golanmac napisał(a):
lucyna napisał(a):
Najgorsze jest nic nie robienie
A kto mówi o robieniu nic ? Naśmieciłaś Lucynko - pozbieraj, widzisz że ktoś śmieci - zwróć uwagę, czy to jest aż tak trudne do zrozumienia i zrobienia że aż trzeba oddzielne wątki zakładać i edukować ? Świat do reszty skretyniał
Ależ ja to robię. Nie wiem czy skretyniał ale moim zdaniem ludzie tracą umiejętność myślenia przyczynowo-skutkowego.
Non stop z tym spotykam się w górach prowadząc i edukując na szlakach (na terenie BdPN szlaki są zarazem ścieżkami dydaktycznymi). Przy wejściu na trasę informuję o tym, że są to tereny cenne przyrodniczo i zaznajamiam z regulaminem. I tu rozpoczynają się pierwsze dyskusje. Zakaz używania ognia otwartego na terenie parku narodowego. Dla palaczy nie jest to oczywiste, że wyrzucenie peta może zakończyć się spaleniem połoniny vide Halicz. Następna kwestia dlaczego tu nie ma kosza, gdzie mam wyrzucić śmieci? I znowu wyjaśnienie, że są tu m.in. niedźwiedzie, które żerują na śmieciach, w jaki sposób dochodzi do synatropizacji i podanie drastycznego przykładu. Młoda niedźwiedzica zmarła w okolicach Moczarnego, sekcja zwłok wykazała, że zżarła reklamówkę z pozostałościami ludzkiego posiłku i rekamówka z tego co pamiętam owinęła się wokół jej jakiegoś narządu wewnętrznego. Plus o ile jestem przy schronisku pokazanie ogrodzonego śmietnika. Następna sprawa to butelki po słodkich napojach, pułapki dla owadów. Wystarczy abym podniosła taki śmieć, a wierz mi na ludziach robi to kolosalne wrażenie, gdy zobaczą z kilkadziesiąt martwych zwierzaków.
Tu wypłynęła kwestia zostawiania ogryzków na obszarze, gdzie żyją niedźwiedzie. Dla mnie to karygodne, szczególnie, gdy robi to przewodnik. Od nas wymaga się czegoś więcej, szczególnie, gdy posiadamy licencję parków narodowych. Mówiąc wprost gdybym to zobaczyła na szlaku to przewodnik dostałby ode mnie zjebkę (zdarza mi się to zrobić, nawet gdy wiem, że później będzie skarga na mnie za podważanie autorytetu innego przewodnika, a jest to w naszym środowisku prawie zbrodnia, ostatnio oberwało się młodemu za wprowadzenie grupy dzieciaków, bez kurtek, w leciutkich bucikach w burzę, początek szlaku, wali jak cholera, zimno, a on lezie, bo boi się organizatora). Nie wiem, czy Piomic kpił sobie ale mi osobiście już zdarzyło się myć buty przed wejściem do rezerwatu ścisłego, na polecenie naukowca).