Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N maja 12, 2024 8:41 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 49 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: N gru 20, 2009 7:38 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
nie ma to jak skrajne walenie... na podstawie baśni z tysiąca i jednej nocy o wdzięcznym tytule „nie ma to jak lekki plecak...” ( http://www.gorskiswiat.pl/forum/showthr ... 480&page=1)Van Der mpika


Cytuj:
preludium

tytułem wstępu.

Cytuj:
Raki? A na co mi te raki. Do szafy!
Czekan. A na co mi ten czekan. Do szafy! Hmmm, chociaż może jeden wezmę. Kijków nie mam więc przynajmniej będę się miał czym podpierać.
Buty zimowe. A na co mi te buty zimowe. Łazić większość po kamieniach w takich twardych podeszwach do żadna przyjemność. Do szafy!
Windstoper. A na co mi ten windstoper. Na necie pisało że ma wiać raptem z prędkością siedemnastu czegoś tam. Pewnie kilometrów na godzinę. Do szafy!
Szafa może być ciężka, plecak nie!


Serdak. A na co mnie serdak. do kosza.
Łyżka? A na co mnie łyżka. Do kosza! O, kurcze, wezmę widelec. Nie mam kostura, to się nim podpierać będę.
Gumowce? A na co mnie gumowce. Łazić większość po suchym w gumowych butach to kicha straszna. Do kosza!
Parzenice? A na co mnie parzenice. Stara Marcinowa mówiła rano w sklepie, że wiać nie będzie. Jak i będzie to niewiele. Do kosza!
Kosz można opróżnić, siatki nie!

Cytuj:
do góry

w prawo.

Cytuj:
W Tatrzańskiej Łomnicy wylądowaliśmy w zupełnych ciemnościach, w zupełnych ciemnościach szliśmy do stacji kolejki przy Skalnatym Plesie i w zupełnych ciemnościach doszliśmy do niej. Kompletne ciemności, jeśli nie liczyć kilku smug światła wydobywających się z niektórych okien. Rozbiliśmy się na drewnianym tarasie przed zamkniętym na głucho wejściem do restauracji. Temperatura była taka jak zapowiadali ? oscylowała w granicach kilku stopni. Oczywiście minus kilku stopni. Gdy do tego doszedł jeszcze silny wiatr, wszystko razem sprawiło że długo nie wytrzymałem tuląc się do plecaka i rozcierając zmarznięte dłonie. Wyruszyłem na obchód szukając cieplejszych rejonów. Po zrobieniu prawie pełnego okrążenia kompleksu budynków, znalazłem jedne otwarte drzwi na korytarz. Po dogłębszej penetracji korytarza znalazłem jeszcze cieplutką świetlicę. Po powrocie do Ivony ekspresem się tam ewakuowaliśmy.

W Zakopanym zjawiliśmy się gdy było jeszcze ciemno, po omacku szliśmy do kolejki w Kuźnicach i w nie widząc nic doszliśmy do niej. Zupełny mrok, jeśli nie liczyć rzędu latarni i snopów światłą wydobywających się ze wszystkich okien. Obóz rozbiliśmy na wprost zamkniętego wejścia. Mróz jak mówili, był siarczysty. Oczywiście siarczysty ekstremalnie. No i zaczęło wiać, wcisnąłem się pod schody, ręce owinąłem siatką, nic nie pomogło. Mrok. Postanowiłem szukać ciepła. Przeszedłem kilkanaście kilometrów, okrążając trzy okoliczne miejscowości, znalazłem rurę ciepłowniczą, obszukałem ją z każdej strony znajdując przytulne legowisko. Skrzyknąłem kamratów, tam się przenieśliśmy.
Cytuj:
W środku chwilę poczytaliśmy plan na później, ale nieprzespana noc zrobiła swoje. Powoli zaczynałem się rozklejać. Położyłem się na drewnianej ławce i pozwoliłem sobie odpłynąć mojemu umysłowi. Ivona chwilę później zrobiła dokładnie to samo. Ciepło i cisza sprawiły że wszelaką działalność górską w tym dniu miałem ochotę zakończyć definitywnie na tej ławce. Nawet powoli budzący się dzień nie był w stanie zmusić mnie do czegokolwiek więcej niż obrócenia się na drugi bok. Widziałem przez okno barwiącą się na czerwono łunę horyzontu, i myślałem o pięknych ujęciach jakie mógłbym zrobić gdyby chciało mi się ruszyć dupsko z ciepełka. Tylko że mi się nie chciało.

