Forum portalu turystyka-gorska.pl http://forum.turystyka-gorska.pl/ |
|
Wycofanie się ze szlaku http://forum.turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=4&t=976 |
Strona 1 z 3 |
Autor: | tomek.l [ Pn gru 05, 2005 10:59 pm ] |
Tytuł: | Wycofanie się ze szlaku |
Już parę opisów wycofania ze szlaku było. Ale może zbierzmy to w jednym miejscu. Napiszmy z jakich szlaków się wycofaliśmy i co ważniejsze umotywujmy to. Napiszmy z jakiej przyczyny zdecydowaliśmy się wycofać. Niech ten wątek nabierze charakteru edukacyjnego Na ile to możliwe. Na początek kilka moich odwrotów. sierpień 2001 Zawrat Wchodziłem sobie na Zawrat od strony Murowańca. Tak za Zmarzłym Stawem szedłem już w chmurach. Nie wiele było widać. Słyszałem tylko ludzi czekających w kolejce do łańcuchów. I nagle odnowiła mi się kontuzja w kolanie. Ból był dosyć mocny. Do góry to jeszcze mogłem iść, ale przy schodzeniu bolało mnie mocno. Do tego zaczęło jeszcze kropić. Zdecydowałem, że jednak zawracam. Z kontuzjowanym kolanem, po mokrych skałach nie chciałem iść dalej. A zapowiadało się jeszcze na większy deszcz. Zawróciłem wiec i doszedłem do Murowańca. Tu spotkała mnie burza. Gdy wydawało się już, że to koniec postanowiłem wrócić do Kuźnic. Nie mogłem do wieczora siedzieć w Murowańcu. No i w drodze powrotnej na Przełęczy między Kopami dopadła mnie jeszcze straszna ulewa. Byłem cały mokry a szlak zamienił się w potok. Ale nie żałowałem, że zawróciłem. Gdybym tego nie zrobił burza spotkałaby mnie gdzieś pod Zawratem a ulewa pewnie na przełęczy lub już na zejściu. A z tym kontuzjowanym kolanem nie było by to zbyt bezpieczne. wrzesień 2005 Rohacze Mieliśmy zrobić sobie Rohacze od strony Wołowca, ale już na podejściu na Rakoń wiatr był już taki silny, że prawie zdmuchiwał ze szlaku. Nad Wołowcem natomiast kłębiła się czarna, deszczowa chmura, która nie chciała się rozejść. I zdecydowaliśmy, że odpuszczamy sobie Rohacze. Chodzenie przy tak silnym wietrze po grani i w dodatku po mokrych skałach było by raczej nierozsądne. Z godzinę potem wiatr ustał a chmura się rozeszła, ale było już za późno na powrót. Orla Perć Od rana wyglądało, że się rozpogodziło więc postanowiłem wyjść ze schroniska w Piątce przed 7 rano i zrobić jak się da całą Orlą Perć. Wcześniej pogoda przez dwa dni była fatalna. Zdążyłem dojść do Zawratu i na przełęczy zaczęło padać. Nadciągnęły chmury i nie było już raczej szansy na ładną pogodę tego dnia. Jako, że założyłem sobie, że Orla tylko w ładną pogodę i przy suchej skale postanowiłem odpuścić i zawrócić. Chodzenie po Orlej przy mokrej skale, w chmurach i w deszczu nie jest bezpieczne ani przyjemne. listopad 2005 Granaty No i wejście na Skrajny Granat. Śniegu nie było, ale już po drodze okazało się, że miejscami na szlaku jest lód. Chcieliśmy jeszcze sprawdzić jak jest dalej wiec podeszliśmy trochę w górę od Czarnego Stawu Gąsienicowego w stronę Granatu. Tam dotarło już słońce więc była szansa, że lodu może nie być. Niestety słońce nie zdołało go roztopić a jeszcze wyżej spora część szlaku była zacieniona wiec na roztopienie lodu w ogóle nie było szans. Tak więc zawróciliśmy i po tym oblodzonym szlaku ostrożnie zeszliśmy na dół. Chodzenie po takich oblodzonych szlakach jest wyjątkowo niebezpieczne. Tego samego dnia wydarzył się ten wypadek na oblodzonym Kościelcu. Zasadniczo wychodzę z założenia, że aby nie robić nic na silę. Góry były, są i będą. Nie teraz to kiedy indziej. |
