Zrobienie KGP zajęło mi kilka tygodniowych etapów przez chyba pięć czy sześć sezonów, zacząłem Łysicą, skończyłem Rysami.
Wycieczki na szczyty KGP odbywałem w sezonie letnim, choć zdarzyło się "zimowe" wejście (no, prawie) na Tarnicę w kwietniu w śniegu po kolana.
Poza tym w tychże "letnich warunkach" pełna paleta pogodowa - deszcz, grad, burza, wiatr, skwar, błoto i... ch..uk wiec, co jeszcze. Spacer strumykiem też...
W związku z tym mój ekwipunek ewoluował...
Buty. Zacząłem od wysokich butów z membraną z Decathlona, w miarę w połowie zabawy membrana puszczała, więc z czasem zainwestowałem w porządne i (nieco za) ciężkie Lowa Camino Gtx, z vibramem i gore.
Kurtka. Najpierw jakiś Campus, membrana 3000 z kompatybilnym polarem. Potem Wolfgang z megamebraną 20000 (po kompletnym przemoknięciu w w/w Campusie...). Teraz Wolfgang zajmuje za dużo miejsca i jest za ciężki, noszę softshell, a na "prysznic" kurtkę z Deca za PLN 39. Jak zimno jest (albo może być), do plecaka wrzucam polar. Taki zestaw daje radę.
Kije. Prawie ich nie używałem, zacząłem powoli ostatnio (lata lecą...), w zasadzie już po zaliczeniu KGP. Mam składane, znów z Decathlona, dają radę.
Plecak. W zasadzie używam małego plecaka (prawie) miejskiego, 35 litrów, TNF. Na jednodniowe wyjścia wystarcza, choć trochę plecy czasem się pocą.
Termos. Jakiś najprostszy, nie pamiętam. Chodzę w sezonie raczej letnim, rzadko jest przydatny... Latem targam wodę, tym więcej, im cieplej i trasa dłuższa.
Rękawiczki. Jak zimno, to zwykłe, polarowe (znowu Deca), a jak kije/łańcuchy/klamry (ale na KGP prawie ich nie ma), to wspinaczkowe jakieś, ze wstawką kewlarową.
Skarpety: jakieś sensowne, trekkingowe, nieprzesadnie grube. Chodzę głównie jednak latem, więc raczej z dodatkiem coolmaxu.
Do tego: nakrycie głowy (nawet kilka, na różne warunki), tzw. buff (nawet dwa), spodnie trekkingowe (lepszy krój, przewiewność/wiatroszczelność, szybkoschnące), koszulki trekkingowe/techniczne, a nawet takie... majty. Na słoneczne dni okulary p/słoneczne. A jak słońce zajdzie, na wszelki słuczaj... czołówka.
Oczywiście, wszystko dopasowane kolorystycznie, podkreślające moją muskulaturę i dobre samopoczucie
.