Labello napisał(a):
Nie wiem jak Wy, ale ja od koszykowych trzymam się z daleka.
Nie przekonują mnie, pasek można wymienić na kawałku bardziej płaskiej przestrzeni a z koszykiem jest większy problem.
To chyba przesada. Kwestia wymiany:
1) po pierwsze trzeba oszacować prawdopodobieństwo takiego zdarzenia
2) po drugie - ile osób nosi zapasowe paski do raków? Jasne ze można to nosić, ale tym tropem - a jak połamiesz żęby w rakach to co? A jak urwie ci się kółeczko na końcu pasków? Można od razu zapasową parę ze sobą tachać, ale gdzieś musi być zdrowy rozsądek.
3) wygoda zakładania (to też się robi na mrozie!) jest nieporównywalna
4) koszyki obecnei to i tak najbardziej prosta konstrukcja. Automaty/półautoamty są bardziej złożone. Skoro tam ludzie akceptują poziom niezawodności?
5) trwałość - średnio intesywnie eksploatowane raki to i tak mają trwałość te kilka (powiedzmy 3-4, może 5 lat) - ze względu na uzębienie.
Cytuj:
Zresztą, guma parcieje na wysokim mrozie i przez to łatwiej jej pęknąć
Nie widziałem nigdy gumowych racków. Z gumy to tylko protektory na zęby (fajna rzecz bo lekka). Porządna firma (mam doświadczenia z grivelem) ten plastyk ma całkiem sensowny - nawet w temperaturze -20 st C.
Prawda jest taka, że w dosłownie kilku przypadkach popękały koszyki - bo produkt był fabrycznie wadliwy, producent ogłosił wymianę. Trudno takie doświadczenie rzutować na rodzaj konstukcji. Te przypadki świadczą raczej o producentach (i negatywnie - że taki badziew zrobili i pozytywnie że się przyznali i wymieniają).
Skoro firma potrafi spaprać koszyki to na prawdę odważyłbyś się od tej firmy kupować paskowe??? Ja bym raczej zmienił firmę a dopeiro potem zastanawiał się nad konstrukcją
.
Jak ktoś potrafi rakami poprzecinać paski to gratuluję. Sam malo delikatnie TURYSTYCZNIE w rakach chodzę, i poniszczyłem spodnie poniżej kolan, nawet raz się lekko zraniłem/skaleczyłem, ale gdybym miał tak ostre raki i paski poprzecinał, to bym się obawial co by się mogło z moimi kończynami stać - w takim przypadku większym ryzykiem byłoby przecięcie sobie tętnicy na łydce.
I jeszcze głupie pytanie - czy rak z wymienionymi paskami to nadal produkt z certyfikatem (czy też posiadający nadal deklarację zgodności - bo chyba tak fachowo się nazwywa spełnienie wymagań normy?).To jest profesjonalny sprzęt bezpieczeństwa i samodzielne gmeranie (naprawianie) przy takim sprzęcie jest małoprofesjonalne. Wiem, wiem "to tylko paski" - ale gdzieś ta granica powinna przebiegać. Już tacy byli co majstrowali przy swoich rakach i być może przypłacili to życiem. Co innego sytuacja awaryjna - rozwalił mi się rak, bez raków na dół nie zejdę, a co innego chodzenie w takich "naprawianych". W tym pierwszym przypadku zastanawiałbym się jednak nad wzywaniem TOPR-u/pomocy.
Chyba pewniejsze (w ogólności) podejście to jednak: dedykwany sprzęt zapewniający bezpieczeństwo się popsuł, to gdy tylko udało mi się wykaraskać - sprzęt ten wyrzucam, albo oddaje do producenta do profesjonalnej naprawy.