Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt lis 22, 2024 1:54 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 19 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 5:48 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): N mar 19, 2006 11:34 pm
Posty: 192
Lokalizacja: Łódź
Dawno, dawno temu w III RP, kiedy Internet był w fazie przedszkolnej, a o forach internetowych nikt nie słyszał (przynajmniej w III RP), istniała sobie lista dyskusyjna o jakże pięknej nazwie Klub Turystyki Górskiej „ŚWISTAK”. Dla niewtajemniczonych lista ta założona była przez miłościwie również tu panującego Konrada (Adminem tutaj zwanym). Po jakiś czasie moja skromna osoba rzuciła na liście pomysł, aby przestać w kółko gadać tylko o Tatrach i innych polskich górach i zająć się czymś znacznie wyższym … Tak zrodził się w mej głowie pomysł zorganizowania Pierwszej (dla nas) Wyprawy w Góry zwane wówczas Egzotycznymi. Pomysł ten dość szybko skonkretyzował się na pewnej górze w Turcji o ciekawie brzmiącej nazwie Kackar Dagi (3932 m npm) będącej najwyższym szczytem Gór Pontyjskich (właściwie ich najwyższej części Kackar Daglari) leżących w północno-wschodniej części Turcji. Ku mojemu wówczas miłemu zaskoczeniu pomysł ten podchwyciło 6 innych osób i przygotowania się zaczęły. Termin był ustalony, bilety lotnicze zaklepane, sprzęt zgromadzony ale niestety na skutek różnych czynników, praktycznie w ostatniej chwili (na miesiąc przed wyjazdem) do wyjazdu nie doszło …

Po 6 latach Kackar powrócił mi do głowy w momencie, gdy mój przyjaciel z którym planowałem wyprawę na Ararat oświadczył mi, że nad jezioro Van, nad którym mieliśmy wchodzić na czterotysięczny wulkan Suchan Dagi to on nie pojedzie, bo jak doniosła Gazeta Wyborcza jest tam niebezpiecznie z powodu możliwości wkroczenia wojsk tureckich do północnego Iraku. A więc szybko Kackar okazał się szczytem, na którym mieliśmy się aklimatyzować przez atakiem na Ararat. I choć pierwotnie miał być celem drugorzędnym, „w praniu” okazało się inaczej, bo przecież góry nieprzewidywalne są …

Od 2 godzin jedziemy autobusem z Erzurum (dokąd dolecieliśmy samolotem z przesiadką w Stambule) do Yusufeli. Nagle „bus operator” jak nazywają tu gości, którzy opiekują się pasażerami tureckich autobusów przedziera się do nas przez cały autobus i … podaje nam swój telefon komórkowy oznajmiając nam, że jest do nas telefon !!! Szok - któż to może dzwonić do nas na wschodzie Turcji? Okazuje się, że „bus operator” widząc nas w autobusie domyślił się, że jedziemy na Kackar (no bo po co nie Turcy z wielkimi plecakami mogą jechać do Yusufeli?) i dał cynk lokalnemu kierowcy, że pewnie chcemy jechać dalej w same góry do Yaylarai lub Olgunlar. Przedsiębiorczość, że aż pozazdrościć. Szybko dogadujemy się z facetem po drugiej stronie telefonu i rzeczywiście po przyjeździe na miejsce (czyli do Yusufeli – spore, ładne miasteczko położone w górach – coś a’la nasz Karpacz) oczekuje na nas załadowany ludźmi Ford Transit czyli popularny turecki „dolmusz”. Do Olgunlar dokąd dochodzi wg. mapy droga i skąd rusza się od południa w góry Kackar jest ok. 60 km ale jedzie się tam 3 godziny!!! Droga to dumnie powiedziane, bo to zwykła górska szutrówka pełna głazów, po której samochody (ja bym w życiu tam nie pojechał swoim) jadą ze średnią prędkością 20 km/h trzęsąc się i kolebiąc. Nasz kierowca to jednak „good driver” i choć nie wszyscy pasażerowie przechodzą to bezboleśnie (jest na szczęście w samochodzie spora ilość torebek plastikowych …) to w końcu pod wieczór dojeżdżamy do Yaylarai. Oczywiście kierowca od razu podwozi nas pod drzwi sklepu, którego właścicielem jest „facet co tą całą wsią kręci”, który proponuje nam nocleg w nowym domku (30 PLN) i darmowe podwiezienie nas następnego ranka do Olgunlar. Jako, że się ściemnia skwapliwie przystajemy na jego propozycje i nie żałujemy – nocleg jest elegancki w czystym i miłym domku, a w jego sklepie można kupić (oczywiście spod lady) piwo.

Dygresja numer jeden: kupno piwa we wschodniej Turcji to jakaś … prowokacja. Niby nie jest to zabronione, ale oficjalnie w żadnym sklepie piwo (i inne alkohole) na półkach nie stoi. Trzeba się spytać a okaże się, że piwo czasami jest, ale pod ladą.

Yaylarai to mała wioska w górach, bardzo ładna, czysta i z fajnym klimatem.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Wyżej położone Olgunlar wydaje mi się brzydsze, choć jest tu więcej możliwości noclegów (2-3 pensjony). I właśnie z tej wioski rusza się w góry. Obrazek Obrazek
Rankiem zgodnie z umową nasz gospodarz podwozi nas tam razem ze sporą grupą tureckich turystów, których prowadzi 2 przewodników.
Jadąc z nimi na kipie samochodu mrugam porozumiewawczo do Marka.

Dygresja numer dwa: Głównym i największym problemem w zdobyciu Kackara jest brak jakichkolwiek map turystycznych (te graniówki ściągnięte z netu mogą być użyteczne tylko wówczas, gdy skończy nam się papier toaletowy), co przy bardzo skomplikowanej topografii całego masywu jest źródłem „kosmicznych” problemów z wyborem właściwej drogi na szczyt. Właściwie każdy błądzi, co jest bardzo irytujące i często wręcz uniemożliwia zdobycie szczytu. Przeszukując net przed naszym wyjazdem natrafiliśmy na kilka relacji osób, które błąkały się po górze i najlepszym sposobem na uniknięcie kłopotów jest „podłączenie” się na tzw. „krzywy ryj” do jakiejś grupy z przewodnikiem znającym teren (choć z tą ich znajomością terenu też bywa różnie).

Okazuje się, że grupa oczywiście idzie na Kackar jutro z rana, lecz dziś dochodzi niżej niż chcemy podejść my. Ich celem jest rozległa polana Dilberdazu (3000 m npm), typowe miejsce biwaku „komercyjnych” ekip (dochodzą tam osły/konie, które niosą plecaki). My chcemy iść wyżej, aż do położonego na wysokości 3400 m npm stawu Denis Golu, gdzie wg. opisów jest kilka miejsc na rozbicie namiotów.

Po wypakowaniu się z samochodu ruszamy w góry. Góry Pontyjskie bardzo przypominają Alpy i są bez wątpienia najpiękniejszymi widokowo górami w Turcji.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Dygresja numer trzy: Bliskość Morza Czarnego ma swoje plusy i minusy. Duża ilość opadów powoduje, że góry są piękne: niżej jest z wspaniała soczysta zieleń łąk, lasów i polan, wyżej gołe skały, potoki, stawy polodowcowe, śnieg i małe lodowce. Niestety codziennie po południu znad morza ciągną chmury , które dość szczelnie „oklejają” wierzchołki powodując częste burze. Wychodzić należy wcześnie, aby załamanie pogody przyszło na okres zejścia.

Przez 3 godziny podchodzimy z Olgunlar (2200 m npm) do wspomnianej już wcześniej łąki Dilberdazu pokonując bardzo dużą odległość w poziomie. Pomimo, że w Yaylarai zostawiliśmy spory depozyt, ta ja i tak uginam się pod ciężarem plecaka. Pogoda jest wspaniała, słońce praży niemiłosiernie, a ja klnę na siebie, że byłem tak głupi i dałem się przekonać Markowi (wbrew mojemu staremu postanowieniu, iż etap turystyki „heroicznej” mam już poza sobą), żeby nie rzucić worów na osły i iść ambitnie w stylu „alpejskim”. Heros się kurde znalazł, a ja naiwny się dałem przekonać, że co to dla nas, starych trekkerów i zdobywców … Stary i głupi już kurde jestem …Osiołki mnie mijają śmiejąc mi się w twarz … Skończony baran ze mnie … Obrazek Obrazek

I na takich o to „ezgystencjalnych” przemyśleniach mija trzecia godzinka marszu i zza kolejnego zakrętu wyłania się małe namiotowe miasteczko. Dilberdazu – 3000 m npm. Obrazek Obrazek
Turcy już siedzą przy stole, namiociki się wietrzą, zrzucam wór i „rozkoszuje” się myślą … że przede mną jeszcze 2 godziny stromego podejścia do góry… Klasycznie zaczyna się chmurzyć, ale na szczęście nie przeistacza się to w nic gorszego. Ruszam dalej. Powoli człapię krok za krokiem. Po 1,5 godz. Dochodzę do czekającego na mnie Marka, który obawiając się, że zgubie drogę, poczekał na mnie i dalej ruszamy razem. Z 2 godzin podejścia zrobiły się 3 i w końcu ok. godz. 16.30 bardzo zmęczony dochodzę do jeziora Denis Golu. Jak tam jest pięknie, to pokazują fotki, a ja tylko ograniczę się do porównania go z Czarnym Stawem pod Rysami. I w takiej scenerii będziemy spać !!
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Na miejscu spotykamy dwie ekipy dwuosobowe z Izraela. Jedni właśnie zeszli ze szczytu, a drudzy (chłopak z dziewczyną) tak ja my, chcą iść jutro.

Dygresja numer cztery: W górach Kackar spotyka się tylko Turków i Ż … (ups!) :oops: mieszkańców Izraela. Inne nacje pojawiają się szczątkowo, my nie spotkaliśmy innych narodowości. Na pytanie dlaczego tylu Izraelczyków można tu spotkać, otrzymujemy odpowiedź, że Góry Pontyjskie to najbardziej popularne góry zagraniczne w Izraelu, a poza tym Turcja to jedyny kraj muzułmański gdzie czują się oni w miarę bezpieczni.

Ci co zeszli opowiadają nam jak to oczywiście się zgubili kilkakrotnie w drodze na szczyt i że weszli na niego dopiero po 6 godzinach błąkania (a przypominam, że ruszyli z wys. 3400 na szczyt 3900 !). Na naszą prośbę aby dokładnie opisali nam drogę, mówią nam, że teraz to oni sami już nie wiedzą jak szli i że problem nie leży w tym, że nie ma ścieżek, ale że owych jest pełno, wszystkie mają kopczyki, tylko że większość z nich prowadzi do nikąd …

No to „podbudowani” tym podejmujemy decyzje, że wstrzymujemy się z wyjściem jutro do momentu, aż dojdzie z dołu ekipa turecka z przewodnikami. Resztę dnia spędzamy na wiecznym gotowaniu picia. Jest tu tak pięknie i cicho, że dalsze opisy są zbędne …

Nockę mam jak zwykle nie przespaną z powodu „gorączki szczytowej” i karkołomnej ciasnoty w namiocie. Na ranem zaczyna padać deszcz … czyżby cały misterny plan w p…?
Na szczęście po 15 minutach przestaje, dmuchnęło wiatrem i … zrobiła się piękna pogoda.
W trakcie przymusowego przełykania śniadanka o godz. 8-ej z dołu dochodzi dobrze nam znana ekipa Turków. No, jest dobrze myślę w duchu. Oni odpoczywają, my kończymy przygotowania i ruszamy. Postanawiamy trzymać się lekko za nimi, żeby nie robić zbyt dużej popeliny. Za nami rusza też para Izraelczyków.

Już wczoraj zauważyliśmy, że Turcy to młoda ekipa wyglądająca na zupełnych „górskich żółtodziobów” trzymana w ryzach przez dwóch młodych i sympatycznych przewodników. Buty to oni mają „nie tegez”, kijków brak, stroje raczej „lamerskie”. „Będą jaja” – myślę spoglądając na strome ściany i sporą ilość śniegu.

Dygresja numer pięć (najważniejsza): Jako, że na tę relację najprawdopodobniej natrafią również osoby chcące wejść na Kackar i poszukujące w necie wskazówek, to postaram się opis wejścia (choć w sumie krótki) przedstawić jak najdokładniej. Najważniejszą wskazówką jest ostrzeżenie: Atakować szczyt tylko przy dobrej widoczności i dobrej pogodzie. W razie zachmurzenia na 99% zabłądzicie, więc lepiej odpuścić i poczekać do następnego dnia. Wyruszać bardzo wcześnie.

Znad jeziora idziemy od razu do góry zboczem po prawej stronie. Dochodzimy do małej dolinki (bardziej jaru) z na wprost widoczną sporą przełęczą. Idziemy na tę przełęcz bądź trawersując po prawej stronie stok lub jeśli śniegu w jarze jest mało to jego dnem. W naszym przypadku śniegu jest sporo i przewodnik wybrał opcje pierwszą (a przy zejściu drugą).
Obrazek Obrazek Obrazek
Po ok. 45 minutach od jeziora wchodzimy na przełęcz (3550 m npm). Teraz widać dopiero wierzchołek Kackara (dalszą drogę też, o ile się ją zna) i jeśli się go nie przestraszymy idziemy dalej, czyli … w dół.
Obrazek
Z przełęczy schodzimy bardzo stromo (uwaga – wszystko się sypie) do kotliny z małym, zalodzonym stawem. Staw ów mijamy po prawej stronie i wchodzimy na wybitną grzędę z szarych kamieni. Grzędą do góry do stóp wybitnej buli (też z szarych kamieni), a następnie w lewo do żlebu ze śniegiem opasującego bulę po jej lewej stronie. Żleb ten wyprowadzi nas łagodnym łukiem (w prawo) na szczyt buli. (3600 m npm). W naszym przypadku przy przejściu pierwszych płatów śniegu pojawiły się problemy z brakiem doświadczenia i sprzętu wśród Turków, każdy płat pokonywany był w żółwim tempie ale trzeba przyznać, że przewodnicy radzili sobie z grupą doskonale.

Z buli widać na wprost dużą przełęcz, która aż kusi aby na nią wejść, tym bardziej, że widać nawet ścieżkę na nią. Absolutnie tam nie iść ! To najczęstszy błąd robiony przez turystów. Teraz zaczyna się najtrudniejsza topograficznie część drogi. Generalnie idziemy cały czas w prawo, do góry, w stronę wierzchołka. Zaczynamy od trawersowania kilku stromych płatów śniegu. Obrazek Obrazek
W połowie pierwszego z nich „siadła psycha” idącej za nami koleżance z Izraela do tego stopnia, że Marek musiał pomóc jej koledze wycofać ją krok po kroku do tyłu (tak skończyła się przygoda z górą tej sympatycznej parki). Potem trawersujemy po skałach wyraźną ścieżką kilka cieków wodnych Obrazek, podczas których napotykamy na lekkie trudności, które lawinowo rosną jeśli pada deszcz (o tym później). Po jakiś 30 minutach od buli dochodzimy do szerokiego, częściowo zaśnieżonego zbocza idącego w górę, w stronę grani. Zboczem tym podchodzimy najpierw wprost przez śnieg, a potem zygzakami po kamieniach do góry (pełno mylnych ścieżek). Nie dochodzimy do grani! Jakieś 30 metrów u jej stóp znów odbijamy w prawo i wchodzimy w kopułę szczytową Kackara. Teraz to już idziemy na wyczucie systemem zachodów, półek, zakosów, generalnie w prawo, bezpośrednio w kierunku wierzchołka, a nie grani. Nie ma tu jakiś większych trudności technicznych ani nadmiernej ekspozycji pod warunkiem, że oczywiście idzie się prawidłowo. Na szczyt wchodzimy niejako „bezpośrednio ze ściany”, a nie z grani.

O 13-ej po 4 godzinach wspinaczki wdrapuję się za wierzchołek. Nareszcie! Obrazek
Góry Pontyjskie leżą u naszych stóp :lol:
Obrazek Obrazek

Na szczycie jak to na szczycie – radość, fotki, picie, ale niestety mój wzrok przykuwają ciemne chmury ciągnące z północy. Widzę, że Marek patrzy z niepokojem w tym samym kierunku. Po ok. 20 minutach słychać już w oddali pierwsze grzmoty, a Turcy jak gdyby nigdy nic rozpalają maszynkę i gotują jakieś żarcie. Marek wpisuje nas do książki wejść, krótkie spojrzenie po sobie i prawie jednocześnie stwierdzamy - Sp…my !!! :evil:

Zaczynamy praktycznie zbiegać, ale burza jest jak zwykle szybsza. Nie minęło 15 minut, a już grzmi całkiem blisko, a my jesteśmy nadal wysoko i niebezpiecznie blisko grani. Widzę, że Turcy też się ruszyli, ale teraz nie czas myśleć o nich. Zaczyna padać: najpierw spokojnie, potem leje i znów spokojnie i znów ściana deszczu. Grzmi blisko ale na razie gdzieś obok więc cały czas schodzimy szybko w dół. Po 20 minutach przestaje mocno padać, grzmi gdzies dalej więc można nieco zwolnić. Dochodzimy do wspomnianych wcześniej cieków wodnych, które teraz zamieniły się w rwące wodospady. Przejście w poprzek jednego z nich jest naprawdę ekstremalne i karkołomne, nie muszę dodawać, że woda leje się za kołnierz i po spodniach w buty. Kiedy schodzimy na bule zaczyna znów mocniej padać i grzmieć. Marek wyprzedził mnie o szmat drogi, tak więc jestem sam. Gubię drogę (to akurat mnie nie dziwi), odnajduje, znów gubię i tak w kółko. W końcu jestem obok zalodzonego stawu i resztkami sił ciężko dysząc wdrapuję się na przełączkę. I nagle … ktoś „wyłączył” deszcz i „zgasił” burzę. Zrobiło się jaśniutko, cieplutko i piękniutko. Obrazek Rozsiadam się wygodnie i zaczynam suszyć mokre ubranie. Dochodzą zziajani Turcy, a ja serdecznie dziękuję ich przewodnikowi. W sumie gdyby nie on, to nie wiadomo jak by to się skończyło, bo raczej pogubilibyśmy się sami z Markiem, a wystarczyła by godzina opóźnienia i burza złapała by nas w drodze do góry, co skończyło by się niechybnym wycofem.

Z przełęczy szus po śniegu Obrazek i przy namiocie jestem ok. 16-ej. Naiwny byłem, że to koniec przygód na dzień dzisiejszy. Ni stąd, ni zowąd słychać grzmot powracającej burzy, Turcy w popłochu zaczynają się zbierać w dół (schodzą przecież jeszcze 450 m niżej), a my wrzucamy wszystkie bety (w większości mokre) do namiotu i zaszywamy się w nim. No i teraz Kackar pokazuje na co go stać. Rozpętuje się istne piekło nad nami, tym razem pioruny walą raz za razem bardzo blisko: w staw i w okoliczne granie. Wiatr przyginana nasz namiocik do ziemi, grad i deszcz łomocze w tropik. Huk jest tak wielki, że zagłusza nawet koncert Rogera Watersa, który „wycieka” ze słuchawek z mojej „empetrójki”. Kanonada burzy trwa prawie 3 godziny! I to cały czas nad nami. Czym wkurzyliśmy tak tę górę?
Gdy wreszcie ok. 20 niebiosa cichną, nasz namiot prezentuje opłakany stan. Na podłodze woda, a wszystko w środku mokre łącznie ze śpiworem. Czeka mnie niezapomniana, druga bezsenna noc w „namiocie deszczowców”…

Góra jednak postanawia nas wypuścić i pozostawić na koniec po sobie dobre wrażenie. Poranek wita nas wspaniała pogodą, cały nasz bajzel szybko schnie w słońcu. Obrazek
Zwijamy bety i grzejemy w dół. Na polanie Dilberdazu nie ma już nikogo, po krótkim odpoczynku ruszam dalej w dół.

I na tym bardzo chciałbym zakończyć mą opowieść ale niestety życie nie napisało całościowego Happy End-u. Gdzieś w połowie drogi w dół do Olgunlar, w pewnym momencie czuję, jakby ktoś zablokował mi lewe kolano rozgrzanym metalem. Każdy krok w dół sprawia mi taki ból, że nie jestem w stanie często rozprostować zgiętego kolana … Ze łzami wściekłości w oczach wlokę się przez dolinę i nawet nie mam ochoty spojrzeć za siebie na Kackar Dagi…

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Zakończenie: … z zaciśniętymi zębami dochodzę do I obozu na Araracie na wys. 3200 m npm. Teraz wiem, że na szczyt to może i wejdę, ale zejść z niego o własnych siłach już nie będę w stanie. Nadzieja, że przez dwa dni kolano samo wydobrzeje rozwiała się pół godziny temu. Czuję wściekłość, żal, a przede wszystkim bezradność. Mam dość, nie mogę zrobić kroku w dół. Marek, musisz wchodzić sam, trzymaj się, poczekam na Ciebie te 3 dni w Dogubayazid.