Leżąc naradzaliśmy się, niestety fasolka na kolacje dała się we znaki. Nie mogłem się powstrzymać. Schowałam się za kawałkiem drewnianej ścianki i przeniosłem się w świat defekacji. Koledzy szybko podchwycili pomysł. Odgłos zwieraczy oraz wszechobecny zapach wydalanych produktów wprowadził mnie w ekstazę, nie chciałem nic więcej, nawet blask wschodzącego słońca nie wywołał u mnie nic, po za kolejnym wypróżnieniem. Obserwowałem, przez szparę w desce kamratów, ależ bym ich pofocił gdyby nie ta przyjemna obstrukcja. Cóż, jak wolałem postękać.
Cytuj:
Nie wiem ile tak byśmy przeleżeli, i czy w ogóle coś byśmy zrobili jeszcze wówczas, gdyby w pewnym momencie nie wszedł do świetlicy jakiś mężczyzna, prawdopodobnie pracownik. Spojrzał na nas z wyraźną dezaprobatą i coś zamruczał. Możliwe że było to zwykłe „dobriden”, a dezaprobata była jedynie powierzchowna i wynikała bardziej z konieczności wstania o tak wczesnej porze w niedzielę, niż znalezienia dwójki turystów kimających „na waleta”. Ale obawiając się że przybysz może zażądać jakiejś opłaty za nocleg, albo czegoś równie głupiego, zmotywowałem się i zwlokłem z prowizorycznego posłania. Nie przyszło mi to bez marudzenia, ale się w końcu udało.
Później poszło już trochę łatwiej ? ubranie tych wszystkich warstw, założenie plecaka i wyjście z ciepłej atmosfery nie zajęło zbyt wielu chwil. Ale i tak straconego czasu w świetlicy nie udało się nam już odzyskać przez resztę dnia.

Straciłem rachubę czasu, nie wstał bym pewnie do dziś, ale, niestety, koło nas położył się jakiś żul. Zmierzył nas wzrokiem i głośno chrząknął. Chyba powiedział zwyczajowe spi…lac, lub po prostu miał zły humor i nasza ekipa, go zezłościła. Wystraszyłem się, gość mógł się przystawiać, lub żądać składki na wino, tego było aż nadto, wstałem i naciągnąłem spodnie, nie było łatwo, ale dałem radę. Teraz nastąpił nie mniejszy hardcor, musiałem się ubrać, to był jakiś mrok, te wszystkie warstwy, i jeszcze założenie plecaka. Istny kosmos, nie wspominając o wygrzebaniu się spod ciepłej rury. Niestety, to co wypróżniliśmy musiało pozostać w kanale na zawsze.
Cytuj:
Pierwsze, co ukazało się naszym oczom na zewnątrz po wyjściu z budynku, był spektakl wschodu. Wiele ich już widziałem w swoim życiu, ale na widok tego co zaczęła pokazywać nam w ten poranek Natura, nie potrafiłem przejść obojętnie. Show było krótkie, ale dawało przedsmak tego co straciliśmy chwilę wcześniej. Jak abstrakcyjnie piękny musiał być poprzedzający go świt, mogłem sobie tylko wyobrażać?

Wychodząc, od razu wywinąłem orła, to była zamarznięta kałuża. Nie był on pierwszy w moim życiu, widziałem ich tysiące, ale był wyjątkowy. Nie był zbyt bolesny, ale dał mi wiele do myślenia. Jak by się wywalił Paweł lub Rohu i jak bym się z nich śmiał, gdybym puścił ich przodem, kurcze, już się nie dowiem.
Cytuj:
Otrząsnąłem otępiały umysł z resztek zauroczenia i ruszyłem dalej. Do góry. Na spotkanie wiatru. Do odbicia czerwonego szlaku dotarliśmy bez problemu. Tu zamiast w prawo odbiliśmy nieznacznie w lewo, by za następnym załomem skierować się ponownie wprost w górę. Jak podawał opis, nużące i monotonne podejście. Ale widokowo całkiem sympatyczne.

Otrzepałem spodnie, no nic, trzeba iść dalej. W prawo. Tam gdzie dmucha. Pierwsze 12km zrobiliśmy w mgnieniu oka. Pomyliliśmy drogę, tylko cudem odnajdując właściwą, nadrabiając kolejne 4 km wróciliśmy na szlak. Niestety, dalej było pod górę. Ale ja lubię takie trudne drogi.
Cytuj:
Wśród głazów i kamieni prosto do góry. Tylko że my, oprócz kamieni mieliśmy jeszcze jedną atrakcję ? śnieg. Nie dużo na razie, ale wystarczająco by utrudnić podchodzenie. Początkowo przeważał teren skalny, ale wraz z wysokością górę zaczął brać śnieg. Ivona ubrała raki. Ryk wiatru zagłuszył jej komentarz, jaki wygłosiła na wiadomość o tym że moje raki zostały w domu. Niewiele straciłem, później w ciągu dnia jeszcze kilka razy dowiadywałem się do czego się nadaję?