Autor: | Hania ratmed [ Pn gru 05, 2005 11:42 pm ] |
Tytuł: | |
Już nie pamietam dokładnie w którym to było roku,ale zanim weszłam na Kościelec 3 razy robiłam spod niego wycofkę.Pierwszy raz byłam jeszcze za mała i w połowie drogi był odwrót,bo w niektórych miejscach nóżek mi nie starczało.Drugi raz jak doszłam na Karb to zaczęło grzmieć,więc grzecznie podziękowałam Kościelcowi;no a za 3 razem zaczęło dość nieprzyjemnie padać. W ciągu jednego pobytu w Tatrach(chyba z 3 latka temu) zrobiłam 3 razy trasę na Karb(2 wycofy spod Kościelca,ale stwierdziłam,że mu nie odpuszczę no i za trzecim razem był pełny sukces i szczytowanie) |
Autor: | Łukasz T [ Wt gru 06, 2005 7:58 am ] |
Tytuł: | |
11 listopad 2005. Pierwszy plan był ambitny - na Kościelec. Wyjechaliśmy na Kasprowy. Już na Beskidzie było dziwnie ślisko, więc zmieniliśmy cel na Karb, z którego mieliśmy zejść potem nad Czarny. Na Liliowej stali TOPR- owcy i prosili ludzi żeby nie szli w kierunku Świnicy. Domyślacie się reakcji 3/4 idiotów i bohaterów. Po zjechaniu po szronie i lodzie do Gąsienicowej poszliśmy w kierunku Zielonego. A tam w okolicach Kościelca trwał dramat, o którym pisał już Tomek powyżej. Po zobaczeniu akcji Sokoła ze zwłokami, i rozmowie z turystą, który wyczołgał się na Karb od Czarnego - zawróciliśmy do Murowańca. Sierpień 2004 roku Z Chochołowskiej, przez Doline Starejroboty chcieliśmy wyjść na Starorobociański. Pierwsza trasa po przyjeździe, wcześniejsze dni w Żywcu dość cięzkie. No i na Siwej Przełęczy zmiana planów - na Ornak. Żeby było śmieszniej to przy schodzeniu z Ornaku skręciłem kolano. Ustępowałem drogi turyście, który zapytał - a gdzie ten szlak prowadzi |
Autor: | KWAQ9 [ Wt gru 06, 2005 8:44 am ] |
Tytuł: | |
3 razy zaliczyłem popularny wycof... Lipiec 2005 - Orla Perć, szedłem od Zawratu i będąc na Koziej Przełęczy zacząłem tonąc we mgle więc ze strachu zszedłem do Piątki żółtym... Lipiec 2005 - Przełęcz pod Chłopkiem, zostawiłem Darie i koleżeństwo nad Czarnym i obiecałem że za około 1h wrócę więc mój wycof można wytłumaczyć tym że i tak nie miałem na myśli osiągnięcia celu tylko chciałem wejść jak najwyżej. Udało mi się dojść do Bandziocha... Listopad 2005 - Granaty, tu chyba nie muszę wspominać bo każdy doskonale wie jaka szklanka panowała na kamieniach... Pozdrawiam! Bartek |
Autor: | Ataman [ Wt gru 06, 2005 9:17 am ] |
Tytuł: | |
Wrzesień 2005 ostatni dzień naszego pobytu - plany był ambitny z Kuźnic, Murowaniec, kozia Przełęcz, kozi Wierch, zejscie zielonym szlakiem z orlej nad Czarny Gasiennicowy. Od pocżatku pogoda wątpliwa mocno ale póki lekko mźy idę dalej i tak do Zmarzłego Stawu dotarliśmy. Tam już jednak padało dosć rzęsiście a i mgła widocznosć skasowała tak do 3m mniej wiecej. Zatem króka konsultacja z Asią, herbatka z sokiem malynowym i powrót. też lało, ale wycof zaliczyłem bo czekałem na Asie w Murowańcu /szliśmy na Zawrat/ a ona mnie nie zauważyła i poleciała do przodu. ja myślałem, że cos jej sie stało i zacząłem schodizć przez Boczań a tymczasme ona tę trasę zrobiła wtedy, spotklaiśmy sie pod wieczór na kwaterze. Szacunek mam dla niej ogromny, ze podołała wówczas bo padało naprawde nieźle. |
Autor: | Olka [ Wt gru 06, 2005 9:53 am ] |
Tytuł: | |
Mięguszowiecka Przełecz pod Chłopkiem Pierwsze dni czerwca...w Bandziochu śniegu po kolana, szlak nieznany , a nad Czarnym Stawem pogranicznik "pocieszyciel dręczyciel" powiedział: dzieci ja tam 100x a dziś bym nie poszedł, szlak oblodzony...jeśli chcecie iść dajcie dowody, spiszę wasze dane aby w razie czego wiedział kogo powiadomić . Był to niestety czas kiedy lód na stawie topniał a na powieszchnie wypływały ciała licealistów zabranych przez lawine , pokazał mi przez lornetke plecaki i ortaliony pływające na stawie Doszlismy do Bandziocha i zawróciliśmy... Rok później udało się. Swinica Połowa czerwca...przy pierwszych łańcuchach oblodzone skały, kilkanaście minut zastanawiania się, podejmowania "szaleńczych" prób i wycof spod Świnicy na Skrajny do Koziego i "5" |
Autor: | kubaaaa [ Wt gru 06, 2005 11:06 am ] |
Tytuł: | |
plan: kuznice-swinica-zawrat-kozi i tak do krzyzne, z zawratu musialem zejsc:/ wszystko przez korki!! i pogode:/ |
Autor: | Kaytek [ Wt gru 06, 2005 6:05 pm ] |
Tytuł: | |
Nic orginalnego nie powiem jak oczywiście listopad 2005 i granaty... że ślisko było to wiecie??? http://www.turystyka-gorska.pl//forum// ... 7&start=45 |
Autor: | pol-u [ Wt gru 06, 2005 7:25 pm ] |
Tytuł: | |
Tak jak Zolffik 6 września 2004 byłem w Tatrach- próbowałem wejść na Rysy. Warunki tego dnia zdecydowały o wycofie (patrz: opis Zolffika). Zastanowienie przyszło już w okolicy buli. Wchodzenie po stoku o tym nachyleniu było znośne, mimo ciągłego "wyjeżdżania" w tył w miękkiej papce śniegowej. Odwrót zrobiłem w miejscu gdzie piargi przechodzą w grzędę. Być może brak raków zdecydował o takiej decyzji. Mówiąc szczerze schodziłem długo i powoli bo teraz twarz miałem zwróconą w stronę "luftu"a nie do stoku. To działa. |
Autor: | DraQs [ Wt gru 06, 2005 9:54 pm ] |
Tytuł: | |
Coś w połowie sierpnia tego roku, letni śnieg. Pierwsza trasa wyjazdu: Świnica. Z Kasprowego 7.40, wychodzimy, i - dookoła zupełnie biało, a dojście od schroniska do Przełęczy Stawiańskiej pokryte kilkoma centymetrami lodu. No, al twardym trzeba być a nie miętkim . Na Przełęczy Świnickiej się zaczęliśmy zastanawiać, czy aby na pewno dobrze robimy, ale szliśmy dalej. Po drodze wykruszyli się wszyscy inni "hardkorzyści", więc robiliśmy za konie i trochę się przy tym zmachaliśmy, Pare razy zaliczaliśmy kilkumetrowe dupozjazdy, a jak zobaczyluiśmy półeczkę na południowo - zachodnim stoku (nie było jej widać ), to zawróciliśmy. Ale ja to jakoś dziwnie odczuwam, bo jak idę przodem do luftu, to się boję dużo mniej, niż jak podchodzę z nosem w śniegu. |
Autor: | piomic [ Wt gru 06, 2005 10:22 pm ] |
Tytuł: | |
Kaytek napisał(a): Nic orginalnego nie powiem jak oczywiście listopad 2005 i granaty... że ślisko było to wiecie???
Dodam jeszcze Wrota w tym samym terminie. Ale wycof to nie porażka - zwyciężyć znaczy przeżyć. |
Autor: | tomtom [ Wt gru 06, 2005 10:27 pm ] |
Tytuł: | |
Solidne wycofy pamietam trzy; jeden opisal juz tomek, oto reszta: wrzesien bodajze 95 plan jest prosty - wjechac kolejka i na Krzyzne. Pod Posrednia Turnia zaczyna potwornie wiac, tuz przed Blatonem spada deszcz, po chwili przestaje. Niestety ze Swinicy schodzimy juz w ulewie walacej praktycznie poziomo z wiatrem. Na Zawracie nie widac juz praktycznie nic, krotka debata spuentowana grzmotnieciem pioruna gdzies w Maly Kozi, jest decyzja - schodzimy. Nigdy przedtem i potem schodzenie nad Zmarzly Staw nie zabralo mi dwoch godzin... chyba lipiec miedzy 96 a 2k skonczyly mi sie buty i w zasadzie mialem juz jechac do domu. Dalem sie jeszcze namowic czworce znajomych na Orla z Pieciu Stawow. Jako ze zawsze mialem chec zrobienia jej od Krzyznego do Zawratu, nie dalem sie prosic zbyt dlugo; przy Siklawie pozegnalem wieksza czesc podeszwy prawego buta, wiec nastepnego dnia punkt dziewiata moje sliczne adidaski podziwialy widoki z Krzyznego. Kolo Poscieli Jasinskiego jest niefajnie - chmury, pada, blyskawicznie zrobilo sie cholerycznie zimno. Krotka debata niestety obyla sie bez puenty, jest decyzja - idziemy dalej. Zaczelismy zalowac tego bohaterskiego pomyslu na Posrednim Granacie - procz nas nikogo jak okiem siegnac, choc siegnac po prawdzie nie bylo gdzie - mgla taka, ze na 10 metrow bylo widac, deszcz powoli przechodzil w snieg, a moje adidaski powoli przestaly byc leitmotivem dla okresowych wybuchow wspolnego rechotu, zamieniajac sie w asumpt do serii bluzgow. W Kulczynskim krotka debata - schodzimy do Murowanca, czy pchamy sie na Kozi. Przeliczylem szybko, ile wykonam zjazdu, dodalem potencjalna mozliwosc swobodnego lotu i zdecydowalem, ze wole zjezdzac romantycznie do Wielkiego Stawu, niz zabic sie o jakis prozaiczny kamien w Koziej Dolince. Od tamtej pory nienawidze cholernego Kulczynskiego |
Autor: | tomek.l [ Wt gru 06, 2005 10:27 pm ] |
Tytuł: | |
piomic napisał(a): Ale wycof to nie porażka - zwyciężyć znaczy przeżyć.
I o to chodzi. |
Autor: | kika [ Śr gru 07, 2005 9:58 am ] |
Tytuł: | |
listopad 2005 moje wysofanie się było spowodowane kontuzją kolana mojego chłopaka szliśmy na Wołowiec, potem miała być dalsza trasa ale po 1,5 godziny wspinaczki stwierdeził, że dość, no i w tył zwrot i do schroniska, ale jeszcze się tam pojawimy |
Autor: | Pylo [ Śr gru 07, 2005 10:16 am ] |
Tytuł: | |
Witam ! czytając wszytskie wypowiedzi wysnuwam jeden prosty wniosek : jesli nie jesteś pewien swoich sił lub tego czy sprostasz warunkom na jakie się możesz natknąć po drodze , odpuść !!! Zdrowy rozsądek , doświadczenie i zdolność przewidywania - to jest to czego życzę wszystkim górołazom na ten rok , i na lata następne jakiś wycofik ??? [ coby na temat było]. Oto on , w lapidarnym skrócie : tatry , środek pażdziernika , rano pogoda super. Słoneczko i te sprawy. cel : Czerwone Wierchy od Ciemniaka zejście niebieskim szlakiem na Cudakową. na Ciemniaku w przeciągu godziny radykalna zmiana playlisty. W moment chmurki i śnieg : ok. 10 cm puchu. To wystarczyło żeby oblodzic szlaki i zakryć