Krótka relacja z weekendowego wyjazdu w Tatry polskie i słowackie, w czasie którego naszym łupem padła Czerwona Ławka i Bystra
19 lipca
W piątek przyjechaliśmy wieczorem do Zakopanego. Chyba pierwszy raz jechaliśmy tak długo, prawie 8 h z Warszawy, wszystko przez remonty w okolicach Częstochowy, Siewierza i Jaworzna, a potem omijanie rozkopanego Jordanowa przez Zawoję i Jabłonkę. Tak więc szybko spać, bo w sobotę rano była w planach Słowacja. Pobudka o 5, wyjazd o 6, a o 7 meldujemy się na parkingu w Smokowcu. Ludzi jeszcze właściwie nie było, pogoda zapowiadała się bardzo ładna. Świeciło słońce, ale nie było ciężkiego upału tylko delikatny wiaterek. Wkrótce jednak nad Łomnicą i Sławkowskim zaczęły formować się chmury. Kolejka na Hrebienok nie kursowała z powodu jakiejś awarii, więc musieliśmy "na rozgrzewkę" zrobić te 2,5 km pod górę asfaltówką. Od Hrebienoka magistralą do skrzyżowania z niebieskim szlakiem w Staroleśnej, a potem dalej magistralą do Zamkowskiego. I tu już okazało się że porobiły się chmury, słońce gdzieś się schowało i byc może pogoda wcale nie będzie taka piękna. Wyżej, w dolinie Zimnej Wody było widać próg doliny Pięciu Stawów Spiskich, ale szczyty powyżej raz po raz znikały w chmurach. Na szczęście nie było zbyt gorąco, więc mozolne podejście pod próg dało się jakoś przeżyć. Tuż przed schroniskiem napłynęła ciemna mgła i zaczął padać a zaraz potem lać deszcz. Schowaliśmy się więc w Terince, zjedliśmy sobie po "cesnakovej polievce" i poczekaliśmy aż się nieco rozpogodzi. Na szczęście deszcz okazał się krótki i znów ukazały się szczyty. Ruszyliśmy więc raźno w górę i po niedługim czasie znaleźliśmy się przy rozwidleniu szlaków w dolince Lodowej. W żlebie pod Czerwoną Ławką był śnieg, ale trzeba było po nim iśc dosłownie 2 metry do pierwszego łańcucha. Potem już tylko po skale, na szczęście suchej. Nasłuchałem się wielu opowieści o tej "straszliwej ekspozycji". Generalnie wierutna bzdura. Skała jest tak dobrze urzeźbiona, że tylko dwa czy trzy razy złapałem za łańcuch i to też raczej z wygody a nie dla bezpieczeństwa. Zbocze ma góra z 50 stopni nachylenia, więc trudno tu mówić o jakiejś przepaści. Zresztą... przecież żlebem ludzie na nartach zjeżdżają, więc gdzie tu jakaś "straszliwa ekspozycja". Sama przełęcz wąziutka, coś jak nasza Kozia. Byliśmy jednymi z pierwszych ludzi na górze, za nami jednak szło kilkanaście osób. Więc na przełęczy - szybkie zdjęcie panoramy, poproszenie następnych w kolejce o zrobienie nam zdjęcia - i zejście na stronę Staroleśnej, żeby innym ustąpić miejsca na przełęczy
Dalszy szlak już zupełnie łatwy, przez magiczne jak dla mnie miejsce - Strzeleckie Pola - ogładzone mutony i leżące dookoła głazy sprawiają że wygląda to jak krajobraz np. Islandii. Sceneria jest dzika i piękna, a wszystkiemu dodaje urody południowa ściana Ostrego Szczytu. Dalsza wędrówka była dość monotonna, bo szlak obchodzi kawał doliny zanim dojdzie do Zbójnickiej Chaty. W Zbójnickiej pyszny obiadek złożony z vyprażaneho syra a zemnakov a potem długi, ale bardzo piękny widokowo marsz w dół Doliną Staroleśną. Tu, przed górną granicą lasu złapał nas znów deszcz, który padał i to dość zdrowo aż do Hrebienoka. Tam znów wyszło słoneczko