Szliśmy pod górę, niby nic, ale my mieliśmy prawdziwą rzeźnię, kamienne stopnie. Niby niewiele, ale hardcor był niemały, to podnoszenie nóg, najpierw lewej, później prawej i ta wilgoć, której czym dalej tym było więcej. Rohu założył gumowce. Nawałnica sprawiła że nie słyszałem jak się nabijał ze mnie wiedząc że nie wziąłem gumowców. Niestety, wspólnie z Pawłem brechtali się przez całą drogę powrotną.
Cytuj:
Wiatr coraz bardziej przybierał na sile. Już nie był tylko dodatkiem do góry ? stał się głównym elementem naszej drogi. Wyznaczał kiedy mogliśmy iść, a kiedy musieliśmy odpoczywać. Gdy smagał z maksymalną siłą, zmuszał nas do przykucnięcia i złapania się skały. Jeśli nie było w pobliżu skał, wbijałem czekan i trzymałem się jego. Po prostu nie byłem w stanie zrobić pewnego kroku gdy grad lodowych igiełek uderzał we mnie z nieprzewidywalną regularnością. Gdy obracałem się tyłem do tych pocisków, kilkanaście metrów niżej widziałem zmagającą się z wichurą Ivonę. Z tego co potrafiłem dostrzec przez tumany śnieżnego pyłu, pomimo posiadania raków nie szło jej dużo lepiej niż mnie. Siedemnaście pomyślałem. Ciekawe czego siedemnaście. Bo na pewno nie kilometrów na godzinę. Później, już w domu sprawdziłem jeszcze raz jednostkę. Metry na sekundę. Łatwo się domyślić co pomyślałem wówczas o swojej spostrzegawczości?

Huragan nie słabł, wręcz przeciwnie, walczył z nami, i walka nie droga stała się naszym celem. Nie dawaliśmy jemu rady. Gdy dmuchała z całej siły, wypinaliśmy pośladki, kurczowo trzymając trawek. Momentami zasadzałem widelec, ściskając go z całych sił. Byłem bezradny, gdy mokre źdźbła trawy smagały mnie po pośladkach i nie chciałem się ruszać, gdy nawałnica tak we mnie regularnie dmuchała. Kątem oka widziałem wypiętych kolegów. Nie widziałem wiele, ale gumowce wiele im nie pomogły. Ach ta Marcinowa, przyszło mi na myśl, niech ją szlak. W domu po powrocie poszedłem ją zrugać. Ona mówiła o Bieszczadach. Nie muszę chyba mówić jak bardzo żałowałem że rano nie umyłem uszu.
Cytuj:
W pewnym momencie dotarłem tuż na skraj grani. Spojrzałem na otwierający się przed moimi oczami widok masywu Łomnicy i Wideł i pomyślałem że pasuje zrobić jakieś zdjęcie. Wbiłem czekan i na tym zakończyłem jakiekolwiek świadome i skoordynowane czynności. Nagłe i niesamowicie silne uderzenie lodowatego powietrza sprawiło że straciłem równowagę i poleciałem do tyłu. A dokładniej poleciałbym, gdyby nie założona na rękę pętla z wbitego przed ułamkiem sekundy czekana. Wykonałem ciekawą wizualnie figurę zakończoną padem na ziemię. Upadek był już częściowo świadomy ale zdecydowanie wymuszony chwilowymi warunkami. Wyswobodziłem czekan i na czworakach wycofałem się nieco poniżej. Pieprzyć zdjęcia. Przynajmniej z tego nieżyczliwego miejsca?

Po kilku godzinach walki, zbliżyłem się do ekstremalnie eksponowanej grani, za nią rozpościerał się groźny i dziki masyw Kopieńca i Kop Sołtysich. Ale będzie fota, cudo jak się patrzy. Zaczepiłem widelec o skałę i nagle straciłem kontrolę. Silne smagnięcie mokrej trawki, sprawiło że wyrwało mnie z leżącego stanowiska i zacząłem spadać. To jest, na pewno bym spadł, gdyby nie widelec, który ostatnim gestem rozpaczy wkręciłem w kępę mokrych traw. Chwilę trzepotałem jak flaga na wietrze, po czym z nieludzkim impetem gruchnąłem o glebę. Oczywiście wszystko było pod kontrolą, choć spowodowały go trawki. Wyszarpnąłem widelec i podczołgałem się niżej. W dupie mam zdjęcie, mam po co żyć. Przynajmniej na razie.
Cytuj:
Na szczęście huragan nie był regularny. To co z jednej strony utrudniało marsz (nigdy nie wiedzieliśmy kiedy, z której strony i z jaką siłą zawieje w następnej sekundzie) i sprawiało że momentami wyglądaliśmy na lekko nietrzeźwych, dawało równocześnie momenty prawie całkowitej ciszy w której można było strzelić fotkę, spojrzeć co czeka nas dalej czy po prostu odsapnąć. Jednak pomimo niezbyt ciekawych warunków wciąż parliśmy do przodu.

Kataklizm co jakiś czas na krótką chwilę ustawał. Wykorzystywaliśmy te niezwykle ulotne momenty (nie wiedzieliśmy czy któryś atak nie będzie ostatnim dla nas) na grila, jogę, lub obejrzenie m jak miłość. Najważniejsze że się nie poddaliśmy, że wola walki w nas nie wygasła, że ryzykując życiem parliśmy do przodu.
Cytuj:
Po bliżej nieokreślonym czasie dobiliśmy do wypłaszczenia grani, skąd otwierał się widok na druga w kierunku Tatr Bielskich. Dodatkowo, kilkanaście metrów przed sobą dostrzegłem wierzchołek. Wiedziałem że szczyt ten nie był naszym dzisiejszym celem, a u niektórych jako cel sam w sobie (szczególnie zdobyty najprostszą drogą) wzbudzał by pewnie lekkie rozbawienie zabarwione ironicznym tonem, ale o dziwo, mnie jego bliskość przyniosła szczerą satysfakcję. Bardzo możliwe iż ubocznym czynnikiem była świadomość końca koszmarnego podejścia, gdy przy każdym kroku ślizgałem się po lodzie, dodatkowo zmagając się z wiatrem. Niestety, nie wiedziałem wówczas jeszcze że najciekawsze na mnie dopiero czekało?

Po wielu godzinach tylko cudem wczołgaliśmy się na poziomą płytę, skąd zobaczyliśmy Kopę Magury. Nieco na lewo zobaczyłem pik. Nie chcieliśmy na niego wchodzić, choć wiem, że wielu (nie znających trudów drogi) banalizowało by naszą, pełną poświęcenia akcję górską. Jednak widok tych trzech leżących na sobie kamieni sprawił mi ogromną radość. Zapewne tym większą że właśnie skończyło się mordercze podejście Boczaniem, na którym każdy z nas, co najmniej po trzy razy omal nie stracił życia, walcząc z huraganem i własnymi słabościami. Kto mógł wtedy wiedzieć że trzeba jeszcze wrócić.
Cytuj:
na dół.

W lewo

Cytuj:
Zaczekałem aż Ivona pojawi się na przełączce i ruszyłem w kierunku szczytu. Dotarłem na pierwszy wierzchołek, spojrzałem przed siebie i zobaczyłem ciąg dalszy naszego dzisiejszego planu. W jednej chwili zrozumiałem że bez korekty się nie obejdzie. Dużej korekty. Dojść granią do najbliższej przełęczy można było spróbować, zresztą i tak trzeba było jakoś zejść na dół, ale atakować szczyt przy takiej pogodzie i na letnio? było już samobójstwem. Wprawdzie całkiem ciekawą jego odmianą, ale jednak nadal samobójstwem.

Chwilę czekałem na kolegów, gdy byli blisko, wczołgałem się na przełęcz, spojrzałem przed siebie, o kur.wa, tego nie przewidziałem. Trzeba zmienić plan. Przed nami rozpościerała się czterometrowej szerokości ścieżka wijąca się wzdłuż łagodnego zbocza. Zginiemy jeśli nie przestaniemy się czołgać, a trzeba jeszcze wrócić, ale czołgać się tą ścieżką ? może nas ktoś zdeptać, to pewna śmierć, nie powiem, nie pierwsza w moim życiu, ale pewna.
Cytuj:
Zdawałem sobie sprawę że te strome zaśnieżone żleby nie są tak strome jak wyglądają z tej perspektywy, ale jeżeli na o wiele bardziej płaskim podejściu miałem takie problemy z utrzymaniem równowagi na lodzie, to tam wyżej nie ujdę nawet kilkunastu metrów. Spojrzałem na towarzyszącą mi dziewczynę zastanawiając się jak jej przekazać moje wątpliwości, ale po wyrazie jej twarzy zrozumiałem że nie muszę niczego jej tłumaczyć.

Wiedziałem że ścieżka nie jest tak pionowa jak się wydaje, ale skoro cudem uszliśmy ze śmiertelnej pułapki Boczania, to na niej na pewno będzie znacznie gorzej, z pewnością zginiemy w przeciągu piętnastu minut. Puściłem oko kamratom, Rohu puścił bąka, nie musiałem nic mówić.
Cytuj:
Równocześnie zwróciliśmy wzrok w kierunku masywu. Jeżeli mieliśmy jeszcze w tamtym momencie jakiekolwiek wątpliwości co do trafności decyzji o odwrocie, to ostatecznie rozwiała nam je chyba mała lawinka pyłowa, która właśnie schodziła sobie jednym z hipotetycznie nadających się do podejścia żlebów. Była tylko niewielkim wodospadzikiem śniegu, ale doskonale zdaliśmy sobie sprawę z tego co czekało by nas, gdybyśmy akurat się w tym żlebie znajdowali. A lawinka ta nie była osamotniona. Więc spadamy stamtąd. I to szybko. Nie traciłem czasu na podziwianie widoków, ani na cokolwiek innego.

Spojrzałem ponownie na ścieżkę, i dostrzegłem coś co potwierdziło moją trafną ocenę sytuacji. Na samym środku, szlaku byłą kałuża, wypełniona po brzegi, mokrą zimną i brudną wodą. Niby jedna kałuża, nie wyglądająca na zbyt głęboką, ale następna mogła być znacznie gorsza, przeszły mnie ciarki, na samą myśl że mogłem w nią wdepnąć. Zresztą nie była to jedyna kałuża na ścieżce. Trzeba uciekać pomyślałem, prędko. Nie ma co się oglądać za siebie.
Cytuj:
Moje letnie buty z systemem pełnej cyrkulacji powietrza (czyli dziur na wylot w miejscu bocznych szwów) już dawno przestały spełniać jakiekolwiek ciepłownicze funkcje, przez co natychmiast gdy się tylko zatrzymywałem, czułem zimno w stopy. Gdy się ruszałem, było jeszcze jako tako, ale każdy postój to początek odrętwienia.

Przemokły mi kierpce (choć były solidne), a gumowców nie miałem, czułem jak odmrażam sobie palce u stóp. Każde zatrzymanie wiązało się z nieludzkim bólem, a każde ruszenie objawiało się głośnym strzelaniem zmarzniętych na kamień stawów i kości.
Cytuj:
Ruszyłem w dół. Wprost w serce leżącej u mych stóp kotlinki. Nie zastanawiałem się nad czekającymi mnie trudnościami na tym lodowym zboczu, po prostu chwyciłem mocniej czekan w dłoń i zacząłem schodzić. Pierwszy poślizg zaliczyłem już po kilku krokach, upadek chwilę później. To sprawiło że zacząłem stopniowo trawersować na przeciwną stronę kotliny. Wiedziałem z pamięci że ta strona którą zacząłem schodzić kończy się niżej czymś w rodzaju skarpy czy urwiska. Mój ewentualny lot (który z każdym kolejnym krokiem stawał się niemal niemożliwy do uniknięcia) wolałem wykonywać w terenie w którym moje szanse wyjścia z niego cało będą relatywnie większe.

Gnałem co sił ku dolinie. Nie myślałem o ryzyku, pokrytej lodem ściany Boczania która miałem zejść, z całych siły ścisnąłem ręką widelec. Na dół. Po czterech krokach, urwał się obły chwyt na którym stanąłem, runąłem jakieś metr siedemdziesiąt w dół do poziomu moich stóp. To był prawdziwy koszmar. Doświadczenie nakazało mi trawersować śmiertelnie niebezpieczne zbocze. Przed oczami miałem ścianę którą urywa się zalodzone zbocze. Ewentualne odpadnięcie (a wiedziałem że w końcu muszę odpaść) sprytnie postanowiłem wykonać w zupełnie płaskim terenie, inaczej z pewnością bym go nie przeżył.
Cytuj:
Pierwszy, najbardziej stromy etap pokonałem jeszcze bez dodatkowej dawki adrenaliny. Tam śnieg był w większości głęboki, a lodowe odcinki rzadkie i niewielkie. Jednakże wraz ze spadkiem nachylenia stoku, lód na jego powierzchni spotykałem coraz częściej. W niektórych miejscach nie dało się go obejść, i wówczas zostawałem zmuszony do wchodzenia na niego. Starałem się unikać tego z całego serca, ale kilka razy nie miałem wyjścia. Trzy czy cztery upadki na takim lodowisku zakończone na szczęście krótkim, bo co najwyżej dwumetrowym ślizgiem, dawały mi niejakie pojęcie o tym, co czekałoby mnie gdyby nie mój ostatni wierny przyjaciel - czekan.

Z początku trudności nie były tak znaczne, z powodu licznych kęp traw i mnóstwa drzew. Niestety, gdy teren zaczął się wypłaszczać, coraz częściej pojawiały się strome, mokre liście. Czasem nie można było ich okrążyć i wtedy, z walącym jak młot sercem, z największą ostrożnością, stawiałem na nich stopy. Gdybym nie musiał, nie stawał bym na tych śmiertelnych pułapkach, ale co było robić. Kilka razy odpadłem, na szczęście żaden z lotów nie był dłuższy jak metr siedemdziesiąt, ale to wyłącznie zasługa mojego widelca. Dobrze że go mam.
Cytuj:
W pamięci najbardziej utkwił mi jeden kilkunastometrowy odcinek lodowego betonu. Schodziłem nim w nader oryginalny sposób, ale chyba jedyny dostępny. Wisząc na wbitym czekanie, opuszczałem się jak najniżej. Następnie wyciągałem ostrze, i gdy tylko zaczynałem się bezwładnie ześlizgiwać w dół, błyskawicznym ruchem wbijałem czekan metr niżej niż dotychczas pozwalając mu by mnie wyhamowywał nagłym szarpnięciem. Wyjęcie, wbicie, szarpnięcie! I tak w koło. Gdzieś przy którymś kolejnym uderzeniu przyszła mi do głowy myśl czy zdążę wbić czekan po raz drugi, gdyby za pierwszym razem nie wszedł dostatecznie głęboko. Idąc wyżej nie raz już mi się to zdarzało gdy trafiałem nim np. w skały. Ale wiedziałem że o tym będę mógł się dowiedzieć tylko w jeden sposób, więc wywaliłem te myśli z umysłu. Wolałem się skupić na zejściu. Wyjęcie, wbicie, szarpnięcie! Potem jeszcze kilka poślizgów, parę upadków, jeden mało fajny lot i już. Udało się.

Do końca życia zapamiętam mokrą, śliską kłodę. Aby ją pokonać, musiałem dosiąść ja okrakiem i odpychać się za pomocą wbitego w nią widelca. Co to była za walka, wbicie widelca, silne odepchnięcie, pół metra jazdy, wyrwanie widelca z pnia, wbicie ponownie, adrenalina wycieka uszami, serce mało nie wyskoczy z piersi. Boję się pomyśleć co będzie, jeśli widelec nie dość głęboko zagłębi się w korę, albo trafię np. w sęk. Odegnałem te czarne myśli, nie chcę wiedzieć co będzie. Trzeba myśleć o widelcu. Wbicie, odepchnięcie, wyszarpnięcie.
Jeszcze tylko kila odpadnięć, jeden pięciometrowy głową w dół na plecach, nawet ciekawy bo trafiłem środkiem pośladków na wystający korzeń i tyle. Żyję, dałem radę.
Cytuj:
Udało się. Udało się zwlec swoje przemarznięte ciało w bezpieczne rejony w jednym kawałku, i pomimo że z odrobinę podniesionym poziomem adrenaliny, to jednak zadowolony w ogólnym rozrachunku dnia. Wracając, wspięliśmy się jeszcze na okoliczne pagórki, by spojrzeć na drugą stronę grani i porobić w końcu jakieś ciekawe fotki. Ale pogoda pogarszała się z minuty na minutę, więc szybko się nam znudziło. Przechodząc w pobliżu Skalnatego po raz ostatni spojrzałem na skalny mur rozpościerający się przed moimi oczami. Uśmiechnąłem się szczerze i pogroziłem mu w duszy palcem. Wiedziałem że tam jeszcze wrócę.

Nie zginąłem. Potrafiłem wykaraskać się z matni Boczania, cały i zdrowy choć diabelnie przestraszony to z ogromną satysfakcją wykonania poważnej, górskiej roboty. Schodząc wyjąłem aparat. Niestety, nadciągnął kolejny kataklizm i trzeba było wiać. W Kuźnicach obróciłem się do tyłu, spojrzałem, na groźne pnie leżących drzew. Ja wam jeszcze pokażę, pomyślałem.


Posłowie
Pisać bzdury, można zawsze, ale proszę pamiętać, że opisywane przeze mnie wydarzenia, są jak najbardziej prawdziwe i tak właśnie widziałem je ja i moi kamraci, choć oczywiście ktoś inny, choć by ze względu na znacznie lepsze warunki może je odebrać zupełnie inaczej. Poczuwam się także w obowiązku, nadmienić że ze względu na zgodność z oryginałem i brak dramatycznych przeżyć, nie wspomniałem w relacji o wejściu na Skrajny Granat.

Dziękuję za uwagę i pozdrawiam
Wasz brat Grimm


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 20, 2009 8:07 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
golanmac napisał(a):
Cytuj:
do góry

w prawo.

tak mi się przypomniało zbiorowe czytanie WHP
jest: w prawo
powinno być: w lewo
:mrgreen:

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 8:12 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 18, 2007 1:16 pm
Posty: 209
Lokalizacja: wrony tu zawracają, psy d... mi szczekają i jest tabliczka "Koniec Świata"
:shock: :rofl_an: :rofl_an: :rofl_an:

_________________
Mam problem z piciem. Dwie ręce, a tylko jedna gęba.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 20, 2009 8:37 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14890
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
golanmac napisał(a):
Cytuj:
(...) Wisząc na wbitym czekanie, opuszczałem się jak najniżej. Następnie wyciągałem ostrze, i gdy tylko zaczynałem się bezwładnie ześlizgiwać w dół, błyskawicznym ruchem wbijałem czekan metr niżej niż dotychczas pozwalając mu by mnie wyhamowywał nagłym szarpnięciem. Wyjęcie, wbicie, szarpnięcie! I tak w koło. (...)

Obrazek
Chuck Norris w Tatrach. :lol:
No cóż, osobiście w góry jak wiadomo nie jeżdżę, ale przyjemnie się czasem ubawić się po pachy czytając relacje z ukochanych Gór...
Ode mnie brawa dla obu panów, zarówno Walczącego z Boczaniem i widelcem jak i dla Chucka Norrisa!

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 9:03 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 21, 2008 8:58 pm
Posty: 659
Lokalizacja: Kraków
a gdzie zdjęcia>?

_________________
Pozdrawiam
https://picasaweb.google.com/dariusz.finster


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 9:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Tu jest jedno:

http://tatry.inspiration.pl/viewtopic.p ... 317#170317

http://img42.imageshack.us/img42/9903/pc120006g.jpg

Ja nie wyciągnąłem aparatu z plecaka.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 9:30 pm 
ban
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 7:11 pm
Posty: 5248
:(

_________________
www.grupabieszczady.pl
www.unitra.bieszczady.pl
www.lesko-ski.pl
http://bieszczadzkieforum.pl/mapy-przew ... u-f13.html


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 9:44 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 23, 2008 8:51 am
Posty: 3860
Lokalizacja: Bathgate/Wawa
O ja :shock:
Pojechałeś...
:tease: :compress: :shaking2: :rofl_an:

_________________
[https://wordpress.com/view/3000stop.home.blog]239, zostało 43[/url]


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 10:34 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Fakt, POJECHAŁEŚ!!! :mrgreen: :rofl_an: :mrgreen: Dzięki za poprawę humoru w tę kijową niedzielę. motyla noga człowieku, kto Ci to wymyśla?! :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 11:19 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lip 19, 2009 9:18 pm
Posty: 740
Lokalizacja: nadal z Czechowa
:bowdown: :bowdown: :bowdown:

:brawo: :brawo: :brawo:

Jak u Hitchcock'a, napięcie tylko rosło. :mrgreen:

_________________
Warunki były ciężkie, a góry bardzo górzyste.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 11:41 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4449
Lokalizacja: lkr
kilerus napisał(a):
Ja nie wyciągnąłem aparatu z plecaka.

też bym nie wyciągał, lepiej dzierżyć w dłoni ten nieoceniony widelec

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 11:49 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Cz sie 06, 2009 5:37 am
Posty: 795
Jaki target, taka relacja - rzec by się chciało ;)

Boczań to mrok sam w sobie, nawet w biały dzień.

Maciek, gratuluję lekkości pióra :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 11:56 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn kwi 20, 2009 11:34 pm
Posty: 1491
Lokalizacja: zdecydowanie za daleko
:rofl_an:



golanmac, BOMBA :!:

_________________
wiśnia jest wiśnia


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N gru 20, 2009 11:57 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
Luiza napisał(a):
BOMBA :!:

Kto nie czytał, ten.. .!


:mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 12:49 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14890
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
lucyna napisał(a):
:(

W tle - odnotujmy posta kol. Lucyny...
Lucyno, jest trochę tak jak piszesz, mimo wszystko pozstaje mieć nadzieję, że kiedyś może na jakimś zlocie forumowym Maciek i kol. mpik (napisałbym po imieniu, tylko że nie znam) wypiją flaszkę pokoju...

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 2:48 am 
ban
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 7:11 pm
Posty: 5248
grubyilysy napisał(a):
lucyna napisał(a):
:(

W tle - odnotujmy posta kol. Lucyny...
Lucyno, jest trochę tak jak piszesz, mimo wszystko pozstaje mieć nadzieję, że kiedyś może na jakimś zlocie forumowym Maciek i kol. mpik (napisałbym po imieniu, tylko że nie znam) wypiją flaszkę pokoju...


Mam nadzieję. Jeżeli będą mieli opory to wykorzystam moc mego kałacha.
:wink:
Relacja świetna, fajnie ją się czyta, złośliwostki he he ):mrgreen: ale mimo to suma sumarum :(

_________________
www.grupabieszczady.pl
www.unitra.bieszczady.pl
www.lesko-ski.pl
http://bieszczadzkieforum.pl/mapy-przew ... u-f13.html


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 4:01 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 21, 2008 8:58 pm
Posty: 659
Lokalizacja: Kraków
lucyna, która godzina, bezsenność?

_________________
Pozdrawiam
https://picasaweb.google.com/dariusz.finster


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 7:56 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 4:46 pm
Posty: 1711
Mpik umieścił tą relację celowo i specjalnie ją podkręcił.Tak jakoś wiedziałam ,że ktoś na nią trafi :lol: i proszę :mrgreen: Uderz w stół.... :wink:
nie ma to jak martyrologia w relacji :mrgreen: :mrgreen:
Tydzień później bylismy na Szczyrbskim,szybko,pięknie i przyjemnie,ale kto by o tym pisał :lol:

Maciek,myślałam że już Wam przeszła ta dziecinada z Mpikiem.
Miałam Cię za mądrego faceta :wink:

_________________
"Sukces-jeśli go osiągamy-to tylko pewien dar.Ostatecznym celem jest poczucie pełni i samoświadomość"
Steve House


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 9:07 am 
Weteran

Dołączył(a): Śr lip 30, 2008 9:06 am
Posty: 129
Lokalizacja: Kraków
o jaaaa zajebiste :D:D:D

Ivona:
Tak jakos wiedzialem ze zaraz sie odezwiesz:D no i prosze :mrgreen: Uderz w stol.... :wink:
a pomyslec ze mialem Cie za madra babke :wink:

_________________
Śpieszmy się chodzić w góry, tak szybko szlaki zamykają.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 9:14 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 9:15 am 
ban
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 7:11 pm
Posty: 5248
regedarek napisał(a):
lucyna, która godzina, bezsenność?


Nie, skądże słucham Szecherezady.

słodkie kocie maleństwa brykając roztrzaskały kilka doniczek z kwiatkami, rumor mnie obudził

_________________
www.grupabieszczady.pl
www.unitra.bieszczady.pl
www.lesko-ski.pl
http://bieszczadzkieforum.pl/mapy-przew ... u-f13.html


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 9:31 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4449
Lokalizacja: lkr
golanmac napisał(a):
z pewnością zginiemy w przeciągu piętnastu minut. Puściłem oko kamratom, Rohu puścił bąka, nie musiałem nic mówić.

przeczytałem ponownie, to był przełomowy moment... Rohu ocalił Wam życie

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 10:31 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 6:52 am
Posty: 3030
Lokalizacja: Sosnowiec
Morderczym Żlebem Kpiarza, chyżo ku górze na Szyderę po czym zboczami Prześmiewcy Skrajnego hardkorowy zjazd na dupolotach, aż do Polewki Dolnej.

_________________
- Ej, Panie Derechtórze! Mom takom, wicie, mature do godania... telobyk godoł, ino, wicie... nie wim, o cyim!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 10:34 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 4:46 pm
Posty: 1711
no cóż Go Away,nie należę do towarzystwa wzajemnej adoracji.Staram się być obiektywna,a świat wirtualny nie jest moim targetem życiowym :wink:

_________________
"Sukces-jeśli go osiągamy-to tylko pewien dar.Ostatecznym celem jest poczucie pełni i samoświadomość"
Steve House


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 10:54 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 09, 2007 6:19 pm
Posty: 345
Lokalizacja: brak
golanmac napisał(a):
Wasz brat Grimm


Ale który?

_________________
Zanim nastał Internet każdy wiejski głupek pozostawał w swojej wiosce...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 11:07 am 
Weteran

Dołączył(a): Śr lip 30, 2008 9:06 am
Posty: 129
Lokalizacja: Kraków
no coz I vona slabo sie starasz z ta obiektywnoscia,
a co swiat wirtualny ma tu do rzeczy to juz zupelnie nie wiem

Explain !

_________________
Śpieszmy się chodzić w góry, tak szybko szlaki zamykają.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 11:34 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
Droga Ivono całkowicie rozumiem, że jako jedna z bohaterek oryginału, możesz poczuć się nieco zniesmaczona, nie rozumiem jednak, dlaczego swoje zniesmaczenie wylewasz na mnie ? wszak to nie ja uczyniłem Cię bohaterką rzeczonej baśni, ja tylko przełożyłem oryginał z polskiego na nasze.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 12:30 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 09, 2007 6:19 pm
Posty: 345
Lokalizacja: brak
golanmac napisał(a):
dlaczego swoje zniesmaczenie wylewasz na mnie ?


Myślę, że chodzi o analogię, pomiędzy Ivoną a Twoimi kamratami, u których mistycyzm wychodził na wszystkie strony (wszystkimi otworami?).

_________________
Zanim nastał Internet każdy wiejski głupek pozostawał w swojej wiosce...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 12:34 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 4:46 pm
Posty: 1711
GoAway napisał(a):
a co swiat wirtualny ma tu do rzeczy to już zupelnie nie wiem

chodzi o to że w imię wirtualnego image nie będe przyklaskiwać jeśli mi sie coś nie podoba.
golanmac napisał(a):
dlaczego swoje zniesmaczenie wylewasz na mnie

Maćku,Go Away nie chodzi tu o mnie,ale o MpikaPo prostu ujęłam sie za swoim kumplem i tyle. Nie podoba mi sie już od dłuzszego czasu rozgrywka między Wami.Bardzo szanuję Wasze dokonania,ale to nie znaczy że muszę przyglądać się biernie temu szyderczemu tonowi.
Niestety Michał też jest uparty :wink:

_________________
"Sukces-jeśli go osiągamy-to tylko pewien dar.Ostatecznym celem jest poczucie pełni i samoświadomość"
Steve House


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn gru 21, 2009 12:44 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
Ivona napisał(a):
Nie podoba mi sie już od dłuzszego czasu rozgrywka między Wami

Mi też się nie podoba, jednak mam wrażenie, że Michał, na swój sposób bardzo takie rozgrywki lubi, bo czy inaczej tak by się mi podkładał ?
Ciekawe, że gdybym siedział cicho i nabijał się do łez, poza publicznym forum, był bym ok, a ponieważ mam czelność powiedzieć publicznie co myślę, zasługuję na krytykę, dobre nie ?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 49 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL