Witam wszystkich na forum!
Czytałam cały temat od początku i przyznam szczerze, że nieźle się uśmiałam w niektórych momentach. Mnie się nigdy nie zdarzyło widzieć na szlaku żadnej zabawnej sytuacji z udziałem ceprów, a wręcz przeciwnie ich zachowania są raczej tragiczne i wkurzające. Z reguły jak ktoś pyta mnie na szlaku o drogę, to staram się mu wytłumaczyć co i jak, ale jak ktoś mi zadaje po raz n-ty to samo pytanie to szlag mnie trafia.
Niedawno byłam w Tatrach i na drodze do Czarnego Stawu pod Rysami jakaś para spytała mnie czy ten szlak co widać (żółty na Szpiglas) to jest do DPSP przez Świstówkę. Ja im tłumaczę, że nie, bo przez Świstówke jest dalej i chcę już iść na Rysy, ale oni nie rozumieja i musiałam im jeszcze 3 razy tłumaczyć. Po czym pytają jak długo się idzie. Na wieść, że to tylko 2 godzinki od Moka robi im się słabo.
Inna sytuacja z ostatniego wyjazdu: Szpiglasowa Przełęcz, doszliśmy do łańcuchów, patrzymy a tu schodzi dwójka adidaskowiczów, dziewczyna mocno wystrachana, schodzą bardzo wolno. To czekamy aż zejdą, nie będziemy im się ładować na łańcuch. Ale w tym momencie dogoniła nas jeszcze 4 adidaskowiczów, którzy na widok łańcucha zgłupieli i już się przymierzali do wejścia. (Ciekawe jak by później wyminęli te rozchisteryzowaną pannę). Delikatnie zwróciłam im uwagę żeby poczekali aż tamci zejdą. Po czym laska mnie zgromiła że oni przecież nie zamierzali wchodzić tylko się chcieli łańcucha złapać
Potem co chwile musiałam jednego z nich upominać żeby puścił mój łańcuch jak idzie za mną albo mnie wyminął jeśli mu się tak bardzo spieszy, bo wchodzenie na przełęcz zajmuje jakieś 3 minuty i nie trzeba przy tym się zbytnio gorączkować. Ach cepry
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że po górach najlepiej chodzi się w brzydką pogodę, bo wtedy na szlakach jest ich mniej albo wcale...
Pamiętam też sytuacje z lipca zeszłego roku po ulewach jak tatrzańskie stawiki powylewały na szlaki, kiedy to jedni koledzy w tenisówkach klęli pod nosem, że co za debile taki szlak udostępniają, przecież tu jest pełno wody.
Najgorsze akcje odchodzą chyba na szlaku w strone Sarniej Skały. Całe tabuny klapkowiczów, balerinkowiczek, pań na szpilkach nieustannie wpadających w szpary pomiędzy kamieniami, matek ciągnących za rękę rozwrzeszczane, narzekające dzieci, osóbek, które mają ze sobą tylko aparat fotograficzny, itp. elementu. Jak na szczycie Sarniej Skały lunął deszcz to już nie wytrzymałam i zawyłam ze śmiechu na widok zbiegajacych w panice tłumów w klapkach, tenisówkach, bluzeczkach na ramiączkach (wiem chamska jestem, to nie bylo smieszne, tylko tragiczne) , którzy nie wpadli na to, żeby wziąć coś przeciwdeszczowego, bo jak wychodzili to przecież słonko świeciło. Nie muszę dodawać jakim spojrzeniem mnie obrzucili owi delikwenci...
Wiem, że każdy z nas był kiedyś ceprem, ale ja się bez kurtki przeciwdeszczowej nie ruszam w góry, nigdy mi się nie zdarzyło. Chociaż początkowe wyprawy na Giewont i do Moka odbywałam w adidasach. Tylko ja się zastanawiam czy ci wszyscy ludzie wyciągają wnioski ze swoich doświadczeń. Pojadą pierwszy raz w góry, zobaczą, że trampki, czy adidaski przemokną w 5 sekund, rozwalą się po jednym wyjściu, są niewygodne. Pamietam, że po wejściu na Giewont miałam adidasy do wyrzucenia, nie mówiąc już o komforcie chodzenia w mokrych butach i ślizganiu się na kamieniach w mega ulewie. Co dopiero panie w szpilkach tudzież balerinkach. Mnie by było szkoda eleganckich butów żeby je na jednym wyjsciu w góry zniszczyć. Nie mówiąc już o tym jak by mi było szkoda stóp.
Ale one po prostu chcą ładnie wyglądać. Stąd ten cały makijarz, torebeczki, szpilki, miniówki, koronkowe bluzeczki. Bo przecież treki i plecaki sa mało kobiece.
Nie zdają sobie sprawy z tego że w takim stroju to można ładnie wygladać na dyskotece, a na szlaku conajwyżej debilnie. A jak się taki klapek rozwali, co jest bardzo prawdopodobne to co panna na boso pociśnie? Zawsze uważałam, że za głupote trzeba płacić. Ja się uczę na swoich błędach do tej pory i jeszcze długo długo będę.
PS. Czerwone paznokcie do stroju górskiego pasują jak adidasy do garnituru, więc rzucają się w oczy. Ale w górach mało kto się przejmuje takimi drobiazgami.