Kiedy zjeżdżam na koniku w dół (bo schodzić już nie mogę) tym razem spoglądam za siebie.
Obrazek

Wrócę tu jeszcze – wiem, że poczekasz …

_________________
Pozdrawiam
Sylwek

http://www.modelarstwookretowe.pl/index.php?p=17


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 6:26 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Cz lis 03, 2005 4:00 pm
Posty: 572
Lokalizacja: Poznań
Ararat poczeka , czekał już tyle...
Zresztą ładniej wyglada z oddali niż z bliska.

Świetna wyprawa, życzę szybkiego powrotu do zdrowia !! :D

PS Bardzo podoba mi sie Twój styl pisania.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 7:07 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt paź 14, 2005 9:18 am
Posty: 3112
Lokalizacja: z Manczy
Wyprawa super, tylko można zazdrościć. Turcja to kraj wspaniałych gór. Może kiedyś...

_________________
"Posekaj, posekaj"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 7:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 20, 2005 3:25 pm
Posty: 4017
Lokalizacja: Gorzów Wielkopolski
Pelna egzotyka! Niesamowita wyprawa i jej opis. Gratuluje i rowniez zycze jak najszybszego powrotu do pelnej sprawnosci.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 7:50 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 13, 2005 4:25 pm
Posty: 9935
Lokalizacja: niedaleko Wąchocka
Piknie. Może kiedyś?
A z kolanem współczuję. Mnie tak kiedyś załatwiło na zejściu z... G-wontu. Prawie rok wycięty z życiorysu.

_________________
Pamiętasz co obiecywała?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 7:58 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N mar 27, 2005 9:30 pm
Posty: 2745
Lokalizacja: Katowice
Brawo Panie Syjek :wink: Rozumiem że sjady tyż będą i no temat na nastepne spotkanko :wink: Aha i coś dla ciała też :wink:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 8:09 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt cze 14, 2005 4:40 pm
Posty: 6853
Lokalizacja: WOŁOMIN
Coś niesamowitego... :shock: :shock: :shock:
Chyle czoła... 8)

_________________
Wchodzi Kaczyński do sklepu a tam wszędzie WINA TUSKA :D


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 06, 2007 9:04 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 13, 2005 2:03 pm
Posty: 11101
Lokalizacja: Poznań
Bardzo fajnie napisane. No i bardzo użyteczne dla naśladowców :)
A góry faktycznie ładne. Na slajdach musi to świetnie wyglądać :)

_________________
Tatrzańskie szlaki..


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 07, 2007 12:03 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Piękna relacja :) Zdjęcia śliczne także :) I współczuję z powodu kolana. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 07, 2007 12:32 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Wt sie 02, 2005 1:05 pm
Posty: 702
Lokalizacja: że znowu
wlosko-grecka para znajomych zdobywala szczyt ok3 tyg temu, grek skrecil noge gdy.... podczas lekkiego zachmurzenia zgubili droge na szczyt. ciekawie napisane, pozostaje podziekowac :wink:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 07, 2007 8:35 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lip 17, 2006 8:31 pm
Posty: 475
Lokalizacja: Poznań
syjek napisał(a):
Kackar Dagi

Czuję, że mam coś wspólnego z tą górą :wink: (przynajmniej nazwę)

syjek napisał(a):
Wrócę tu jeszcze – wiem, że poczekasz …

Wroćisz na pewno, a ona poczeka. :wink:
Gratuluje wspaniałęj przygody :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 07, 2007 1:00 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
haha!!!!! Bravo, Duży ekran czeka :)
Koniecznie obejrzyjmy i obgadajmy to przy bro :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 07, 2007 1:42 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 11, 2006 11:30 am
Posty: 1078
Lokalizacja: WLKP
Super foty i relacja :brawo:

_________________
Pozdrawiam Michał :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 07, 2007 2:56 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): N mar 19, 2006 11:34 pm
Posty: 192
Lokalizacja: Łódź
kubaaaa napisał(a):
wlosko-grecka para znajomych zdobywala szczyt ok3 tyg temu, grek skrecil noge gdy.... podczas lekkiego zachmurzenia zgubili droge na szczyt. :wink:


No właśnie, to jest jakaś paranoja. Góry Pontyjskie są powierzchniowo kilkakrotnie (lub kilkanaście) większe od całych Tatr, ruch turystyczny sprowadza się raptem do jednego masywu (gdzie indziej jest szczątkowy), 99% ludzi przybywających w ten rejon chce zdobyc Kackar, a Turcy nic: ani oznakowania, ani map :!: (że o takich luksusach jak schroniska czy chociażby bivacco nie wspomnę)
Jest oczywiście w tym szaleństwie pozytyw: góry sa nadal dzikie i wymagają doświadczenia górskiego (pow. 3000 m nie ma zasięgu komórek więc jak coć się komuś stanie ...), ale ryzyko że sie nie zdobędzie szczytu, bo nie wiadomo który to ... i jak na niego iść powala :(

Mam nadzieję, że mój opis pomoże innym wejść na szczyt, bo naprawdę warto :)

_________________
Pozdrawiam
Sylwek

http://www.modelarstwookretowe.pl/index.php?p=17


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt wrz 18, 2007 9:55 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N sie 13, 2006 5:14 pm
Posty: 1116
Lokalizacja: zgierska łódź podwodna ;)
Syjek, gratulacje
szkoda, że nie wyszło ale przynajmniej masz jeszcze jeden (z wielu) celów
pięknie napisane ale ja raczej nie mogę doczekać się pokazu slajdów z tej super wyprawy
dla nietwajemniczonych:
Syjek jest mistrzem opowieścio-relacji ze swoich wypadów
chylę czoła kolejnemu zdobyciu!

_________________
"Długość życia ludzkiego to punkcik, istota płynna, spostrzeganie niejasne,
zespół całego ciała to zgnilizna, dusza wir, los to zagadka, sława rzecz niepewna"
gg: 54908


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 20, 2007 2:28 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lip 24, 2006 7:21 am
Posty: 3052
Lokalizacja: Leytonstone
teraz dopiero zauwazylam ta relacje :scratch: :oops:

Swietnie opisana, zdjecia mowia same za siebie, piekne te gory...
nie chcialabym przezyc takiej burzy w namiocie, grrr...
Gratuluje zdobycia szczytu. :)

_________________
Dar mądrości - to przede wszystkim umiejętność panowania nad swoją głupotą.

GG 8660406
Skype justka1983


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 20, 2007 7:59 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 05, 2005 5:40 pm
Posty: 876
Lokalizacja: okolice Krakowa
Czytałam z zapartym tchem-super napisane :!: :D

_________________
Dawniej Olivia


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 21, 2007 8:50 am 
Zasłużony

Dołączył(a): N mar 19, 2006 11:34 pm
Posty: 192
Lokalizacja: Łódź
Ta Izraelka co się wycofała to nie dość, że najpierw przeżyła traume związaną ze śniegiem i wysokością (pewnie też), to jeszcze ta burza rozłożyła ja na dobre. Jak poszlismy po burzy wieczorem zobaczyć czy u nich wszystko Ok, to przedstawiała soba wygląd raczej żałosny (a tak w ogóle to jak prawie każda Ż... :oops: ładna była :lol: ), nawet kubka herbaty nie mogła utrzymać w trzęsących sie dłoniach.
Oj chyba więcej w góry już nie pojedzie ...

Ale burzy należy sie bać :twisted: i basta.

_________________
Pozdrawiam
Sylwek

http://www.modelarstwookretowe.pl/index.php?p=17


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł: Kackar Dagi
PostNapisane: Pt wrz 21, 2007 9:09 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
relacja kozak-foty tez -zawsze jak czytam coś takiego tam mnie ciagnie by pojechac.. moze kiedys 8)
gratuluje extra wyprawy :!:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 19 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL