcześnie i miałem dość czasu żeby wejść na Biguinoussene. Duma czy pokora? Wszystkie czterotysięczniki Atlasu Wysokiego za jednym razem, czy obietnica złożona kilka godzin wcześniej? Bóg i Szatan siedzący na ramionach. Ostatecznie żeby nie kusić losu, czym prędzej spakowaliśmy rzeczy i jeszcze tego samego dnia udaliśmy się na dół do Imlil i następnie do Marakeszu.
A wątpliwości pozostały do dziś.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

Większość czterotysięcznych szczytów w Atlasie Wysokim znajduje się w zachodniej części Masywu Centralnego, nazywanej także Atlasem Marakeskim, i okala dolinę Ait Mizane. Wyjątek stanowi Masyw M’Goun znajdujący się na wschód od przełęczy Tizi n’Tichka- kolejny cel naszej podróży. Z Marrakeszu wyruszyliśmy do Damnate. W autobusie spotkaliśmy parę przesympatycznych Łotyszy, po wspólnym zwiedzaniu miasta udaliśmy się do taniego hotelu i żeby zaoszczędzić, przespaliśmy się w czwórkę w jednym pokoju, cena za noc 15MAD! Ponieważ Łotysze dalej jechali w innym kierunku nasza znajomość na tym się zakończyła. My w dalszą podróż udaliśmy się autobusem do Azilal skąd, korzystając z Collective Taxi dojechaliśmy do Agouti. Collective Taxi to najczęściej wysłużone Mercedesy 190D, kilka lat temu jeździły jeszcze same „beczki”. Do taksówki mieści się siedem osób: kierowca, dwoje pasażerów na siedzeniu obok kierowcy i czworo z tyłu. Oczywiście można pojechać we dwójkę, ale wtedy trzeba zapłacić za pozostałe miejsca. Jeśli chcemy pojechać taniej, należy zaczekać aż taksówka w danym kierunku się zapełni. Czasami może to potrwać nawet kilka godzin, tutaj nikomu się nie spieszy. Biali turyści często biorą taksówkę tylko dla siebie, ale wspólna podróż to najlepszy sposób, żeby poznać tutejszych mieszkańców i ich obyczaje.

Obrazek Obrazek

Przez kolejne trzy dni wszystko się musiało udać – gdyby spotkało nas załamanie pogody, czy ktoś zwichnąłby kostkę, samolot do Polski wystartowałby bez nas. W Agouti spaliśmy w Gite d’etape Flilou. Rewelacyjna obsługa i warunki, cena 50MAD. Agouti, okoliczne szczyty i doliny wyglądają jak przerośnięte Bieszczady lub Tatry Zachodnie. Sielski klimat, błogi spokój, bociani klekot. Mógłbym rzucić wszystko i zostać tu na zawsze, jak spora część bocianów nieodlatujących nigdy do Europy.
Wyruszyliśmy bardzo wcześnie, przed nami był najdłuższy i najwyższy odcinek do pokonania. Doliną Arous z Aguti 1815m przez przełęcz Tarkeddit 3400m do schroniska Tarkeddit 2900m. 1600m do góry, jeszcze nigdy w ciągu jednego dnia nie pokonałem takiej wysokości.
Pod przełęczą usiadłem na chwilę na kamieniu i zasnąłem, obudził mnie głos nawołującej za mną partnerki. Ostatkiem sił wdrapałem się na przełęcz i... Nigdy nie widziałem tak pięknego widoku. Wspaniały ogromny masyw M’Goun i wielobarwna czerwono-fioletowo-zielona kotlina u jego stóp. Stałem bez ruchu kilka minut, nie mogąc oderwać wzroku zafascynowany grą kolorów. W Tarkeddit Refuge nie było już tak różowo, ceny obłędne, butelka wody 20MAD, warunki podłe. Ubzdurałem sobie, że jest to schronisko CAF, w którym mamy zniżki, ale jest to schronisko prywatne. Wyciągnęliśmy wszystkie nasze legitymacje: OeaV, PTTK, PTSM i cudem udało nam się wytargować cenę 75MAD za nocleg zamiast pierwotnej 150MAD. Namiot został w Agouti, właśnie teraz, kiedy najbardziej by się przydał. Wieczorem przy schronisku zebrało się kilku przewodników i pasterzy i spędziliśmy przemiły wieczór na rozmowach o górach, Berberach i Polsce.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

Wejście na szczyt nie jest trudne, ale bardzo długo znajdujemy się na wysokości powyżej 4000m. Poprzez M’Goun West 3978m, wierzchołek bez nazwy Point 4008m dotarliśmy na Ighil M’Goun (Ighil Makun) 4068m. Widoki na grani są imponujące, potężne głębokie kotły z uroczym oczkiem wodnym na dnie. Zbocza Point 4008 wyglądające jak olbrzymie katedralne organy piszczałkowe. Ten szlak był dla mnie drogą krzyżową w intencji mojej mamy, która kilka dni wcześniej miała operację serca. W kopczyku na szczycie zostawiłem malutki różaniec, jeśli będziecie na tym szczycie, prosiłbym o informacje czy jeszcze się tam znajduje, podobnie jak Oko Boga na Tibherine.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

W drodze powrotnej Góry urządziły nam pożegnalne przedstawienie. Nad głowami zaczęły gromadzić się chmury, silny wiatr od pustyni przewiewał je wszystkie na drugą stronę wierzchołka. W przeciągu piętnastu minut prawie czyste niebo zasłoniła gruba warstwa czarnych chmur. Wyraźnie widoczne smugi deszczu, błyskawice rozdzierające niebo. Kilkaset metrów od schroniska nawałnica zaczęła przechodzić na naszą stronę masywu. Na nas spadły tylko pierwsze krople jakże odświeżającego delikatnego deszczu.
Atlas był dla nas wyjątkowo łaskawy.
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 12, 2011 3:14 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
wypas wyprawa :shock: szacun. Bardzo ładne zdjęcia i widoki tylko szkoda, że nie podpisane zdjęcia.

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 12, 2011 3:30 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 18, 2009 5:05 pm
Posty: 929
Lokalizacja: Katowice
zephyr napisał(a):
szkoda, że nie podpisane zdjęcia.


Jak to nie podpisane?

Cytuj:
Obrazek

_________________
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 6000 mnpm tym bardziej...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 35 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL