Chyba każdy z nas musi dojrzeć do własnego odkrywania prawdy. Nie wiem czy jestem już na tym etapie aby dać wciągnąć się w tamten świat. Na razie szukam informacji ale dla mnie sprawa żołnierzy wyklętych jest tylko ogniwem w dziejach Bieszczadów.
Po raz pierwszy na ten temat rozmawiałam z Leszkiem Żubrydem, Kolegą przewodnikiem (zbieżność nazwisk nieprzypadkowa). To on polecił mi wspomnienia por. Mieczysława Kocyłowskiego "Czarnego" "Byłem zastępcą Żubryda" wydane w 1999 r. Sięgnęłam do książki, która była pierwszą próba odmitologizowania postaci Antoniego Żubryda i jego oddziału i przeżyłam szok. Nie znałam dziejów własnego regionu. Ta krótka historia Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ otworzyła mi oczy na inną powojenną rzeczywistość. Do tej pory byłam faszerowana tendencyjnymi publikacjami opartymi na materiałach stworzonych przez aparat bezpieczeństwa. Najbardziej wstrząsnęły mną informacje o publicznie wykonywanych wyrokach śmierci na partyzantach: Władysławie Skrawcu, Władysławie Kudliku na sanockim rynku dokonanych 24 maja 1946 r. Kilka dni później w ten sam sposób stracono przez powieszenie ciężko rannego chor. Henryka Książąka.
Mieczysław Kocyłowski całym swoim życiem świadczył o jednym: największą wartością jest Ojczyzna. Mimo aresztowania przez UB, bardzo brutalnych wielomiesięcznych przesłuchań, kilku lat więzienia, późniejszych prześladowaniach przez UB i SB, niemożliwości znalezienia godziwej pracy do swojej śmierci zachował ideały, które zaprowadziły go najpierw do oddziału "Błyska", a potem Żubryda.
Jest kilka prób zrozumienia tego co działo się tu po II wojnie św.
Polecam stronę
www.region.halicz.pl/person/zubryd1.htm
Tytuł: "Byłem zastępcą Żubryda..."
Autor: por. Mieczysław Kocyłowski "Czarny"
Wstęp i opracowanie: Andrzej Romaniak
Wydanie: I
Stron: 131
ISBN: 83-907352-8-8
Muzeum Historyczne w Sanoku
Sanok 1999
"Byłem zastępcą Żubryda..." por. Mieczysława Kocyłowskiego "Czanego" to zanotowana i opracowana przez naszego historyka regionalistę (być może i naszego Kolegę z Forum, na pewno czyta wątki o Żubrydzie) Andrzeja Romaniaka opowieść. Nie jest ona podzielona na rozdziały, trudno mi więc wybrać jakiś interesujący, a zarazem reprezentatywny dla całości fragment. Posłużyłam się starą i wypróbowaną metodą, kocia łapka w zabawie otworzyła książkę na stronie 119.Jest to fragment wspomnień dotyczący pobytu w areszcie śledczym w Rzeszowie. Autor buntuje się, chce dowiedzieć się co dzieje się z Jego Rodziną, poddawany jest torturom.
" Chwilę później byłem rozebrany do naga i wtrącony do pomieszczenia, które już opisałem. Przed zamknięciem drzwi, polano mnie zimną wodą włączono wentylator i powiedziano:
- Te zabieg rozwiązuje najtwardszym języki i doprowadza do równowagi umysłu.
W "gabinecie" przestałem do rana następnego dnia. Prawdę mówiąc to w tych piwnicach trudno było rozpoznać kiedy był dzień, a kiedy noc, bo okiem nie było, ale dzień rozpoznawaliśmy po tym, że był większy ruch na zewnątrz.
Po wypuszczeniu mnie z "gabinetu zabiegowego", kazano mi się ubrać i zaprowadzono do celi, ale już nie do tej w której siedziałem dotychczas, ale w drugi koniec korytarza. W korytarzu tym spotkałem swego Ojca, którego przeprowadzano z piętra do piwnicy. O jakiejkolwiek rozmowie nie było mowy, tyle, że kiwnęliśmy sobie głowami.
W celi do której mnie wprowadzono, zastałem Jasia Gomułkę, który siedział sam *. Tak, tak, bratanka "Wiesława", tego komunisty. Podczas rozmowy z nim, dowiedziałem się, że dostał tzw. "czapę" (karę śmierci) za mokrą robotę na sowieckich żołnierzach, którzy z bronią w ręku rabowali Polaków.
Po upływie kilku godzin, ponownie wezwano mnie na przesłuchanie. W drzwiach przywitał mnie wczorajszy śledczy:
- No jak czujemy się po zabiegu? Poprawiło się?
- Samopoczucie bez zmian, ale widziałem z odległości metra mojego ojca.
- Poważnie?
- Bez cienia wątpliwości i wobec tego proszę obywatela porucznika, aby powiedział mi za co aresztowaliście moją rodzinę i co się stało z moją siostrą?
- Wasza rodzina nie została aresztowana, a zatrzymana w charakterze zakładników. jeśli wasz brat, odda się dobrowolnie w ręce, to rodzina zostanie zwolniona.
- A co do waszej siostry, to nie zastaliśmy jej w domu, ani też w szkole.
_ Jak widzę to obraliście dobrą taktykę, nic nie różniącą się od hitlerowskiej. Po mojej ucieczce z Mińska na Białorusi w 1943 r., sanoccy gestapowcy, przyjechali do mego domu i grozili mojej Matuli, że spalą dom jeśli nie wyjdę z ukrycia. Matula zaczęła płakać i prosić aby nie palili domu. Pokazał im też ostatni list pisany przeze mnie z Mińska. Jeden z "gestapowców" umiejący mówić po polsku, po przeczytaniu listu powiedział, że nie spalą domu, ale zamian za to Matula musi im dać znać, jak tylko zjawię się w domu. Ja w tym czasie siedziałem w odległości kilkudziesięciu metrów od domu. Proszę sobie porównać ich metody i wasze. Oni nie doczekali się na donos od mojej Mamy , a wy nie doczekacie się, aby mój brat dobrowolnie oddał się w wasze ręce, chyba, że go złapiecie.
- Jeśli nie zgłosi się, to oni dalej będą siedzieć - powiedział "ubowiec".
Na tym rozmowę zakończyliśmy, a rozpoczęło się przesłuchanie, ale już bez bicia.
(Tu chciałem dodać, ze razem z moją rodziną siedziała również teściowa Żubryda - Pani Praczyńska z synem Żubrydów - czteroletnim Januszkiem).
Przez dłuższy okres byłem doprowadzany na przesłuchania z których często nie sporządzano protokołów. Czasami odnosiłem wrażenie, że niektórzy z "ubowców" chcą widzieć jak faktycznie wyglądam. Stworzono wokół mnie mit niebezpiecznego wroga komunizmu (faktycznie nim byłem). Innym razem wydawało mi się, że jestem nienormalnym człowiekiem i "ubowcy" oglądają mnie z ogromną ciekawością, a rozmowa ze mną sprawia im ogromną satysfakcję, że mają mnie u siebie bezbronnego i mogą ze mnie drwić. Niektórzy z nich straszyli mnie karą śmierci (czego spodziewałem się), a inni dla odmiany pocieszali mnie, że może nie będzie tak źle. Jeszcze inni znęcali się nade mną, jeden z nich Bizoń, oficjalnie mówił mi, że z przyjemnością założy mi pętlę na szyję i poderwie stołek, na którym będę stał. Ja natomiast bez przerwy myślałem o tym jakby się stad wydostać. prosząc Pana Boga i Matkę Boską o pomoc w zrealizowaniu moich marzeń".
* "Jan Gomułka - ur. 12.08.1922 r. aresztowany 11.03.1946 r. za "posiadanie broni i przynależność do bandy NSZ wyrokiem WSR w Rzeszowie skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 11.07.1946 r. na zamku w Rzeszowie."