Gustaw napisał(a):
...gdyby tak w piargach pokopać to by się sporo organicznego badziewia wygrzebało i po tym można by, pi razy drzwi, określić wiek warstw ...
Już kumam. Nieopodal Klimoczoka są jakieś tarasy i kopce ewidentnie związane z jakąś dawną działalnością ludzką. Rzecz jasna nikt nie wie o co chodzi. Gdzieś czytałem, że próbowano dokopać się do spodu takiego kopca. Ale nie wiem co z tego wynikło. No może tyle, że tuż obok ścieżki zostały wygrzebane dziury i trzeba uważać, żeby sobie kulasów nie poprzetrącać
Luka3350 napisał(a):
Gustaw w tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak samemu zwalić kupę ,potem ją znaleźć i będziemy wtedy mieli pewność ,że to nasza .
Na allegro wystawić zabytkową kupę można. Jak czasem patrzę jakie shity ludzie kupują to mi kudły dęba stają. Na ten przykład: "enkolpion średniowieczny". Zaglądam i widzę wyrznięte coś z blachy miedzianej, pożłobione chyba gwoździem jakieś motywy i trochę świeżej na oko patyny może słoną wodą robionej i pokrzywione, podrapane dla fasonu. Kilkunastu ludzi sie o to tłukło. Poszło to to za prawie 1200 zł. Normalnie motyla noga... słów brakuje. To tak w temacie kup i archeologii
Markiz napisał(a):
Używałem tego z nawyku, ojciec tak mawiał - w sensie "idź w cholerę". To chyba taka kuchenna łacina.
Coś tak jakby. W maszej ukochanej słowiańszczyźnie tak się jakoś utarło, że jak ktoś kogoś chce zwymyślać, ale nie tak byle jak, tylko "do żywego", to czepia się jego matki. Wiadomo o co chodzi. "Kibini matieri" to takie eufemistycznie upupione "idi ty k jebionnoj matieri" Czyli całkiem niezły kawał mięcha.
Zdaje się funkcjonuje jeszcze jedna, gorsza wersja. Jak bardzo komuś zależy na podkreśleniu wyjątkowo złego prowadzenia się rodzicielki, wtedy nie omieszka zaznaczyć, że maczał w tym swoje brudne członki, czy może raczej jednego członka sam... diabeł. I wtedy mamy takie coś: "idi k jebionnoj czertom matieri" czy jakoś tak. Owocem takiego związku zdaje sie być "czarcie nasienie". Tak jakoś krzyczała na niesfornych chłopaĸów na podwórku jedna z moich babek dawno temu, kiedy jeszcze żyła. Ale to już tak na marginesie.
W każdym razie są to wyjątkowo wredne przekleństwa, gorszych ponoć już nie ma.
Słyszałem to u mamy i ciotek-babek. Tak sobie myślę, a'propos korzeni bo o nich przez chwilę była mowa, że być może plątają się nasze gdzieś razem w okolicy pomiędzy Lwowem a Tarnopolem. Takie tam historie wędrówki ludów, o pochodzeniu można by rzec w linii prostej z pociągu towarowego