ja mam na zimę 2 czapki w góry
1. taka najzwyklejsza, polarowa z bazaru. Dobra na bezwietrzną pogodę do mniej więcej -10 stopni. Potem trzeba kaptur od kurtki naciągać. Idealna na słońce i temp. ok 0 stopni. Główna wada to przewiewność
2. taka pancerna, stara alpinusowa z hydroteksu od środka wyłożonego polarem. coś w rodzaju pilotki, z małym daszkiem, nausznikami zakrywającymi całe policzki i zapięciem pod brodą na rzep. Wspaniała na duże zimno i wiatr. Ma dwie wady. Po pierwsze z tyłu głowy jest taka "krótka" i kark jest odsłonięty, a po drugie jak się ją zapnie to nie słychać połowy dźwięków z zewnątrz
. A poza tym jest rewelacyjna i gorąco polecam taki typ czapki.
A wygląda toto tak:
3. a na naprawdę duży mróz, szczególnie w mieście polecam typową rosyjską "uszankę - papachę". Mam takie cuś z postradzickiego demobilu, po wymianie sznureczków na rzepy jest świetna. Tylko ten sierp i młot zdjąłem z czoła...
Moja dziewczyna używa wełnianej, gęsto tkanej czapki z windstopperem wokół uszu - znaleźliśmy ją w Dolinie Pięciu Stawów, myslę że poprzedni właściciel nieźle przeklinał, że tak funkcjonalną rzecz zgubił.
Także trudno stwierdzić co jest lepsze a co gorsze, mysle że to głównie kwestia gustu, bo wszystkie te czapki sa na swój sposób funkcjonalne
tylko gdzie to nabyć?
