Luka3350 napisał(a):
Trochę dziwna dyskusja. Jeśli Berbeka schodząc z przedwierzchołka musiał biwakować i ledwo uszeł z życiem - to jak można twierdzić ,że gdyby pomimo ogromnego wyczerpani i samotnej akcji podjął decyzję o kontynuacji po zmroku ataku szczytowego - mogłoby się obyć bez biwaku ?
Byłby znaczniej bardziej zmęczony i co wazne biwakowałby znacznie wyżej ( co jak wiadomo ma wielkie znaczenie )
A jak mozna twierdzic, ze kontynuowanie wspinaczki skonczyloby sie pewna tragedia? Moge zapytac na tej samej zasadzie. Tego sie przeciez nie da ocenic. Poza tym ja nie stawiam kategorycznych ocen, ze wejscie na szczyt nie wiazaloby sie z biwakiem. Tego nie wie nikt. Twierdze natomiast, ze rownie dobrze biwaku moglo nie byc. Takiej pewnosci oczywiscie miec nie mozna. Tak samo jak nie mozna miec pewnosci, ze zdobycie szczytu skonczyloby sie tragedia. To wszystko gdybania. A miedzy gdybaniami kategorycznych stwierdzeniami jest kolosalna roznica. Dlatego nazywajmy wprost gdybania gdybaniami, a fakty faktami.
Powtorze, ze przyczyna przymusowego biwaku byly problemy z odnalezieniem drogi w dol. Wszystko co bylo potem to konsekwencja tych problemow. A z kolei wyczerpanie i odmrozenia to konsekwencja biwaku. Ale nigdy nie mozna miec pewnosci, ze gdyby M. Berbeka poszedl dalej do gory, to w drodze powrotnej rowniez by mial problem z odnalezieniem zejscia. Dlatego istnieje mozliwosc, ze zdobylby szczyt, odnalazl droge i zszedl na dol. To wszystko tez miesci sie w kategorii gdybania. Gdybania. Tylko gdybania. Jak by było naprawde nie da sie ustalic.
grubyilysy napisał(a):
Warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze jeden fragment:
"(Berbeka:)Zapomniałem zabrać kamienie ze szczytu(..)
Wielicki trącił mnie w bok i szepnął: "Mówiłem? Kamienie są tylko na przedwierzchołku. Na szczycie głównym jest wyłącznie śnieg."
To zdanie Wielickiego wydaje mi sie w tej calej sprawie najistotniejsze. Koledzy wiedza, ze M. Berbeka sie pomylil i nie jest na glownym wierzcholku jednak nie wyprowadzaja go z bledu.
Gdyby decyzje o zejsciu podjal sam Berbeka po przedstawieniu mu realnej sytuacji, lub tez decyzje by podjal kierownik wyprawy, sprawa nie budzilaby kontrowersji. Jednak tak sie nie stalo. Nie wyprowadzono M. Berbeki z bledu i pozwolono mu zejsc w przeswiadczeniu, ze zdobyl szczyt. I to dla wielu ludzi nie bylo w porzadku.
K.C. napisał(a):
Taaaak? To tak jakby powiedzieć:
Kierowca przekroczył dozwoloną prędkość o 40km/h, wypadł z zakrętu i uderzył w drzewo. W wyniku wypadku doznał znacznych obrażeń. Gdyby jechał szybciej o 80km/h to może by się nic nie stało...
Niestety nie zrozumiales. Nie chodzi o to co by sie stalo przy przekroczeniu predkosci o 80 km/h, ale zwyczajnie o to, ze nie ma pewnosci, ze przy przekroczeniu predkosci o 80 km/h w ogole by doszlo do wypadku. Albo stalo by sie tak jak napisal don. Rozwiazan zawsze jest wiele. Nie ma jednej, pewnej odpowiedzi. To wszystko zawsze bedzie teoretyzowaniem i gdybaniem.
Ja nie zgadzam sie tylko ze stwierdzeniami, ze gdyby M Berbeka poszedl dalej, to na pewno skonczyloby sie to tragicznie. Bo tego nie da sie ustalic. Jest to tylko gdybanie.
I nie zgadzam sie z tym, ze sposob zawrocenia M. Berbeki z drogi przez kolegow z zespolu byl calkowicie w porzadku.