W piątek przed 15 siedzimy w pksie w drodze do Zakopca celem pokonania barier ,które do tej pory były nie osiągalne...
Po dobrym obiadku wieczorową porą ,udajemy się na kwaterę aby zregenerować siły na jutrzejszą ekspedycję.
Tak więc z samego rana o 11 siedzimy w busie który za 4zł zawozi nas do wylotu Doliny Małej Łąki. Koniec żartów jesteśmy dobrze osprzętowani więc będzie dobrze ale respekt jest. Chwile wcześniej szatan szedł przed nami by zniknąć nie wiadomo gdzie...
Po 15 minutach (dość jak na tą chwilę nie trudnej) drogi pod reglami znajdujemy sie w tym miejscu
przekraczamy bramę i ukazują się nam przerażające skały atmosfera i klimat jak w Blair Witch Project i Pikniku pod wiszącą skała.
na samym końcu był kopczyk kamieni z krzyżem ułożonym z patyczków... fotka mi nie wyszła..
było też źródełko..
udało sie wrócić szczęśliwie do drogi pod reglami.. ufff naprawdę nie było łatwo..
Plan jest by atakować szczyt ,którego nigdy nie zdobyłem więc obawy były.. Sarnia Skałka.. sama nazwa budzi grozę ale trzeba sobie wyznaczyć cele ambitne i podjąć wyzwanie..
w chatce na Polanie Strązyskiej -koniecznie trzeba przyjąć zasade ZTGMu
co też czynimy w postaci grzanego winka i piwka
w tym momencie okazało się że nie zdobędziemy szczytu ,strach był paraliżujący a nie było sensu ryzykować..
szybki odwrót i wycof jednak ujmy nie przynosi..
za to nadrabiamy trochę na Wielkiej Grani Krupówek
W niedziele z samego rana o 13 wychodzimy na spotkanie z amatorami kąpieli słonecznych na Kasprowym Wierchu i w knajpie lekko piwkujemy ,aby później w stylu melanżowym zdobyć
(nieważnie że za pomocą kolejki) słynna Głupiąwałówke
tam zachodzik słońca ,ztgm-izacja a po kolacji powrót na końcowe minuty grande derbi
przed 22 wracamy do Krk.
Mimo że z planów górskich wykonano 50% to pod każdym wzgledem był to łikend udany i oby więcej takich