oznakowanie . Za wiele sie nie namyślałem - wycof !! Byłem z rodziną [ to miał być ostatni tego roku rodzinny spacerek ]. Ostrożne zejście na kijkach po trawie obok szlaku i opisywany juz gdzieś przeze mnie strach.......... na szczęście żonie i młodemu nic się nie stało. Ja za to miałem upadek w stylu nagłego wyszarpnięcia dywanika spod nóg. Efekt : bolace nieznoscie długo [ prawie do dziś ! ] oba łokcie i siniak tam , gdzie plecy kończa swą szlachetną nazwę , o którym w miare szybko zapomniałem To mnie utwierdziło w tym , ze górom [ nawet najlichszym ] należy się ogromny respekt i szaconek !!!! i to by by było na tyle [ a miało być krótko.... ] |
Autor: | Jacek [ Śr gru 07, 2005 12:18 pm ] |
Tytuł: | |
Lepiej wczesniej sie wycofac niz pchac sie nie wiadomo po co..Po co lescc jak nie ma widoczkow..tak aby wejsc..tez ,mozna ale to troche bezsensu.. Zdazylo mi opuszczenie szlaku czasami lepiej wczesniej.. Sierpien wtcof z przeleczy pod chlopkiem a dokladnie u wierzcholka Kazalnicy przyszla taka mgla poprostu mleko..bylo ciezko.. Sierpien wycof z Orlej szedlem z Granatow w kierunku Krzyznego i zlapal mnie na poczatku deszcz i jeszcze mgla pogoda sie zalamala tak szybko..trzeba bylo zawrocic.. Lazlem raz od Granatow do Krzyznego podczas mgly i deszczu i to nic przyjemnego ciezko nawet miejscami. Pozdrawiam |
Autor: | Gofer [ Śr gru 07, 2005 12:31 pm ] |
Tytuł: | |
Szczerze mówiąc mam jeszcze kłopot z podejmowaniem tak odpowiedzialnych deczyzji jakim jest wyjscie na szlak a jakim jest zrezygnowanie z wedrówki z powodu pogody , przemawia przeze mnie póki co chyba jeszcze myśl - czym wyżej i dalej tym lepiej ,ale mam nadzieje że to przyjdzie z czasem samo i oby jak najszybciej bo całkiem nei dawno nałykałem sie sporo strachu na Swinicy , sporo mnie to nauczyło i mam nadzieje że nastepnym razem bede myslał bardziej racjonalnie. Samo wycofanie nie jest dla mnie porażką patrzałem na to bardziej przez pryzmat tego że nie jestem w Tatrach za czesto i jak już jestem to chciałbym wyciągnąć z tego max przyjemności i max czasu jaki moge tu spedzić. Moje wycofy tego roku to raz z Czarnego Mięgusza (kolejna próba tydzien pózniej UDANA ) spowrotem na Chłopek , dwa z Kościelca , trzy z Babiej Góry |
Autor: | górolka [ Śr gru 07, 2005 9:37 pm ] |
Tytuł: | |
to był lipiec 84r , w planach Świnica, w Kuźnicach piękna pogoda,a Kasprowy wita na śnieżycą i tęgą mgłą.Decyzja - schodzimy( ja i 2 koleżanki) w dół. Po zejściu do Gąsienicowej poszłyśmy na Karb, a ponieważ znowu zaświeciło poszłyśmy w górę na Kościelec. Szło się fajnie ( było to moje pierwsze wejście na Q) Schody zaczęły się pod szczytem, który powleczony był cieniutką warstwą lodu. Z trudem się tam wtarmosiłyśmy. Zaczęłyśmy schodzić chyba po 2 godzinach jak słońce stopiło tą szklankę. w planach Kozi W wejście Zlebem Kulczyńskiego, jednak nad Czarnym Stawem dopada nas ( byłam z Hanką) potężna ulewa. Na myśl,że żlebem będzie rzygać robimy zwrot do Murowańca trzy podejścia na Kościelec: burza , deszcz (to już opisała Hanka) |
Autor: | DraQs [ Śr gru 07, 2005 9:52 pm ] |
Tytuł: | |
Gofer napisał(a): Szczerze mówiąc mam jeszcze kłopot z podejmowaniem tak odpowiedzialnych deczyzji jakim jest wyjscie na szlak a jakim jest zrezygnowanie z wedrówki z powodu pogody , przemawia przeze mnie póki co chyba jeszcze myśl - czym wyżej i dalej tym lepiej ,ale mam nadzieje że to przyjdzie z czasem samo i oby jak najszybciej bo całkiem nei dawno nałykałem sie sporo strachu na Swinicytrzy z Babiej Góry
Heh, ja się z tego wyleczyłem, jak mnie właśnie na Świnicy burza złapała. To było w sierpniu zeszłego roku, tego dnia, kiedy na Kondratowej i Kopie Kondrackiej w były porażenia piorunami. W akompaniamencie wesoło pohukujących piorunów dobiegliśmy z Przełęczy Świnickiej na Zawrat, przy okazji obtłukując się niemiłosiernie i lecząc z chęci wejścia za wszelką cenę. I już mi tak zostało, że po wycofie nie czuję rozczarowania, tylko ulgę. |
Autor: | Perczol [ Cz gru 08, 2005 12:36 am ] |
Tytuł: | |
Ja miałem pecha ponieważ na Wrota Chałubińskiego dostałem się dopiero za trzecim podejściem. Poprzednie wejścia uniemożliwiły mi kolejno burza a przy drugiej próbie śnieżyca... Toteż dopiero za trzecim wyjściem zdibyłem przełęcz... Udało się przy pięknej, kryształowej, sierpniowej pogodzie |
Autor: | Kaytek [ Cz gru 08, 2005 12:38 am ] |
Tytuł: | |
A, jeszcze jeden wycofik - taki chyba "na własną prośbę": Październik 2005: Cały dzień w pracy, później kilka spraw, pozwożenie uczestników wyprawy do mnie do domq - godz. 23.30, pakowanie plecaka, godzinka snu, samochodzik i do Zakopca, rano z plecakiem do schroniska na Kondratowej, bułeczka + odpoczynek, przełęcz Kondracka - czuję że coś nie tak - 200 metrów dalej nogi miękkie (cała reszta też), 100 metrów dalej (co 3 kroki odpoczynek, ręce i inne członki latają jak w delirce), jeszcze kilka kroków w stronę Kopy i Sorka, idźcie dalej sami, ja muszę wracać - 5 mini snickersów w kieszeń i w żółwim tempie powrót do schroniska... Następnego dnia wyspany i najedzony przegoniłem towarzycho po Tatrach Wniosek: trzeba pomyśleć zanim się zmęczonym poleci na wariata w Góry - to była powiastka z morałem |
Autor: | Heniek [ Cz gru 08, 2005 11:33 am ] |
Tytuł: | |
Kaytek to prawie tak samo jak ja.Wieczorem w pociąg rano Zakopane łapię busa i do Chochołowskiej na parkingu rower żeby zaoszczędzic czasu do Blaszczyńskich ostre tępo do schroniska kwaterunek przebierka mały na garba i w drogę.Cel Krowieniec-Trzydniowiański-Kończysty-Jarząbczy-Wołowiec-Grześ-schronisko.Do Jarząbczego jak cię mogę a pużniej zaczeły się schody skurcze w łydkach zaczeły łapać coraz cześciej i mocniej.A ty do tyłu i do przodu tyle samo,godzinka na posiłek i regeneracię sił i w drogę pod Wołowiec ledwo podeszłem skórcze coraz gorsze sam dookoła nikogo dylemat co dalej na dodatek te much myślełem że mnie ziedzą.Po dłuższym odpoczynku spełzłem dosłownie zielonym do schroniska,ledwo się wykompałem i kimono bez jedzenia.Rano pobuda śniadanie lekka gimnastyka iczłowiek jak nowo narodzony gotów do dalszej drogi.Od tamtej pory nigdy na wariata co nie zrobisz dzisiaj uda ci się jutro. |
Autor: | grubyilysy [ Pt mar 02, 2007 6:41 am ] |
Tytuł: | W jak Wycof odc.1. |
tomek.l napisał(a): ...może zbierzmy to w jednym miejscu. Napiszmy z jakich szlaków się wycofaliśmy i co ważniejsze umotywujmy to. Napiszmy z jakiej przyczyny zdecydowaliśmy się wycofać....
Kurczę przecież to serial brazylijski "W jak Wycof"... Pierwszy odcinek średnio edukacyjny, chociaż... "W jak Wycof" odc.1 Jakoś 86 rok. Urywam się z obozu w Zakopanym. Mam 6 godzin żeby była szansa na to, że nikt nie zauważy. W lakierkach i gustownej kurteczce dżinsowej zaiwaniam na Granaty. Jacys dobrze wyekwipowani turyści po drodze sypią wyzwiskami pod moim adresem, że jak można w takich butach... Mniej więcej za pierwszym łańcuchem odwrót, z zegarkiem w ręku wyliczyłem, że nie zdążę. Na obiedzie ktoś się mnie pyta gdzie byłem...No szwendałem się po Zakopcu. A czemu mam takie porozwalane buty? Jakaś tandeta, trzeba będzie reklamować! Jakoś 87 maj. Z kolegą urywamy się z wycieczki szkolnej czerwonym na Giewont, tym razem mamy 4 godziny, próbujemy wbiec. W górach leży jeszcze kupa przepadająceo śniegu. Przy Małym Giewoncie wychodzi że nie zdążymy. Zdobywamy w nagrodę Mały Giewont, oczyszczając przy tym nieco wierzchołek z kruszyzny i odwrót. Po drodze w dół kumpel trochę zjeżdża, ale sie na szczęście zatrzymał. Niestety i tak zostajemy rozszyfrowani, zdradziły nas mokre spodnie... Z wyróżniającym na świadectwie można się pożegnać. Jakoś 1991. Mój pierwszy zimowy atak na Ciemniaka, idziemy w trójkę. Zajebista pogoda, śnieg super, dochodzimy do Chudej Turni bez problemu I tu kolega stwierdza, że tak wejść i zejść to nudne, o, tu w prawo odchodzi szlak. Rzut oka na mapę można zrobić takie kółko, po drodze schronisko... Jestem trochę przeciw, bo szlak wygląda nie bardzo, ale żyłka sportowa zwycięża rozsądek. Ja jedyny mam ruskie raki kupione za 100 zł. W tych rakach zawsze wyginały się kółka i latały w kółko mocowania zaczepów, w efekcie non stop spadały z nogi, ale na lodzie o dziwo trzymały. Gdzieś tam czytałem, że jak się nie ma czekana to można chociaż mieć w ręcę ostry kamień i jaby co hamować kamieniem - więc wziąłem jakiś z Turni. Mam w plecaku sznurek do bielizny. Pomimo protestów wiążę wszystkich tym sznurkiem Wchodzimy na trawers Ciemniaka zielonym, Po jakichś dwustu metrach słyszę z tyłu jakies wrzaski. Zjeżdża koleżanka! Uff.... Zatrzymuje się. Kumpel krzyczy żeby stać. Teraz jasne - śniegu to jest jakieś 5-10 cm a niżej szklisty lód, ja w rakach tego nie zauważyłem. Rzecz jasna odwrót, ja idę z przodu i rąbię w lodzie stopnie kamieniem. Czasami cofam się i pomagam koledze podchodząc i podstawiając mu nogę w rakach w charakterze podpórki pod stopę. Odwrót 200 m. zajmuje jakieś 40 minut. Ja chcę jeszcze na Ciemniaka, ale ogólny nastrój nie sprzyja, wycof! cdn. |
Autor: | macciej [ Pt mar 02, 2007 9:43 am ] |
Tytuł: | |
fajny temat Ja w swojej górskiej karierze zaliczyłem sporo wycofów, a te które jakoś bardziej mi utkwiły w pamięci to: 2006 lipiec - Wołowiec - dzień był bardzo upalny, aż nie do zniesienia. Na Grzesiu dołączyły do tego chmary much, a góry były niby dobrze widoczne, ale za jakimś takim zamgleniem. Do tego gdzies tam w oddali nad Tatrami Wysokimi mruczała burza. W planach była Liptowska Grań, ale zanim doszliśmy do Rakonia szybko pokazały się ciemne chmury a burza zaczęła mruczeć już znacznie bliżej i głośniej. No więc pójście na Liptowską Grań było powiedzmy sobie ryzykowne No ale... na Wołowiec przecież zdążymy przed burzą... no i zaczęliśmy podchodzić, brakowało może ze 200 m do szczytu, a tu nagle jak nie pie...lnie w sam szczyt... Decyzja była natychmiastowa - w dół. Zeszliśmy na tą przełęcz między Wołowcem i Rakoniem, zaczęło lać jak z cebra, pioruny walily ze wszystkich stron, ale głównie w Rohacze. Zeszlismy więc z 50 m poniżej przełęczy żeby przeczekać. No i tym razem grzmotnęło w samą przełęcz, te 50 m od nas. Aż się fioletowo dookoła zrobiło... bardzo głupie wrażenie bezradności wobec natury... Dwa ostrzeżenia z nieba nam wystarczyły - więc galopem w dół, do Chochołowskiej. Oczywiście w dolinie pogoda znów zrobiła się piękna i słoneczna. A co ciekawe, mimo że na szlaku była kupa ludzi i niektórzy czekali sobie na poprawę pogody na samej grani to nic nikomu się nie stało. Opatrznośc widac czuwała Ten sam 2006 rok, tym razem sierpień. Orla Perć od Skrajnego do... w planach była Świnica. Tuż za Kozią Przełęczą, już ponad drabinką zaczął sypać grad. Więc szybki odwrót na przełęcz i w dół do Zmarzłego Stawu. Tym razem również po zejściu w dół zrobiła się piękna pogoda. Złosliwośc losu. Podczas ponowionej za kilka dni próby ataku na ten odcinek doszliśmy do Murowańca i widząc jak obrzydliwa jest pogoda poszliśmy na Kasprowy, z którego bardzo szybko w dół do Kuźnic. Padający deszcz w połączeniu z silnym wiatrem potrafią być baaardzo zimne nawet w sierpniu i nawet mimo ubrania się w gore-texowe wdzianka. W 2005 podczas próby wejścia na Bystrą (nielegalnego, a jakże) zakończylismy wycieczkę na Siwej Przełęczy z powodu... braku sił mojej lubej. No cóż... 6 godzin w samochodzie a potem od razu prawie biegiem żeby zdązyć przed zmrokiem, a ona uparła sie że bierze ze sobą aparat, pięc obiektywów, statyw i inne fotograficzne duperele. W efekcie podziwialiśmy zachód słońca z Ornaku. Zdobyliśmy dwa cenne doświadczenia - po pierwsze moja luba nie może nic nieść, żeby mi dotrzymac kroku (choć to ja mam 15 kg na plecach), a po drugie - bardzo głupio się idzie w górach przez las po ciemku - każde drzewo wydaje się niedźwiedziem, nie mówiąc już o jakiś ryknięciach z głębi lasu |
Autor: | -- Mistrzu -- [ Pt mar 02, 2007 10:36 am ] |
Tytuł: | |
Fajne sie czyta |
Autor: | Olka [ Pt mar 02, 2007 11:28 am ] |
Tytuł: | Re: Wycofanie się ze szlaku |
tomek.l napisał(a): listopad 2005
Granaty No i jeszcze Granaty w maju 2006. Pamiętne kamiory lecące na głowę, współtowarzysz bez prowiantu ale za to z lękiem wyskości i uparty Gofer |
Autor: | Jacek [ Pt mar 02, 2007 11:34 am ] |
Tytuł: | |
Granaty - tez mnie to spotkało 25.II.2007 |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Pt mar 02, 2007 11:35 am ] |
Tytuł: | |
Jacek napisał(a): Granaty - tez mnie to spotkało 25.II.2007
i Chłopek nas pokonał 30 grudnia-ale rewanż go czeka jeszcze |
Strona 1 z 3 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |