Korzystając z chwili czasu postanowiłem podzielić się wrażeniami z wyprawy , która miała miejsce pod koniec września 2009 roku. Pierwszego dnia pobytu pogoda była fatalna , lało jak z cebra i siłą rzeczy trzeba było siedzieć na kwaterze. Na szczęście drugiego dnia była piękna pogoda i można było pokusić się o ambitniejszą i bardziej nietypową wycieczkę. Żelazne Wrota chodziły nam po głowach od lat , jednak dla mojej żony wydawały się nie do zdobycia. Lata chodzenia po górach robią jednak swoje , człowiek stopniowo przyzwyczaja się do obcowania z ekspozycją , poziom lęku wykazuje tendencje do spadku , co stwarza nadzieje na ziszczenie marzeń. Żona długo wachała się czy iść , zwyciężyła jednak odwaga i górska pasja. Do wyprawy raczej nie zachęcały opisy w książce Nyki , cytaty z literatury młodopolskiej straszące przerażającymi przepaściami , droga ponadto ponoć zagmatwana i mylna.... Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna : dobre przygotowanie orientacyjne , chęć i dobra pogoda mogą sprawić , że cel wcale nie jest taki trudny.
Początkowo przez około 3 godziny idziemy Doliną Białej Wody , następnie odbijamy w kierunku kosówki i schodzimy w dół w ku Kaczemu Stawowi. To jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Tatrach , moja żona od razu wręcz zakochała się w tym miejscu. Rzeczywiście okolica jest czarowna , spokój , cisza , wokół stawu wspaniały amfiteatr skalny z potężnymi ścianami Ganku , Rumanowego , Żłobistego ,, naprzeciw pięknie prezentują się Kaczy Szczyt i Batyżowiecki Szczyt , po lewej stronie Gerlachowskie Spady i końcowe fragmenty masywu Gerlacha. Można patrzeć dosłownie godzinami. My jednak po krótkim odpoczynku ruszamy dalej , czeka nas bodaj najbardziej emocjonujący fragment , trawers Gerlachowskich Spadów. Teren zaczyna się robić coraz bardziej eksponowany , Kaczy Staw nieustannie maleje a my pokonujemy przepaściste półeczki , wyszukując w tym skalnym labiryncie optymalnej drogi. W tym miejscu każdy błąd może się stać naszym ostatnim , tym bardziej , że idziemy bez asekuracji , stąd wzmożona ostrożność. Żona pokonuje rosnące skalne trudności z niepokojem , w kilku miejscach rozważa nawet powrót , jednak przełamuje się jakoś i pokonuje kolejne przeszkody. Widok z Gerlachowskich Spadów jest już bardzo rozległy , kapitalnie prezentuje się stad Dolina Białej Wody , niezwykle malarsko w zielonych odcieniach lśni Kaczy Staw.
Po pokonaniu Gerlachowskich Spadów docieramy do górnego piętra Doliny Kaczej , tutaj teren staje się znacznie łatwiejszy. Teraz najistotniejsze jest to , aby właściwie obrać kierunek na Żelazne Wrota , niektórzy popełniają błąd i odbijają zanadto w lewo kierując się na Rumiską Przełączkę , jest to fatalny błąd , gdyż droga jest tam niezwykle krucha , a do tego II. My kierujemy się na prawo i znajdujemy wylot żlebu Żelaznych Wrót , na szczęście nie ma śniegu w żlebie , co znacznie ułatwia wspinaczkę. Tutaj droga jest dość łatwa (0+) , pewnie gdyby był śnieg nie byłoby tak luzno. Po kilkunastu minutach stajemy na Żelaznych Wrotach. Widok jest nieco ograniczony , jak to często na przełęczach , jednak i tak zachwycający. Wspaniale prezentuje się potężna ściana Zadniego Gerlacha , po drugiej stronie widok na Dolinę Złomisk , w górze Tępa , Stwolska Przełęcz i stoki Kończystej. Na przełęczy spotykamy węgierskich taterników , którzy zaczynają akurat wchodzić stąd na Wschodni Szczyt Żelaznych Wrót – widok zaiste kapitalny. Ten szczyt prezentuje się chyba najbardziej oryginalnie , potężna gładka ściana , sprawiająca wrażenie jakby ją ktoś wyszlifował. Do tego jeszcze ostry , przepaścisty wierzchołek , który wygląda na niedostępny. Na przełęczy zabawiamy ponad godzinę rozkoszując się wspaniałymi widokami Droga powrotna taka sama.
Podsumowując : wspaniała wycieczka , przepyszne widoki , orientacja średnio skomplikowana. Trudności techniczne w porywach 0+ . My mieliśmy piękną i pewną pogodę , ponadto nie było wcale śniegu , w innych warunkach mogłoby to zatem wyglądać zgoła inaczej.
|