Nie hipsterujmy z tym (z całym szacunkiem) wielkim Nyką.
Żeby spędzić dwa miłe dni w Tatrach (spływu Dunajcem nie liczę) nie trzeba tego czytać.
To bogata i uznana pozycja (pomnikowa wręcz), ale np. dla mnie kompletnie niestrawna...
Uwaga generalna - długie weekendy w Tatrach to skrzyżowanie galerii handlowej w czasie wyprzedaży z dużą przerwą w podstawówce... co kto lubi. Ale, jak już musicie...
Pomysł wjazdu na Kasprowy i zejście via Czerwone Wierchy czerwonym do Chudej Przełączki i potem (możliwy popas w schronie Ornak) zielonym do Kir jest niezły.
Sugeruję wyjazd kolejką pierwszym możliwym kursem, po wcześniejszym kupnie biletów w sieci. Ile się idzie i jak, nalegam na wgląd do mapa-turystyczna.pl.
A drugie przejście - z Palenicy do Morskiego Oka... w długi sierpniowy weekend... brakuje mi wyobraźni
. W pozostałych terminach chyba lepiej najpierw do "piątki", obejrzeć Siklawę, te sprawy, a potem zmierzyć się ze Świstówką, idąc do Morskiego Oka. Dla mnie najgorszym elementem tej układanki byłby powrót asfaltem w towarzystwie setek innych osób do Palenicy, uwieńczony walką o byt i miejsce w busie powrotnym
.
Jeśli żona nie była w Tatrach, idźcie sobie mniej nerwowo w Tatry Zachodnie, może np. na Grzesia? Tam też będzie tłoczno, ale trochę mniej.
Co do dojazdu komunikacją zbiorową - tu nie pomogę, precyzyjne rozkłady jazdy nie wszędzie na Podhalu się przyjęły...