No i asfaltówką w dół, w samochodzik i do Zakopanego. Po drodze z bielej vody kezmarskej zabraliśmy dwójkę Słowaków do Zdziaru. Mieliśmy okazję pohovorit' sobie v slovencinie z prawdziwymi native speakerami
Wycieczka udana, szkoda tylko że z Czerwonej Ławki widok w stronę Łomnicy spowijały chmury
Fotki:
Łomnica rano, z Tatrzańskiej Łomnicy (foto by violavia)
Pod palącym słońcem południa
(by violavia)
A to ten cholerny, krwiożerczy wodospad... a tak niewinnie wygląda (by violavia)
Dolina Zimnej Wody (by violavia)
violavia w podejściu na Czerwoną Ławkę (by macciej)
widok z Czerwonej Ławki (by macciej)
Strzeleckie Pola (by violavia)
Sławkowski Szczyt w tle (by macciej)
Jaworowy i Ostry już z dołu (by macciej)
Ostatnie spojrzenie na "strażniczkę ziemi słowiańskiej" (by violavia)
Panorama z Czerwonej Ławki w kierunku zachodnim
Panorama z okolic Zbójnickiej Chaty
20 lipca
Znów pobudka o 5 rano. Pofarciło nam się z busem, i o 6.20 byliśmy już na szlaku w Kościeliskiej. Oczywiście o tej godzinie nie ma tam nikogo nawet w niedzielę w lipcu
. Pogoda zapowiadała się nieźle - na niebie były chmury, ale widać było po nich że na górze wieje bardzo silny, zachodni wiatr, bo obłoki zasuwały jak szalone. To dawało nadzieję, że taki wiatr nie da się chmurom kondensować i nie będzie deszczu. Na mostkach przy Jaskini Mroźnej żona zrobiła kilka zdjęć krukowi z odległości 2-3 metrów. Bydlę w ogóle się nas nie bało i wręcz pozowało do zdjęć
. O 7.30 zameldowaliśmy się przy schronisku na hali Ornak, gdzie też było puściutko - spotkaliśmy całe dwie zakonnice, które widać tam spały. Ruszyliśmy na Iwaniacką Przełęcz. Bardzo nie lubimy z Żoną tego szlaku - wydaje się że to niby blisko, a idzie się, idzie i nie może się dojść. Co gorsza zaczął się robić upał. W końcu doszliśmy do przełęczy, chwilkę odpoczęliśmy i dalej w górę na Ornak. Na samym stromym podejściu było zupełnie cicho, ale widać było jak wyżej gnają chmury i że na grani pewnie będzie spory wiatr. Nie myliliśmy się. Na grzbiecie wiało tak, że zaraz założyliśmy polary, a Żona nawet zimową czapkę z windstopperem. Dziwna pogoda, bo wiatr był niby dość ciepły, ale potwornie dokuczliwy. Przed Siwą przełęczą nie wytrzymałem i wdziałem na siebie goreteksową kurtałkę. Żona była twardsza tylko do Siwej Przełęczy, bo potem i ona zrobiła to samo. Na odcinku od Siwej po Gaborową szło się w takim "cieniu wiatrowym" i od razu zaczęliśmy się gotować w kurtkach i polarach. Grrr... Za to na samej grani... wiało tak, że jak się odwróciłem plecami do wiatru to mnie rzuciło na kolana
Przechodząc nad żlebami w Banistych Turniach trzeba było uważać żeby nas w nie nie zdmuchnęło
Dotarliśmy wreszcie na Bystry Karb. Na Bystrą pozostało długie i dość strome podejście. Postanowiliśmy wchodzić w górę niebieskim szlakiem, a zejść czerwonym przez Błyszcz. Tak zresztą zazwyczaj robili inni turyści, którzy przyszli zarówno od strony polskiej jak i słowackiej. Podejście jest naprawdę długie i mozolne, szacunek dla forumowych kolegów którzy zrobili to zimą
Szczyt wyłania się dopiero po ok 2/3 drogi, po czym okazuje się że to jeszcze nie jest szczyt. Właściwy szczyt jest jakieś 50 m dalej. Na wierzchołku siedziało parę osób - Polacy, Słowacy, nawet Węgrzy. Widoki wspaniałe - całe Tatry Wysokie z wybijającym się na pierwszym planie Krywaniem. Zachodnie też nieźle, choć Banówka i Trzy Kopy były w chmurach. Ale fajne wrażenie, wszystkie szczyty dookoła są niższe
Ciekawa sprawa - na samym szczycie nie wiało prawie wcale. Ale wystarczyło podejść do jego zachodniej krawędzi i od razu wchodziło się w strefę wichury
Po prostu powietrze wznosiło się po stromym zboczu i tuż przy nim jeszcze wiało, a zaraz obok już nie. Po ok 30 minutach zaczęliśmy schodzić i znów musieliśmy odziać się w kurtki i pozaciągać gardy od kapturów. Błyszcz... to w ogóle nie jest szczyt tylko taki punkt gdzie grań Bystrej staje się nieco bardziej stroma. Zejście na Bystry Karb z Błyszcza jest kiepskie - drobne zakosy, stromo i sypko. O dziwo byli tacy co tam podchodzili
No i dalej na Gaborową Przełęcz i w dół na Siwą. Wiatr się wyraźnie zmniejszył, kurtki powędrowały do plecaków, zrobiło się nam gorąco. Mieliśmy wracać przez Ornak i Iwaniacką do Chochołowskiej, ale z racji palącego słońca i ogólnego zmęczenia stwierdziliśmy, że nie chce nam się już podchodzić na kolejne wzniesienie grzbietu Ornaku. Zeszliśmy więc czarnym szlakiem do Starorobociańskiej. Nie lubimy tego szlaku, bo zaczyna się złudnie łagodnie, potem jest ostro w dół, a potem długo i upierdliwie dość wątpliwej urody doliną. No ale to była najkrótsza trasa. Za to w Chochołowskiej... ubożsi o 18 zł ale bogatsi o 2 rowery w ciągu 15 minut bez żadnego wysiłku znaleźliśmy się na Siwej Polanie
Te rowery to wspaniały pomysł w tej dolinie - jedzie się w dół i to dość szybko, a nie trzeba w ogóle dotykać pedałów
Fotki:
Jedno z wielu zdjęć kruka w Kościeliskiej (by violavia)
Na Ornaku (by macciej)
Bystra przed nami (by violavia)
Świnica i Kozi Wierch (by macciej)
Tatry Wysokie od Rysów po Krywań (by macciej)
Zejście w wietrze (by violavia)
Na Błyszczu (by macciej)
A to już zejście do Doliny Starorobociańskiej (by macciej)
I na koniec Giewont w wieczornym słońcu
(by violavia)
Panorama z Bystrej
Generalnie wyjazd bardzo udany - dwie ciekawe i "honorne" wycieczki, pogoda nawet niezła, dobre widoki z Bystrej. Do tego jakoś dało się nie zderzyć się z "ludzkim potokiem", czuliśmy się jak we wrześniu a nie w środku wakacji. No i jeszcze dzisiejszy powrót do Warszawy dość nietypową trasą - przez Pieniny, Nowy Sącz, Połaniec, Sandomierz i Dęblin
Trasa w stylu "poznaj swój kraj" - dość kiepska jeśli chodzi o wyprzedzanie ciężarówek, ale również 8 h... tyle samo co w piątek dwupasmową "gierkówką"... a przynajmniej jakaś ciekawa odmiana