Przy tych Waszych Blankach i Mnichach wyglądam blado ale lepszy rydz niż nic
Moja 10 góra w KGP.
Skład wycieczki: ja, Pilarka i czwórka niedzielnych turystów po czterdziestce (rodzice + znajomi)
Kolejny dzień w którym udało nam się złapać odrobinę słońca spędziliśmy na dorzuceniu do kolekcji kolejnego szczytu z KGP. Do Szczawnicy dojeżdżamy dopiero po trzech godzinach jazdy – w tym czasie skutecznie odciążamy nasze plecaki ze zbędnego piwa i na miejscu uzupełniamy zapasy. Na szlak wchodzimy dopiero przed południem ale słońce i piwo dodają nam animuszu
Wchodzimy na czerwony szlak i trzymamy się autostrady... jak się okazało błędnie bo szlak odbijał gdzieś w las. Idziemy cały czas szeroką drogą, po godzinie widzimy samochód i zaczynamy mieć poważne wątpliwości czy dobrze dreptamy. Odnajdujemy rozwidlenie, strumyk, rzut okiem na mapę i dochodzimy do wniosku, że chyba dobrze idziemy. Po pół godzinie droga się skończyła i wyrosła przed nami ściana drzew bez żadnej ścieżki.
Idziemy na pałę aż znajdziemy szlak. Przedzieramy się przez paprocie, pokrzywy i jakieś chaszcze, cały czas atakują nas muchy w niewyobrażalnych ilościach. Ja z Pilarką idziemy sporo z przodu i staramy się obrać kurs na jakiś wierzchołek lub ścieżkę. Gdy wszyscy już tracą nadzieję odnajdujemy w końcu czerwony szlak. W tym momencie poleciało trochę przekleństw ale przynajmniej wiemy już gdzie jesteśmy. Mniej doświadczona część cieszy się, że z tego miejsca już wracamy i teraz będzie z górki. Myślałem, że wyszliśmy gdzieś w okolicach Złomistego Wierchu (pd.) i kawałek dalej będzie Radziejowa. Po kilkuset metrach okazało się, że wyszliśmy z lasu w okolicy schroniska i jesteśmy dopiero na Złomistym Wierchu (pn.). Swoją drogą dobrze, że jeszcze wysokość dało się odczytać żeby ustalić miejsce gdzie się znajdujemy. Gorsza wiadomość była taka, że mamy jeszcze kawał drogi do przejścia i mimo zmęczenia przedzieraniem się pod górę musimy przyspieszyć jeżeli chcemy zdążyć przed zachodem. Dalsza trasa na szczęście biegnie w dół więc idzie się dobrze i można trochę odpocząć. Za Złomistym Wierchem (pd.) ukazuje nam się Radziejowa i ustalamy, że cześć grupy odpoczywa na Wielkim Rogaczu, a ja z Pilarką tniemy przez las żeby zdobyć szczyt i zrobić jakieś foty póki pogoda dopisuje. Wbiegamy praktycznie na szczyt, mamy już otwierać butle z tlenem, a tu wał. Wieża zamknięta, grozi zawaleniem. Ostatnie burze widać jej nie służyły i przez to nici z widoków. To nie nasz dzień więc po krótkim odpoczynku schodzimy do reszty załogi. Tuż przed Wielkim Rogaczem słyszymy jakąś dziczyznę w krzakach, włączają się kontrolki bezpieczeństwa i lekko przyspieszamy. Zbieramy się wszyscy razem i lecimy dalej, pogoda zaczyna się psuć, robi się zimno, ściemnia się i co jakiś czas mży. Pokonujemy jeszcze polanę-bagno i w końcu dostrzegany pierwsze zabudowania. W samochodzie meldujemy się o 19:30, trasa którą pokonaliśmy to Jaworki - zboczenie ze szlaku do Czarnej Wody - Świniarki (961 m n.p.m.) – lasem pod górę w okolicę schronu Przechyba – Złomisty Wierch Północny (1226 m n.p.m.) – Południowy – Radziejowa (1262 m n.p.m.) – Wielki Rogacz (1182 m n.p.m.) – Obidza – Ruski Wierch – Jaworki. Jak kobieta na parkingu to usłyszała to zaczęła się modlić. Generalnie gdyby nie to błądzenie to byłby bardzo przyjemny ZTGM, a tak było trzeba się męczyć
i walczyć z atakującymi muchami i komarami. Wielka góra zdobyta z korony jest k... zdobyta!
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/